Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'skradziony pies'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

Found 1 result

  1. Jakiś czas temu pisałam z prośbą o pomoc w znalezieniu psa, którego przywłaszczył sobie pewien listonosz. Może moje doświadczenia komuś pomogą. Sunia jest już w domu. Kocham ją z każdą chwilą bardziej i mam jeszcze ''szok pourazowy'' więc nie spuszczam jej zbyt często, w nocy śpi w piwnicy, nie w kojcu a gdy tylko rodziców nie ma to siedzi ze mną w domu. Ale do rzeczy. Opowiem wam całą historię i jej przebieg, może niezbyt szczegółowo bo historia jest długa, zawiła i pełna przypadków. Pies w październiku wyszedł z posesji i słuch o niej zaginął. Porozwieszałam ogłoszenia i zaczęłam również szukać pomocy na Facebooku, dzwoniłam po weterynarzach, pytałam się ludzi z okolicy. Dopiero po prawie trzech miesiącach zadzwoniła Pani z sąsiedniej wioski i powiedziała, ze widziała jak jakiś listonosz zabiera mojego psa do samochodu. Pies jest ufny więc nie było problemu z przywłaszczeniem. Poszłam na pocztę i jedyne czego się dowiedziałam to, ze już tam nie pracuje i ze mieszka w innym województwie (okazało się, ze mieszka w innym regionie). Jedyne co mogłam zrobić to zgłosić sprawę na policję ale zostałam zbyta. Jednak o ironio, ten sam typ zadzwonił do mnie twierdząc, ze widział mojego psa w rowie, martwego. Co niesamowitego, pamiętał co było napisane na informatorze (ulica przychodni wet i nr do weterynarza oraz info o chipie), po trzech miesiącach! Raz. Kto podchodzi do martwego psa? Dwa. Kto pamięta dokładnie ulicę napisaną małym druczkiem. Znowu poszłam na policję, znowu mnie zbyli. Wpisałam numer telefonu tego człowieka w Google i znalazłam ogłoszenia o kupnie i sprzedaży. Zadzwoniłam pod ten numer jako zainteresowana i dowiedziałam się się jakiej okolicy mieszka. Okazało się, ze mam tam rodzinę i gdy spytałam się czy kojarzą takiego psa, czy właśnie ktoś kto jeździ takim a takim samochodem nie ma nowego psa (o samochodzie dowiedziałam się od Pani ze sklepu), to wujostwo potwierdziło moje podejrzenia. Jeszcze tego samego dnia byłam na miejscu. Godzina 22, stoję z siostrą pod bramą i wołam psa. Byłam pewna, ze jest na podwórku bo jeden z psów miał niemal identyczny szczek. Podjechał samochód pasujący do opisu. Gość opuszcza szybę a ja w emocjach mówię, ze przyjechałam po mojego psa. Jeden wyszedł, drugi pojechał w las, jak się później okazało, razem z moim psem bo jeździł z nią wszędzie i się chwalił. Ten pierwszy oprowadził nas po podwórku jak gdyby nie miał nic do ukrycia kłamał w żywe oczy. Jeszcze odstawił teatrzyk z 4 tygodniowym szczeniakiem (mówiąc że piesek ma 10 tygodni) bo wolał go dłuższą chwilę a piesek był tak mały, ze powinien być jeszcze karmiony przez matkę. Potem nabrałam podejrzeń o pseudohodowli na mojej suni ale na całe szczęście sunia nie miała szczeniąt. Uwierzyłyśmy mu przez pierwszą chwilę i nawet go przepraszałyśmy za problem. Nawet nam życzył powodzenia w znalezieniu psa. Jednak gdy wsiadłyśmy do samochodu to wuja powiedział nam, ze na pewno ten pies jest w samochodzie. Następnego dnia znowu byłyśmy w Orchowie tylko tym razem na policji. Typ jest tam znany, siedział już a teraz ma wyrok w zawieszeniu więc przy kolejnym wstawieniu się na policji Pani komendant go przesłuchała. Na początku się nie przyznał ale potem powiedział że był w posiadaniu psa ale już go nie ma. Przy okazji miał taki tupet, ze straszył nas policja i sądem za kradzież jakiś dokumentów i zniszczenie samochodu. Psa oddał swojemu kumplowi, mysliwemu, który zadzwonił na komisariat i powiedział, ze znalazł go w lesie ale jakoś nie wierzę w te wersje bo dzieci wyżej wymienionego wspominały jak inny Pan na nią mówi a wiem z relacji wuja ze oni się dobrze znają. Policja rano w sobotę zadzwoniła do mnie i parę godzin później pies był już w domu. Ciocia wysłała mi jej zdjęcia i gdyby nie oczy to nie poznałabym własnego psa. Wystraszona, skulona i zaniedbana okropnie. Jednak zaraz po wejściu do domu znowu była sobą. Szalała ze szczęścia, z resztą tak jak wszyscy :) Teraz jestem szczęśliwa, że odzyskałam członka rodziny ale to ile nocy nie przespałam, łez i nerwów straciłam to moje.
×
×
  • Create New...