Jump to content
Dogomania

Nie przebadane krycia wśród hodowli i hodowców


Skyy

Recommended Posts

Temat możliwe, że już się tu gdzieś przewinął, chociaż uparcie szukając, nie znalazłam go.

Temat sądzę, jeden z bardziej... kontrowersyjnych? Możliwe, ale zdecydowanie istotny w kynologii, genetyce oraz hodowli psów.
Otóż interesuje mnie, jak bardzo hodowcy psów są hodowcami "z prawdziwego zdarzenia" i dbają przyszłościowo o psy wyhodowane przez siebie, przyszłe pokolenia oraz przede wszystkim rozwój rasy, którą się zajmują. Mowa nie o niczym innym jak o badaniach zdrowotnych/genetycznych przed kryciem.

Osobiście poszukując intensywnie odpowiedniej dla siebie hodowli, tylko w jednej zostałam zapewniona o przedwczesnych badaniach genetycznych/zdrowotnych suki hodowlanej oraz reproduktora. JEDNEJ z DZIESIĄTEK!
Wymieniając ostatnio korespondencję z hodowcą Polskim, na moje pytanie odnośnie badań, w którym została przebadana suka uzyskałam odpowiedź, że suka nie jest przebadana w kierunku x, x i x i nawet nie wie, czy hodowcy x rasy wykonują takie badania. Nie będę opisywała tego, jak bardzo hodowca pragnął przybliżyć mi historię oraz problematyczną, wąską pulę genów wśród rasy (co samo za siebie woła o wykonywanie badań genetycznych!). Moja wiedza na ten temat, własne spostrzeżenia oraz przybliżenie tego, dlaczego powinno wykonywać się x badanie pośród tej właśnie rasy zostało przyjętę z "niesmakiem" przez hodowcę. Dodam, że to bardzo znany i ceniony hodowca w Polskiej kynologii.
Druga historia, kilka tygodni wcześniej miała podobny charakter. Znany hodowca, wspaniałe psy, interesujący miot, ale co z tego, gdy jak zapytałam o badania rodziców, uzyskałam odpowiedź: "Suka nie ma badań, nie często je robi się w Polsce, ojciec importowany, nawet o badania nie pytałam bo gdyby coś w lini było złe to byśmy wiedzieli". Szukałam szczeniaka dla rodziców. Zwyczajnie podziękowałam i kontakt się urwał.

Nie wiem, czy to tylko moja fanaberia, ale według mnie badania przed kryciem są priorytetem w planowaniu czegokolwiek. Rozumiem, że są kosztowne oraz nie wszystkich na nie stać, ale czym jest wydanie kilkunastu, kilkuset złotych w porównaniu z tysiącami, które wydaje się później na leczenie psa, a przecież "w lini wszystko było w porządku"...? Oh, zapomniałam, odpowiedź nam: to nie hodowca będzie musiał kwotę leczenia pokrywać. :roll:
Mnie osobiście odpowiedź, że psy nie są przedabane, bulwersuje.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Skyy, to o czym piszesz to niestety norma bo 90% rozmnażających psy to NIE hodowcy z prawdziwego zdarzenia. Nawet jak jakieś badania porobią to nie mają wiedzy co z tego wynika, powtarzają jakieś zasłyszane komunały bo już się w temat nie wgłębiają ( po co ) . Chodzi TYLKO o zarobek , co jak zawsze powtarzam, nie oznacza, że psa i szczenięta trzeba zaraz trzymać w piwnicy , komórce czy na łańcuchu. Mogą być kochanymi i zadbanymi zwierzakami, a pochodzić od namnażacza czyli kogoś kto o rasie ma małe pojęcie, niczym się specjalnie nie interesuje ( co dotyczy jego rasy i psów w ogóle ), a chodzi mu jedynie by ZAROBIĆ !
W prawdziwym hodowaniu ciężko jest zarobić choć nie mówię, że niemożliwym, ale skala tego zysku jest zupełnie inna ( w mojej rasie na przykład ,zamiast 16tyś , 6 tyś zysku na takim samym miocie na czysto bo poniosło się inne nakłady zwłaszcza na ambitne krycie ).

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

W mojej rasie badania są coraz częstsze, jeden hodowca patrzy na drugiego więc ktoś, kto nie robi jest :shake: Ja kupowałam teraz szczeniaka po rodzicach badanych genetycznie i jestem wdzięczna mojemu hodowcy za wbicie do głowy jak jest to ważne. Jeśli ktoś myśli o hodowli to przebadanie zwierzaków jest podstawą. Oczywiście nie każdy tak myśli ale co pocieszające coraz więcej osób zwłaszcza wśród młodych, początkujących hodowców. :multi:

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Badania jak badania - gorzej z udostępnianiem wyników ;) W mojej rasie standardem wśród polskich hodowców są badania DNA na L2HGA i HC. Wręcz "obciach" już mieć szczeniaki po niebadanym przekroju przodków - a jeszcze kilka lat temu, kiedy kupowałam pierwszego psa, bez problemu można było spotkać mioty, gdzie tylko rep był po badaniach.

Gorzej z innymi problemami, jak choćby rtg na biodra i łokcie. Wiele osób twierdzi, że u staffików nie ma dysplazji, że się nie spotyka, że to małe pieski - ekhm, guzik prawda, rtg wielu psów mówią co innego, i jest pula prześwietlonych polskich psów, których wyniki poszły do szuflady, bo delikatnie mówiąc, nie ma się czym chwalić. Nie ma obowiązku ani badania, ani udostępnienia wyniku, jeśli się psa zbada, więc w pełni legalnie można rozmnażać psy z biodrami np. D i mówić z uśmiechem, że pieski biodra mają super, nie kuleją przecież.

O mniej "jednoznacznych" problemach zdrowotnych typu alergie nawet szkoda gadać. Jeden z hodowców twierdzi wręcz, że alergia to choroba cywilizacyjna i nie ma związku z dziedziczeniem - kiedy powszechnie znane są badania naukowe dowodzące, że przyczyny alergii, szczególnie pojawiającej się w bardzo młodym wieku, są m. in. genetyczne (pies nie dziedziczy samej alergii, ale skłonności do jej wystąpienia już tak - zresztą ludzi też to dotyczy).

Taki stan rzeczy wynika między innymi z bardzo niefajnego podejścia wielu osób w polskiej kynologii do ujawniania mniej radosnych wyników badań psów, tudzież mówienia wprost o problemach zdrowotnych psów. Skoro wszyscy hodowcy nabierają wody w usta, i mają idealnie zdrowe psy (przynajmniej w powszechnej opinii), to osoba, która przyzna się, że ten czy ów pies ma jakieś problemy zdrowotne czy średnio fajny wynik prześwietlenia, automatycznie zostaje jedyną, która hoduje chore psy :) Wszystkie inne są "zdrowe", bo ich problemy starannie się ukrywa. Widać to nawet na samej bazie rodowodów w mojej rasie - przy zagranicznych psach coraz częściej pojawiają się wyniki rtg B/C i nikt nie robi z tego powodu afery - u nas poza L2HGA i HC w pozostałych rubryczkach zwykle albo A/A, albo pusto :D Od niedawna jest również opcja dodawania do profilu psa problemów zdrowotnych typu alergie, nużyca, problemy stawowe, itd. Oczywiście wszędzie pustka, wszystkie pieski zdrowe :) szkoda, że z prywatnych rozmów z samymi właścicielami wiem, że wcale nie jest tak słodko. Tylko potem nabywcy się dziwią, że takiego pecha mieli, rodzice tacy zdrowi, a ich piesek taki łysy.

U nas nawet z miotu po jednym z rodziców carrier (w którym zerowe jest ryzyko narodzin chorego psa i z zasady bada się DNA urodzonych szczeniąt, aby oznaczyć cleary i carriery) bywa robiona afera.

I niestety co do młodych hodowców mam bardzo różne obserwacje, nie tak optymistyczne. Są osoby ambitne, którym zależy na zdrowiu psów, a są i takie, które jarają się, że mają "prestiżowe hobby" i że przywożą z wystaw rozetki - i tyle. Spotkałam się u takiej osoby z chęcią rozmnożenia psa alergika (btw pacjenta tej samej wetki co Cyc) - co sama "hodowczyni" skwitowała tekstem "a co ja się będę przejmować, zobacz co inni hodowcy robią"... Ważne, że pies zrobił repa i nawet wyjeździł mł. ch. - choć ciężko było, bo sporo wystaw ominął, bo był za łysy, żeby go pokazać :D Wszystko zależy od człowieka, są hodowcy z dużym stażem, ale i dbający o zdrowie, a są i młodzi, początkujący, którzy wielce kochają pieski, a ważny jest głównie hajs, prestiż i chęć rozmnożenia swojego ukochanego pieska, bo na drugiego/trzeciego/czwartego nie ma warunków - a zresztą nasz jest najśliczniejszy...

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

[B]Martens, [/B]to, o czym piszesz jest naprawdę okropne i wręcz nie wyobrażalne. Nie potrafię zrozumieć tego, jak obojętni oraz wręcz płytcy mogą być. Przecież chodzi o ICH psy oraz przyszłość i jakby nie patrzeć, gdyby coś źle jednak poszło - o ich kieszenie.

Jeżeli mowa o młodych hodowcach, niestety, ale wielu z nich uczy się od "znajomych po fachu", którzy otwarcie kryją psy nieprzebadane, traktując badania genetyczne jako aspekt mało istotny w hodowli psów. Wśród nich, tak jak napisałaś Martens, jest pogoń za prestiżem oraz udowodnieniem, jak świetnymi hodowcami oraz handlerami są, co naprawdę, patrząc na to z boku i bardziej obiektywnym okiem, pozostawia wiele do życzenia odnośnie hodowli jak i sposobu wystawiania psów. :roll:
Osobiście będę mogła nazwać się hodowcą za minimum cztery lata, kiedy urodzi się oraz odchowa pierwszy miot w mojej hodowli. Możliwe, że i już mam wielkie plany - hodowlane jak i wystawowe, ale przede wszystkim nigdy nie dopuszczę do tego, aby kryć sukę, która wcześniej nie była przebadana - na serce, oczy oraz dysplazję: bioder, łokci oraz kolan.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Sytuacja w hodowlach wygląda jak wygląda. Hodowcy to ludzie a ludzie są różni. Swego czasu miałam kryzys wiary w hodowlę i hodowców. Człowiek pomału wchodzi w ten świat i poznaje co tak naprawdę się robi. Ile syfu zamiata się pod dywany a na zewnątrz wszytko jest pięknie, och i ach. Przeżyłam, odchorowałam, poznałam i świetnych hodowców, głównie młodych ale nie tylko. Świata nie zmienimy, trzeba samemu robić dobrze to, co chce się robić i najlepiej nie zaglądać innym zbyt głęboko do ogródka.

Link to comment
Share on other sites

Bo tu działają proste mechanizmy. Hodowcy nie robią badań, bo nabywcy ich nie wymagają. Już tu jakiś czas temu pisałam o dziwnej manierze wśród hodowców maltańczyków, którzy nie badają swoich psów. A na pytanie czy mogą polecić hodowlę, w której rodzice mają przebadane chociaż rzepki oburzają się i wyśmiewają pytajacego.
Znajoma koniec końców sprowadziła sobie psa z Norwegii bo w Polsce nie znalazła ani jednej hodowli która robiłaby kompleksowe badania swoim psom.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta30']Świata nie zmienimy, trzeba samemu robić dobrze to, co chce się robić i najlepiej nie zaglądać innym zbyt głęboko do ogródka.[/QUOTE]

A dlaczego nie? Ja uważam, że należy właśnie zaglądać i to głęboko.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

[B]marta30[/B], oczywiście, że nie ma i osobiście doskonale to rozumiem, ale dlaczego mam nie zaglądać, nie informować innych tylko dlatego, że działam w pojedynkę? Wszyscy doskonale wiemy, jak w tym świecie kynologii jest, zwłaszcza, jeżeli chodzi o Polską kynologię. Łatwo kogoś urazić, sprowokować, narazić się, ale czy nie tak właśnie rodzą się zmiany? W końcu walczymy o przyszłość rasy, którą kochamy oraz której hodowlą się zajmujemy. Uważam, że warto i sama widzę to po sobie i niewielkiej grupie hodowców w rasie, którą się interesuję, że jest niesamowity potencjał, zwłaszcza, jeżeli rasa jest stosunkowo rzadka oraz póla genetyczna zawężona oraz jeżeli rasa jest nadzwyczaj popularna, rodzą się mioty za miotami, a psy jak nie były badane, tak nie są.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='jovi']w mojej rasie na przykład ,zamiast 16tyś , 6 tyś zysku na takim samym miocie na czysto bo poniosło się inne nakłady zwłaszcza na ambitne krycie[/QUOTE]

Naprawdę chyba hodujesz jakąś nadzwyczaj modną rasę, jak operujesz takimi liczbami. Ja mając miot po naprawdę wybitnych rodzicach (dziadkach, pradziadkach też), dość liczebny, mogę pomarzyć o przychodzie 16 tys., a koszty krycia i odchowu dużych psów, badań, chipów, szczepień, środków czystości itp. są 4-cyfrowe i mocno do tej kwoty się zbliżają. A nie liczę szkód wyrządzonych przez szczeniaki i kosztów ukrytych (np. korzystania z auta przy dojazdach do pracy, żeby skrócić czas pobytu poza domem, a nie dojazdy PKP, dojazdy do weta itp.) . Możesz zamącić w głowach ludziom czytającym Twój post, wyobrażającym sobie takie kwoty dochodu na czysto z miotu jako normę.

Link to comment
Share on other sites

Bo prawda jest taka, że w naszym kraju tematy niewygodne zamiata się pod dywan bądź upublicznia małej grupce osób, które tak czy siak naszą decyzję zrozumieją i jeszcze przyklasną. Regulamin ZKwP nie narzuca hodowcom obowiązku wykonania takich i takich badań, a następnie podania ich "szerszej publiczności" (np. strona www, facebook itp.). Jeśli człowiek czegoś nie musi robić, to tego po prostu nie robi - bo po co ma tracić kasę, czas? Zapewne takim tokiem myślenia podążają niektórzy z hodowców. Jestem ciekawa ile hodowców na maila z zapytaniem o skany badań na taką i taką chorobę, osobie zainteresowanej przesłałyby je. Aż korci, aby taki test przeprowadzić. ;)

Jeśli nikt nie zacznie na ten temat mówić, wszyscy będą siedzieć cicho, to ten proceder będzie trwał nadal. Skoro nikt się nie odzywa, to nikt nie wie - i jest OK. Także powolutku trzeba zacząć na ten temat rozmawiać, bo osoby zupełnie szare w temacie mogą się mocno naciąć i później zamiast na szczenię z ZK, zdecydują się na jakiegoś czworonoga z pseudo. Znam kilka, o ile nie kilkanaście osób, które po szybkim odejściu pupila na pewno nie kupiłyby następnego psa z tego samego "źródła". Doświadczenie nauczyło je, że psy z takiego, a takiego miejsca odchodzą szybko, więc po prostu boją się ponownie kupić malucha, który również miał być zdrowy, ale coś "nie wyszło".

Link to comment
Share on other sites

Też nie wiem o jakiej rasie mowisz bo są rasy, w ktorych badania są obwiązkowe, prawdziwi hodowcy swoje psy badają, często jak nawet w jakiejś rasie nie są jeszcze obowiązkowe u nas hodowcy je robią. A co do dochodow to faktycznie nie wiem o czym mowisz bo ja mimo, że hodowałam doskonałe psy, z doskonałym pochodzeniem chyba tylko dwa razy być może wyszłam na zero. Nikt nie liczy kosztów hodowli nie mowiąc już o pracy wykonywanej przy odchowie licznego miotu dużej rasy.
Choć oczywiście wiem, że są hodowcy nastawieni tylko na produkcję a nie hodowlę i uważają, że ważne jest minimum kosztow maksimum zyskow ale jednak są uczciwi, dbający o rozwój rasy ludzie.

Link to comment
Share on other sites

[B]dwbem [/B]tylko kwestia - ile tych prawdziwych hodowców jest? Jakieś badania obowiązkowe są (czyli jednak coś przeoczyłam), ale ile hodowców poda dla ogółu wynik, który automatycznie oznacza, że pies nie powinien być rozmnażany? Odwiedziłam już kilkanaście stron różnych hodowli, różnych ras i jeśli badania były - to najczęściej stawy oczywiście A, wszystko cacy. Tylko takie wyniki podane dla mnie na stronie, nic nie znaczą. Jeśli po wysłaniu maila z zapytaniem o skan wyników otrzymałabym odpowiedź negatywną - dla mnie sprawa jest jasna. W Internecie można wymyślać bajki niesamowite i wciskać je jako prawdę, bo rzadko kto jest w stanie je zweryfikować. Taki skan to już jednak jakiś dowód, potwierdzenie. Na razie nie mam potrzeby, aby pisać do hodowców, bo do psa jeszcze daleka droga, ale na prawdę jestem niezmiernie ciekawa ilu hodowców, by takie skany przesłało.

Co do kwestii finansowych - jeśli ktoś rozpatruje hodowlę pod względem zarobku, to w żadnym wypadku hodowcą nazwać go nie można. W mojej opinii hodowca to ktoś kto w swą pracę wkłada przede wszystkim swoje serce, a hodowlę traktuje jako prawdziwą pasję, a nie biznes. Gdy jakaś osoba liczy tylko ile na miocie zarobi, wówczas nazwanie go hodowcą to gruba przesada. ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Skyy'][B]Martens, [/B]to, o czym piszesz jest naprawdę okropne i wręcz nie wyobrażalne. Nie potrafię zrozumieć tego, jak obojętni oraz wręcz płytcy mogą być. Przecież chodzi o ICH psy oraz przyszłość i jakby nie patrzeć, gdyby coś źle jednak poszło - o ich kieszenie.

Jeżeli mowa o młodych hodowcach, niestety, ale wielu z nich uczy się od "znajomych po fachu", którzy otwarcie kryją psy nieprzebadane, traktując badania genetyczne jako aspekt mało istotny w hodowli psów. Wśród nich, tak jak napisałaś Martens, jest pogoń za prestiżem oraz udowodnieniem, jak świetnymi hodowcami oraz handlerami są, co naprawdę, patrząc na to z boku i bardziej obiektywnym okiem, pozostawia wiele do życzenia odnośnie hodowli jak i sposobu wystawiania psów. :roll:
Osobiście będę mogła nazwać się hodowcą za minimum cztery lata, kiedy urodzi się oraz odchowa pierwszy miot w mojej hodowli. Możliwe, że i już mam wielkie plany - hodowlane jak i wystawowe, ale przede wszystkim nigdy nie dopuszczę do tego, aby kryć sukę, która wcześniej nie była przebadana - na serce, oczy oraz dysplazję: bioder, łokci oraz kolan.[/QUOTE]

Najbardziej smutne jest to, że niemal wszyscy młodzi hodowcy zaczynają z takim podejściem jak Ty - nie wiem jak można tak robić (rozmnażać chore/niebadane psy), wszystkim chodzi tylko o kasę/wystawy, ja tak nie będę... A jak przychodzi co do czego, czyli wystaw i decyzji o hodowli, weryfikuje się ile z pięknych słów przejdzie na praktykę.

Każdy na dogo wie, jak ogromne emocje wkłada się w swojego psa - a w przypadku psa z planami wystawowymi i hodowlanymi te emocje są jeszcze większe, bo dochodzą pewne kwestie, których nie ma przy psie nakolankowym - to jak nasz pies jest oceniany przez osoby trzecie i czy "godzien" jest wejść do zaszczytnego grona psów, które będą rodzicami kolejnych pokoleń w rasie.

Dopóki nie przejdzie się z teorii do praktyki, w zasadzie wszyscy młodzi przyszli hodowcy są święci - nie spotkałam takiego, który otwarcie by mówił, że po co badania, po co się tak przejmować. Dopiero kiedy przechodzą do praktyki i nadchodzi pora na trudne decyzje, wychodzi szydło z worka. Jedni trzymają się twardo tego, co mówili - inni zaczynają "naginać"... No mój piesek choruje, no ale kurczę, taki jest ładny, championat zrobił, co mam nie ogłosić go jako repa, mój niuniuś ma być gorszy, przecież "wszyscy" rozmnażają psy z problemami, tak już jest, co się będę czaić... Z sukami też jest różnie - jeden miot pod górkę, problemy z ciążą/porodem/małymi, a potem drugi, trzeci, to samo - bo to pewnie przypadek, bo zawsze są problemy, bla bla bla - i palenie głupa, kiedy nabywcy suczek po owej problemowej, przy próbach rozmnażania nagle mają te same problemy co hodowca z ich matką...

Łatwiej jest z problemami, na które są konkretne badania z czarno-białymi wynikami, czyli u mnie L2HGA czy tam dysplazja. Jest badanie DNA/RTG, albo nie ma; jest papierek z clear czy innym wynikiem, albo literką, i wszystko jasne. NAjgorzej jest z mniej jednoznacznymi problemami typu alergie, problemy z rozrodem. To wszystko bardzo łatwo zataić przed nabywcą czy innymi hodowcami. Wszystkie problemy z rozrodem u suki można przemilczeć i wiemy o nich tylko my i nasz wet. Nie ma certyfikatu na braki pokarmu, problemy z donoszeniem ciąży czy inne kwiatki, które to problemy mogą by ć dziedziczne w linii. Nie ma możliwości przetestowania psa ze 100% pewnością, że nie jest alergikiem i wydania papierka - można psa zarówno wystawiać, jak i poddać testom alergicznym na sterydach; objawów alergii nie będzie. To dopiero jest problem - w moim odczuciu o wiele poważniejszy niż niewielka wada zgryzu (w mojej rasie przodozgryz, bardzo częsty) czy carrier HC, którego wystarczy mądrze kojarzyć i żaden pies nie zachoruje.

Są hodowcy którzy radośnie rozmnażają psy z notorycznymi problemami trawiennymi i wrażliwym układem pokarmowym, alergiczne czy mające problemy z rozrodem, a;bo termoregulacją w upały większą niż średnia w rasie (co od razu nasuwa pytania o serce, układ oddechowy i jego budowę, etc), bo uważają, że to nieważne, niedziedziczne, ważne że pies ma DNA clear na dwie choroby i zrobił championat. Nie wiem, czy naprawdę tak bardzo nie myślą/nie mają wiedzy, czy po prostu nie mogą się pogodzić, że powinno się przemyśleć odsunięcie od hodowli takiego psa co najmniej na tyle poważnie, co takiego, który z ringu schodzi zawsze z bdb czy mniej, albo ma kiepskie wyniki rtg. W hodowli zwraca się często uwagę na rzeczy mniej istotne (czy rep zrobił championat albo czy suka jest w jednej chorobie clear czy carrier), a zapomina o bardzo istotnych, takich jak zdrowie psa na co dzień, szczególnie w aspektach, które mogą być dziedziczne (a może być ich bardzo wiele, o wiele więcej niż problemy, na które są konkretne badania). I dlatego mamy w kynologii taką sytuację jaką mamy - że coraz więcej psów z linii show, czy w ogóle rodowodowych psów ma kiepskie zdrowie, to stąd bierze się opinia, że psy rasowe są delikatne, że kundle i użytki to co innego. Po prostu w doborze do hodowli patrzy się na mały wycinek tego, na co powinno się zwracać uwagę - bo taki jest trend... Kto pojedzie do bardzo zdrowego repy z super charakterem, ale przeciętnego w eksterierze...? Biegnie się stadnie do krycia do psów o wątpliwym zdrowiu, ale które np. wygrały rasę na klubówce ;) bo pies wszedł w modę i nagle w oczach co drugiego hodowcy stał się 5 razy lepszy (tu już proszę nie snuć domysłów personalnych, bo to przykład całkowicie fikcyjny, nie piszę tu o konkretnych psach). No błagam, dobry hodowca powinien rozpoznać świetnego psa nie znając jego żadnych osiągnięć wystawowych... A w staffikach np. jest taka moda, że pies jest nieznany, nikt nim nie kryje, aż nagle wygrywa klasę na Crufcie i pędzą do niego tabuny ludzi, którzy widząc go wcześniej, nawet nie zawiesili na nim oka :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta30']To powiedz Martens jak znaleźć tego faktycznie zdrowego i fajnego psa skoro w Polsce wszystkie super hiper idealne?[/QUOTE]
obserwuj rodziców szczeniaka, ich rodzeństwo, wcześniejsze dzieci ich rodziców, dziadków, pradziadków to możesz sporo dowiedzieć się o swoim potencjalnym szczeniaczku. oczywiście nikt nigdy nie da Ci gwarancji, ze piesek będzie zdrowy, ale obserwując rodzinę psiaka możesz zauważyć pewne prawidłowości, nie tylko jeśli chodzi o zdrowie ale i charakter.

hodowcy badań nieobowiązkowych nie robią, bo i praktycznie nikt ich o te badania nie pyta. gdyby kupujący na wejście zapytał "czy rodzice badani" zamiast "po ile szczeniaki" to i hodowca badania by robił. takto zmniejszają tylko jego zysk, a jeszcze niedajboziu coś na nich wyjdzie nie tak i co wtedy?

Link to comment
Share on other sites

o alergii możesz się dowiedzieć od właścicieli psów, które nie są hodowlane. nikt nie będzie miał interesu w ukrywaniu tego faktu. trzeba po prostu popatrzeć po psach, które nie są wystawiane, pogadać z ich właścicielami. może dotarcie do takich osób będzie trudne, a może nie jeśli udzielają się na jakimś "rasowym" forum.

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się z Tobą, [B]Martens[/B], jeżeli chodzi o młodych hodowców, ale nie można też wsadzać wszystkich do jednego worka z napisaem "wszyscy tak mówili, a wyszło jak wyszło". Oczywiście, tak jak piszesz, jeżeli nie przejdzie się z teori do praktyki, wszyscy są święci, ale sądzę, że w wielu młodych kynologach jest ta szansa na zdrową, prawidłową hodowlę psów rasowych i zmiany w kynologii nie tylko Polskiej.
Osobiście odkąd skończyłam 13 lat, zainteresowałam się kynologią, jeździłam na wystawy, startowałam w konkursie Młodego Prezentara oraz wystawiałam psy na standardowych ringach, marzy mi się pies rodowodowy, własny, z którym osiągałabym takie same, podobne lub nawet lepsze sukcesy, niż z tymi psami, które wystawiałam jako handler. Dlatego zależy mi na psie, który będzie pochodził z krycia po przebadanych rodzicach, gdzie będę miała wyższą pewność (ponieważ tak jak napisałas, nikt nie da mi stu procentowej pewności), że pies będzie psem zdrowym.

Zgodzę się również co do problematyki badań, które nie są "czarno na białym" oraz nie można ich określić na podstawie papierka weterynaryjnego. Tak jak napisałaś - alergie, problemy z wydaniem potomstwa na świat przez sukę czy chociażby ogólny stan zdrowia psa na codzień. To również jest istotne i sądzę, przyszli właściciele psów powinni również o takie informacje się domagać. To, czy hodowca napisze prawdę, tak jak już wielokrotnie było podkreślane w tym temacie, cóż... Tego nigdy się najprawdopodobniej nie dowiemy.

Odnośnie reproduktorów "na topie". Sądze, że takie wydarzenia mają miejsce w każdej rasie. Czym więcej pies osiąga, tym bardziej staje się interesujący dla potensjalnego "hodowcy". Dlatego chociażby w "mojej" rasie jest tak zawężona póla genetyczna, gdzie w większości rodowodów psów tej rasy w 5-6 generacji przeplata się ten sam reproduktor oraz jego przodkowie. Aktualnie w rasie swoje "top of the top" miało trzech, czterech reproduktorów "na topie", którzy pokryli wiele suk, wydając kilkadziesiąt szczeniąt, ponownie zmniejszając pólę genetyczną. Kiedy napisałam do hodowcy, podkeślając, jak bardzo krycie jednym i tym samym reproduktorem zwiększa ryzyko wysokiego inbreediungu w przyszłości, zostałam zwyczajnie "odciągnięta" od tego pomysłu. Hodowca zwyczajnie napisał: "(...) nie zrozumieliśmy się. Krycie jednym psem nie ma tu nic do rzeczy, bo każdy z dostępnych reproduktorów w Europie i nie tylko sięgając w 5-6 pokolenie ma tych samych przodków". :roll:
Aktualnie na topie staje inny pies, który w ubiegłym roku pokrył (bodajże) cztery suki, w tym roku w planach jest krycie conajmniej kolejnych czterech, o których wiem. Osobiście nawet sama miałam wziąć szczeniaka z hodowli, gdzie suka była pokryta właśnie nim, ale zrezygnowałam, ponieważ ani suka (ani reproduktor z tego, co się orientuję, ponieważ przy żadnym miocie nie były udostępione/napisane wyniki chociażby dysplazji) nie są przebadani. W planach jest kolejny miot, który właściwie ma się urodzić już wkrótce właśnie po tym "top reproduktorze", wydając na świat kolejne szczenięta z tej samej lini, przodkami, ale nie, przecież "krycie jednym psem nie ma tu nic do rzeczy"...

Link to comment
Share on other sites

ja mam wrazenie, ze ci "badani rodzice" to taki troche sloganik na dogomanii i ze juz niedlugo (a moze nawet juz tak jest), gdy "przecietny dogomaniak" (oczywiscie nie "przecietny kowalski", co to to nie) zadzwoni do hodowcy i zapyta "czy te szczeniaki sa po badanych rodzicach?" i uslyszy odpowiedz "badanych na co?" to sie niezle zgasi i nie bedzie umial powiedziec, o co mu chodzi:)))

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem, kupowałam teraz szczeniaka i pytałam o badania genetyczne i kliniczne na konkretne choroby. Dostałam kopie wyników obojga rodziców wraz z metryką. Czyli trzeba tylko chcieć i interesować się swoją ulubioną rasą. :razz:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...