Jump to content
Dogomania

JEST TAKIE MIEJSCE -BEZPIECZNA PRZYSTAŃ u Kasi-zbieramy fundusze


Recommended Posts

[quote name='Kasia77']Basieńko, wszystkie psie łapy ściskają Ciebie baaardzo mocno,
najchętniej wyściskałyby osobiście, więc musisz kiedyś znaleźć czas, żeby do Nas przyjechać ;)

[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images62.fotosik.pl/670/7c295b0d9bcb0388med.jpg[/IMG][/URL][/QUOTE]

Ale sie dobrze śpi :) a moze jakies piętrowe łożeczka dla odwiedzajacych dałoby radę zamontować?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iwna5702']Ale sie dobrze śpi :) a moze jakies piętrowe łożeczka dla odwiedzajacych dałoby radę zamontować?[/QUOTE]własnie dzis przywieźlismy kolejna partie materacy - musiałam wymienić wszystkie zeszłoroczne legowiska, bo niestety przy psach robiacych pod siebie, wszystko nadawało sie juz tylko do wyrzucenia.Materace ubierane były w opakowania z ortalionu, na poczatku- kiedy były nowe i przy baaaardzo systematycznym zmienianiu na czyste, nawet jakos zdawały egzamin, ale szybko przestały, wystarczy jedna noc i pod materacem jest powódź, wszystko przesiąka , czasami można wykręcać ,nic nie daje zmienianie pokrowców , o kocach nawet nie piszę, bo te to wiadomo, zmieniane są bez końca, staruszki sobie nie żałują - moczą ile da radę. Nowe materace zawoziłam do firmy zajmującej się, szyciem plandek na samochody, obszyli mi je na stałe, to jedyny materiał jaki znalazłam po przekopaniu internetu i napisaniu tysiąca meili do hurtowni tapicerskich, który daje gwarancje nieprzemakalności, cała "zabawa" tania nie jest, ale zliczyć kupowane co jakis czas i wyrzucane materace, to rachunek wychodzi prosty...

Ale ja nie o tym chciałam pisać, przychodze z gorszymi wiadomościami :-( -
Jakiś czas temu zauważyłam, opowiadałam nawet o tym Iwonce przez telefon, że Zoja mruczy jak się kładzie,niepokoiło mnie to mocno, bo od razu nasuwało się podejrzenie, ze cos ją w brzuchu boli- że cos tam ma.... , poza tym zastanawiałam sie, czy ta jej zołzowatosć przy chęci bliższego kontaktu nie bierze sie stąd, ze coś ją boli, jeden pies będzie leżał smutny i zrezygnowany, inny tak jak Zoja będzie pokazywał zęby i był na Nie do tych, co to chca koniecznie sie z nim przytulasnie zaprzyjaxnić. Niby miałam nadzieję, ze po prostu taka jej uroda pomruczeć sobie przy układaniu się do spania a niechęc do czułości przejdzie z czasem - cóż, taki typ, ale z drugiej strony, czułam...byłam niemal przekonana, że coś Zoja w sobie hoduje W ostatnich dniach mruczała mocniej , pomrukiwanie zaczęło dochodzić wieczorami z budy , czyli coś ją wyraźnie bolało... Pojechalismy dziś na badania - Zoja ma wielki guz na śledzionie , 12 na 12 cm, nie było widać dokładnie czy czysta jest wątroba/bez przerzutów, bo weterynarka nie chciała uciskać jamy brzusznej przy takim rozmiarze guza, na usg widac czarny płyn - jest krwawienie, kwestią czasu jest to, że guz pęknie. Bez operacji rokowania są kiepskie, weterynarka nie jest w stanie powiedzieć jak byłoby w tym konkretnym przypadku, nie mniej patrząc na srednią długosci przezycia bez operacji u psów w podobnych przypadkach, Zoja może pożyć miesiąc, dwa a może i cztery- zalezy w jakim tempie guz będzie rósł, chociaż biorąc pod uwagę częstotliwosć i głosnosc pomrukiwania , albo przyspieszył albo mocniej boli a boli na pewno, uciska na watrobę, dlatego i z misek jedzenie nioe znika tak, jak wczesniej, gorzej zaczyna dziać sie z jedzeniem a raczej nie jedzeniem . Operacja jest bardzo ryzykowna, jak pamiętacie, Aza umarła parę godzin po usunięciu śledziony,
w klinice:(, w przypadku Zoi jest o tyle lepiej, że cała Zoja jest w dobrym stanie - w niezłej formie, weterynarka zanim ją zbadała, powiedziała, ze nie widać , ze to pies z tego samego schroniska co wszystkie inne z którymi przychodze, bo na ich tle Zoja wyglada i (pozornie jak się okazało), ma sie bardzo dobrze . Guzy śledziony są znacznie bardziej niebezpieczne u suk niż u samców a takie duże guzy jak u Zoi lubią mieć swoją część dalszą w sercu - nie wytłumacze Wam tego tak składnie i zrozumiale jak to mi tłumaczyła weterynarka, ale jeśli w sercu też jest guz, to nie jest on przerzutem (przerzuty ze sledziony idą na organy sąsiednie, np. wątrobe) , tylko jak gdyby drugą/dalszą częścią guza ze śledziony , jest między nimi duża zaleznosć, połączone są naczyniami krwionosnymi i jeśli usunie sie śledzione , to ten w sercu "odłączony" od guza w sledzionie zaczyna "szaleć", następuje jego rozpad, co w rezultacie kończy się tak czy inaczej śmiercią . Decydujący o zyciu, nawet jesli pies przezyje operacje, jest pierwszy tydzień po wycięciu śledziony, w tym czasie wszystko może sie zdarzyć, więc samo usunięcie śledziony zakończone sukcesem, nie świadczy o wygranej. Czy Zoja ma coś w sercu albo na płucach, tego nie wiemy jeszcze, guz na sledzionie z racji rozmiaru, może pęknąć przy gwałtownym ruchu, podskoku, podrzuceniu itp, dlatego już dziś weter. nie chciała jej targać po stole na rtg, w tej chwili czekamy na wyniki z krwi, jeśli będą dobre i zdecydujecie się na operacje, to dopiero przy kolejnej wizycie po lekkiej narkozie zrobią jej rtg. Jeśli będzie czysto, to dobrze, jesli okaże się, ze płuca lub serce są zaatakowane, to nie będziemy jej w ogóle kroić.

Zabrałam ze sobą również Kacpra, bo miał ostatnio jakaś niepokojąca historie bólową, ma pobraną krew, zrobione usg - prostata jest be, watroba srednia, nerki nie inaczej, ale wszystko w obrazie usg można powiedzieć adekwatne do wieku. Kardiolożka go osłuchała- serce ma sie dobrze jak na takiego dziadzia, dostał tylko recepte na krople do oczka, bo gdzieś ślepotka wgramolił się drepcząc i sobie uszkodzil cos w oku- nie było nic widać, w każdym razie Ja tego nie zauważyłam i dlatego weterynarze są weterynarzami, weterynarka obejrzała oczy i okazało się, ze jedno zdecydowanie wymaga pomocy kropelkowej.
Mam nadzieję, ze mniej więcej po tych moich opowiesciach, będziecie wiedzieć jak sprawa Zojki wygląda. Napiszę, jak będę miała wyniki z krwi, jesli będą dobre, chyba trzeba będzie jak najszybciej podjac decyzję o operacji, chociaż....dla mnie to ogromny stres, Azie sie nie udało......

Za badania krwi Kacpra i Zoi zapłaciłam 93 zł , nie wkleje rachunku, bo wyjatkowo nie zawoziłam osobiscie krwi do laboratorium, tylko została w klinice,
USG zarówno Kacper jak i Zoja mają zrobione za 0 zł - ogromne dzięki po raz kolejny, za bezpłatne usg dla naszych po schroniskowców ,
do 93 zł doliczamy krople Kacpra - jutro wykupie recepte i zapłate za przejazd wynajętym jak zawsze samochodem -20 zł

A kończąc w temacie, którym zaczęłam - dla gości w korytarzyku stoi rozkładany fotel, więc i bez piętrowych łóżeczek,
upchniemy gości :evil_lol:

Edited by Kasia77
Link to comment
Share on other sites

Dostałam na meila wyniki, do wyników dopisek od weterynarki :
( jak ktoś chce, to wyniki wysle na meila albo wkleje )

[B]" Wyniki Kacpra - takie sobie - podwyższony mocznik ( musimy uważać na zawartość mięsa w karmie ) , podwyższone wątrobowe - może się podzielić tabletkami z tym bidokiem od nóżki.Podwyższona fosfataza alkaliczna - może być od jajek, prostaty i też od wątroby".
[/B]
- Pisząc "bidokiem od nóżki" , weterynarka ma na myśli Marlona, czyli wychodzi na to, ze trzeba by Kacprowi kupić na wątrobe to, co bierze Marlon- Hepatiale Forte, 39 zł opakowanie na m-c.


O wynikach Zojki weter. pisze:


[B]"Wyniki Zojki - wszystko ok , co często jest przy nowotworze . Niech Pani przemyśli sprawę i da znać ".
[/B]

- Jeśli ktos chce zobaczyć wyniki to wkleje, ale rzeczywiście są dobre, aż za dobre, przy psach nowotworowych faktycznie często tak bywa, pies zaczyna rozdział pod tytułem "początek końca" a wyniki jak u zdrowego kilkulatka:roll:

Link to comment
Share on other sites

Kasiu - po naszej rozmowie wiemy , ze nie ma na co czekać i trzeba Zoje umawiac na kolejna wizyte u lekarza - dla podjecia decyzji o operacji.

czekam na potwierdzenie od Grubej Berty jaką kwotą ostatecznie zamknue sie bazarek - jutro przeleje 100 zl na wydatki zw. z wizyta lekarską Zoi i Kacpra

Edited by iwna5702
Link to comment
Share on other sites

[quote name='iwna5702']Czekamy na wiesci od Kasi - czy udało sie umówic wizyte u veta na poniedziałek.
Kasia ma bardzo dobrych lekarzy a na dodatek nasze psiaki mogę liczyć na specjalną obsługę a jak się okazuje czasem na darmowe
badania - usg - bardzo dziękujemy[/QUOTE]

Nie umówiłam jeszcze Zojki na operację, miałam umówić dziś, ale leżymy na całej linii z dojazdem do kliniki:sad:,
mam z tym coraz większe problemy i jak tak dalej pójdzie, to całe pomaganie stanie się niemożliwe, do weterynarza mam kilkanaście km w jedną stronę, więc dojazdy, to ogromne utrudnienie .
A z innej beczki, chociaz ciągle w tym samym temecie - teraz, jak wyszła na wierzch choroba Zoi, to psica z dnia na dzień zmieniła swój stosunek do mnie, macha do mnie ogonem, przychodzi na mizianie i juz nie pokazuje zębów.
I jak tu nie oszaleć? ...Jeśli umrze po operacji, co może się zdarzyć, to bedę czuła się winna, że nie dałam jej zyć w spokoju, moze gdyby wyglądała na psa chorego, to byłoby łatwiej, ale prócz tego, że mruczy i mojej świadomości, ze hoduje w sobie wielkiego guza, Zojka na chorą nie wygląda. Z drugiej strony, czekać aż posypie sie tak, że zacznie wyglądać - to jeszcze bardziej zmniejszyłoby jej szanse na przezycie, bo im słabszy organizm, tym rokowania gorsze.
Jeśli tylko wykopie spod ziemi jakies cztery kółka, które ją zawiozą do weterynarza, to umówie zabieg,
niestety te, które z reguły nas wspomagają dowożeniem do kliniki, od rana do późnego wieczora pracują w tej chwili daleko poza miastem, więc....lipa jednym słowem


Pogoda ostatnio dopisuje, domek w najcieplejszych godzinach jest otwarty, psy wchodzą i wychodzą, Bibi większosc czasu korzysta ze słońca i wygrzewa się na legowisku przed domkiem, z małymi jest róznie, za to Amisa i Marlona koniem nie można wyciągnać na zewnątrz. O ile Marlon biegał po ogrodzie za psami radosnie pierwsze dni po przyjeździe,
o tyle teraz muszę go wyciągać na smyczy, bo po co wychodzić,
kiedy można zasikać podłogi w domku a wtedy juz wychodzić nie potrzeba

Link to comment
Share on other sites

Tak , brak mozliwości transportowej przy tej ilości zwierzaków to straszny kłopot.
Teraz trzeba liczyć na pogorszenie pogody, żeby Pan od transportu mógł pomóc, bo jak jest ladnie to Pan ma zajety cały dzień -pracuje.

Zoja ma na troche odroczony termin a Kasia jak zwykle stres najwiekszy - jak zwykle sa dwa wyjscia albo wykonac zabieg z ryzykiem dla zycia psa albo czekac, co tez jest zagrozeniem zycia dla suni tyle ze odroczonym - jednak akurat ta choroba sama nie odpusci,

Edited by iwna5702
Link to comment
Share on other sites

Z Zoją będzie więcej wiadomo, jak dojedzie na zabieg do veta wstepna diagnoza to nowotwór śledzony :(.
Narazie Ksia organizuje transport - piękna pogoda powoduje, ze ten Pan, który zawsze wozi psiaki Kasi ma teraz pracę i trochę trudno go od niej oderwać -ale ponieważ temat pilący trzeba mu będzie jakoś zrekompensować stratę godzin pracy -ale zobaczymy ostatecznie jak to wyjdzie

Edited by iwna5702
Link to comment
Share on other sites

[quote name='iwna5702']Z Zoją będzie więcej wiadomo, jak dojedzie na zabieg do veta wstepna diagnoza to nowotwór śledzony :(.
Na razie Ksia organizuje transport - piękna pogoda powoduje, ze ten Pan, który zawsze wozi psiaki Kasi ma teraz pracę i trochę trudno go od niej oderwać -ale ponieważ temat pilący trzeba mu będzie jakoś zrekompensować stratę godzin pracy -ale zobaczymy ostatecznie jak to wyjdzie[/QUOTE]
wiem, że śledziona :(, myślalam, ze już po operacji, oby było dobrze, bo za dużo złych wiadomości: Dario-rak serca ( istnieje taki)-TM, Orion z geriatrii dojechał umierający do domu ze schronu-rak tchawicy -8cm, nieoperacyjny, dusił się, we wtorek za TM- TYLKO 2 dni w domu:( :(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beat2010']wiem, że śledziona :(, myślalam, ze już po operacji, oby było dobrze, bo za dużo złych wiadomości: Dario-rak serca ( istnieje taki)-TM, Orion z geriatrii dojechał umierający do domu ze schronu-rak tchawicy -8cm, nieoperacyjny, dusił się, we wtorek za TM- TYLKO 2 dni w domu:( :([/QUOTE]


jaka niedobra diagnoza...oby to nie bylo to jednak ...:placz:
o Orionku :(
[*] wiem wlasnie bo Magda miala Go do hoteliku zabrac swojego i nie pojechal ...
Dario :(
[*]... mial watek na dogo?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='beataczl']jaka niedobra diagnoza...oby to nie bylo to jednak ...:placz:
o Orionku :(
[*] wiem wlasnie bo Magda miala Go do hoteliku zabrac swojego i nie pojechal ...
Dario :(
[*]... mial watek na dogo?[/QUOTE]
Dario nie miał, taka nagła śmierć w schronie, bez pożegnania, bez własnego domku, piękny, kochany psiak w typie owczarka franc. beaucerona :(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='APSA']:(
Podobnie jak moja Punia, niewiele brakowało, a odeszłaby nagle bez wcześniejszych objawów na atak niewiadomoczego. Odeszła miesiąc później ze zdiagnozowanym nowotworem serca :([/QUOTE]


U Daria z tego co wiem podobna diagnoza - do tego momentu nie wiedzialam ze cos takiego istnieje

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iwna5702']U Daria z tego co wiem podobna diagnoza - do tego momentu nie wiedzialam ze cos takiego istnieje[/QUOTE]
zdiagnozowano raka serca, choć nie wiem skad tacy tam specjaliści, skoro nawet kastracji porządnie nie zrobią. Dario z objawów był osłabiony i miał ranę ( okraglą) na udzie.

Zoja, kochanie, trzymaj się

Link to comment
Share on other sites

Zoja jechała do kliniki strasznie nerwowo, zupełnie inaczej niż w zeszłym tygodniu na badania, dziś była taka niespokojna....
Dostała lekką narkozę i zrobili jej rtg , na którym wyszły dośc mocno powiększone węzły chłonne śródpiersia, co znaczy , że nowotwór poszedł dalej i rozsiewa się na płucach- sytuacja jest tak naprawdę straszna,
do tej pory cały czas mówiłam, ze jeśli RTG wykaże przerzuty, to nie będzie sensu operować, ale jak dziś przyszło co do czego,
to nie wiedziałam zupełnie co robić. Poprosiłam o czas do namysłu- konsultacji,
miałam 10 minut na podjęcie decyzji czy operują czy wybudzają i zdolność logicznego myślenia równą zeru - stres bliski szaleństwu górą!


Weterynarz, który Zoje przeswietlał, powiedział, ze gdyby to był jego pies, to mimo wszystko wyciąłby sledzionę,d
ając psu szanse na krótkie życie, ale życie we względnym komforcie - bez bólu.
Jak krótkie to zależy od tego w jakim tempie nowotwór będzie atakował i niszczył płuca. Bez operacji, guz na sledzionie mógłby pęknąć w każdej chwili, dziś , jutro, za tydzień i Zoja by sie wykrwawiła. Mogłoby byc tak, ze nie pęknie przez kolejny m-c a nawet kilka, ale będzie rósł i powodował coraz większy ból, którego nie wyeliminujemy żadnymi lekami przeciwbólowymi a ona już teraz mruczy coraz mocniej kiedy sie kładzie i widać wyraźnie, ze ból jej mocno dokucza
Bez operacji żyłaby w coraz większym bólu ,nowotwór wyniszczałby ją coraz bardziej i bardziej a wtedy pewnie przyszłyby wyrzuty sumienia, że nie podjęlismy próby ratunku, kiedy był na to jeszcze względny czas.
Tak czy tak,muszę być przygotowana na wszystko.... nawet jeśli odbiore ją dziś do domu żywą a ma guzy na sercu o których nie wiadomo, to za dwa , trzy dni Zoi nie będzie na tym świecie...
Jesli będzie potrzeba, mają jej przetoczyc krew, to zwiększy szanse na szybszy powrót do sił,
nie pytałam o koszty, nawet nie chce wiedzieć jak będą ogromne,
ale zaryzykowaliśmy na 300% podarowanie jej nadchodzącej wiosny i niech odgórne siły nad nią czuwają...

Teraz czekam na telefon....jak zadzwonią, pojadę po nią, póki co muszę się zająć resztą, nie mam głowy absolutnie do niczego

Link to comment
Share on other sites

Dzwoniłam do Alwetu, Zoja jest po operacji, wybudziła sie , ładnie sie pozbierała , dostała krew co ma znaczący wpływ na jest aktualny stan, generalnie jest do odbioru, tylko, ze musimy czekać na samochód, który jest w tej chwili w pracy.
Oczywiście się nie cieszymy, najbliższe dni będą decydujące, jeśli nie odezwą się guzy w sercu, to z dnia na dzień będziemy żyć nadzieją, że te w płucach dadzą jej trochę pożyć

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kasia77']Dzwoniłam do Alwetu, Zoja jest po operacji, wybudziła sie , ładnie sie pozbierała , dostała krew co ma znaczący wpływ na jest aktualny stan, generalnie jest do odbioru, tylko, ze musimy czekać na samochód, który jest w tej chwili w pracy.
Oczywiście się nie cieszymy, najbliższe dni będą decydujące, jeśli nie odezwą się guzy w sercu, to z dnia na dzień będziemy żyć nadzieją, że te w płucach dadzą jej trochę pożyć[/QUOTE]
to dobrze, że juz po.....czy sa guzy na sercu, czy to tylko podejrzenia?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...