Jump to content
Dogomania

Pies po usunięciu śledziony


dzanus

Recommended Posts

  • 2 months later...

Opiszę jak jest u mnie
Chłopak ma 7letnią sunie berneńskiego psa pasterskiego. W środę nie chciała jeść, to samo czwartek, trochę osowiała, piątek minął bo coś tam jadła ale z ręki i niechętnie więc w poniedziałek wizyta u weterynarza. Tam USG i morfologia, na USG powiększona śledziona (zasłaniała wątrobę i doktor myślał że też wątroba jest zajęta), w morfologii podwyższone enzymy, anemia.

Decyzja o jak najszybszej operacji, ale nie było krwi, dopiero we wtorek udało nam się kupić krew (w mieście 100km dalej). Przy rozpoczęciu operacji siedzieliśmy jak na szpilkach bo cały czas było podejrzenie, że wątroba jest zmasakrowana, po otwarciu brzucha wyszła asystentka powiedzieć, że to śledziona i operują (jakby była wątroba zajęta to być może by nie operowali). Wycieli śledzionę która ważyła 1,6kg :/

Wybudziła się dobrze, ale od operacji wymiotowała, tylko piła i zwracała, dostała czopki przeciwwymiotne i wczoraj jeszcze wymiotowała, jechaliśmy o 2 w nocy do weterynarza czy wszystko jest dobrze bo pies półprzytomny, tam się trochę ożywiła, dostała leki przeciwbólowe i antybiotyk. Dalej podajemy czopki, już je (oby nie zwracała!).

To jest drug doba po operacji i dalej siedzimy jak na szpilkach czy wszystko będzie dobrze :(

Wycinek góza wysłany na histo

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
  • 3 weeks later...

Z jego upadków na zdrowiu w ciągu ostatniego roku mogłabym napisać książkę, ale póki co daje radę chłopina i walczy wspaniale. Pies ma 12 lat - zdaję sobie sprawę, że jeżeli nie rak, to coś innego w końcu go zabierze... ale nie jestem na to zupełnie przygotowana... zupełnie... więc oby walczył i dawał radę jeszcze długo. 
Stosowaliśmy metody "naturalne", w listopadzie zeszłego roku miał mocno powiększone węzły chłonne i dostaliśmy wyrok - 4 miesiące. Nie miałam nic do stracenia, więc eksperymentowałam ze wszystkim tym, co daje nadzieje ludziom w takich sytuacjach. Na tą chwilę węzły chłonne są normalne. Guz rośnie kilka milimetrów co wizytę w dr. (USG co 3 miesiące), ale jak twierdzi jest ch**owo, ale stabilnie. Będziemy walczyć i się nie poddamy...

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

witamy z Gandzia w nowym roku, od operacji minie za chwile rok, ostatnie 4 miesiace bardzo spokojne i stabilne, w miedzyczasie wprawdzie byla przygoda z pecherzem i z tarczyca ale to drobne tematy, Gandzia zaczyna 14 rok co jak na amstaffa jest nie lada wyczynem... operacji nie zalujemy, duzo przygod po drodze, kilka nerwowych sutuacji ale sunia jest z nami kolejny rok, ostatnio wprwadzie zaczyna dawac o sobie znac przerzut na wezly ktory juz jest wielkosci piesci, ale nie poddajemy sie. Pozostale narzady bez zmian. Wet po operacji i wynikach histopatologii mowil max 3 miesiace, sama operacja byla na 50/50 szans a za chwile minie rok, ryzykujcie warto!

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 3 weeks later...

Trafiłam tu, bo w sobotę moja Wegunia miała usuwane guzy wraz ze śledzioną. U mnie nie było powiększenia obrysu brzuszka, ani omdleń. Wega od kilku dni trochę słabiej mi jadła, w sobotę nie poszła na spacer ze mną i moim drugim psem. Czasem tak robiła, bo ma problemy ze stawami więc dałam jej spokój, ale jak wracałam to na ogół już czekała na mnie i z radością szłyśmy sobie na krócej, a tu pies nie mnie nie czeka tylko leży. Wzięłam ją na siłę i zaniepokoiło mnie to, że ciągnęłam ją i w ogóle nie szczekała na inne psy. Później mój drugi pies dziwnie wylizywał jej pysio, czego wcześniej nie robił. Podejrzewałam, że coś się dzieje w jamie brzusznej, pojechałam z nią na usg. Zrobiono jej badania okazało się, że ma jakieś krwawienie, na usg wyszła powiększona śledziona z guzami i jakimś płynem, Włożono jej igłę do brzuszka i była krew. Od razu poszła na stół. Na usg wyszły jeszcze jakieś guzy na wątrobie, podejrzewają przerzuty, bo na 90% guzy śledziony były złośliwe. Jesteśmy niecałe 2 doby po operacji, Wega jest w dobrej formie, chętnie je, nie widać po niej, żeby przeszła taką ciężką operację. Zastanawia mnie jedna rzecz czy jeżeli są przerzuty, to możliwe, żeby wyniki wątrobowe były w normie?? Guzy poszły do histopatologii, ale powiedzieli mi, że i tak to na 90% naczyniakomięsak :(. Czy ktoś miał taki przypadek, że wyniki wątrobowe były dobre a były w niej przerzuty??

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Witam, mojemu pieskowi juz nie pomoge, odszedl od nas 9 lutego... Ciagle nie umie sobie z tym poradzic, szukam wciaz odpowiedzi dlaczego tak sie to potoczylo wszystko szybko. 23 stycznia trafilam z pieskiem ktory byl apatyczny, nie chcial wychodzic na zewnatrz, do weterynarza, zrobiono mu usg brzucha, okazalo sie ze ma guza na sledzionie, zrobili punkcje - krew w jamie brzusznej, zrobiono operacje wyciecia sledziony oraz kastracje poniewaz prostata byla powiekszona,  po paru godzinach odebralam pieska, pani doktor powiedziala mi od razu ze guzy wygladaly bardzo paskudnie, bylo kilka guzow na sledzionie niektore juz zasuszone inne krwawilly, obejrzeli tez inne narzady min.watrobe, nic nie widzieli rzadnych przerzutow.Zalecenia kontrolne usg raz na 3-4 tyg.Oczywiscie jezdzilismy na kroplowki po zabiegu, zastrzyki.Piesek dochodzil do siebie bardzo szybko:-) 29 stycznia kontrolna wizyta, pobrano krew, zrobiono usg - bez plynu w jamie brzusznej, niewielkie hypoechogenne zmiany na watrobie, kolejne usg wyznaczone na za 2-3  tygodnie, dostal leki hepatiale forte na watrobe, w miedzyczasie jezdzilismy krew kontrolowac poniewaz mial anemie, 8 lutego Wacus- moj piesek zwymiotowal to co wczesniej zjadl , nie mial juz sily wstac, wiec go zanioslam na lozko, a on zaczal mi sie slaniac na lapkach, wiec szybko do weterynarza, piesek doslownie przelewal mi sie przez rece, szybko usg a tam zmiana wielkosci 6cm obejmujaca watrobe I naciekajaca na sciane zoladka, krwotok do jamy brzusznej...czy to mozliwe zeby 10 dni po ostatnim  usg zrobil sie przerzut na watrobe? Ciagle mysle, analizuje czy moze cos przeoczylam ale on zachowywal sie normalnie jak zawsze, tymbardziej wzielam tydzien urlopu zeby moc z nim siedziec I obserwowac go...nie zauwazylam nic niepokojacego

Link to comment
Share on other sites

Niestety rak śledziony lub trzustki do ostatniej chwili nie dają objawów i to jest najgorsze. Ja straciułam tak dwie suczki - jedną 3,5 letnią drugą prawie 11letnią. Do ostatniej chwili były radosne, wesołe, jadły, po południu wracały ze spaceru w doskonałej formie. Po paru godzinasch zaczynały się bóle, lekarz był natychmiast, dawał przeciwbólowe leki, nad ranem suczki w męczarniach bo leki nie dziasłały zbyt długo umierały bo pękał guz i krowotk zabijał.

A wcześniej badań nie robiłam skoro suki nie wykazywały żadnego złego samopoczucia. Koszmar. Współczuję wam straty piesków ale rak jest najpodlejszą chorobą i ludzi i psów.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Witam

Jestem tu Nowa,weszłam na forum aby poczytać różne opinie i doświadczenia związane z usunięciem sledziony. Trochę się zmartwilam częścią waszych przeżyć. Dzisiaj moja Niuska miała usunięte ropomacicze,przy okazji okazało się ze ma guza na sledzionie ,więc też została usunięta. Trochę się martwię tym co będzie dalej bo babunia na 12,5 roku i na dodatek w styczniu miała amputowana łapkę z powodu nowotworu. Mam tylko nadzieję że ten guz na sledzionie nie były przezutem. 

Link to comment
Share on other sites

Witam, u nas niestety przerzuty, których sie obawialiśmy najbardziej - na płuca, dzisiaj RTG potwierdziło diagnozę. Teraz juz tylko opieka paliatywna, przez ostatni tydzień Gandzia wyraźnie słabsza, mało się rusza, raz zasłabła. Leki rozkurczowe i przeciwzapalne poprawiły jej zdecydowanie komfort. Poczałkowo myśleliśmy że odzywa sie wątroba, trzustka lub nerki, ale tutaj mimo, że od dawna nie najlepiej, to finalnie bez większych zmian. Niestety płuca z licznymi naciekami. Będziemy sie starac zapewnic jej jak najlepsze warunki. Od operacji minął rok i 3 miesiące i pomimo tego ze za każdym razem idąc do wet zastanawialiśmy sie czy nie bedzie to juz wlasnie taka informacja to nie zmienilibyśmy decyzji. 3mamy kciuki za inne psiaki.

Link to comment
Share on other sites

Witam, u naszego psa też wykryto guza na śledzionie. Łobuz to 11-letni mieszaniec husky + chyba wilczur. Tak jak dużo wypowiadających się tutaj osób, nie zorientowaliśmy się wcześniej że dzieje się coś tak niedobrego. Od kilku tygodni był osowiały, chodził wolno na spacerach, a wcześniej był bardzo energiczny i uwielbiał długie spacery. Miał też częste rozwolnienie, ale jadł chętnie. Myśleliśmy że może się czymś zatruł. Pojechaliśmy 27 kwietnia do weterynarza, który obejrzał psa i stwierdził bolesność podbrzusza być może z powodu zjedzenia kości z kurczaka. Piesek dostał antybiotyk ale po kilku dniach nie było poprawy. We wtorek 2 maja znowu pojechaliśmy do weterynarza, który tym razem zrobił badanie krwi oraz usg i prześwietlenie brzucha. Okazało się że Łobuz ma dużą anemię, płyny w brzuchu  i guza na śledzionie. Decyzja należała do nas czy operujemy czy musimy uśpić. Na następny dzień zrobiliśmy jeszcze prześwietlenie klatki piersiowej żeby wykluczyć przerzuty na płuca. Weterynarz powiedziała nam że dopiero podczas operacji okaże się tak na prawdę czy nie ma innych guzów. 4 maja zawieźliśmy Łobuza na operację. Siedzieliśmy jak na szpilkach czy nie będzie telefonu że są przerzuty. Ale nie było. Po 6 godzinach mogliśmy odebrać Łobuza. Okazało się że śledziona była naprawdę olbrzymia - ważyła 2,7 kg. Po powrocie do domu Łobuz nie miał siły chodzić, leżał i ciężko oddychał, wymiotował co kilka godzin, podawaliśmy mu wodę w niewielkich ilościach ale po niej też wymiotował. Na następny dzień nie miał siły wstać więc weterynarz przyjechał do domu, podał mu kroplówkę i leki przeciwbólowe. Łobuz trochę się ożywił, znowu miał normalne spojrzenie, ale nie miał nadal siły wstać na 4 łapy. W nocy pojękiwał, więc co jakiś czas podawaliśmy mu wodę. W sobotę zawieźliśmy go do lecznicy gdzie dostał kilka kroplówek i całą serię zastrzyków przeciwbólowych, przeciwzapalnych, przeciwwstrząsowych, przeciwwymiotnych, ranigast. Już w drodze do domu próbował się podnosić i po powrocie zaczął chwiejnie sam chodzić po podwórku w poszukiwaniu wody. Wieczorem osłabł i musieliśmy mu pomóc wejść do domu. Nadal nie chciał nic jeść tylko pić. W nocy znowu nie spał tylko jęczał. Rano w niedzielę nie miał siły się podnieść. Znowu wizyta w lecznicy i leki. Po powrocie do domu nie miał siły chodzić tylko od razu się położył na podwórku, ale leżał spokojnie, miał smutne oczy. Weterynarz dał nam wysokoenergetyczne jedzenie w puszce żeby rozrobić z wodą i podać strzykawką niewielkie ilości. Zalecił żeby podawać wodę w małych porcjach. Wieczorem wnieśliśmy Łobuza do domu i podaliśmy lek przeciwbólowy. Zaczął bardzo ciężko oddychać, pił tylko wodę a po jakimś czasie nie miał nawet siły podnieść głowy do picia. Telefon do weterynarza – została tylko transfuzja krwi w klinice we Wrocławiu, to aż pół godziny drogi. Wyruszyliśmy ale w trakcie drogi Łobuz przestał oddychać. Nie zdążyliśmy. Cały czas myślę czy gdyby ta transfuzja była zrobiona po południu to czy miałby szansę przeżyć. Nie miał zrobionych badań krwi po operacji więc nie wiemy czy anemia mocno się pogłębiła czy może były jakieś inne przyczyny pogorszenia jego stanu. Nie chcieliśmy aby nasz piesek cierpiał. Nie możemy już mu pomóc.

Link to comment
Share on other sites

Retro...bardzo mi przykro...zrobil.iście wszystko,żeby psu pomóc,nie miej do siebie żadnych pretensji...pokonała go choroba,choroba,która jest najczęsciej wyrokiem śmierci.

Gdybym była bardzo zarozumiała - powiedziałabym zdecydowanie,że transfuzja - wcześniej,czy później - niczego by w stanie psa nie zmieniła.

Ponieważ aż tak pewna siebie a I wiedzy dot.Twojego psa nie jestem,mogę tylko powiedzieć,że w/g mnie - czas przetoczenia krwi nie miał żadnego znaczenia...Guz śledziony powikłany m.inn. wodobrzuszem - nie daje szans na przeżycie.....

Trzymaj się,Retro...

Link to comment
Share on other sites

Brakuje nam Łobuza... i z perspektywy czasu to chyba wolelibyśmy żeby spokojnie zasnął niż męczył się po operacji ale czasu nie da się cofnąć. Baliśmy się strasznie operacji ale dopiero po niej przyszło to najgorsze. Po prostu okropnie było na to patrzeć i przykro, że nie ma go już z nami. Chcieliśmy mu jakoś pomóc, ale nie udało się pokonać tej choroby.

Z opisów innych przypadków na tym forum wiemy teraz, że niestety oznaki, że coś jest nie tak ze zwierzakiem są przy takim guzie bardzo późno zauważalne. Łobuz był zawsze dużym psem, ważącym około 40 kilo, z dużą ilością futra, dlatego nie podejrzewaliśmy że w jego sporym brzuchu śledziona tak się rozrosła. Miał co prawda ostatnio bardziej chude boczki i obwisły brzuch ale myśleliśmy, że to uregulowanie posiłków i podawanie raz dziennie o stałej porze (bez podjadania w ciągu dnia) spowodowało że trochę wyszczuplał, no i że wiek robi swoje. Czasami zjadał ziemię w ogródku albo korę sosnową. A do samej operacji miał apetyt, nie wymiotował. Pojawiła się tylko biegunka - pomyśleliśmy że to niestrawność, która w końcu minie.Nie spodziewaliśmy się tak poważnej choroby.

Mamy jeszcze jednego psiaka, który teraz stracił towarzysza zabaw i spacerów - to mama Łobuza, 12-letnia suczka rasy husky, zrobimy jej profilaktyczne badania żeby sprawdzić czy jej stan zdrowia jest rzeczywiście w porządku.

Trzymamy kciuki za inne chore pieski, żeby walczyły z całej siły!

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Retro wierze ze brakuje Wam pieska....mi rowniez brakuje I to badzo mimo ze minely 3 miesiace od jego smierci....nie ma dnia zebym nie myslala dlaczego to wszystko tak szybko sie potoczylo. Wacus mial operacje 23 stycznia a 8 lutego juz nie zyl.Tez mial anemie po operacji ale wyniki szybko sie poprawialy, mial specjalna diete. Podczas operacji lekarz stwierdzil ze przerzutow nie ma, badz sa tak male ze ich nie widac, a 16 dni po operacji wielki przerzut na watrobie....tego nikt sie nie spodziewal, najgorsze jest to ze do samego konca Wacus byl taki jak zawsze bawil sie, jadl, po ostatnim posilku zwymiotowal, zaczal slaniac sie na lapkach, juz w aucie bylo z nim bardzo zle, tez jechalam szybko 30 km do kliniki I tam wielki szok krwotok do brzucha, wielki guz na watrobie naciekajacy na zoladek....za co obwiniam siebie? O to ze nie robilismy mu profilaktycznych badan , szczepilismy go co rok na choroby zakazne, wscieklizne I myslelismy ze mamy zdrowego pieska, ale tez mam zal do weterynarza do ktorego jezdzilismy go szczepic wczesniej ze nie wspomnial nic aby chociaz raz do roku zrobic kontrolna morfologie, kontrolne usg....przeciez robilibysmy to....tez mam jeszcze dwa psy I teraz co rok je bedziemy kontrolowac zeby szybko wykryc jakies nieprawidlowosci. 

Link to comment
Share on other sites

Dnia 25.10.2016 o 17:56, 3 x napisał:

renia i jak wyniki?

jak sunia się czuje?

my też mieliśmy berneńczyka bez śledziony, z tym da się żyć :)

Jeśli chodzi o śledzionę, a raczej jej brak, to nie odczuwamy jakiś zmian. Pies się pozbierał, musiała mieć przetaczaną krew, niestety dwa tygodnie temu zdiagnozowano u niej borreliozę i na to teraz ją leczymy :( schudła, a przez brak śledziony musimy uważać z dietą. Miała endoskopie i ma dosyć powiększoną wątrobę, aż weterynarz się zastanawiał czy to nie guz. 

Czy ktoś ma doświadczenie co można wprowadzić do diety, aby trochę poprawić wagę? przez objawy neurologiczne chwilowo odstawiliśmy suchą karmę (sunia miała "porażenie" krtani i weterynarz boi się, że chrupek może się zaplątać i wpaść np w oskrzele więc jest na mokrym)

Obecnie dostaje puszki Dolina Noteci light wymieszaną z ryżem

Link to comment
Share on other sites

20 godzin temu, renia3399 napisał:

Jeśli chodzi o śledzionę, a raczej jej brak, to nie odczuwamy jakiś zmian. Pies się pozbierał, musiała mieć przetaczaną krew, niestety dwa tygodnie temu zdiagnozowano u niej borreliozę i na to teraz ją leczymy :( schudła, a przez brak śledziony musimy uważać z dietą. Miała endoskopie i ma dosyć powiększoną wątrobę, aż weterynarz się zastanawiał czy to nie guz. 

Czy ktoś ma doświadczenie co można wprowadzić do diety, aby trochę poprawić wagę? przez objawy neurologiczne chwilowo odstawiliśmy suchą karmę (sunia miała "porażenie" krtani i weterynarz boi się, że chrupek może się zaplątać i wpaść np w oskrzele więc jest na mokrym)

Obecnie dostaje puszki Dolina Noteci light wymieszaną z ryżem

nam kiedyś doradzili,żeby zastosować dietę babci, jak nam psiak nie chciał utyć, czyli domowe sosiki z obiadów dodawać do psiej karmy
utył ale nie wiem czy od tego i nie jakoś spektakularnie ;)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

no niestety teraz walczymy z anemią, miesiąc temu wykryta przy badaniu krwi, za kilka dni powtarzamy badanie i sprawdzimy czy coś się polepszyło. pies jest trochę osowiały, ma blade dziąsła :( po drodze jeszcze się bolerioza przyplątała która też napędziła strachu

Edit:

anemia spowodowana rozległym nowotworem wątroby, nieoperacyjny, chemii też nie zaleca, niestety rokowania na kilka tygodni życia :( 

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...
Dnia 9.09.2017 o 09:40, renia3399 napisał:

po 9 dniach od diagnozy- rozległy nowotwór wątroby pożegnaliśmy pieska, bez śledziony przeżyła rok, wg badań histopatologicznych nie był to nowotwór złośliwy, a mimo to po niecałym roku pies odszedł na nowotwór wątroby 

przykro mi :(
trzymaj się 
jakoś 

Link to comment
Share on other sites

  • 2 years later...

Dzień dobry
Jestem nowy na forum.
Opiszę króciutko z czym się borykamy i co nas trapi. Mój kochany, najlepszy przyjaciel, czarny Labrador o imieniu Luzak, był ze mną w poniedziałek u weterynarza. Luzak ma 11 lat, poszliśmy z poranioną tylnią nogą a okazało się że to jest nasz najmniejszy problem. Niestety, po dokładnych badaniach i zrobieniu USG pani weterynarz stwierdziła, że Luzak ma najprawdopodobniej nowotwór jądra a potem gdy dalej go badała, okazało się, że nowotwór widoczny jest także na śledzionie. Wątroba i inne narządy niby są w porządku. Jutro mamy robić USG i sprawdzać czy nie ma jaki innych przerzutów. Luzak od ponad roku ma kłopoty z tarczycą i bierze codziennie tabletki. Ma lekką nadwagę, ale poza tym ma super humor, apetyt i jest przyjacielem wszystkich stworzeń na ziemi...
Nie wiem co mam zrobić, całe życie towarzyszą mi psy, przez te wszystkie lata zawsze sobie jakoś radziłem gdy któryś z moich przyjaciół odchodził, ale teraz naprawdę nie wiem co robić. Jestem facetem a łzy mi ciekną jak tylko Luzak przychodzi ze swoją mordką i się do mnie przytula :(. Nie mam pojęcia co robić, bo z jednej strony pan weterynarz i pani weterynarz którzy go badali, powiedzieli nam co się może przydarzyć. Że jak wytną śledzioną, to często jest tak że zaczynają się przerzuty i jak Luzak może pożyć kilka miesięcy. Że może w ogóle nie przeżyć tej operacji, bo ma już 11 lat a na Labka to sporo. Nie wiem czym ryzykować czy zostawić tak jak jest i nie męczyć go tymi operacjami. Lekarz mi powiedział, że to wtedy jest bomba zegarowa bo guz może pęknąć w każdej chwili, jutro za miesiąc albo za kilka miesięcy. Luzak może się świetnie czuć cały czas jak teraz aż nagle dostanie krwotoku i nie będzie sie go już dało uratować.
Zacząłem czytać forum i artykuły, podobno są Weterynarze Onkolodzy, może jeszcze przed podjęciem decyzji o operacji i wycinaniu śledziony/bądź ktoś mógłby to skonsultować ? Może to nie jest rak ? Może jakieś inne paskudztwo ? Czy da się to jakoś nieinwazyjnie sprawdzić ? 
Bardzo proszę o pomoc - mam dobrych weterynarzy, ale nie są onkologami, czy na Śląsku znajdę kogoś takiego ?
Pozdrawiam serdecznie wszystkich i z góry dziękuję za pomoc.

Bartek

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Właśnie  dziś  dostalam wynik badania histopatologicznego po usunieciu u mojej labki śledzony . Wstepne rozpoznanie bylo angio sarkoma ,na szczęście  wynik badania tej diagnozy nie potwierdzil.10 letnia labka jest 3 tygodnie po operacji ,czuje sie dobrze ,troche schudla i dobrze bo byla lekko za gruba. Wg lekarza operujacego pies jest zdrowy i rokowanie jest dobre. Strasznie bałam sie wyniku ale na szczęście jest ok. Nie żałuje podjetego ryzyka ale tak naprawde byla to walka o życie. Pęknięty  ,sączący guz bez operacji nie dawał  szans na dalsze życie .A i wyniki badań są zadowalające.

Pozdrawiam wszystkich walczących z guzami sledziony i nie tylko. Czasem wydaje sie zw stan jest beznadziejny a wyniki badań podnosza na duchu. Trzymajcie sie ,drapcie i miziajcie swoje zwiwrzaczki.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...