Jump to content
Dogomania

Mam agresywnego psa


Martens

Recommended Posts

3 lata temu musiałam uśpić psa z powodu jego agresji. To był mieszaniec w typie teriera. Wzielam go z ulicy dla mojej babci, której piesek wtedy odszedł za TM :-( Zuch mieszkał rok z babcią, ale to mnie uwazał za swoją panią, kiedy wychodziłam od babci lamentował na całą ulicę :placz: bardzo sie do mnie przywiazal, chyba dlatego, ze to ja go przygarnelam i zabralam z zasniezonego osiedla. Wczesniej prawdopodobnie byl na lancuchu, mial siersc na szyi powycieraną okrutnie, jakby od obrozy. poza tym na poczatku sikal w domu, wiec prawdopodobnie czystosci nikt go nigdy nie uczyl.

Od poczatku byly problemy z jego agresja wobec dzieci. Na widok biegających, nie daj boze piszczacych dzieci doslownie caly się trzasl i warczal. Pogryzl 7-letniego synka sasiadow babci, skonczylo sie 4 szwami na lydce :shake: pretensji wielkich nie mieli, bo to tacy ludzie, ze dla nich to jak wypadek, nie wina wlasciciela. sama uciekalam przed ich psem na plot :razz: bo zerwal sie z lancuch i zrobil terror okolicy.

jednak powstal problem bo ewidentnie bylo widac ze babci ciezko zapanowac nad agresywnym psem, a w okolicy mieszkalo sporo dzieci, ktore potrafily wlezc jej przez siatke na posesje i myszkowac w ogrodku (co skonczylo sie drugim, nie tak na szczescie powaznym ugryzieniem bachora - ehh sama nie przepadam za dziecmi i szczerze mowiac nie zal mi dzieciaka ktory wkrada sie staruszce na podworko i warzywa z ogrodka podprowadza ). Po dyskusji z rodzicami zabrałam Zucha do siebie.

Mieszkam w bloku i juz mialam jednego psa - wilkowata suczkę, wiec rodzice mocno zachwyceni nie byli, ale jako ze w opiece nad pierwszym psem nikt mnie wyreczac nigdy nie musial, zgodzili sie. Chodzilo glownie o to, ze mi latwiej bylo zapanowac nad agresywnym psem niz starszej niedoleznej kobiecie. Co z tego ze pies byl wielkosci jamnika - potrafil solidnie ugryzc jak zdazylismy sie przekonac.

Na poczatku wszystko bylo ok. Spacery tylko na smyczy, biegal luzem tylko na łąkach i w kagancu.. W domu nie sprawial klopotow. Schodzil wszystkim z drogi, lacznie z moja sunia. Mi okazywal wrecz wybitna uleglosc, wystarczylo dluzej go glaskac, pochylic sie nad nim, zeby pokazywal brzuch, czasem nawet posikiwal na znak uleglosci. Z agresja wobec innych psow czy kotow tez nie bylo problemu.

Klopot sprawial tylko jego wybujaly instynkt obrony, zwlaszcza w stosunku do mnie. Kiedy przychodzil ktos z przyjaciol, Zuch szczeknal kilka razy albo w ogole, trzymal sie na dystans, nieraz podchodzil, merdal ogonem, dawal sie poglaskac... ale wystarczyl jeden falszywy ruch ;) np ta osoba machnela przy mnie reka albo wstala kiedy bylam odwrocona tylem - i musialam odciagac ryczacego potwora ze wszystkimi zebami na wierzchu.. "Pokazówka" to nie byla; jestem pewna, ze gdyby mu pozwolic pogryzlby delikwenta tak, ze skonczyloby sie szyciem.

To tez dalo sie zniesc. Kiedy ktos przychodził, Zuch byl zamykany w innym pokoju, zeby goscie mogli swobodnie sie poruszac ;)

Byl z nami juz kilka lat, kiedy zaczal zachowywac sie coraz dziwniej. "Polował" na domownikow (wszystkich oprocz mnie) - lezal na poslaniu, a kiedy ktos przechodzil obok, wyskakiwal jak diabelek z pudelka i gryzl. Nie na zarty. Pogryzl mojego brata, ktory chcial podniesc z podlogi pilota, ktory lezal obok psa. Najdziwniejsze bylo to, ze chwile pozniej machal ogonem i okazywal mu uleglosc. Zupelnie jakby go przez chwile nie poznawal. We wszystkich tych sytuacjach zachowywal sie tak, jakby przezywal chwilowe zacmienie umyslu. Gryzl, a za chwile sie lasil. doslownie dr Jekyll i mr Hyde :diabloti:

Czytałam od dawna wiele książek o psiej psychice, m.in. "Mój pies swiadczy o mnie" B. Killcommonsa i S. Wilson (polecam wszystkim) i nie znalazlam nigdzie wyjasnienia problemu. Nie sprawial nigdy klopotow typowych dla dominanta - byl posluszny, moglam w kazdej chwili wlozyc reke do jego miski, kiedy jadl, itd itp. podobnie zachowywal sie wobec reszty domownikow.

Rozmawialam z weterynarzem na temat jego agresji. Rozwazalam kastracje, ale lekarz stwierdzil ze wplyneloby to bardziej na typowe zachowanie dominacyjne, zwlaszcza wobec innych psow. Podejrzewal ze pies moze miec zmiany w mozgu albo po prostu wypaczona psychike ze wzgledu na jego nieznana przeszlosc. Na pewno byl bity, bo kiedy pierwszego dnia jego pobytu u nas przypadkowo odwrocilam sie w jego strone z wieszakiem w reku, Zuch znalazl sie pod szafka i piszczal wnieboglosy. Lekarz stwierdzil, ze jesli zachowanie takie bedzie sie poglebiac, pozostanie tylko eutanazja.

Wlasciwie lekarz po uslyszeniu jak pies sie zachowuje zasugerowal to od razu, ale... kochalam mojego psa i wcale nie usmiechalo mi sie usmiercenie go!

Zanim podjelam decyzje pogryzl mnie dwa razy. Raz kiedy siedzialam na kanapie i siegalam po ksiazke, ktora lezala obok niego. Skonczylo sie siniakiem na ramieniu. Oczywiscie zachowywal sie tak, jakby mnie nie poznal. Sekunde pozniej lasil sie i lizal moje rece. Drugi raz, kiedy zamykalam go w pokoju. Wtedy juz od pewnego czasu wpadal w szal, kiedy ktos pukal do drzwi. Nie mogl dosiegnac goscia, wiec w momencie zamykania mu drzwi przed nosem, rzucal sie na nie z furia i gryzl z calej sily. Wtedy pech chcial, ze to moja matka miala otworzyc drzwi gosciom, a ja zamykalam sie z Zuchem w swoim pokoju. No i wtedy zamiast drzwi, ugryzl mnie. We wspomnianej książce zostało to opisane jako tzw. "agresja przeniesiona" - w momencie furii pies, który nie może dosięgnąć obiektu swojej agresji, gryzie kogokolwiek lub cokolwiek. Eliminowanie tego droga szkolenia jest praktycznie niemozliwe bo pies nie dziala swiadomie. Autor (doswiadczony szkoleniowiec) napisal, ze jedynym wyjsciem jest zwykle eutanazja.

Na drugi dzien poszlismy do weta i...:-( dla mnie to bylo okropne doswiadczenie. Bylam przy tym ostatnim zastrzyku i wylalam jezioro lez. Zuch zachowywal sie normalnie, lasil sie, patrzyl mi w oczy.. nie chcialam wierzyc, ze kiedy wrocimy do domu, pewnie jeszcze tego samego dnia ze dwa razy cos mu odbije i kogos pogryzie. Nikomu nie zycze stracic psa w ten sposob. Bardzo kochalam tego psiaka i chcialabym uratowac mu zycie, ale... cala rodzina lacznie ze mna byla pogryziona, do schroniska nigdy bym go nie oddala, oddac komus psa z takimi problemami tez nie mozna - albo nikt by go nie chcial albo musialabym klamac i byc moze doprowadzic do tragedii, a jego spotkalby jeszcze gorszy los.

Od tamtej pory minely juz 3 lata. Mam uraz. W wielu ksiazkach czytalam, ze teriery najpierw robia, potem mysla. Wiem, ze niewiele ma to wspolnego z zachowaniem Zucha, ale.. nieodparcie mi sie z nim kojarzy. Teriera ani psa tego typu raczej bym sobie juz nie sprawila. Choc na pewno wiekszosc z nich to nieagresywne, dobrze ulozone psy, zwlaszcza jesli sa z dobrej hodowli.
Jednak psa z ulicy chetnie bym przygarnela jeszcze raz. Nawet mimo klopotow, z jakimi czesto sie to wiaze. Nie kazde problemy z przygarnietym psem sa tak drastyczne jak byly z moim.

Załozylam ten watek, zeby zobaczyc co macie do powiedzenia na temat usypiania psow w takich przypadkach, usypiania psow w ogole tez. Moze ktos potrafi wyjasnic przyczyne zachowania mojego psa, na ktora ja nigdy nie wpadlam? Moze ktos ma podobne doswiadczenia? Ogólnie piszcie na ten temat, co sądzicie.

Link to comment
Share on other sites

Ogólnie powiem tak - w pełni rozumiem i popieram. Kocham zwierzęta, uważam że zawsze warto walczyć o psa, ale w momencie kiedy wiadomo że walczyć już dalej się nie da - trzeba umieć podjąć trudną decyzję. Ogólnie nigdy nie uśpiłbym psa który wykazywałby agresję w stosunku do psów i innych ludzi, jeśli nie dotyczyłoby to najbliższej rodziny. Psa agresywnego można i trzeba zabezpieczyć - smycz i kaganiec wtedy są niezbędne. Ale pies po prostu agresywny, a pies niezrównoważony psychicznie to dwie różne kwestie. Tego pierwszego można jeszcze w jakimś stopniu kontrolować, tego drugiego - już nie...

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

Rozumiem i akceptuje taka postawe. Gdybym nie byla w stanie kontrolowac agresji wlasnego najukochanszego psa, postapilabym tak samo.
Straszliwy uraz pozostaje, ale Martens, pomysl o wszystkich dniach, ktore pies Tobie zawdzieczal. Dzieki Tobie wygral kilka lat dobrego zycia i odszedl bez cierpien, bez strachu i udreczenia.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Do tego momentu mozna miec jeszcze watpliwosci:
[quote name='Martens']Zanim podjelam decyzje pogryzl mnie dwa razy. Raz kiedy siedzialam na kanapie i siegalam po ksiazke, ktora lezala obok niego. Skonczylo sie siniakiem na ramieniu. Oczywiscie zachowywal sie tak, jakby mnie nie poznal. Sekunde pozniej lasil sie i lizal moje rece. [/quote]

Potem juz nie. Rozumiem, popieram decyzje, wspolczuje :-(

Link to comment
Share on other sites

Po przeczytaniu Twojej historii mogę powiedzieć tylko jedno - postąpiłaś odpowiedzialnie, pies złamał jakąś barierę, przekroczył próg, za którym już trudno go zaakceptować czy wytłumaczyć jego zachowanie. Jednym słowem - przegiął i zapłacił za to najwyższą cenę, nie miałaś wyjścia.
Z drugiej strony zastanawiam się, jak ja bym postąpiła w takiej sytuacji. Oczywiście tu i teraz mogę powiedzieć, że to było jedyne wyjście. Jeśli jednak pomyślę, że to mógłby być któryś z moich psów... Że nagle Leon oprócz głębokiej niechęci do całego świata zaczyna się stawiać w domu, że Moniuta nas gryzie!!! (Nie, to chyba zbyt daleko posunięta science fiction :evil_lol: ). Nie wiem, po prostu nie wiem, czy byłabym w stanie podjąć taką decyzję. Pomimo całej świadomości, że tak trzeba, że tak należy. Tym bardziej Cię podziwiam...

Link to comment
Share on other sites

Martens to zawsze jest trudna decyzja. ale lepesza i bardziej odpowiedzialna niż obarczanie innych takim psem i oddanie go do schroniska. Taki pies w nowym środowisku będzie tak samo problemowy a jeszcze może okazać się ze gorzej bo ludzie będą nieprtzygotowani na takie zachowanie. Bo wyadoptowali zwierzaka który w warunkach schroniskowych nie będzie ujwaniał agresji.
Podobny przypadek miałam ze sznaucerka średnia. Ale u niej forma agresji była o wiele większa bo wykazywała ją do jedynej włascicielki. A wogóle to suka wykonująca rózne komendy, siad, waruj do mnie aprt i wiele wiele innych. Niestety jak się jej cos nie spodobało to następowała, atak. Po jakims czasie wycwaniła się że po ataku od razu przybierała pozę uległą.
Ale za chwilę była ponownie gotowa do ataku. Było to tym spowodowane, ze jednak w chwili ataku bywała mocno skarcona. POtem juz nie czekała na skarcenie, od razu przybierała pozycję uległą.
Suka nie została uspiona, bo mieszka samam z włascicielką i ona godzi się na to ryzyko. Ale wie że nie jest to pies któremu może zaufac. Nigdy nie wie czy w nocy pies nie wiejdzie do łóżka i za chwilę nie zatakuje gdy wkurzy się że spiąca osoba sie rozpycha.
Jak dobrez poszukasz to tu takze znajdzie się niejednak historia psa który w schronisku był łagodny a po jakims czasie w nowym domu zaczynał pokazywać zachowania agresywne. Wiadomo z psem dorosłym, adoptowanym należy pracowac bo moga być problemy wychowawcze. Ale o ile zaczyna byc to zagrozenie dla człowieka, to wtedy nie nalezy tego lekceważyć.

Link to comment
Share on other sites

Dziekuje Wam za te wszystkie mile slowa i za zrozumienie :) Prawde mowiac spodziewalam sie ze Wasze zdania beda raczej podzielone i milo mnie zaskoczyliscie.

Ja w sumie do dzis mam watpliwosci czy naprawde wyczerpalam kazda mozliwosc zeby mu pomoc. Na moja decyzje czesciowo wplynela tez rodzina, bo ostatnie kilka miesiecy pies spedzil zamkniety w moim pokoju - po prostu domownicy nie zyczyli sobie kontaktu z nim.. Teoretycznie mozna tak zyc, ale w pewnym momencie gdy wchodzilam do swojego pokoju lub zblizalam sie do psa, w mojej glowie zaczela pojawiac sie mysl "ugryzie mnie teraz czy nie?" Pies byl totalnie nieprzewidywalny.

Sunie za to mam do dzis. Wychowalam ja od szczeniaka i nigdy nie probowala mnie zaatakowac. Wlasciwie nie miesci mi sie w glowie zeby mogla to zrobic :loveu: co ciekawe Zuch nigdy nie byl wobec niej agresywny. Moze 3-4 razy w zyciu potraktowal ja ostrzej zebami, kiedy ona tarmosila go bez opamietania i wykorzystywala przewage wielkosci i plci :evil_lol:

co ciekawe nigdy do konca nie rozgryzlam ktory z moich psow jest dominantem. Teoretycznie byla to Baryłka, wiadomo - suka, zasiedziala i jakies trzy razy wieksza... Zuch na codzien okazywal jej uleglosc, schodzil z drogi, pozwalal sie tarmosic w roznych wymyslanych przez nia "bojkach na niby" :roll: nawet kiedys, gdy jeszcze jadly w jednym pomieszczeniu (w dwoch koncach, tylem do siebie, zeby sie nie prowokowaly) Baryłka polknela swoja porcje, spojrzala spode lba na Zucha - a on ku mojemu zaskoczeniu porzucil na jej rzecz w polowie pelna miske i pokornie wyszedl z kuchni.. Jednak kiedy np. w czasie zabawy Baryłka za mocno chwycila go zebami, Zuchowi natychmiast wracal rezon. Kilka razy ucial ja zebami i moja wielka rzekoma dominantka zmykala pod stół i warczala stamtad dosc niepewnym glosem. :evil_lol:

Gasnik ksiazki na pewno poszukam, jak nie biblioteka to empik :) w koncu psiaki i ich psychika to jeden z moich ulubionych tematow ksiazek.

jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam, bede tu jeszcze nieraz zagladac

Link to comment
Share on other sites

Samiec inaczej dogaduje się z suką.
Ja tamtą sznaucerkę obserwowałam w jej relacji z sukami na wspólnych spacerach. Zadne sie z nią nie bawiły. Ona też szła sobie skrajem stada i żyła wlasnym życiem i sprawami. Jednak do dzisiaj nie wiem dlaczego w jednej z moich suk wzbudzała olbrzymią agresję. Z taką zacietościa i nienawiscia spotkałam się tylko raz. Dawno temu. Kiedy nie udało sie sprawic aby dwie suki ON i wilczak nauczyły się przynajmniej ignorować.
U mojej suki taka nienawisć zaczęła się w chwili kiedy zobaczyła ja w ataku furii na włascicielkę. Wcześniej gdy była młodsza pare razy podjęła z nią zabawę. Jednak to zdazenie sprawiło, ze od tej pory moja kiedy namierzyła sznaucerkę była gotowa do walki bez kompromisu. Byc moze coś w tym zachowaniu podczas tej furii dostrzegła cos czego my ludzie nie wiemy.

Link to comment
Share on other sites

Bardzo dobrze postąpiłaś, wiele osób oddaje takie psy do schroniska , te wydają do adopcji. Tu na forum słyszałam głosy ,że czas zmieni psa itp, a w nowym domu nieszczęście gotowe. Oby więcej takich osób, które rozumieją ,że nie każdy pies nadaje się do życia u boku człowieka.Odpowiedzialna z Ciebie osoba.

Link to comment
Share on other sites

Martens, doskonale cię rozumiem, sama byłam kiedyś w podobnej sytuacji. Mieszkałam jeszcze wtedy z rodzicami i w naszym domu zawsze były psy. Kiedy odszedł (ze starości) nasz ukochany ON, myśleliśmy, że więcej psów nie będzie. Ale po kilku miesiącach postanowiliśmy jednak zapełnić tę pustkę i wzięliśmy szczeniaka ze schroniska. To był kundelek - ale czarny, podpalany, trochę w typie ON. Pierwsza noc w nowym domu była straszna - piesek miał biegunkę i wymiotował niemal cały czas. Następnego dnia pojechaliśmy do weta - okazało się, że mały ma parwowirozę. Leczenie trwało bardzo długo, przez prawie dwa tyg jeżdziłam z nim codziennie do lecznicy na kroplówkę. Kiedy już doszedł do siebie był straszną przylepą - chodził za mną krok w krok, jakby chciał okazać w ten sposób wdzięczność za uratowanie życia. Był przyjacielski, posłuszny, bardzo szybko uczył się nowych rzeczy więc zaczęłam "bawić" się z nim w szkolenie. W krótkim czasie znał wszystkie podstawowe komendy, typu "siad, lezeć, zostan", umiał chodzić przy nodze, aportować, tropić ślady. Zarówno ja, jak i moi rodzice spędzaliśmy mnóstwo czasu na zabawie z nim. Trwało to 2,5 roku. Przez cały ten czas nigdy nie okazał nawet cienia agresji. Był wesoły i każdego gościa witał radosnym obszczekiwaniem. Chętnie bawił się z innymi psami.
Pewnego dnia wróciłam ze szkoły, potem mama z pracy, zjadłyśmy obiad i usiadłyśmy przed tv. Maks lezał jak zwykle na swoim miejscu w salonie. Po chwili wstał, podszedł do mamy, ale jakoś tak dziwnie patrzył... Ona wyciągnęła rękę, żeby go pogłaskać, a Maks momentalnie skoczył na nią. Zerwała się z fotela, ale on warczał i kąsał ją, a kiedy ja próbowałam go odciągnąc, wbił mi się zębami w rękę. Jakimś cudem udało nam się go zamknąć w pokoju. Przez kilka godz szalał za drzwiami, drapał w nie, skakał i warczał. Bałyśmy się, że wyważy drzwi. Nie wypuściłyśmy go aż do wieczora, do powrotu taty.
Kiedy w końcu tata go wypuścił, Maks zachowywał się zupełnie normalnie, skakał, cieszył się, łasił. Następnego dnia pojechaliśmy do weta. Nie potrafił znależć wyjaśnienia jego agresji. Wyglądało na to, że pies jest zdrowy. Ale wieczorem sytuacja się powtórzyła - Maks leżał pod stołem i w pewnym momencie zaczął warczeć. Tata zaprowadził go do kotłowni i tam pies spędził całą noc.
Przez kilka dni powtarzały się takie nagłe ataki agresji, doszło do tego, że w dzień pies chodził w kagańcu, a na noc go zamykaliśmy. Było to dla nas straszne - nagle zaczęlismy się go bać. To był mój ukochany pies, a w pewnym momencie patrzyłam na niego i zastanawiałam się, czy przypadkiem zaraz się na mnie nie rzuci. :(
Podjęliśmy decyzję o uśpieniu - było to trudne, ale chyba nie było innego wyjścia. Szczerze mówiąc musiało minąć sporo czasu, zanim przestałam się bać wszystkich napotkanych psow. Miałam jakiś taki uraz, wydawało mi się, że zaraz jakiś pies znowu będzie chciał mnie ugryźć. Mama do tej pory ma blizny po szwach na ręku.
Nie wiem, czym były spowodowane te ataki, nasz wet podejrzewał chorobę psychiczną. Nie wiem też, czy można było jakoś go z tego wyleczyć. Mimo wszystko jednak Maks spędził z nami ponad dwa lata i było nam razem naprawdę fajnie. Na pewno lepiej, niż gdyby został w schronisku...

Link to comment
Share on other sites

Martens - uważam, że to odpowiedzialna decyzja.
Sam miałam w życiu bardzo podobną sytuację. No, prawde mówiąc, nie do końca miałam ją ja - pies nie należał do mnie, ale miałam bardzo bliski kontakt zarówno z właścicielem, jak i z psem.

Była to suka, przybłęda w typie rotka.
Na początku wydawała się psem idealnym - zero agresji w stosunku do gospodarzy i gości, doskonale dogadała się z psem właścicieli, uznając w nim dominanta. Od początku widać bylo, że ma za sobą podstawowe wychowanie - nie było kłopotu z przywołaniem, po pierwszych dniach suka już była puszczana wolno - zawsze posłusznie przychodziła, nie odbiegała.

Później, kiedy dowiedzieliśmy się, co ona potrafi, własciciele (i ja) z groza myśleli, co mogło sie wtedy stać...

W domu nie było małych zwierząt - kotów, ani psów małych ras. Nie było też dzieci. Ze względu na to, że dom znajdował się poza zwartą zabudową, ogrodzenie dość daleko od samego budynku, i jeszcze obsadzone drzewami - suka nie miawala też raczej bezposredniego kontaktu z takimi małymi przechodniami. Dlatego dośc długo nie było widac powodów do obaw.

Sygnałem ostrzegawczym był wolno żyjący kot, który przeszedl przez ogrodzenie. Wielokrotnie zdarzało się to przedtem, i pierwszy pies tych włascicieli daleki był od pokojowego podejścia do kotów - ale po prostu je wypędzał i "wyszczekiwał" z ogrodu. Czasem zagonił na drzewo, i przetrzymał na nim, póki państwo go nie odwołali.
Natomiast rotka nie dała kotu czasu. Nie dała też sygnału. Własciciel, słysząc szczekanie psa - swojego, nie jej - wyszedł natychmiast z domu, ale zdążył już tylko odebrać suce zmaltretowane zwłoki kota.

To było ostrzeżenie, ale wszyscy wiemy, że psy polujące się zdarzają. Co zrobić? Pewne zabezpieczenie tereny przed włażącymi dziczkami to utopia, mozna natomiast spróbować oduczenia suki polowania... Zaczęto od pokazania jej, w kontrolowanych warunkach, "wypożyczonego" kota. To, że chciała się ku niemu rzucic, nie było zaskoczeniem. Ale było nim, jak zareagowała wówczas na ludzi. Nie zareagowała! Suka - do tej pory posłuszna, nawet wobec rozpraszających bodźców, jak jedzenie na stole, czy pies, z ktorym chciała się bawić - tu calkowicie "głuchła" na próby przywołania.

Usiłowania wzmocnienia posłuszeństwa nie przynosiły rezulatu. To znaczy, z posłuszeństwem nie było najmniejszego problemu - we wszelkich innych sytuacjach. Przy próbach fizycznego powstrzymania suka natychmiast zwracała się przeciwko zatrzymujacemu ją obiektowi - nawet jesli był to czlowiek.
Smycz, linka? Szarpała, i nie było to zwykłe ciągnięcie, tylko wyraźne próby wyrwania, z luzowaniem, cofaniem się, po czym nagłym zrywem.
Nie puszcza? To gryzienie - bez różnicy: smyczy, stalowej linki czy łańcucha, lub ręki trzymającego człowieka. Nie były to uszczypnięcia - suka w takiej chwili traktowała rękę jako obiekt do przegryzienia! Nie rzucała się przy tym na inne części ciała, czu osoby stojące obok.
Próba zatrzymania przez chwyt za obrożę? To samo.
Próba zatrzymania przez objęcie psa (normalnie nie miała żadnych lęków pzred dotykaniem i obejmowaniem)? Taka próbę podjęto raz. Przezornie w grubym ubraniu, i tylko dlatego było szycie ubrania, nie człowieka.
Coś stoi na drodze? Trzeba się przez to przedrzeć, choćby z gryzieniem siatki czy prętów ogrodzenia lub kojca.

Pzry wizycie znajomych z małym terierkiem okazało się, że suka tak samo reaguje na małe psy. Amok, zero kontroli nad suka, jakby nic do niej nie docierało. Znajomi musieli schować terierka do samochodu - po czym suka, nagle zupełnie grzeczna, posłuszna, dała się odprowadzić i zamknąć w garażu. Kolejnym razem, przy innym małym piesku, została - nieprzezornie - zamknięta w osiatkowanym kojcu, skąd mogła widzieć obcego. Wtedy właśnie dała największy popis szału, z gryzieniem siatki i żelaznych pretów włącznie. Zapewniam, ze to nie przesada - to akurat widziałam na własne oczy. W momencie, gdy goście z maluchem znaleźli się w domu - zachowanei suki natychmiast wróciło do normy!

Właściciele coraz bardziej się obawiali, że któregos dnai suka może sforsoeac zewnętrzne ogrodzenie - siatka 1,5 metra to nie przeszkoda dla zdeterminowanego psa. U siebie w domu mogli unikać konfliktowych sytuacji, nie wprowadzając na przydomowy teren małych psów. Oczywiście o spacerze na zewnątrz nie mogło byc mowy - nawet smycz nie dawała pewności kontroli, nie w przypadku psa, który gotów rzycić się na trzymającą tę smycz rekę...

Szalę przeważyła wizyta znajomych z dwuletnim dzieckiem. Suka zareagowała tak samo, jak na poprzednie małe zwierzęta. Próba cichego ataku, zatrzymanie na siatce kojca (suka znała ten kojec, tymczasem przy atakach dosłownie wpadała na jego ścianę, jakby nie miała świadomości, że ona tam jest), po czym agresywne ujadanie i atakowanie przeszkody.
Zaznaczam - suka nigdy nie nie "stróżowała", również wobec obcych ludzi na swoim terenie była całkowicie przyjazna, inaczej niz pierwszy pies tych państwa (nieagresywny,ale na swoim terenie z rezerwą wobec obcych).

Owszem, właściele mogli unikac zapraszania znajomych z małymi dziecmi, i pieskami. Mogli na czas takich wizyt zamykac sukę w garażu (siatkowy kojec odpadał, pokój w domu też, bo słysząc i czując obiekt agresji za drzwiami, suka dosłownie "przechodziła pzrez drzwi". Potrafiła też rzucić się w okno, ignorując szybę (szczęsliwie jej uderzenie było słabe, i szyby nie wybila, przy czym niewątpliwie sama by się pocięła). Ale nie mogli zagwaranować, że suka się nie wydostanie. Albo, że jakiś malec nie otworzy sobie furtki.

Alternatywą był kojec-bunkier, w którym suka miałaby spędzać większą część swego życia. Albo eutanazja. Zdecydowali się na tę drugą.

Decyzja nie zapadła szybko. Choć nie ja ją podejmowałam, to miałam z właścicielami na tyle bliski kontakt, że mogłabym ich przekonywać do innego wyboru - i wiem, że nie potrzebowałabym wiele, by przekonać. Mogłam sama wziąć sukę, szukać jej innego domu, oddać do schroniska, przekonywać, że kojec i pilnowanie będą rozwiązaniem...Chociaż upłynęło już ładnych kilka lat, to pamiętam, jak suczka podrzucała moją dłoń nosem, domagając się głaskania. Żałuję jej...
Ale nie żałuję tamtej decyzji.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Hmm ja mialam, rowniez problem z agresją psa. Tylko, ze to byl pies wzięty (ze wsi) od suki w wieku okolo 3-4 tygodni, zero socjalizacji, zlamana psychika, chory byl chyba na wszystko i jedyną mozliwością zeby przezyl bylo przygarnięcie go. Pies w typie owczarka szkockiego, wazyl okolo 35 kg. Dominant, bojaźliwy, agresywny. Juz w wieku kilku miesiecy wykazywal agresje i trudny charakter. Oliwy do ognia dodały jeszcze złe metody wychowawcze moich rodzicow (kto sie tym przejmowal 15 lat temu :shake: )
Bał się innych zwierząt, nie akceptował obcych i nie pozwalal sie głaskać. Przez pierwsze 4-5 lat jego zycia to byl horror... Nie mozna bylo zabrac mu miski, nie moglam go przytulic, poglaskac, podnies lape, wydac komende, ZERO... Nie wspominając o czesaniu, zabiegach pielęgnacyjnych itp... Natychmiast łapał za ręke, noge... cokolwiek :roll: Nie zostawial tylko siniaków, byla krew, kilka razy szwy i raz złamanie ręki :roll: Atakował ZAWSZE gdy czuł się zagrożony np hałas, inny pies, nagły ruch itp itd... Do uśpienia miał trafić kilka razy... Ale nikt nie potrafił podjąć takiej decyzji, a jako, że pogryzieni byli tylko domownicy i znajomi (brzmi to okropnie :/) to pies został... I tak jakos sobie zylismy przez 14 lat... Czesanie w kagańcu, brak niektorych czynnosci (glaskanie pod pyskiem, dotykanie łap itp), zakaz uzywania wkurzajacych ruchow przy psie (klaskanie i inne dziwne dzwieki), strach przed nadepnięciem w nocy ;) no i szybka reakcja w razie gdy pies chcial zaatakowac... I tak po 5 latach nauczylam sie wyprzedzac ataki psa i uspokajac go nim złapał za ręke/noge, a jak mnie ugryzl to podchodzilam juz do tego z "rutyną". Czekałam aż puści ręke, nie szarpałam się, pies puszczał i zaczął odrazu się łasić i kulić, potem woda utleniona, gaziki, bandaże i spokój... I pies od tego czasu wlasciwie nie gryzł, byl pod szczegolna opieką i kazdy na niego uwazal, ale zylismy sobie bez problemowo. Jak nauczyliśmy się z nim obchodzić to właściwie nie było problemów, ale był to pies "specjalnej troski" i nie odwazylabym się oddać go komuś w opieke. W wieku 14 lat, zachorował, zaczeły mu się łamać kości i wyginać stawy z powodu wszystkich problemow z okresu szczenięcego i poprostu ze starośc... Psiak zaczał byc znowu agresywny z powodu bólu, dopiero wtedy padła decyzja o uśpieniu. Uwazam, ze niebezpieczny psiak powinien miec szanse na poprawe (szkolenie itp), jesli to nie pomaga to uśpienie wydaje się być najlepszym rozwiązaniem.
Mimo, wszystkich blizn na rękach to teraz bardzo się ciesze, ze nie uśpiliśmy naszego psa, bo kochałam go szalenie. Ale gdy mam sobie przypomniec jak miałam 9 lat i musiałam udawać na podwórku, ze pies wcale się na mnie nie rzucił, tylko chce się ze mną bawić i chować zakrwawiony i potargany rękaw za plecy to zastanowiłabym się kilka razy... :roll:

Decyzja o uśpieniu psa była z twojej strony bardzo odpowiedzialna, bo miłość do psiaka jedną drogą a niebezpieczeństwo drugą... I podziwiam, za odwage, bo musiałaś jej dużo potrzebować. U nas w rodzinie tej odwagi zabrakło i było czasami ciężko...

Link to comment
Share on other sites

Jeśli psu nie można pomóc, nie można znaleźć nikogo, kto dobrze zdiagnozowałbym dany problem i zalecił skuteczne metody jego zlikwidowania/zaleczenia, to odpowiedź może być tylko jedna. Taka, którą podjęlaś. Pies nie może gryźć ludzi.

Co do opisywanego problemu to wygląda na pewną formę agresji domowej:
[url]http://www.dobrypies.eu/CDA.html[/url]

albo/i syndromu szaleństwa (min o nim pisze Dodman):

[url]http://critterweb.com/btneuro/soa.htm[/url]

[url]http://www.cockerspanielrage.org.uk/whatisrage.htm[/url]

Z mojego doświadczenia wynika, że akurat w tej formie agresji, jak pies już zaczął gryźć to najczęściej jest to droga w jedną stronę. Potrzeba olbrzymiej determinacji i pracy właściciela, aby tę sytuację zmienić.

Link to comment
Share on other sites

Straszne te historie ktore tu czytam.
Biorac pod uwage ,ze pies moze wyrzadzic okropne krzywdy fizyczne i psychiczne czlowiekowi w takim ataku agresji ja rowniez jestem zdanie ,ze nalezy usypiac humanitarnie gryzace psy.
Wydaje mi sie to bardziej ludzkie uspic takiego nierokujacego psa niz pozwolic zeby trafil w inne rece,byc moze do jakiegos sadysty albo do schronu gdzie bedzie zdychal latami.
Kiedy ogladam Animal Planet tam w programie Policja dla zwierzat bez pardonu usypiaja kazdego psa ktory wykazuej chocby cien agresji do ludzi .Czasem to az przykro ogladac ten program,ratuja jakiegos psa, lecza, odkarmiaja ,potem przychodzi trener podaje psu miske ,wklada tam sztuczna dlon na pierwsze pokazanie zebow zapada wyrok.
Straszne.
Ale czy nie maja racji.A jesli to ja bym wziela takiego psa a moja mala corka wlozylaby reke do jego miski ?A jesli nie skonczyloby sie na ugryzieniu reki a ucierpiala by twarz i trauma do konca zycia.
A zreszta czy zycie takiego agresywnego psa jest dobre,jakie straszne emocje musi on przezywac. Jak wiadomo zwierzeta zdaja sobie sprawe ,ze agresja jest nieakceptowana( agresja w obrebie stada).
Nie jest to łatwy temat i trzeba byc bardzo odpowiedzialnym czlowiekiem zeby podajac taka decyzje .
Podziwiam tych ktorzy ja podjeli zamiast oddawac psa jak to sie popularnie mowi "na łancuch".

Link to comment
Share on other sites

Może trochę OT, ale miałam tak agresywnego kota, że skutecznie zniechęcił mnie on do kociego rodu. Nie mogłam podjąć żadnej radykalnej decyzji, więc 13 lat terroryzował nas, nasze psy i naszych gości, nim opuścił ziemski padół. Miauczących przedstawicieli toleruję, a jednak trochę czasu musi upłynąć, nim znowu zdecyduję się przyjąć któregoś pod swój dach.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Romas']Kiedy ogladam Animal Planet tam w programie Policja dla zwierzat bez pardonu usypiaja kazdego psa ktory wykazuej chocby cien agresji do ludzi .Czasem to az przykro ogladac ten program,ratuja jakiegos psa, lecza, odkarmiaja ,potem przychodzi trener podaje psu miske ,wklada tam sztuczna dlon na pierwsze pokazanie zebow zapada wyrok.
Straszne.
Ale czy nie maja racji.A jesli to ja bym wziela takiego psa a moja mala corka wlozylaby reke do jego miski ?A jesli nie skonczyloby sie na ugryzieniu reki a ucierpiala by twarz i trauma do konca zycia.
A zreszta czy zycie takiego agresywnego psa jest dobre,jakie straszne emocje musi on przezywac. Jak wiadomo zwierzeta zdaja sobie sprawe ,ze agresja jest nieakceptowana( agresja w obrebie stada).[/quote]

Ja myślę, że trzeba jeszcze odróżnić "rzeczywistą" agresję, czyli gryzienie, od agresji rytualnej, która jest moim zdaniem normalnym elementem życia psa (i nie tylko psa!), czy to w stadzie, czy w jakiejkolwiek grupie społecznej. Pies ma cały zestaw zachowań, które można nazwać agresywnymi, a które służą komunikacji, a nie zrobieniu krzywdy.

Link to comment
Share on other sites

Niestety sporo jest osób nie umiejących zrozumieć różnicy między normalnymi psimi zachowaniami (no ludzie, psy gryzą...kury dziobią...) a patologiami. Są przypadki takiego dramatyzowania, samonakręcania się ludzi, że problem zostaje daleko wyolbrzymiony.
Wydaje mi się że nie zawsze psa trzeba od razu usypiać. Są ludzie, którzy takie decyzje podejmują zbyt pochopnie jednak.To, że 1-czy nawet 3 osoby sobie z psem nie radzą nie znaczy, że 4 sobie nie poradzi.
Decyzja o uśpieniu psa powinna być ABSOLUTNIE ostatecznością, podjęta po konsultacjach z jednak większą ilością fachowców.
Są ptrzypadki w których już lepiej urzyć obroży elektrycznej - to zawsze lepsze niż śmierć.
Problem jest też z ludźmi, którzy decydują się na psa ze schroniska po przejściach, często bez świadomości jak pożądną wiedzę powinni nabyć, zanim się ta ten chwalebny krok zdecydują. Niewiedza i niewłaściwe z psem postępowanie często dokładają takiemu psu problemów, mimo posiadnia nowego, ciepłego i kochającego domu. Oczywiście to wspaniale, że są ludzie którzy oferują swoją pomoc - ale niech przy tym jeszcze wiedzą co robią, bo dobrymi chęciami...to czasami piekło bywa wybrukowane...
Myślę, że w tym temacie należało o tym wspomnieć.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dzięki dla MB za linki do artykułów - pomogły mi lepiej zrozumieć problem z którym miałam do czynienia. Moją uwage najbardziej przykuło zdanie "psy cierpiące na CDA często w ogóle się nie bawią, nie są zabawą zainteresowane". To zgadzałoby sie idealnie, bo moj pies od samego początku nie umiał sie bawic w zaden znany mi sposob. Bawil sie z moja suczka w typowe "psie zapasy", ale na tym koniec.O zabawie ze mną nie było mowy (tym bardziej z jakimkolwiek innym człowiekiem), nawet mimo przykładu Baryłki, która na widok piłki czy patyka szaleje. Zuch na widok patyka zamieral w przerażeniu, a chodzenie koło niego, nawet na czworakach, i turlanie mu pileczki sprawiało, że wciskał się w kąt i na wszelkie sposoby okazywał uległość. Odnosiłam wrażnie,że on w ogole nie widzi w tym sensu, jest to dla niego stres i marzy abym dała mu w końcu spokój. Tak też w końcu zrobiłam.

Inny fragment artykułu, już na temat leczenia takiej agresji: "Zasada pierwsza unikanie sytuacji - wyzwalaczy. np. jeśli pies reaguje agresją na dotyk podczas budzenia, przestajemy go dotykać w czasie snu." - zgodzę się z tym, ale tylko częściowo. Bo jak unikac sytuacji, gdy pies atakuje, gdy mija sie jego posłanie w odległosci 2 metrow i to mniej wiecej raz na kilkadziesiąt takich przejsc.. Zaznaczam ze pies w tym momencie nie spal. Trudno, żeby przechodzić przez pokój po ścianie ;) Zresztą akurat w przypadku Zucha nie było szczególnie typowych sytuacji, które prowokowały jego agresję.

Z wypowiedzi Romas: "Kiedy ogladam Animal Planet tam w programie Policja dla zwierzat bez pardonu usypiaja kazdego psa ktory wykazuej chocby cien agresji do ludzi .Czasem to az przykro ogladac ten program,ratuja jakiegos psa, lecza, odkarmiaja ,potem przychodzi trener podaje psu miske ,wklada tam sztuczna dlon na pierwsze pokazanie zebow zapada wyrok.
Straszne.
Ale czy nie maja racji.A jesli to ja bym wziela takiego psa a moja mala corka wlozylaby reke do jego miski ?A jesli nie skonczyloby sie na ugryzieniu reki a ucierpiala by twarz i trauma do konca zycia." - Dyskutowałabym. Test z wkładaniem sztucznej ręki do miski, jaki tam przeprowadzają nie wydaje mi się szczególnie miarodajny. Owszem, pies wychowywany w domu, w rodzinie, gdzie panuje stabilna hierarchia w stadzie i przestrzegaja jej wszyscy domownicy, nie powinien takiego zachowania wykazywać. Moje psy nigdy nie broniły mi dostępu do miski, przyzwyczajałam je do tego od szczeniaka. Raz moja suka cicho warknęła na babcię, która przechodząc potrąciła ją w czasie posiłku (babcia nie jest stałym domownikiem) i to właściwie jedyny taki przypadek.
W programie mowa jest o psach, które trafiły do schroniska z ulicy, często były głodzone i nie mają pojęcia na ile musi wystarczyć im podany posiłek. W dodatku osobą wkładającą rękę do miski nie jest przewodnik, którego pies zna, szanuje i jest mu podporzadkowany, tylko praktycznie obca dla osoba. Ja osobiście na miejscu tego psa co najmniej wystawiłabym cały garnitur zębów :evil_lol: więc pewnie zostalabym uspiona. Takie psy mozna by wydawac do rodzin gdzie nie ma małych dzieci, gdzie ludzie znaja się na wychowaniu psów, etc. (Według mnie jednak sytuacja, gdy dziecko grzebie w psiej misce w czasie posiłku jest niedopuszczalnym zaniedbaniem ze strony rodziców - pies jest zwierzęciem i choćby był nie wiem jak łagodny, w pewnej sytuacji może zachowac się instynktownie, bronic swojego pozywienia. Moze i nie powinien wykazywac takich zachowan pies bedacy w rodzinie z dziecmi, ale zawsze istnieje ryzyko, ze sie to wydarzy. Nikt tego zagwarantowac nie moze.)
Domyslam sie jednak, ze i tam rządzą prawa kapitalizmu - wiele bardzo łagodnych psów, niewykazujących "agresji przy misce" czeka na dom, wiec pracownicy nie zamierzaja dopuscic do sytuacji, by miejsce "blokowaly" psy potencjalnie agresywne, zapewne znajdujace mniej chetnych do adopcji (odwrotnie niz w Polsce hehe).

Delay: "Niestety sporo jest osób nie umiejących zrozumieć różnicy między normalnymi psimi zachowaniami (no ludzie, psy gryzą...kury dziobią...) a patologiami. Są przypadki takiego dramatyzowania, samonakręcania się ludzi, że problem zostaje daleko wyolbrzymiony.
Wydaje mi się że nie zawsze psa trzeba od razu usypiać. Są ludzie, którzy takie decyzje podejmują zbyt pochopnie jednak.To, że 1-czy nawet 3 osoby sobie z psem nie radzą nie znaczy, że 4 sobie nie poradzi.
Decyzja o uśpieniu psa powinna być ABSOLUTNIE ostatecznością, podjęta po konsultacjach z jednak większą ilością fachowców." - Nie każdy decyzję o uśpieniu psa może podjąć tylko według własnego widzimisię. Teoretycznie takie zwierze mozna hodowac w nieskonczonosc, bo ilosci trenerow do konsultacji, ksiazek do przeczytania, itp. jest ogromna ilosc, ale nie kazdy mieszka sam, ma mozliwosc odizolowania agresywnego psa od otoczenia lub w ostatecznosci znalezienia odpowiedzialnych chetnych do nabycia takiego psa i reperowania jego psychiki.
W moim przypadku z oddaniem psa nie mialabym problemu, tym bardziej gdybym wspomniala o jego agresji. Ale nie chcialam by bezdomny, dreczony w przeszłości pies wyladował na jakims podworku jako "postrach okolicy" i od nowa przezywal historie, ktora prawdopodobnie stala sie kiedys jego udzialem. Dla wiekszosci ludzi agresywny pies jest ok, dopoki gryzie obcych. W przeciwnym razie mozna sie domyslic jaki los zwykle staje sie jego udzialem.

Dziekuje za wszystkie wypowiedzi, pozdrawiam. Jeszcze bede sie wypowiadac ale przez kilka tygodni bede miec jeszcze kłopoty z dostepem do internetu wiec wybaczcie opoznienia :oops:

Link to comment
Share on other sites

Wiesz, ja pisałam tu o nadużyciach, że tak powiem i wiem że takie sytuacje także mają miejsce. Być może jest sporo osób, które zamiast konsultować sprawę wolą wg. własnego "widzimisię" psa uśpić.
Ja piszę tu bardzo ogólnie, nie odnoszę tego broń boże do konkretnych osób. Po prostu wiem, że tak bywa.
Najgorsze jest jak wiele osób decyduje się na psa po przejściach nie mając odpowiedniego przygotowania do postępowania z takim psem a potem jest tragedia. Niestety bardzo często do tragedii takiego psa dokłada się taki właściciel.
Widziałam kilka przypadków, całkiem poważnych, którym udało się uratować życie. Czytałam o sporej ilości kolejnych, także na śiecie. Bez przesady z tym usypianiem, bo ludzie mają tendencję czasem do "chodzenia na łatwiznę" a potem wyolbrzymiają sprawę żeby się usprawiedliwiać a najgorsze że często sami przed sobą nie potrafią się przyznać, że to oni w gruncie rzeczy zawiedli. Ja wiem że są sytuacje różne, ale czasem tragedii trudnego psa z problemami z agresją można jednak zapobiec.
Dziwię się też trochę osobom, które nie mieszkają same a podejmują decyzję o wzięciu psa z problemami, po przejściach ze schroniska. Trzeba mieć jednak świadomość tego, że taki pies może wykazywać agresję - zwłascza w stosunku do członków rodziny niezaangażowanych w jego resocjalizację. Nic dziwnego że potem są problemy. Dobrze też, żeby ludzie więcej wiedzieli skąd się biorą problemy z agresją.
Kiedy w gazetach czytam o "pitbulu mordercy" który zagryzł dziecko, który idzie do uśpienia a z opisu jego właściciela, jego mwtod wychowawczych w stosunku do psa wynika że w zasadzie kompletnie psa nie wychowywał, pomijając, że nic nie wiedział o rasie...to mi się gotuje...:angryy: i dostaję zębów...
Kurcze, ja nie wiem czy ludzie zdają sobie sprawę, że niewłaściwym postępowaniem można z psa wychowywanego błędnie od szczeniaka zrobić mordercę...Ludzie niestety mają zdecydowanie za małą wiedzę o zwierzęciu jakim jest pies i jak się powinno z nim obchodzić, za to uwielbiają psa personifikować i preferują mity w stylu że "jak pies ma czarne podniebienie to jest złośliwy"...A potem, kiedy są problemy niejeden psa uśpi...
Uważam, że w związku z tym powinno się sprawę naprawdę dobrze skonsultować i 10x przemyśleć - ponieważ nie można tego rozpatrywać jednowymiarowo.

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam sie, decyzja taka jest często podejmowana pochopnie, przez ludzi nie mających zielonego pojęcia o psychice psa i opierajacych się na mitach takich jak wspomniane czarne podniebienie. Ludzie ci nie mają ochoty marnować czasu ani pieniędzy na coś takiego jak konsultacje z trenerem czy nawet dobra książka. Metodą wychowawczą jest lanie agresywnego psa, a potem nastepuje wielkie zdziwienie, że jest coraz gorzej. Albo młodzieńcy szarpiący sie z ASTopodobnymi szczeniakami, podszczuwajacy je na wszystko co się rusza, a potem spuszczający psu manto, gdy dorosły juz rzuca sie na rodzinę czy przechodniów - a pies robi w końcu to, czego sami go z wielką determinacja uczyli. Czy ludzie nie potrafia tego pojąć? Mam wrażenie że wielu tak.

Wielu właścicieli naprawdę juz agresywnych (zwykle z ich własnej winy) psów nie podejmuje decyzji o próbach profesjonalnego szkolenia czy uśpieniu, lecz najczęściej oddaniu psa. O zgrozo, w Polsce nietrudno znaleźć chętnych na gryzącego psa - nawet takich którzy dobrze zapłacą! Zwierzak trafia na podwórko, często na łańcuch i czeka go zwykle bardzo smutny los. O dziwo człowiek, który kupiwszy psa z etykietką "agresywny" z dumą opowiada o nim sąsiadom, gdy pies naprawdę kogoś pogryzie, od razu spuszcza z tonu. Opowiada, że pies jakiś "głupi" był i zrobił z nim co należało (wiele jest mozliwości, na pewno domyślacie się o co chodzi). Smutne ale prawdziwe. Tylko jak to zmienić.. Taka jest po prostu mentalność wielu ludzi w naszym kraju.

Link to comment
Share on other sites

Zapomniałam - sa przeciez przypadki, ze ludzie przyprowadzaja do uspienia psy tylko i wylacznie dlatego, ze chca sie ich pozbyc. Nie chce im sie szukac domu dla niechcianego juz zwierzaka, a porzucenie go na ulicy obłudnie nazywaja dreczeniem zwierzat. Wymyslaja weterynarzom niestworzone bajki o agresji psa, jego klopotliwosci czy katuszach przezywanych przez psa w czasie choroby - wszystko oczywiscie wyssane z palca.
Pewna kobieta z sentymentalną mina oznajmila mi, ze uspila swojego psa, bo jest chora i ciezko jej bylo sie nim opiekowac, a nie chciala oddac go w dobre rece, bo... cierpial by teskniac za nia!! Wobec tego zwyczajnie go usmiercila. Podobno go kochala. Podobno jest milosniczka zwierzat w ogole!! Brak mi słów :-(

Link to comment
Share on other sites

Martens ,piszesz przemyslane rzeczy.Z drugiej strony trzeba pamietac o tym co ubrała w slowa basia " sa rzeczy gorsze niz smierc".
Ja tez tak uwazam.
Z powodu niskiej swiadomosci naszego społeczenstwa, skłonnosci do sadyzmu i bezinteresownej okrutnosci jaka u nas panuje wolałabym dla mojego stuknietego psa wybrac smierc niz to ,ze miałby trafic w obce rece.
Jeden pan w sklepie ogrodniczym,kiedy mowilam o leczeniu i smierci naszej swinki morskiej ( byla z nami 6 lat) powiedzial mi beztrosko "trzeba bylo wrzucic ja do sedesu i spuscic wode".
Załoze sie ,ze on naprawde tak rozumuje.
Idea chronienia zycia za wszelka cene w odniesieniu do agresywnych/nierokujacych psow i całkowicie bezkarnych ludzi jest dla mnie poprostu umywaniem rak.

Z pewnoscia łatwiej jest rozmawiac teoretycznie niz podjac taka decyzje.Dlatego ja tez uwazam ,ze to musi byc bardzo przemyslana decyzja ,podjeta kiedy juz naprawde nie ma innego wyjscia ale zanim pies zdazy na zawsze okaleczyc jakiegos człowieka czy inne zwierze .

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...