Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'oskar'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

Found 1 result

  1. W dniu wczorajszym pożegnałam mojego ukochanego psa...Oskar, bo tak miał na imię mój pies, jego galeria była tutaj na dogomanii, odszedł. Ostatni tydzień, był straszny... był coraz słabszy. Chociaż jeszcze w czwartek poszedł na daleki spacer pod las i bawił się z beagielką. A już wieczorem był coraz słabszy, nie chciał jeść, nie mógł jeść, nie mógł pić, pyszczek mu spuchł, miał jakąś dziwną białą wydzielinę na pysiu, pachniał już nie psem, a krwią... Wieczorem w czwartek położył się na ganku i nie chciał wstać, nogi się mu rozjeżdżały, miał wcześniej zdiagnozowanego raka, ale był w doskonałej formie, choć już może odrobinę słabszy. Był rozpalony, na ganku się chłodził, wymiotował. W piątek rano wyszedł jeszcze do ogródka i tam się na liściach położył w nocy bardzo płakał, zakrwawił pół domu, jak wróciłam w sobotę do domu z pracy, to jeszcze taki słabiusieńki - merdnął do mnie ogonkiem, Po południu zakrwawił pól przedpokoju i leżał taki bez sił z wyciągniętymi przed siebie łapami, nie mógł nawet główki podnieść, nie mówiąc o przekręceniu jej. Wieczorem pożegnałam się z nim, mówiąc że go kochamy, że ulżymy mu już w cierpieniu. Jak rano wstałam w niedzielę, leżał na boku, z wyciągniętymi, sztywnymi łapkami, przekręcony na bok. Pocałowałam go w nosek, ale poczułam,że jest sztywny. W sobotę jak chciałam go w nosek pocałować, to odkręcił mordkę.I tak o to pożegnałam mojego psa.
×
×
  • Create New...