Jump to content
Dogomania

Uciążliwa i stresogenna starsza babka z nieokiełznanym labem.


Plutowa

Recommended Posts

Witam. Może dziwnie to zabrzmi ale mam problem z pewną "Panią" w parku. Mianowicie raz gdy bawiliśmy sie frisbee w parku jej pies ( lablador 60 kg +) zaatakował z zaskoczenia mojego psa. Bawiliśmy się sami na środku polanki, ludzi było mało, a paniusia wyjrzała dopiero z alejki jak psy się porządnie żarły. Mało tego do mnie miała pretesje, że puszam wolno "agresywnego" psa a ona przecież swojego nie może utrzymać, mój pies sam sobie winny bo prowokuje inne zabawką! Nie poczuwała się do pokrycia kosztów leczenia (200 zl) ani żadnej ugody, mało tego jeszcze mnie straszyla strażą miejską. Jako że nie nawykłam starszym ludziom nawyrzucać, to szybko zmyłam się szybko z psem do weta, pierwszego załuję.
Wczoraj spieszyliśmy się rano na zabieg usuwania zęba znów przez ten nieszczęsny park. Niestety miejscami jest tak urządzony, że nie widać co jest za zakrętem na drugiej alejce. Trafiliśmy dokładnie na tą samą piekielną parkę. Jako że byl to koniec parku i zaczynała się ulica z jedynym w okolicy przejściem dla pieszych, szybko mojego psa przyciągnęłam do siebie i jak największym lukiem staram się przejść na drugą stronę. Gdy już bylismy na drugiej stronie, labladorek zaczyna "ściągać" panią do mnie (wyglądało nieco jak teatr z tą niemożliwością utrzymania). Widząc ze nie zdołam uciec przed bydlakiem, bo jest jakies 1,5 metra ode mnie i kilka sekund dzieli mojego psa od ponownego pogryzienia, nogą odpycham laba. Oczywiście nie było to na zasadzie "chce ci zrobić krzywde", tylko "odstosunkuj się od nas" pies nawet nie zapiszczał, nie przewrócił, tylko stanął zdziwiony i o to chodziło. Wtem miła starsza pani zdziela mnie grubą smyczą, całe szczęście ze udało mi się wymanewrować "cios" na plecy pani krzyczy przy okazji "jakie ze mnie wredne dziewuszysko". Mając wizję znowu pogryzionego i zakrwiawionego psa staram się jak najszybciej oddalic i po chwili dociera do mnie co zrobiła... Jestem już 2 dzień na ścisku zołądka i ciśnieniu dwukrotnie wyższym niż normalne. Co robić gdy ponownie ją spotkam? Oczywiście o takich atrakcjach jak palpitacje serca i stresy nie wspominam. Zaczynam sie bać wychodzić do parku...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Plutowa']Witam. Może dziwnie to zabrzmi ale mam problem z pewną "Panią" w parku. Mianowicie raz gdy bawiliśmy sie frisbee w parku jej pies ( lablador 60 kg +) zaatakował z zaskoczenia mojego psa. Bawiliśmy się sami na środku polanki, ludzi było mało, a paniusia wyjrzała dopiero z alejki jak psy się porządnie żarły. Mało tego do mnie miała pretesje, że puszam wolno "agresywnego" psa a ona przecież swojego nie może utrzymać, mój pies sam sobie winny bo prowokuje inne zabawką! Nie poczuwała się do pokrycia kosztów leczenia (200 zl) ani żadnej ugody, mało tego jeszcze mnie straszyla strażą miejską. Jako że nie nawykłam starszym ludziom nawyrzucać, to szybko zmyłam się szybko z psem do weta, pierwszego załuję.
Wczoraj spieszyliśmy się rano na zabieg usuwania zęba znów przez ten nieszczęsny park. Niestety miejscami jest tak urządzony, że nie widać co jest za zakrętem na drugiej alejce. Trafiliśmy dokładnie na tą samą piekielną parkę. Jako że byl to koniec parku i zaczynała się ulica z jedynym w okolicy przejściem dla pieszych, szybko mojego psa przyciągnęłam do siebie i jak największym lukiem staram się przejść na drugą stronę. Gdy już bylismy na drugiej stronie, labladorek zaczyna "ściągać" panią do mnie (wyglądało nieco jak teatr z tą niemożliwością utrzymania). Widząc ze nie zdołam uciec przed bydlakiem, bo jest jakies 1,5 metra ode mnie i kilka sekund dzieli mojego psa od ponownego pogryzienia, nogą odpycham laba. Oczywiście nie było to na zasadzie "chce ci zrobić krzywde", tylko "odstosunkuj się od nas" pies nawet nie zapiszczał, nie przewrócił, tylko stanął zdziwiony i o to chodziło. Wtem miła starsza pani zdziela mnie grubą smyczą, całe szczęście ze udało mi się wymanewrować "cios" na plecy pani krzyczy przy okazji "jakie ze mnie wredne dziewuszysko". Mając wizję znowu pogryzionego i zakrwiawionego psa staram się jak najszybciej oddalic i po chwili dociera do mnie co zrobiła... Jestem już 2 dzień na ścisku zołądka i ciśnieniu dwukrotnie wyższym niż normalne. Co robić gdy ponownie ją spotkam? Oczywiście o takich atrakcjach jak palpitacje serca i stresy nie wspominam. Zaczynam sie bać wychodzić do parku...[/QUOTE]

Ja pierdziele, no nienormalna. ONA CIĘ UDERZYŁA! Ja wiem, że może w pierwszej chwili to do Ciebie nie dotarło, ale następnym razem z odległości wiązanka i straszenie policją, że znajomy nagrał jak Cię uderzyła i jeśli podejdzie to lecisz z tym na komisariat! Ja bym jej tak zastraszyła, że by się w tym parku nie pokazała! Współczuję sytuacji, na prawdę...

Link to comment
Share on other sites

Kup gaz. Jeśli ona z psem się zbliży lub pies się zbliży, powiedz, ze dostanie gazem po nosie, bo Ty nie zamierzasz zdrowiem swojego psa płacić za jej nieudolność. Poza tym pogadaj z innymi psiarzami, czy też mają z nią problem, jeśli tak, ustalcie, ze na każdą taką sytuację każda osoba zagrożona będzie pańcię informować, ze wzywa SM. Niestety wątpię, czy bez świadków pogryzienia mozesz zrobić coś więcej.

Link to comment
Share on other sites

Ja bym mimo wszystko, poszła do SM i opowiedziała o całej sytuacji. Niech się pokręcą trochę po parku, może spotkają starszą panią. U nas taka wariatka chodzi z durnym huskim, nad którym w ogóle nie panuje. Na szczęście tak się trafiło, że wyrwał do patrolu policji z psem i pańcia, jak zapłaciła mandat, to przynajmniej zainwestowała w kaganiec.

Link to comment
Share on other sites

W SM można podkolorować (w sumie nie za bardzo na dłuższą metę), że agresywny, wielki pies, ze luzem, ze pani nie panuje, że zagraża psom i spacerowiczom, również z małymi dziećmi, bo moze staranować i prosisz o jakąś kontrolę, bo się boisz o siebie i psa.

Link to comment
Share on other sites

Dziewczyno - co ty się tak stresujesz? Gaz i krowi łańcuch. Następnym razem gazem psa a pańcię łańcuchem... i radziłabym jeszcze przed tym faktem ze dwa razy pod rząd odwiedzić najbliżzy komisariat - pokazać rachunek od weta, poskarżyć się na pobicie smyczą.. pobiadolić jeszcze trochę bo przecież kobieta nie dość że ma psa agresywnego - wielkie czarne bydlę (wcale nie musisz wiedzieć że to lab), to jeszcze sama agresywna i łazi za Tobą i Cię napastuje na ulicy.
Niestety głupota labów granic nie ma ( w tym miejscu przepraszam labomaniaków - z rzeszy labów spotkałam jednego normalnego) - potraktowany gazem nie zapamięta i będzie robić co robił (poparte własnymi doświadczeniami) ale starucha może ma bardziej rozbudowany mózg i łańcuch powinna zapamiętać. Tyle że nie wal po głowie - po plecach lepiej

Link to comment
Share on other sites

Na plecach nie będzie śladu... toż mówię żeby walić tam gdzie nie będzie śladu ale tak żeby starucha się nieźle wystraszyła. Zawsze też można walnąć a zaraz potem zadzwonić na policje i zgłosić napaść i obronę. Tyle, że wtedy należałoby wystawić coś pod tą smycz aby ślad jednak został.
Szczerze to ja się dziewczynie dziwię... że tak olała i sobie odeszła. Bo już za pierwszym razem bym ją za frak dowlokła na kolanach do weta celem zapłaty rachunku. Za drugim razem już nie byłabym tak litościwa.
Niestety - świat jest okrutny. Dwa lata temu facet kopnął mojego psa... ja miałam tylko siniaka na udzie i rowaloną starą komórkę (żona wyrwałą mi komórkę z ręki akurat gdy dzwoniłam na SM)- on wielki ślad po karabińczyku na twarzy, jego żona rozorany policzek tą rozwaloną komórką i okulary zamienione w drobny pył. A wszystko to w niedzielne popołudnie, w tłumie ludzi w zatłoczonym parku. Zmyli się jak trusie a ja nie mogłąm za nimi poleźć bo musiałam się zająć swoim dzieckiem które wpadło w histerię. Natomiast 5 minut potem składałam już zeznania na komisariacie - razem z dzieckiem i psem. Następnego dnia dostarczyłam dodatkowo obdukcję od weta i obdukcję od internisty. Tak na wszelki wypadek.
I po tamtym incydencie noszę zawsze gaz - użyty raz na psie - labradorku. Przed użyciem na człowieku też cykać się nie będę.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem na co czekasz ? Już po pierwszej sprawie z pogryzionym psem, odbyłabym z babką rozmowę o zwrocie kosztów, łaski nie robi, z włączonym dyktafonem oczywiście. Zresztą o ile masz jeszcze rachunek, to spokojnie powalczyłabym o to. Na pewno nie jesteś jedyną poszkodowaną osobą, więc moze wrzuć to na jakieś forum w Twojej miejscowości, na którym jest trochę osób, plus namiary na siebie w pobliskim kiosku, sklepie zoo, gdzie chodzą ludzie z okolicy parku. Może się okazać, że zbierze się was kilka osób. No i oczywiscie powiadomienie straży miejskiej. Nie ma na co czekać, bo baba zrobi to szybciej i okaże się że to ty byłaś napastniczką razem ze swoim krwiożerczym psem.

Link to comment
Share on other sites

Brezyl rozmowa odbyta. Na zasadzie " Czy pani poczuwa się do pokrycia kosztów leczenia? Jak nie to poproszę numer oraz imię i nazwisko." - "Ja jeszcze na straż zadzwonię, ze psa agresywnego bez smyczy puszczasz, na smyczy się trzyma agresywne, psy! Ja swojego nie mogę utrzymać!" No to przecież nie zaciągnę siłą, tu krwawiący pies, tu mi na mnie wrzeszczy, a zanim straż by przyjechała zapewne by się zmyła szybciutko. Żałuję jak cholera, ze jej nie nawyrzucałam, ale teraz przynajmniej przy zgłoszeniu będzie to na moją korzyść. Czy opis w książeczce, plus wyciąg z banku (mam nadzieje ze da się taki zrobić, bo płacone było kartą u weta, ale nigdy jeszcze nie potrzebowałam) wystarczą? A tak poza tym wszystkim jak sobie przypomnę, to rzeczywiście babka wygląda z twarzy nieco jak uciekinier z z zakładu psychiatrycznego, choć za wszelką cenę staram się unikać wnioskowania po wyglądzie.
Edit: Park Sołacki w Poznaniu, rejon przy stawach sołackich ale bardziej upodobane terytorium w pobliżu ulicy Małopolskiej. Także bądźcie czujni jeśli ktoś z jest z Poznania.

Edited by Plutowa
Link to comment
Share on other sites

Nie mówiłam od razu z krwawiącym, psem tylko na spokojnie, na 2-3 dzień z przygotowanym dyktafonem. Jeżeli po tym parku chodzi trochę ludzi z psami, to można popytać zostawić numer do siebie, gdyby babę ktoś zobaczył. Nawet jak nie zdążysz dojechać to zorientujesz się w jakich godzinach wałęsa się po parku. No i zdecydowanie zgłoś to do Straży Miejskiej (jakby wybuchła później w trakcie rozmowy bezpośredniej jakaś awantura, to będziesz kryta) jeżeli baba nie jest w stanie utrzymać psa to przykro ale powinien chodzic w kagańcu. Zwłokę w zgłoszeniu uzasadnij szokiem i tym że dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, że boisz się chodzić po parku aby nie zostać przez "parkę" zaatakowaną.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...