Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'wychowanie'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. Cześć, Przygarnęliśmy 6-tygodniowego szczeniaka. Wiem, ze młody, ale niedługo zostałby sam, a z matka od jakiegoś czasu żaden szczeniak nie był trzymany. Teraz czas na nas, aby dobrze wychować i mam w związku z tym kilka pytań. 1. Piesek piszczy, gdy nikogo innego nie ma w tym samym pomieszczeniu, lubi spać na stopie jak coś robimy w kuchni, a co najgorsze, wczorajszej (pierwszej nocy), piszczał dopóki czyjaś ręka nie zwisała z łóżka w jego kojcu, aby mógł się przytulić i spać. Czy ignorować piszczenie i wynieść kojec do innego pokoju, aby się przyzwyczaił po paru dniach, czy, ze względu na młody wiek, dać mu trochę więcej atencji do skończenia 8 tygodni? 2. Czy jeśli pies docelowo nie będzie spał w łóżku, ale będzie mógł na sofie w dużym pokoju to jest ok, ze w ciągu dnia pozwalamy mu spać na naszych brzuchach na sofie, a w nocy wkładamy go do kojca przy łóżku? Czy lepiej oduczyć spania na nas na sofie dopóki jest taki młody? 3. O uczeniu sikania na matę już dużo czytałem. Jakieś Wasze własne podpowiedzi, jeśli udoskonaliliśmy naukę poza to, co można przeczytać? 4. Piesek boi się chodzenia po domu, jakby bal się list progowych (drugi dzień u nas). Kojec jest w salonie, mata w przedpokoju, a miski na drugim końcu w kuchni. Jak go zachęcić do wędrowania do kuchni, żeby sam szedł, kiedy jest głodny albo spragniony? pozdrawiam Bartek
  2. Dzień dobry! W naszym domu zawitał 2.5 miesięczny gryfonik. Staramy się go dzielnie wychowywać i choć to zdolna bestia i szybko się uczy, mamy z nim kilka problemów. Największym z nich jest strach przed spacerami. Psiak pochodzi z hodowli, gdzie nie opuszczał terenu posesji. Teraz gdy wychodzi na spacery staje albo kładzie się, zapiera i nie chce ruszyć. Czasem da skusić się przysmaczkiem czy szyszką, ale po chwili znowu to samo. Boi się samochodów, boi się szczekających psów (w okolicy dużo podwórkowych psów szczekających na wszystko), garnie się tylko do każdego przechodnia który go zaczepi. Kiedy wie że wracamy do domu, pędzi jakby coś go goniło, najchętniej załatwiał by się wyłącznie w ogródku. Z załatwianiem potrzeb na spacerze jest różnie - czasem to robi, ale to wyraźnie nie jest priorytet. Martwię się, bo po skończeniu urlopu nie będę mógł zachęcać go 15 minut do wyjścia poza teren osiedla. Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak sobie z tym poradzić?
  3. Witam, pierwszy raz pisze na tego typu forum i proszę o wyrozumiałość w razie jakiś błędów. Mam suczkę shih-tzu od dwóch lat, od początku staraliśmy się jej dogodzić jako rodzina jak tylko można jeżeli chodzi o gryzaki jedzenie i zabawę czy też wszelakie miśki. Chciałbym przedstawić najdziwniejsze zachowania pieska i prosić o poradę w tej sytuacji: -Kiedy chcemy założyć jej szelki żeby wyszła na dwór to ucieka pod łóżko i jak ją wyciągamy to gryzie (dzisiaj już przesadziła pogryzła mnie znowu do krwi dlatego pisze ten temat) -Nie je, musimy ją karmić wpychając jej jedzenie do buzi głównie gotowany drób -Kiedy ją głaskam to warczy choć to zależy od jej humoru bo czasami jest bardzo pieszczotliwa ale po chwili i tak może zacząć warczeć -Jest bardzo dominująca, kiedy np szczeka nie przestanie do kiedy nie spełnimy jej prośby czyli w naszym wypadku zabawa kiedy sobie wymarzy -Nie umie się zachować przy innych psach (na początku piszczy żeby podejść i sie obwąchać i po chwili traktuje tego 2 psa jak powietrze) -Prawie w ogóle się nie słucha na komendę kiedy ją wołamy ale rozumie że o nią chodzi (ma na imię Nika) Kochamy ją i nie rozumiemy wspólnie z rodzicami dlaczego tak czasem zachowuje sie agresywnie dlatego proszę o poradę w sprawie. Dzisiaj ten szczur już mnie tak zdenerwował że nie mam sił. Błędy jakie zauważyliśmy od siebie: -Ma swoją mate na którą się załatwia kiedy nie mamy czasu z nią wyjść (wymieniamy regularnie) -Późno zaczęła wychodzić na dwór czyli jak miała około 2 miesiące (po mamie jest bardzo mała nawet jak na shih-tzu, więc załatwiała się naprawdę malutko a obecnie chodzimy z nią przynajmniej 1-2 razy dziennie i normalnie sie załatwia) -Rozpieściliśmy ją jeżeli chodzi o karmienie (ja na to nie mam wpływu bo mama traktuje ją jak dziecko) -Pozwalaliśmy jej gryźć ręce w ramach zabawy jak była mała. To by było wszystko choć pewnie coś jeszcze by się znalazło generalnie piesek nie chce się słuchać i reaguje dominująco, agresywnie na niektóre sytuacje. Jeżeli chodzi o jej potrzeby to raczej spełniamy wszystkie więc nie ma do czego się przyczepić. Proszę o jakąś poradę jeżeli ktoś zna się na wychowaniu psów.
  4. Hej, Mam pewien problem (a raczej kilka) z moim psem, których nie umiem nazwać i sprecyzować - stąd nowy temat. Mój pies (samiec) ma 15 miesięcy i jest nierasowym cocker spanielem. Został wzięty od właścicielki jego mamy, swoje pierwsze 6 tygodni spędził z psią mamą i siostrą (inne pieski z miotu niestety zdechły). Od małego był socjalizowany z innymi psami - chodził do przedszkola, na różne szkolenia oraz często bawi się bez smyczy ze swoimi osiedlowymi przyjaciółmi. Zna wiele komend i sztuczek, przychodzi na zawołanie, jest bardzo pogodnym i przyjacielskim psem i na ogół chętnie nawiązywał kontakty z nowymi psami. Problemy zaczęły się wraz z dorastaniem i niestety pogłębiają się. Atak Pies zaczął negatywnie reagować na przykład na warczenie czy szczekanie ze strony innych psów. Zarówno na smyczy jak i bez niej w momencie gdy pies warknie lub wyśle sygnał ostrzegawczy, nasz pies rzuca się na tego osobnika i niestety trzeba je rozdzielać lub odciągać. Pies zaczyna szczekać, i dosłownie wiesza się na smyczy żeby dopaść tego drugiego. Ostatnio problem mocno się nasila ponieważ czasem w naszym odczuciu bez ostrzeżenia rzuca się na mijane psy. > opiszę sposób powitania - pies widząc innego psa, z którym chciałby się przywitać stopniowo zniża się i kładzie przed danym psem czekając aż ten drugi podejdzie. Kiedy podchodzi, mój pies wstaje i zaczynają się obwąchiwać (ma luźną smycz). Często jest spięty tzn. sztywnieje mu ogon, ale nie zawsze kończy się to wybuchem z jego strony. Czasem zaprasza do zabawy merdając ogonem i skacząc na wszystkie strony a czasem najeża się i atakuje. Nie da się przewidzieć jego reakcji. Ciężko jest również odwrócić jego uwagę od psa. Na początku problemy związane były z kilkoma konkretnymi psami - to one pierwsze musiały na niego zawarknąć lub naszczekać (były to z początku tylko szarpiące się na smyczy maltańczyki). Nasz pies stopniowo podłapywał te zachowania i zaczął reagować na nie w ten sam sposób. Później zaczęło się to także z innymi psami. Pies nie potrafi nie reagować na zaczepki innych psów. Reakcja jest taka sama w przypadku gdy inne psy chcą się bawić z moim psem w sposób mało delikatny, tzn. turbują go łapami, wpadają w niego rozpędzone lub też naskakują na niego i próbują kopulować. Mocno się wtedy odgryza. Podobny problem jest gdy na przykład zza płotu wyskoczy rozwrzeszczany pies i mocno mojego psa przestraszy. Z tym, że w tym przypadku widać, że ma to podłoże mocno lękowe (szczególnie boi się dużych psów np. owczarków niemieckich), ponieważ zaczyna on wtedy histerycznie ujadać, szczek jest piszczący, wpada po prostu w szał histerii ALE nie potrafi odpuścić. Biega wokół płotu i wydziera się na tego psa najeżony jakby krzycząc ratunku. Także kiedy widzi aferę między innymi psami a jest spuszczony ze smyczy, zawsze chce biec się dołączyć. Dodam jeszcze, że pies ma problem z emocjami - nakręca się i ciężko go uspokoić np. przy powitaniu. Często się EKSCYTUJE. Jak ćwiczymy? Od kilku dni nieustannie wertujemy internet w celu znalezienia odpowiedzi na nasze problemy. Szkopuł tkwi jednak w tym, że nie wiemy czy jest to agresja smyczowa (pies robi tak również kiedy jest spuszczony) czy np. agresja lękowa (pies jest ogólnie lekko strachliwy - boi się niektórych dźwięków np. jak coś spadnie koło niego). Zaczęliśmy od ponownej nauki chodzenia na luźnej smyczy, rozpraszaniu uwagi podczas mijania innych psów (ale nie do końca rozumiemy co to ma na celu...) - kiedy idzie pies, z którym mogło by dojść do niepożądanego zachowania, rozpraszamy uwage psa zabawka-piszczałką i przekierowujemy jego uwagę na siebie. Pytanie: czy pies kiedyś zakuma bez zabawki, że oczekujemy takiego zachowania czy będziemy musiel z tą zabawką chodzić już do końca życia? Wyciszamy psa przed wyjściem na spacer - komenda SIAD otwieramy drzwi i dopiero kiedy nie poruszy się przy otwartych drzwiach pozwalamy wyjść. Uczymy go kontrolowania emocji np. ze smaczkami - komenda ZOSTAW i OKEJ. Kupiliśmy również szarpak jako rozpraszaczo-nagrodę na spacerach. <- ćwiczymy tak dopiero od kilku dni Czy ktoś mógłby nam doradzić co w tej sytuacji robić? Byliśmy u behawiorysty ale pies ani razu podczas spaceru z behawio nie zareagował w ten sposób na mijane psy więc behawio niczego nie stwierdził. Prosimy o rady i konstruktywną krytykę jeśli robimy coś źle. Czy jest to po prostu głupi wiek dorastania i to minie? Czy zachowania te zostaną utrwalone? Bardzo prosimy o wszelkie rady jak pracować z psem I CO TO MOŻE BYĆ ponieważ spacery zaczynają się robić mało przyjemne. ED: pies został wykastrowany kilka tygodniu temu - był wnętrem.
  5. Witajcie, to mój pierwszy post na forum dlatego chciałam się przywitać ze wszystkim właścicielami szczęśliwych czworonogów ;) Od jakiegoś czasu śledzę forum, ale to pierwszy raz gdy chyba na prawdę potrzebuje Waszej pomocy. Z góry dziękuje za cenne rady, które na pewno wprowadzę w życie ponieważ teraz czuje się bezradna w zaistniałej sytuacji. Aby wszystko dobrze Wam nakreślić będę dokładna bo czasami szkopuł tkwi w szczegółach. Może zacznę od początku i udzielę Wam podstawowych informacji. Jestem od niedawna (początek sierpnia) posiadaczką słodkiej (ale jakże charakternej) suczki rasy Amstaff. Uprzedzając komentarze muszę przyznać, że z niezarejestrowanej hodowli - ujęła wszystkich domowników po pierwszym spotkaniu, nic dla nas wtedy nie miało znaczenia; teraz wiem, że trzeba było zastanowić się 10 razy. Gypsy (bo tak ma na imię) trafiła do nas mając 8 tygodni (tak wiem, stosunkowo zbyt wcześnie). Z początku nowe miejsce było dla niej przytłaczające i wiadomo była lekko przestraszona. Kolejnym błędem było zaproszenie jej do łóżka w pierwszych dniach pobytu u nas w mieszkaniu, ale o tym później. Gypsy jest bardzo mądra i szybko się uczy, w krótkim czasie opanowała podstawowe komendy takie jak siad, podaj łapę, waruj, puść. W zasadzie w pierwszym miesiącu pobytu wszystko chłonęła jak gąbka, była posłuszna. Później zaczęły jej wypadać zęby, i oczywiście rozumiem że to ją bolało swędziało i nie wiadomo co jeszcze, ale dostała wszystkie niezbędne narzędzia w postaci zabawek (różnych przeróżnych, od twardych kulek po długie sznury do przeciągania) oraz moją pełną uwagę (byłam cały czas w domu). Nie mniej jednak jej gryzienie z początku nie aż tak bolesne, z czasem zaczęło się przeradzać w szczekanie, warczenie i ostatecznie mocne gryzienie do krwi. Oczywiście poświęcałam również czas na nauczenie jej, że ręce i stopy nie są atrakcyjnym materiałem do gryzienia, ale nawet gdy zaczynała rozumieć to chwilę później zapominała. Mój dzień wyglądał tak, że sto procent czasu poświęcałam jej. Były to spacery (krótkie, długie, różne trasy, urozmaicone jak tylko się dało; zawsze przy sobie miałam coś do odwrócenia jej uwagi od nieporządanej czynności czy reakcji), zabawa w różnych formach (przeciąganie, aportowanie, przysmaki w różnych kubkach by zgadła gdzie jej smakołyk może być), a w chwilach gdy spała przekopywałam masę stron internetowych w poszukiwaniu porad, filmików o wychowaniu szczeniaka, pożądanych i niepożądanych zachowaniach itp itd. No i o ile sądziłam, że robie wszystko co mogę tak nie starczyło to aby nie zaczęły rozwijać się u niej dziwne zachowania (nie wiem czy dziwne to dobre określenie, jednakże to pierwsze co przyszło mi do głowy). O jakich zachowaniach mówię? Przede wszystkim niedługo po cudownym edukacyjnym miesiącu, wychodzenie na spacer stało się coraz bardziej uciążliwe. Gypsy popadła w natarczywe gryzienie smyczy, chociaż jak spojrzę na to z perspektywy kilku tygodni to pare tygodni temu nie było tak źle jak jest teraz - mam wrażenie że pogłebia się to u niej (wprowadziłam inną smycz chyba 3 krotnie, inna obroża, inne trasy, inne rozpraszacze - wszystko po to aby spacer bez gryzienia smyczy był dla niej atrakcyjny). W każdym razie, każdy spacer teraz to próba okiełznania jej energii oraz obrona przed gryzieniem (gryząc smycz w amoku rzuca się na ręce i gryzie na prawdę mocno). Ale przecież to tylko spacer i możecie powiedzieć, że to do wypracowania - ja w to wierzę, ale jak to zrobić na prawdę nie wiem. Prócz problemu smyczowego, występuje problem łóżkowy. Jak wspomniałam na samym początku błedem było zaproszenie w przeciągu kilku pierwszych dni. Ale uważam, że nie będę tu tego opisywać bo pracujemy nad zmianą tego nawyku i chociaż nadal zdarza się jej wejść na łóżko tak jest o wiele lepiej niż wcześniej i widać postępy. Ale przy okazji łóżka warto wspomnieć o agresywnym zachowaniu a może lepiej nazwe to wymuszaniem. Otóż, gdy nie może wejść na łóżko i słyszy wyraźny zakaz (tyczy się to wymuszeń również o dodatkową porcje karmy, wyjścia na spacer mimo że dopiero była, oraz zakazu wejścia do pokoju dziecka), postanawia szczekać w niebogłosy, jak trąba powietrzna przelecieć przez całe mieszkanie, skakać na mnie i innych domowników (wtedy następuje również podgryzanie a niekiedy gryzienie), lub nawet sikanie we własne posłanie. Wiem, że to wymuszenie bo gdy w takiej sytuacji udało jej się wykorzystać moją nieuwagę i wejść na łóżko to pies leżał spokojnie i była najsłodsza na świecie. No i kolejna sprawa, o ile panuje nad powyższym tak również są zachowania których moim zdaniem nie kontroluje wcale. Podam jeden przykład chociaż mogłabym ze sto ale ten post i tak będzie długi. Ktoś wchodzi do domu (nie ważne czy to domownik, znajomy, ktoś kogo widzi pierwszy raz) a Gypsy rusza do wysokiego skoku (tak wiem, cieszy się), zaczyna lizać ale to lizanie pare sekund później zamienia się w gryzienie. Jest tak rozemocjonowana, jest to takie przezycie dla niej że chyba nie potrafi nad tym zapanować. Czasami widzę jak odchyla głowę i próbuje nie gryźć, ale za chwilę sytuacja się powtarza. Gdy odciągam ją od danej osoby wpada w furie, dosłownie uwierzcie mi to jest furia. Takiego amoku u psa nie widziałam jeszcze nigdy (od dziecka miałam psy i brałam czynny udział w wychowywaniu np. Dobermanów), biega, skacze, gryzie bez opamiętania, jej wzrok robi się dziki a gałki oczne z białych robią się różowawo czerwone. Wtedy nie działa nic. Próba przytrzymania kończy się ugryzieniem nawet w okolice twarzy (o ile ja uważam, tak dziecko mające 6 lat z takimi zębami nie ma szans). Próba uspokojenia, odwrócenia uwagi czy time out do innego pokoju, w zasadzie każda ingerencja wzbudza w niej jeszcze więcej agresji. Nie mogę też tego olać bo podczas takiego zachowania zdewastuje mi mieszkanie (telewizor ostatnio spadłby z komody gdyby nie moja szybka reakcja). Czuje się bezradna, bo wkładam serce w to by była naszym przyjacielem rodziny a nie zwierzęciem którego dziecko będzie się bać (wspomne tu że Gypsy po złości wchodzi do dziecięcego pokoju i sika, nie jest tam wpuszczana tylko wtedy gdy dziecko się bawi i na podłodzę leży zbyt dużo małych przedmiotów). Ostatnie dni są wyjątkowo ciężkie ponieważ wystarczy pare minut mojego braku zainteresowania psem (chociażby napisanie tego postu już zajmuje mi 6 h bo co chwilę muszę odchodzić od komputera) a ona zaczyna szczekać, niszczyć, wchodzić mi na głowę. Nie wiem co robić, ma niespożyte pokłady energii których nie da się wyczerpać (gdy puszczam ją luzem to czasami atrakcją jest dla niej szczekanie z wściekłością i skakanie i drapanie a nie to że ma swobodę). Te zachowania jakie przejawia (oczywiście nie wszystkie, chodzi mi o te agresywne, w amoku) nie wydają mi się całkowicie normalne. Jestem w kropce, myślę o tym że może jakiś behawiorysta zrozumie jej myślenie i mi doradzi, albo jakiś psi psycholog, nie mam pojęcia. Ale najpierw chciałam Wam opisać co dzieje się pod moim dachem z nowym członkiem rodziny, może jesteście w stanie mi jakoś pomóc. Co o tym myślicie? Spotkaliście się kiedyś z takimi zachowaniami? Jaka metoda nauki może zadziałać jeśli kompletnie do kosza jest ta pozytywna? Czy to może mieć podłoże genetyczne lub psychiczne? A może moja lekkomyślność (pseudo hodowla) zbiera teraz żniwa i pies jest nie do ułożenia? Obawiam się, że gdy wszystkie zęby wymieni na stałe będzie prawdziwym zagrożeniem dla każdego z nas. Mam nadzieję na jakiś odzew oraz gratuluje wszystkim tym którzy przeczytali to od deski do deski. Pewnie zaraz odeślecie mnie do jakiegoś tematu bo to już było, że agresywny pies, że było o sikaniu, że było o gryzieniu smyczy itp itd. Ale wiecie.. każda sprawa jest indywidualna dlatego uznałam że musicie znać całą historię i wiedzieć jakie jest połączenie tych zachowań by móc ocenić co faktycznie może być problemem. Poniżej Gypsy :) Pozdrawiam
  6. Witam serdecznie, Mam rocznego psiaka ze schroniska mieszanca owczarkowatego. Piesek jest bardzo przyjacielski i absolutnie nie agresywny. Ma problemy z kontrolowaniem emocji i nad tym pracujemy ale najwiekszym problemem, którego nie mogę się pozbyć pomimo spotkań już z trzema rożnymi behawiorystami to jest, że podczas spaceru, w pewnym momencie (jak nie ma innych psów do zabawy) zaczyna na mnie skakac i mnie podgryzać. Jak mówię mu "fe" to skacze na około mnie i szczeka na mnie. Z początku to podgryzanie było w miarę delikatne ale teraz jest na tyle mocne, że mam wszędzie siniaki. Najpierw zaczęło się od picia z kałuży. W domu świetnie reagował na "fe" i szybko się oduczył sikania w domu czy innych rzeczy za pomoca "fe". Na dworze kiedy mu powiedziałam "fe" jak pił z kałuży zaczął na mnie szczekać - jakby się ze mną kłócił i odpyskowywał. Niedługo później zaczęło się skakanie na mnie i podgryzanie. Podkreślam, że to nie jest agresja. On chcę się bawić i się wkurza, że ja nie chcę się z nim bawić w taki sposób jak bawią się z nim psy. Co mam robić??? Boję się, że jak zrobi się ciepło i zrzucę ciepłe warstwy to zamiast siniaków będę chodzić z otwartymi ranami!!! Co już próbowałam robić za poradą behawiorystów: 1) Ignorować go - musiałam zakładać ręce i starałam się go ciałem odepchnąć jak skakał i podgryzał bo jak machałam rękami to jeszcze bardziej się nakręcał. Po nabiciu mi paru siniaków piesek zaczął interesowac się czymś innym i przestawał. Zachowanie to jednak powtarzało się na każdym spacerze. 2) Nagradzać go jak tylko przestawał - jak tylko przestał choć na chwilę szczekać i zaczął się czymś innym zajmować to od razu go nagradzałam. Oczywiście też mu nie przeszło i moim zdaniem w jego rozumieniu nagradzałam go za złe zachowanie a nie za to co przestał ale skoro behawiorysta tak doradził to chciałam wypróbować. 3) Odwracać jego uwagę - rzucałam mu patyk, kazałam przeskoczyć przez przeszkodę itp. Działa na to żeby przestał na mnie skakać i mnie gryźć ale też nie niwelowało tego zachowania, które dalej wracało. 4) TO ZROBIŁAM SAMA BEZ behawiorysty - nie pochwalam ani bicia psa ani krzywdzenia go i od początku jak Bąbla wzięłam obiecałam sobie, że będę go wychowywać metodą pozytywną i nagród. Ale w którymś momencie, jak nic już nie działało na te jego szczekanie i podgryzanie i tak mnie mocno ugryzł, że na prawde zabolało, chwyciłam go za fraki w momencie kiedy znów chciał mnie ugryźć w rękę i nim mocno potrząsłam warcząc "nie wolno! uspokój się" Pies się skulił, położyl i wziął ogon pod siebie. Jak go puściłam już do mnie nie podszedł i nie szczekał ani nie podgryzał do końca spaceru. Teraz na spacerze, po jakimś czasie szczeka na mnie dalej i nie podejdzie jak to robi (moim zdaniem dlatego, że wie że robi źle) ale też już mnie nie gryzie! Oczywiście ugryzłby mnie jakbym była do niego tyłem ale jak długo jestem przodem to nie odwarzy się mnie ugryźć. Już nie wiem co mam innego robić, żeby go oduczyć tego zachowania. Nie mogę pozwolić aby na każdym spacerze pies mnie obszczekiwał. Byłabym bardzo wdzięczna za każdą pomoc! Dziekuje Marta
  7. Witam serdecznie od roku planuje psa będzie to pies do sportu chciałabym z nim jeździć na zawody, zdecydowałam się na Border Collie bardzo dużo o nich czytałam,ale postanowiłam zadać pytanie też na jakimś psim forum ;) Mam pytanie jak uczyliście swoje bordery zostawania samemu w domu i na ile zostawiać na samym początku, oraz jak ograniczyć niszczenie domu, gryzienie? Czy 3 spacery z dorosłym psem wystarczą dwa po 20- 30 min plus jeden 1h w domu oczywiscie jakieś sztuczki, mata wechowa rózne cwiczenia i oczywiście zabawa zabawkami :) A w weekend cwiczylibyśmy frisbee, chciałaby się tez zapisac do klubu agility, czy to wystarczy dla bordera? Z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi i rady.
  8. Dzień dobry :) Mam 3,5 miesięczną sunie rasy mops. Mam pewien problem, bo maleńka pochłania wszystko co małe i w jej zasięgu. Nie niszczy mi mebli, ale za to zjada chusteczki, paragony, na spacerach muszę ją bardzo pilnować, bo je nie tylko trawę ale też stokrotki, mlecz i wszystko co tylko w jej zasięgu. Potrafi potajemnie ukraść mi chusteczkę i schować ją pod łóżko by po kryjomu w nocy spokojnie ją sobie spałaszować. Je tyle ile jest. Nie ma umiaru. Karma nie może sobie leżeć w miseczce i czekać aż zgłodnieje, musi być spałaszowana natychmiast. Raz chciałam sprawdzić ile jest w stanie zjeść i pozwoliłam jej poczęstować się karmą z opakowania. Jadła tyle, że stała się okrąglutka i musiałam jej zabrać :/ I jeszcze jedno pytanie. Odnośnie nauki komend. Nauczyłam moją Divę siadać, dawać łapę, na miejsce i aportować. Walczę z komendą leżeć, ale ona jest bardzo oporna. Pomimo, że kocha jedzenie, to gdy tylko przesune rękę z przysmakiem na podłogę, spróbuje chwilę powalczyć, mimo wszystko po chwili rezygnuje i... Siada. To jej sposób na życie. Usiąść. Bardzo proszę o porady. Sunia chętnie się uczy jest bardzo mądra i cierpliwa i chce pracować nad jej charakterem póki jest mała i chłonie wszystko jak gąbka.
  9. Witam, Kilka dni temu zagościł na naszej działce szczeniak, prawdopodobnie około 8 tygodni, kundelek (byłbym wdzięczny, gdyby napisał mi ktoś jaki to mieszaniec, zdjęcia poniżej). Przygarnęliśmy go, bo drugą opcją było niestety schronisko. Nasza działka jest duża, odwiedzana codziennie, kilkukrotnie przez żonę, na działce mamy już jednego psa, kilkuletni, w pełni przyzwyczajony do tego, jak mieszka. Obaj śpią w zabudowanej altanie (zamknięta, gdy nas nie ma, siedzą w środku, a'la dom, żeby można było wszystko pochować, ew. schować się przed deszczem). Szczeniak o którym mowa ma budę wyłożoną dywanem, kocami itp. Jeść dostaje karmę dla szczeniaków, Purina, Royal, czasami przywieziemy coś z domu (dzisiaj jadła ugotowany ryż), czasami jakieś smakołyki z zoologicznego. Jednak do rzeczy Na działce jest już ktoś z nas od samego rana, potem popołudniu i wieczorem (zazwyczaj po kilka h). Sonia (tak się wabi) jak to szczeniak żywiołowa, wszystko gryzie, skacze, cieszy się, liże, ciekawa świata. Staramy się ją socjalizować (kontakt z nami, zabawy, przyzwyczajanie do karmy etc). Dręczy nas to, czy nie poświęcamy jej za mało czasu (łącznie w ciągu dnia jest z nami z 5-6h, czasami więcej), czy zamykanie w altance na kilkanaście godzin ze starszym psem nie spowoduje jakiś przykrych konsekwencji? Ze starszym psem dogaduje się dobrze, bawią się, gonią, starsza ją zaczepia etc Podejrzewam, że w środku też się bawią. Czy powinniśmy być na tej działce dłużej? Czy stworzymy z nią tą więź? Planujemy kupić w najbliższym czasie matę grzewczą do budy. Piesek zaszczepiony, odrobaczony. Pozdrawiam i będę wdzięczny za odpowiedź, rady. http://wstaw.org/w/4sE5/ http://wstaw.org/w/4sE6/ http://wstaw.org/w/4sE7/
  10. Witam to mój pierwszy wpis na tym forum. Chciałbym zasięgnąć informacji od osób które mają Amstaffa i wiedzą jak zachowuje się ten pies będąc szczeniakiem. Swoją suczkę mam miesiąc czasu i tu pierwsze pytanie czy jest jeszcze szansa żeby oduczyć psa spania w łóżku ( w swoim legowisku śpi ) ale kiedy tylko ja się kładę od razu przybiega. Druga rzecz to to że pies gryzie i je wszystko.. dywan którego nie schowam meble itp.. Robi się co raz bardziej nie grzeczna nie słucha się i wtedy do akcji rusza klaps... Wiem że to nie jest metoda na wychowanie psa szczególnie tej rasy ale samym krzykiem i komendą nie reaguje.. Jeśli to możliwe to prosiłbym o kontakt z osobami które mają pieska tej rasy , nie chciałbym popełnić błędów w wychowaniu psa dlatego chciałbym zasięgnąć kilku informacji od osób bardziej doświadczonych które przeszły przez etap niedobrego szczeniaka :) dziękuję i pozdrawiam.
  11. Piszę to , i ledwo widzę monitor , tak bardzo jestem zalana łzami . Przepraszam , ale muszę gdzieś to napisać , a , być może , temat ten stanie się przestrogą dla innych . Będzie długo ... W sobotę uspałam mojego psa . Ale , może najlepiej od początku ... To , co napiszę tutaj , jest moją najbardziej skrywaną tajemnicą . Obiecałam sobie , że nikt z bliskich się o tym nie dowie . Spaliłabym się ze wstydu , a może raczej , z żalu , dosłownie , nie mogłabym dalej żyć . Mam dwadzieścia pięć lat , około . Problemy z nerwicą , depresją . Miałam 11 / 12 lat , kiedy zachorowałam . Oczywiście , choruję do teraz . Miało być o psie , ale , muszę tutaj nakreślić pewne sprawy , tło do zrozumienia dalszego tekstu . Podobno , byłam wyczekiwanym dzieckiem . Może i tak , ale , dzieckiem bardzo mocno zaniedbanym , przede wszystkim emocjonalnie . Matka nigdy nie potrafiła mnie kochać . Owszem , kochała mnie , kocha , ale nie potrafiła , do tej pory nie potrafi . Nie winię jej aż tak bardzo , jeszcze przede mną miała bardzo ciężkie życie . Ojciec , kochał mnie , ale myślał , że wszystko jest w porządku . Mieliśmy , jako rodzina , wiele problemów , przede wszystkim finansowe , myślę , że wziął to na siebie , aż za bardzo , nie zauważał po prostu całej reszty . Mieliśmy ogromne problemy finansowe , wykaraskaliśmy się z nich dopiero jakieś trzy lata temu . Ja miałam też problemy zdrowotne , jak miałam 13 lat , podejrzewano u mnie raka , spędziłam sporo czasu w szpitalu . Pieniądze z nieba nie spadały . Bałam się o swoje życie , bałam się też o finanse . Myślę , że było to dosyć trudne dla mnie , wtedy . Wiele razy chciałam się w tamtym okresie zabić . Gdy wyszłam ze szpitala , miałam już pełnometrażową depresję . Problemy z rówieśnikami , szykanowanie , problemy z nauką . Później zawaliłam dwie szkoły . Miałam 13 lat , miałam też ataki histerii . Pewnego dnia zobaczyłam na spacerze psa , owczarka niemieckiego . Chciałam kogoś kochać , chciałam , by ktoś mnie w końcu kochał . Marzenie 13 letniego , zaniedbanego emocjonalnie , głodnego miłości dziecka . Dostałam w końcu szczeniaka . Byłam w siódmym niebie , chciałam też nieba przychylić mojemu nowemu przyjacielowi , jedynemu przyjacielowi . Nie miałam wcześniej żadnych kontaktów ze zwierzętami . Oczywiście , traktowałam go jak człowieka , bo nie umiałam inaczej . Rodzice byli zadowoleni , bo miałam zajęcie , ale się nie przejmowali , bo owczarek mądry pies , sam się wychowa . W mojej świedomości dawałam mu wszystko , czego tylko potrzebował . Jedzenie miał zawsze łatwo dostępne , miska była cały czas pełna . Smakołyki , szyneczka , kiełbaska , cukierki czekoladowe , rybka , kurczak , wszystko , do woli . Miał lepszą karmę , mimo , że była droższa . Ja nie dojadałam , ponieważ dzieliłam się z nim jedzeniem . Spał u mnie w nogach , na łóżku . Jeszcze go na nie podsadzałam , tylko czekał , bo nie chciało mu się samemu ruszać tyłka . Przykrywałam go jeszcze kołdrą w zimę , żeby na pewno było mu miękko i ciepło . Drapałam nogą za uchem , by ładnie usypiał . Nie miał posłania , moje łóżko było jego posłaniem . Jak był mały , nosiłam go na rękach , kiedy nie chciało mu się iść . Potem zawsze chodziliśmy na kilkugodzinne spacery , co prawda zawsze na smyczy , ponieważ wkręciłam sobie , że mi ucieknie , a poza tym , nie tolerował innych psów . Ale swoje wychodził , nie chciałam , żeby zależał się na kanapie , bo to niezdrowe , a poza tym mieszkaliśmy w kamienicy , więc nie miał ogrodu . Chodziliśmy w różne miejsca , więc nie miał w tym temacie monotonii . Pozwalałam mu dosłownie na wszystko . Rzecz jasna , piesek w końcu zrobił się naprawdę duży , zaczęły się więc problemy . Dbałam o niego , jak umiałam , ale miałam 14 / 15 lat , byłam też rozwichrowana psychicznie , miałam poważne problemy w nauce . Marzyłam o szkoleniu dla niego , jednakże było one nieosiągalne ze względów finansowych . Próbowałam nawet sama go szkolić , ale , czy przez mój słomiany zapał , czy przez jego marudzenie , czy też przez moją depresję , skończyło się na tym , że nie nauczył się niczego , dosłownie . A rodziców pies nie obchodził , przecież jest w miarę spokojny , a poza tym , to tylko pies . Dorósł całkowicie i w końcu zaczął pokazywać zęby . Nie kojarzyłam wtedy , że był za bardzo rozpuszczony , właściwie , że był rozpuszczony jak dziadowski bicz . Pokazął zęby jeden raz , drugi . W tym momencie , zaczęłam się wtedy go bać , czułam się atakowana . Zazwyczaj na agresję człowieka reaguję wycofaniem się , zamknięciem w swojej wieży , ale w sporach z nim bałam się , że mnie pogryzie , był w końcu ode mnie silniejszy , i cały czas miał przy sobie broń , mianowicie , zęby . Przeczytałam gdzieś wtedy , że psu należy pokazać , że to ja jestem przywódcą stada , rodziny . Krzyknęłam na niego raz , drugi . Któregoś razu nie pomogło , dałam mu klapsa . Biedak , był w szoku , czy wystraszył się , ale przestał natychmiast . Poza swoimi epizodami agresji był do rany przyłóż , to był wtedy mój mały aniołek . Jednak miał właśnie takie fazy , wtedy dawałam mu klapsa . Ale wtedy , kiedy rzucał się na mnie z zębami , dosłownie , albo , gdy juz widziałam , że to za chwilę nastąpi , przyłożyłam mu mocniej . Wyglądało to tak , że dostał skórzaną smyczą po zadzie cztery , czy pięć razy . Czasem , jak się szybko obrócił , smycz trafiła w bok . Czasem , parę razy go szturchnęłam nogą , albo strzeliłam ręką po uchu . Bardzo ciężko mi o tym pisać . Dzisiaj oczywiście widzę , jakie to okrutne . Jednak wtedy widziałam siebie w roli ofiary , a jego w roli agresora . Bałam się , że mnie pogryzie tak , że wyląduję w szpitalu . Nie miałabym przecież szans . W moich oczach , broniłam się przed nim . A tak naprawdę myślę , że go maltretowałam . Kochałam go na zabój , kocham go nadal , ale chciałam normalnie żyć . Nie chciałam też , by mnie ugryzł , oczywiście , bardzo bałam się bólu , ale chodziło także o to , że rodzice na bank oddali by go wtedy do uspania . Wolałam już więc , żeby mnie nienawidził , ale , żeby żył . Miał wtedy tylko trzy , cztery lata . Był młodym psem , czekało go całe życie . Poza tym , ja nie mogłabym bez niego żyć . Trzymałam się tylko dzięki niemu , tylko dla niego . W tych sytuacjach , kiedy oberwał , czy też , dostał za swoje , za chwilę chciałam go tulić , przepraszać , całować . Czasami trząsł się ze strachu , ale za chwilę wszystko było już dobrze . Przytulałam go , chciałam go przeprosić , dawałam mu coś słodkiego , cały dzień miał smakołyki i głaskanie ekstra . Nie kontrolowałam siebie , nie kontrolowałam swoich problemów . Bałam się jego zębów . On za chwilę zachowywał się tak , jakby tego nie pamiętał . Potem był już grzeczny . W efekcie , raz na jakiś czas musiałam dać mu klapsa , albo raz smyczą . Uspokajał się i dalej funkcjonowaliśmy normalnie . Nikt o niczym nie wiedział , ponieważ wszystkie te sytuacje zdarzały się , kiedy byłam z nim sama w domu , a strasznie się tego wstydziłam . Chcę tu zaznaczyć , że nigdy nie biłam go bezpodstawnie , w moich oczach przynajmniej . On przykładowo na mnie warczał , dostał klapsa , przestał warczeć na jakiś czas , był wtedy najkochańszym psem na świecie . Bijąc go broniłam się , jednak wiem , że go krzywdziłam . Każdego dnia zaraz starałam mu się to wynagradzać , i tak aż do następnego razu . Myślę , że takich epizodów w całym jego życiu było może ze dwanaście , coś koło tego . W sumie może dwadzieścia parę uderzeń ręką , jakieś osiem smyczą . Poszturchań było więcej , jak już się nauczył , że potrafię uderzyć ręką , albo gorzej , smyczą . Warczał na mnie i na moich rodziców . Musiałam go jakoś przywoływać do porządku , a nie chciałam go tak często bić , więc , na przykład , jak siedziałam w fotelu , a on leżał na podłodze , to , gdy zaczął warczeć , z jakiegoś tam powodu , przykładowo , rodzice dają mu resztki ze stołu , a on leżąc , warczy , to szturchałam go nogą . Wtedy przestawał . Takim sposobem trzymałam go w ryzach . Nie chciałam , by rodzice oddali go z powodu agresji . Byłam też przyzwyczajona do tego , że jest miły jak baranek , ale w każdej chwili może się na mnie rzucić , doskoczyć , wyszczerzyć zęby . Dwa razy zamknęłam go samego na chwilę w pokoju , raz na balkonie . Chciałam powstrzymać siebie od atakowania go . Kiedy zaraz się uspokoiłam , wracałam do niego i go przepraszałam . Czasami bałam się go dotknąć , żeby nie popsuć mu humoru . Obchodziłam się z nim jak z jajkiem , dogadzałam mu z każdej strony , na tyle , na ile potrafiłam . Wiedziałam , że najpierw zawarknie , ale potem może ugryźć , a wtedy to byłby dla niego koniec . Nie było mowy o wychowywaniu go wtedy , ponieważ się go autentycznie bałam . Co dopiero szkolenie ... Kochałam go . Kocham . Tak bardzo go kocham , że teraz , jak go nie ma , dosłownie , rozrywa mi serce . Rano , jak zaczęłam o nim myśleć , myślałam , że się uduszę , taką miałam fazę . Na co dzień , jak pisałam wyżej , był grzecznym , zdawałoby się , ułożonym psem . On był grzeczny naturalnie . Miał swoje napady . Nie rozumiałam wtedy , że jak mu przyłożę , to takie napady będą powtarzały się coraz częściej . Umiałam je w ten sposób hamować , dzięki czemu żyliśmy w , być może pozornej , zgodzie . Aż do następnego razu ... Był jednak moim psem , mimo , że czasami go biłam . Jeżeli już kogoś się słuchał , to tylko mnie . Chodził za mną jak cielę . Przychodził się przytulać , uwielbiał drapanie za uszami . Na spacerach był grzeczny , nigdy specjalnie go nie goniłam , pozwalałam mu wąchać wszystko , ile tylko chciał . Jedzenie , dostawał najlepsze kąski . Uwielbiał leżeć na podłodze , kiedy siedząc obok , drapałam go po brzuchu nogą . Był dobrym , kochanym , naprawdę , kochanym psem . Czasami tylko budził w nim się diabeł , jak przekroczyłam jakąś granicę . Nie rozumiałam , co robiłam źle , chcałam tylko spokoju , dla nas obojga . To działało , aczkolwiek było okupone moimi potwornymi wyrzutami sumienia . Ogólnie , miał dobre życie . Powinnam go częściej przytulać . Mam jednak wrażenie , że przekreśliłam wszystko tym jego biciem . Ale , nie potrafiłam inaczej . Wiem , zdaję sobie z tego teraz sprawę , że posypią się tu na mne gromy . Jednak nie miałam wielu możliwości , a potem , zadanie okazało się dla mnie za trudne , wręcz niewykonalne . Ostatnie miesiące , tygodnie mojego psa ... On nigdy nie chorował , był bardzo zdrowy , bo dbałam o niego . Jednak 13 lat to dużo ... Pewnego dnia przestał wdrapywać się na łóżko , zrobliśmy mu miękkie posłanie na podłodze . Któregoś razu przewrócił się na schodach , a mieszkamy w bloku . Potem znowu . Była zima , nikt nie otwierał okien , zdecydowaliśmy , że nie będzie wychodził z domu , bo jeszcze się połamie . Wypróżniał się na balkonie , podkładaliśmy ręczniki , pralka chodziła non stop . Trwało to jakiś czas . Szkoda nam go było jeszcze usypiać , bo w dalszym ciągu był jak szczeniak , chciał żyć . Następnie tylne łapy ... W końcu tylko leżał na posłaniu , czasem ruszył się z miejsca . Karmiłam go z ręki , przynosiłam mu wszystko na każde zawołanie , zmieniałam mu ręczniki i szmaty na mocz , smarowałam modzele , ponieważ od leżenia porobiły mu się na przednich łapach . Wszystko to znosił bardzo spokojnie . Ale było coraz gorzej . W końcu stracił chęć do życia , widać było , że już wszystko go boli , uwiera . Zdecydowaliśmy się , bo uważam , że lepiej za wcześnie , niż zbyt późno ... W sobotę uspałam mojego psa . Wszystko zniósł bardzo dobrze , w samochodzie przytulaliśmy się , zasnął spokojnie , bez żadnych negatywnych oznak organizmu , wtulił się we mnie , cały czas go głaskałam . Byłam przy nim do końca . Miałam wrażenie , że zrobił mi prezent , ponieważ zasnął tak spokojnie , jak tylko mogłam sobie to wymarzyć , jak prawdziwy aniołek , którym przecież był . Mam nadzieję , że czuł się w miarę pewnie i bezpiecznie , mimo tego , że w sumie , znęcałam się nad nim . Takie sprawiał wrażenie , że mi wybaczył , że jest mu dobrze i spokojnie . Ale czy na pewno ... Od tamtej pory nie mogę spać ... Tak bardzo żałuję każdego krzyku , każdego klapsa , każdego uderzenia ... Byłam nieodpowiedzialna , niezrównoważona , okrutna ... Wiem jednocześnie , że bez tego było by nam bardzo ciężko , może nawet rodzice oddaliby go do schroniska ... Chciałam oszczędzić mu tego ... Zapewniając inne piekiełko ... Następnego dnia , w niedzielę , poszłam z ojcem do lasu . Zawsze chodzimy w weekend na takie spacery , wstąpiliśmy w boczną ścieżkę , którą czasem chodzimy , coś mi kazało zajrzeć do paśnika ... A w środku , pełno siana , a w środku śpiący lis ... Leżał dokładnie w ten sam sposób , jak leżał mój pies na wózku u weterynarza , kiedy wszystko miało miejsce , i kiedy było już po wszystkim ... Lis już nie żył ... Nie był jeszcze do końca sztywny , mogłam ruszyć uchem , ale brzuch miał twardy jak kamień ... Musiał umrzeć mniej więcej w tym samym czasie , co mój pies ... Nie wiem , może to był jakiś znak ... Lisa widziałam może z pięć razy w życiu , a chodzimy po tych lasach odkąd pamiętam , przynajmniej dwa razy w tygodniu , po kilka godzin ... A poza tym , zawsze zaglądam do wszystkich paśników ... Aż tu nagle , paśnik , martwy lis , leżący identycznie , jak mój pies , umarł w tym samym czasie , co mój pies ... Wtulony w siano , tak , jak mój pies był wtulony we mnie ... Martwy lis w paśniku to nie jest codzienny widok ... Położył się tam , by umrzeć w spokoju ... Znalazłam go dzień po uspaniu mojego pieska ... Wyglądał , jakby spał ... Jak mój piesek ... Przez chwilę pomyślałam , że mój pies mnie tam zaprowadził ... Wierzę , że psy mają duszę ... O wiele szlachetniejszą niż nasza ... Serce mi się kraje , tak bardzo żałuję . Cały czas płaczę . Wczoraj myślałam , że chyba wezmę jakieś tabletki . Nie przypuszczałam , że można kochać aż tak mocno . Nie mogę znieść świadomości , że tak krzywdziłam kogoś , kogo kochałam najmocniej na świecie . Oczywiście , wiedziałam , że krzywdziłam go tym biciem , ale przecież ... On jest nieśmiertelny , jeszcze naprawię swoje błędy ... Naprawiałam je , ale teraz ... Nie mam teraz nikogo . Rodzice ... Nie mam przyjaciół , nawet znajomych , dosłownie . Nie wiem , co będzie z moim życiem . Chciałabym się z tym wszystkim uporać ... Chciałabym dostać jakiś znak , wiedzieć , że gdzieś tam jest mojemu psu dobrze , że jest bezpieczny , że się nie boi , a jest przecież tak zimno ... Ale może gdzieś tam jest mu lepiej , niż u mnie ... Czy pies potrafi wybaczać ... ? Czy pies naprawdę kocha tak bardzo ... ? Jestem potworem ... Co z moją duszą ? Kiedyś śniło mi się , a może to wspomnienie , jak byłam jeszcze przed narodzinami , mogłam wybrać sobie ciało , w które chcę się wcielić , wybrałam sobie rodzinę , i się po prostu urodziłam ... Czy wszystkie krzywdy , jakie zadaliśmy innej istocie , będą nam gdzieś tam w zaświatach zadawane razy dziesięć , z dziesięciokrotną siłą ? Najbardziej boję się tego , jaki zadawałam mu ból psychiczny ... A dobre uczynki ? Nie wiem , których mam więcej w stosunku do mojego psa ... Martwię się , że jego dusza nie zazna spokoju , że przeżywa to wszystko , co miało miejsce , że go bolą razy na zadzie , że piszczy , że płacze ... Martwię się , że nie może sobie znaleźć miejsca ... Rozumiem , że to przez krzywdy , jakie mi zadano . Mam nerwicę i depresję , nie leczone , nigdy nie byłam u lekarza , bo finanse , bo strach ... Jestem niezrównoważona , okrutna . Ale nie mam na to wpływu ... Prawdopodobnie nikt mnie nie zrozumie , mam takie chwile , kiedy muszę coś zrobić , to jest silniejsze ode mnie ... Boję się , muszę uderzyć psa ... Jestem zła , muszę nakrzyczeć na matkę ... Ze strachu ... Tak , mam wiele problemów ... Na dodatek , właśnie powinnam szukać nowej pracy ... Kiedy dziecko się rodzi , ma pusty zbiornik na miłość . Rodzice muszą go napełnić , opiekując się dzieckiem . Mój zbiornik napełnił mój pies ... Dzięki niemu nauczyłam się kochać ... A ja go karałam ... Kocham go jak głupia , a jego już nie ma . Krzywdziłam go bardzo i nie mogę sobie tego wybaczyć . Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić ... Moje piękne pieski ... Jego już nie ma ... Gdy zasypiam , wyobrażam sobie , że go przytulam ... Mocno , dopiero , jak sobie go wyobrażę , to po kilku godzinach mogę zasnąć ... Czy pies potrafi wybaczać ? Czy pamięta złe rzeczy bardziej , niż dobre ?
  12. Witam, Pod koniec maja odbywają się akurat w mojej okolicy zawody dogtrekkingowe. Chciałabym zabrać na nie, na trasę EASY czyli około 13 km, mojego berneńczyka, Bruna. Ma 3 lata, od dwóch tygodni biegamy razem 3 razy w tygodniu (niezwiązane z zawodami). I tutaj pojawiają się problemy, ponieważ Bruno nie umie chodzić na smyczy. Niestety. Kiedy idziemy sami, jest dość w porządku, nie ciągnie. Ale kiedy pojawiają się inne psy, to ledwo daję radę. Podejrzewam, że gdy przejdzie kilka kilometrów to będzie zbyt zmęczony, aby się wyrywać. Mimo to obawiam się, że obecność tylu psów źle na niego wpłynie, będzie niegrzeczny, rozdrażniony. Czy powinnam brać go na te zawody? Zaznaczam, że wcześniej na nich nie byliśmy, ale przecież kiedyś trzeba spróbować. Może nie powinnam się martwić? Nigdy wcześniej nie przebywał w tak dużej grupie psów.
  13. Witajcie! mam takie pytanie - nie wiem, gdzie szukać bo jestem nowy. (jeśli już takie wątki były, a ktoś je zna prosiłbym o linka) mianowicie chce zakupić psa rasy rottweiler w okolicach wakacji. Wcześniej miałem w domu psy ale żaden nie należał do mnie więc nie interesowałem się zbytnio okresem szczenięcym tutaj moje pytanie co należy zrobić po pierwszych dniach jeśli przywiezie się psiaka? Nauka czystości? Przyzwyczajenie do nieobecności Pana i zapoznanie z kennelem (piesek będzie miał swoją klatkę jako coś w stylu legowiska - nie będzie zamykana). Na początku dużo przebywać z psem czy bardziej stronić od tego by przyzwyczaił się, że przez dłuższy czas nie będzie się w domu, brać urlop na tą okazję? W domu przebywać będzie mama więc do końca samotny nie będzie.
  14. Witam wszystkich! Mam poważny problem z moją 16 - letnią suczką. Ponad pół roku temu zmieniłam mieszkanie na mniejsze. Jakoś w październiku ubiegłego roku zaczęły się problemy z moją suczką, gdy ta zostaje sama w domu. Pies jest przygarnięty z ulicy około 10 lat temu, od tamtej pory jest bardzo ze mną związana, ale ostatnio jej zachowanie naprawdę mnie niepokoi, co nie wstanę to ona wstaje też za mną, usiądę - ona próbuje skakać mi na ręce, czasami jest już to męczące. Najgorsze jest to kiedy zostaje sama w domu. Rozwala dosłownie wszystko, wyciąga mi ubrania z szafy, rozwala kosz na śmieci w kuchni, nawet przewraca ciężką kolumnę od kina domowego - która spadając mogłaby ją zabić. Próbuję to jakoś zabezpieczać, ale dalej udaje jej się zrobić bałagan. Chciałabym również zaznaczyć, że suczka od jakiegoś momentu ma zrywy tak jakby skurcze. Kiedy leży spokojnie nagle wstaje i zaczyna chodzić. Dostawała leki przeciwbólowe i na uspokojenie - nic nie pomaga. Aha i co najważniejsze to to, że suczka w nocy w ogóle nie śpi. Chodzi, drapie, nie może znaleźć sobie miejsca. Osobiście nie przespałam od dłuższego czasu spokojnie całej nocy, za dnia jestem wyczerpana i nie mam siły pracować, mam stresującą pracę i dobrze przespana noc jest dla mnie niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Pies za to zasypia kiedy wracam z pracy, wtedy śpi jak zabita. Załamuję ręce, chodziłam z nią do weterynarza, ale nie usłyszałam nic konkretnego, tylko dostałam tabletki na uspokojenie dla niej, które daję jej codziennie przed snem - ale i tak nie pomaga. Czy może ją coś boli ? Co robić ? Pozdrawiam Was serdecznie.
  15. Witam was wszystkich. Problem był, jest i przypuszczam, że będzie zakładany i wałkowany jeszcze nieskończoną ilość razy. Ja też nie napiszę niczego nowego, ale z racji, że każdy psiun to indywidualna sprawa i ja temat poruszę. W październiku wzięliśmy z żoną psa ze schroniska. Jest to około dwuletnia suczka, z czego rok przebywała w przytulisku. Było to ich oczko w głowie - suczka nad wyraz pogodna, żywiołowa. Zawsze kiedy dostawali nową zgubę, suczka była jako pierwsza wypuszczana do nowego. Kontakty z innymi psami nigdy nie kończyły się zadymą. Co do ludzi to jest pies w stylu " zagłaszcz mnie na śmierć". Uwielbia i potrzebuje kontaktu z ludźmi. Uwielbia zabawy i spacery a jeszcze bardziej spontaniczne wędrówki. I tu się robi problem. Wychodzimy na spacery trzy razy dziennie. To już rytuał. Przed pracą, po pracy i wieczorem przed spaniem. Swoje legowisko ma w pomieszczeniu gospodarczym, ale i tak większość czasu spędza z nami w domu i śpi też często w domu. Zrobiłem dla niej budę, ale coś jej nie ciągnie do środka, nawet kiedy wstawi się tam jedzenie, jej koc czy zabawki. Po prostu nie i koniec. Tak krótko o psie. Problemy mamy, kiedy po spacerach, po posiłku, wypuszczamy ją na ogród. Minuta i pies już merda ogonem kilka- kilkadziesiąt metrów za płotem. Ucieczki to bardzo częsta sprawa. Do tego nie możemy jej nauczyć żeby na skakała na ludzi. Nie jest to mały pies. Pędzące na Ciebie 30 kg potrafi zaskoczyć. Bawimy się z nią bardzo często. Ma swoje zabawki ale i to nie wystarczy, bo trzeba jeszcze rozwalić legowisko, legowisko kota, rozsypać całe suche żarcie a nawet pogryźć moje ciuchy które zostawię w pomieszczeniu. Na komendy reaguje tak, że kładzie się na plecy, podkula łapy i merdając ogonem patrzy na Ciebie jakby za chwilę miała się rozpłakać. Ogólnie to nigdy wcześniej nie mięliśmy psa i sami się uczymy. Ale dzisiejsza ucieczka przed pracą przez jedna z niezliczonych, nowych, mimo ciągłego łatania w płocie dziur przelała czarę goryczy. Pies wie, że robi źle i na tym kończy się jego skrucha bo i tak przy najbliższej okazji, jak tylko zdążę ja przyłapać to zobaczę spiepszające z prędkością światła oko saurona pod merdającym ogonem. Ogólnie pies ukochany i cudowny ale robi sobie z nami co chce. Już nie mówiąc jak wygląda jedzenie obiadu... Wiem, że nie ma złotego środka ale jakieś wyjście z sytuacji musi być. Nawet nie chcę myśleć co będzie gdy pojawią się dzieci.
  16. Witajcie, Jestem tu nowa, w ramach zapoznania opiszę swoją historię - mianowicie w listopadzie musiałam pożegnać się z moim długoletnim przyjacielem cocker spanielem, prawie 18letnim. Walczyliśmy o jego zdrowie pół roku ale niestety nerki i wątroba zupełnie przestały działać i musieliśmy podjąć tę ostateczną decyzję. Byłam z nim bardzo związana, mam sklep internetowy także pracuję w domu, nie mogłam sobie dać rady po jego odejściu, także wspólnie z mężem podjęliśmy decyzję o zakupieniu nowego psa. Ponieważ mąż zna się bardziej na psach ode mnie to on zdecydował o rasie także w efekcie zaczeliśmy poszukiwania hodowli owczarka belgijskiego, ja zdecydowałam natomiast, że chciałabym tervuerena, wydawały mi się one sympatycznejsze od malinois. Na wybór tej rasy miało wpływ rownież to, że mieszkamy w domu i chcieliśmy aby był to rownież piesek, który zmusi potencjalnego złodzieja do przemyślenia czy napewno to właśnie my mamy paść jego łupem ;) Teraz mam pytania do Was, doświadczonych psiarzy - jestem bardzo początkująca jeśli chodzi o wychowanie większego psa. Nasza suczka Merida ma niecałe 3 miesiące i jest z nami już 4 tygodnie. Obawiałam się nauki załatwiania potrzeb, chociaż przy moim kochanym piesku byłam przyzwyczajona do sprzątania gdyż z racji wieku oraz chorych nerek zdarzało mu się bardzo często popuścic. Jakie było moje zdziwienie, kiedy nasza mała księżniczka od pierwszego dnia była przyzwyczajona siusiać na pieluchę a od drugiego już zaczęła załatwiać swoje potrzeby na dworze ( za każdym razem dawałam jej biszkopt lub suszoną kaczkę). Jeśli chodzi o zachowanie to wszystko rozumie, wystarczy że podniosę głos a przestaje - gryźć but, wypluje znalezioną kość, zeskoczy mi z pleców :D Nie wiem czym mam ją zacząc karmić, teraz dostaje suchą karmę ontario, a do tego daję jej kiełbasę brit aby jej bardziej smakowało. Ruchu ma dośc sporo, minimalnie 3 razy dziennie chodzi na dłuższe spacery, a w przeciągu dnia wypuszczam ją na zewnątrz ile razy potrzebuje, ale potrafi wytrzymać sama nawet 8 godzin, przy czym nie piszczy i nie załatwia potrzeb w domu. Ponieważ nigdy nie miałam suczki nie wiem czego się spodziewać kiedy przyjdzie okres dojrzewania, czytałam, że musi chodzić wyłącznie na smyczy ponieważ zacznie nam uciekać. Póki co umie aportować i siadać, pójdzie rownież na szkolenie ale dopiero jak podrośnie, jakich komend jeszcze możemy się zacząć uczyć ? Dziękuję i pozdrawiam
  17. Cześć! Zastanawiam się jak to się dzieje, że w mojej obecności (i tylko mojej) pies jest spokojny i słucha wszystkich komend. Mówię do niego spokojnie i nie ma żadnego problemu z tym czego nie może robić. Nie wspominam tutaj o ludziach całkowicie obcych dla psa, bo to jest oczywiste, ale gdy jest z nami moja dziewczyna (która spędza z psem prawie tyle samo czasu co ja*), pies zachowuje się zupełnie inaczej. Na pierwszy rzut oka dziewczyna traktuje go tak jak ja, ale psu zupełnie odbija. Nie słucha wtedy ani mnie(!) ani jej. Zachowuje się jak w panice, biega wszędzie, gryzie, nie słyszy w ogóle komend itp. Dopiero jak się zmęczy, idzie spać i wtedy jest spokój. * Mieszkamy razem. Tutaj powinienem dodać, że dziewczyna pracuje zawsze poza domem, a ja często zdalnie, choć nie zawsze (taka specyfika pracy), więc często przez większość czasu pracuję w domu, a pies śpi gdzieś obok. Jeszcze nie byliśmy z nim na szkoleniu, więc zupełnie nie wiemy o co chodzi. Rasa: pomieszany labrador Wiek: 3 miesiące Będę bardzo wdzięczny za wszelką pomoc! Pozdrawiam!
  18. Witam, jestem tutaj nowa, jeszcze nie do końca wiem jak działa to forum, ale mam nadzieję, że moja prośba nie sprawi nikomu problemu, a znajdzie się osoba, która mi pomoże.. Miesiąc temu do mojego domu trafił owczarek niemiecki, 6 miesięczny. Pewni Państwo chcieli oddać go do schroniska, na szczęście szybko zareagowaliśmy. Ogólnie nie ma z nim większych problemów, jak to młody pies chce się bawić, reaguje na komendę "siad"i "łapa" oraz powoli jesteśmy na etapie "waruj". Niestety jestem alergikiem,dlatego pies nie może być ze mną w domu. Na podwórku posiadam duży kojec, z przejściem do ciepłego domku gospodarczego w którym posiada swoje zabawki, koce. Psa zamykam w nocy, ponieważ jest u nas za krótko by swobodnie biegać w nocy, nawet w dzień nie chce być sam.. Przechodząc do punktu o który chciałabym zapytać, w jaki sposób mogę nauczyć go komendy "do budy" .. niestety nie daje się przekupić,bo wie że zostanie na noc zamknięty, a póki co niestety musi tak być. Bardzo proszę o pomoc, czasem wchodzi bez problemu, a czasem siądzie i nic go nie nakłoni do wejścia do budy. Z góry dziękuję! :)
  19. Witam, mam psiaka 5 miesięcy ma ten mały obesrus ;) mam problem z załatwianiem się w domu, chodzi mianowicie o kupę :/ Pies robi ją tylko i wyłącznie w nocy, gdy wszyscy śpią :/ idzie do kuchni (na szczęście, bo tam są płytki, chociaż zdarza mu się na panelach też zrobić to dziadostwo) jakby nigdy nic i się łamie :/ W ciągu dnia nie zrobi jej w ogóle. Siusiu też nauczył się robić tylko na dworze. Dostaje jeść ostatni raz o 18, ma długi spacer przed snem ( gdzie zrobi jedna lub 2 kupki), potem szybki spacer na siku.... A on jak taka uparta cholera potrafi się zesrać :D w domu w nocy :/ ostatnio zrobił to aż 3 razy :/ gdzie w ten sam wieczór na wybiegu zrobił też 3 kupczasony :/ Ręce opadają , a nos to już w ogóle :/ nie wiem jak oduczyć tego smroda :/
  20. Wyskoczył mi jakiś błąd przy publikacji wpisu i wpis się powielił. Proszę o skasowanie tego wątku.
  21. Hej :) Dzisiaj zarejstrowałam się na forum, ponieważ od miesiąca jestem właścicielką 2,5 miesięcznego szczeniaka maltańczyka i mam parę pytań dotyczących jego wychowania. Jeśli umieszczam moje pytania w złej kategorii proszę informacje, natychmiast usunę post. Mam dwa problemy, mianowicie: 1. Szczeniak uwielbia podgryzać ręce. Wiem, że to naturalne, jednak jego mleczaki są już dość ostre i moje ręce powoli stają się coraz bardziej podrapane i czerwone. Sporo czytałam na ten temat, kiedy się bawimy pozwalam mu lekko je podgryzać, jednak kiedy ściska szczękę mocniej zaczynam piszczeć. Podobno szczenięta wtedy rozumieją, że jest to bolesne i przestają, natomiast on zaczyna się złościć, szczeka na mnie i zaczyna podskakiwać wyżej, żeby znowu mnie ugryźć, w nadgarstek, rękaw bądź ramię. Próbowałam również zajmować go zabawką, ale bezskutecznie, kiedy daję mu sznur do zabawy bądź kostkę i macham nimi aby je łapał próbuje złapać moje palce a nie zabawki. Spróbowałam również użyć tego gorzkiego płynu do mebli na swoje ręce, aby wyczuł, że są gorzkie, jednak na nic się to zdało. Czy są jeszcze jakieś metody, aby go uspokoić? Pani weterynarz stwierdziła, że powinnam łapać go za kark i trochę poszarpać, ale kiedy zrobiłam tak dwa razy po pierwsze samej mi było źle z takim sposobem karania, a po drugie budziła się w nim jeszcze większa złość. Staram się, żeby miał dużo aktywności fizycznej, bawimy się piłeczką, wychodzimy na spacery, ponieważ jest już po drugim szczepieniu, jednak tu pojawia się drugi problem.. 2. Psiak jest co miesiąc odrobaczany, następne odrobaczenie wypada za ok. tydzień. Pani weterynarz pozwoliła już z nim wychodzić, 3 dni po drugim szczepieniu, jednak na praktycznie każdym spacerze psiak dostaje rozwolnienia. W domu, kiedy załatwia się na macie kupka jest normalna, ale na dworze za każdym razem ma rozwolnienie. Co może być powodem? Czy jest to związane ze stresem? Wątpię, żeby była to jakaś bakteria, bo jak już mówiłam w domu nie ma tego problemu. Chcę często z nim wychodzić, ale martwi mnie to rozwolnienie. Mieszkamy w dużym mieście, gdzie na osiedlu jest sporo psów i jest tutaj brudno, dlatego boję się, że jeśli jeszcze nic nie złapał, to podłapie, ale chcę zapewnić mu aktywność fizyczną. Jak to rozwiązać? Z góry dziękuję za każdą odpowiedź i pozdrawiam
  22. Witam serdecznie! Chciałabym zasięgnąć porady co do pewnych zachowań psa, którego przygarnęliśmy wraz z moim narzeczonym 5 tygodni temu. Ogólnie psiak jest typowo domowym zwierzęciem, idealnym do mieszkania, nie sprawia problemów, kiedy jest wewnątrz - ładnie je z miski, trochę nerwowo co prawda jeszcze pije wodę, rozbryzgując ją dookoła, jest grzeczny, nie gryzie niczego. Jest to pies idealny w kontaktach z ludźmi, cieszy się na widok każdego. Jednakże, podczas przygotowywania się do wyjścia na spacer, pies dostaje szału - wierci się, popiskuje, jest nadto aktywny, nie słucha się, pcha się do drzwi wyjściowych - innymi słowy - terroryzuje nas. Sytuacja powtarza się też w momencie, kiedy musimy wyjść gdzieś bez niego. Jak sobie z tym radzić? Czytałam już sporo na ten temat, robimy wszystko, żeby "wyciszał się" przed wyjściem i nie wymuszał w ten sposób na nas szybszego zbierania się, ale póki co, nie daje to znacznych rezultatów. Proszę o pomoc. Chciałabym poruszyć jeszcze jedną kwestię: podczas spacerów ładnie trzyma się na smyczy, ale w momencie kiedy widzi innego psa, strasznie do niego ciągnie. Nie byłoby to co prawda aż tak niepokojące, gdyby nie to, że raz zdarzył się incydent, kiedy rzucił się na innego psiaka (tamten biegał bez smyczy). Ciężko go odciągnąć. Poza tym jest niespokojny w drodze od domu, usiłuje ciągnąć, ale mimo wszystko odpowiednio oddaje swoje "potrzeby fizjologiczne". Gdy już wracamy, uspokaja się i idzie na luźnej smyczy. Tutaj też prosiłabym o jakieś rady, wskazówki. Chcielibyśmy też nieco okiełznać jego radość podczas witania się z innymi ludźmi - dla nas to nie problem, kiedy radośnie skacze - jednakże nie wszyscy to lubią, więc należałoby te emocje jakoś opanować. Czy warto te wszystkie nagromadzone w nim emocje "ostudzić" jakoś farmakologicznie, czy potrzebny jest tylko czas? Proszę o pilną pomoc.
  23. Zachęcam do czytania i komentowania artykułu: jak szkolić buldoga francuskiego - w treści poruszane są takie tematy jak: Charakter buldoga francuskiego, Ile spacerów potrzebuje buldog francuski, Socjalizacja szczeniaka buldożka francuskiego, buldog francuski a dzieci, Nauka czystości, Lęk separacyjny, Agresja u buldoga francuskiego
  24. Szkoła dla psów SuperrDOG zaprasza na kolejne edycje kursu Psie Przedszkole najbliższe kursy: zajęcia w weekendy start 09.04.2016 zajęcia w tygodniu rano start 05.04.2016 zajęcia w tygodniu wieczorem start 18.04.2016 PSIE PRZEDSZKOLE TO SOCJALIZACJA I WYCHOWANIE SZCZENIAKA. Kurs Psie Przedszkole jest dla szczeniąt, które nie ukończyły 5 miesięcy. Szkolenie prowadzone jest metodą pozytywnych wzmocnień. Jeżeli chcesz aby Twój szczeniak: Miał mocną więź z Tobą Wracał na Twoje wołanie Nie ciągnął na spacerach bez względu na rozproszenia Umiał opanować emocje Zostawał spokojnie sam w domu Potrafił bawić się z innymi psami to kurs Psie Przedszkole w szkole SuperrDOG jest właśnie dla Was. szczegółowy program i zapisy na stronie www.superrdog.pl
×
×
  • Create New...