Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'weterynarz'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. Serdecznie zapraszamy na pierwsze w tym regionie szkolenie PIERWSZA POMOC DLA PSA – postępowanie w nagłych przypadkach! Kurs w PRZEMYŚLU! Czy wiesz co należy zrobić, gdy pies: - zostanie ofiarą wypadku? - nagle straci przytomność? - połknie ciało obce? - zatruje się ? - dostanie drgawek ? - wymiotuje lub ma ostrą biegunkę? - ma krwotok ? - zostanie pogryziony lub ukąszony (owady, żmije, inne psy itp.) - nie oddycha? Czy potrafisz ocenić, kiedy pomoc weterynarza jest niezbędna, a kiedy możemy sami pomóc psu? W jaki sposób pomagać, aby nie zaszkodzić? Pierwsza pomoc w nagłych wypadkach może się przydać każdemu z Nas. Tak jak w przypadku ludzi, tak u zwierząt pierwsze momenty po urazie mogą być znaczące dla życia lub zdrowia zwierzęcia. W szczególności gdy jest to nasz pies musimy mieć pewność że wiemy, jak się zachować, aby zminimalizować ryzyko wszelkich powikłań i zapewnić mu jak najlepszą opiekę. Wypadków nikt się nie spodziewa. Zdobądź niezbędną wiedzę już dziś, aby nie zawieźć swojego przyjaciela psa! Szkolenie poprowadzą lekarze weterynarii: Łukasz Majcher i Marta Popiel. Miejsce: Przemyśl (dokładna lokalizacja zostanie podana po zebraniu grupy) Data: 21 listopada 2o15 Czas trwania: ok. 8 godzin Koszt uczestnictwa: 13o zł (wpłata jest równoznaczna z rezerwacją miejsca)* Zapisy: przesłanie formularza zgłoszeniowego na adres mailowy Super Psów Dogoterapia Lublin (formularz zgłoszeniowy: www. superpsy.com.pl – zakładka „szkolenia”) Termin nadsyłania zgłoszeń: 8 listopad 2o15 Liczba miejsc ograniczona! Kurs składa się z części wykładowej (teoretycznej) oraz praktycznej podczas której uczestnicy będą mogli przećwiczyć różne techniki wykonywania opatrunków i bandażowania, a także reanimacji na profesjonalnym psim fantomie. Ponadto w programie między innymi: urazy mechaniczne, zatrucia, stany nagłe dotyczące układu oddechowego i układu krążenia, stany nagłe okulistyce i rozrodzie, stany nagłe związane z układem pokarmowym i czynnikami środowiskowymi. Uczestnicy otrzymują imienne certyfikaty uczestnictwa w szkoleniu, a także materiały szkoleniowe! Gościmy w Przemyślu, dzięki CANEM Terapia i Edukacja Monika Morawska Szkolenie organizowane przez: SUPER PSY Dogoterapia Lublin oraz SpecjalWet przychodnia dla zwierząt. * W przypadku rezygnacji uczestnika z udziału w szkoleniu mniej niż 7 dni przed terminem szkolenia wpłacona kwota nie podlega zwrotowi.
  2. Polecam! Zawadzka Elżbieta www.wet-kardio.pl Mam labradorke, już starowinkę i nie chciałam obciążać jej wyjazdem do gabinetu (właściwie to nawet nie włożyłabym jej do auta), a Pani dr ma sprzęt przenośny i może dojechać do "pacjenta".
  3. Dziś dostrzegłam, że moja suka ma dziwną zmianę na jednym oku. Na rogówce ma nitkowate zgrubienie, jest przeźroczyste i pozwijane. Wyraźnie widać jakby było wewnatrz, na 100% to żadna nitka na powierzchni Oczywiście z mety dostałam paranoi, że to jakiś pasożyt. Ale po przejrzeniu zdjęć na googlu już nie jestm do tego przekonana. Nie mam jak obecnie dodać zdjęcia, ale może ktoś miał coś podobnego u psa i jest wstanie powiedzieć choć orientacyjnie co to może być. Oczywiście mam zamiar skonsultować to z wetem, ale trochę się wystarszyłam i wole zapytać na forum.
  4. Witam, pilnie poszukuje najlepszego specjalisty w tej dziedzinie. Najlepiej z dolnego śląska ( ale może być dalej, dobro psiaka jest najważniejsze ). Psiak ma problem z przednią lewą łapką ( leczony według weterynarzy, ma założoną blokadę, ale niewiele to pomogło ), jak również tylne łapy odmawiają mu posłuszeństwa. Jest ospały i bez siły. Proszę o najszybsze i najlepsze rekomendacje. Z góry dziękuję.
  5. Witam, pilnie poszukuje najlepszego specjalisty w tej dziedzinie. Najlepiej z dolnego śląska ( ale może być dalej, dobro psiaka jest najważniejsze ). Psiak ma problem z przednią lewą łapką ( leczony według weterynarzy, ma założoną blokadę, ale niewiele to pomogło ), jak również tylne łapy odmawiają mu posłuszeństwa. Jest ospały i bez siły. Proszę o najszybsze i najlepsze rekomendacje. Z góry dziękuję.
  6. Napiszę po prostu jak było, a wnioski wyciągnięcie Państwo sami. To będzie długi opis, chcę nakreślić całokształt sytuacji. - suczka, około 9-10 lat, do 10 kg, mieszaniec. W bardzo dobrej kondycji. Nagle zaczyna kuleć na tylną łapkę. Ponieważ kilka lat wcześniej miała operowany staw po urazie, zakładam, że to zapalenie stawu. Zdarzało się już tak w przeszłości. Podanie leku przeciwbólowego/przeciwzapalnego załatwiało sprawę i wszystko wracało do normy. Tym razem nie wróciło. Suczka kuleje coraz bardziej, grymasi przy jedzeniu, po tabletkach wymiotuje. - Jest piątek. Suczka dostaje antybiotyk i lek przeciwbólowy w gabinecie u Edyty Filistowicz w Kłodzku. Umawiamy się na badania krwi na poniedziałek, żeby sprawdzić co się dzieje. - sobota: suczka zaczyna kuleć też i na drugą łapkę. Dzwonię do Pani Filistowicz. Podejrzewa choroby odkleszczowe, które atakują układ nerwowy. Badania w poniedziałek powinny to potwierdzić. - niedziela: suczka dostaje nagle ataku bólu. Wysiadają jej obie tylne łapki. Piszczy, skomli z bólu, szuka pozycji, w której będzie mniej bolało. Skojarzenie mam z atakiem korzonków u człowieka. Jadę do Pani Filistowicz do Kłodzka. Suczka dostaje leki przeciwbólowe, steryd. Wszystko pasuje do chorób odkleszczowych. Pani Filistowicz zwraca też uwagę na źle pracujące serce. Bardzo wyraźne szmery, łomotanie serca. Jak sama określa – stan serca to dramat. Mimo to, nie wzbudziło to mojego niepokoju. 2 lata wcześniej suczka dostała lek nasercowy zalecony przez Panią Filistowicz (jak się później okazało słusznie). Tyle, że wtedy suczka źle na niego zareagowała. Lek został odstawiony. Konieczna była konsultacja kardiologiczna. Dowiedziałam się wtedy, że owszem, są zmiany w sercu wynikające z procesu starzenia, ale suczka jest sportowcem, dużo biega, jej serce to „serce sportowca”. Szumy w sercu nie są dla niej niczym złym, bo serce sportowca świetnie sobie radzi. Od tej pory właśnie tak reaguje na hasło: szmery w sercu, odpowiadam: tak, wiem, kardiolog powiedział, że u niej to normalne. Mam uśpioną czujność. Tym bardziej, że suczka nie ma żadnych objawów: ani nie dyszy, ani nie sinieje jej język, nie ma omdleń. - noc z niedzieli na poniedziałek: suczka oddycha bardzo ciężko, dalej nie może stanąć na tylnych łapkach. Serce łomocze jej tak, że wręcz je słyszę jak siedzę obok niej. Tłumaczę to ogromnym bólem. Jest w półśnie, widać, że cierpi. Boję się, że nie dożyje rana, że serce nie wytrzyma. - poniedziałek: badania krwi wykluczają choroby odkleszczowe, ma mocno podwyższone leukocyty. Zdjęcie boczne RTG kręgosłupa nie wykazuje żadnych zmian. Pani Filistowicz odsyła mnie do Wrocławia. Ona nie ma możliwości dalszej diagnostyki. Sama podejrzewam nowotwór. Suczka miała kilka miesięcy wcześniej obustronną mastektomię, histopatologia guzów wykazała nowotwór ze skłonnością do przekształcenia się w złośliwy. Po operacji wróciła do formy, nic złego się nie działo. Aż do teraz. Skojarzenie nasuwa się samo: przerzuty. - wieczorem jestem we Wrocławiu. Przyjmuje mnie w gabinecie Krzysztof Nabzdyk (to on operował wcześniej suczkę). Podaje silne leki przeciwbólowe, steryd. Wykonuje USG narządów wewnętrznych, prześwietlenie RTG obydwu łapek. Nic nie znajduje. Pan Nabzdyk również zwraca uwagę na serce. Słychać wyraźne szmery, doradza rezonans rdzenia kręgowego i koniecznie konsultację kardiologiczną. Serce jest na tyle w kiepskim stanie, że ma wątpliwości, czy będzie można znieczulić suczkę do rezonansu. Zadecyduje kardiolog. Kieruje mnie do kardiologa – Patrycji Bednarz – Hebel (koneksje rodzinne, żona Pana Nabzdyka to Roksana Bednarz – Nabzdyk), jak się później okazało jest to ta sama kardiolog, która badała suczkę 2 lata wcześniej). Rezonans poleca u Pana Dariusza Niedzielskiego, u niego w klinice pracuje również Patrycja Bednarz-Hebel i jej mąż Mateusz Hebel. - wtorek: suczka przespała spokojnie noc, leki podane dzień wcześniej zadziałały. Wygląda jakby czuła się lepiej. Mimo to jadę z nią na rezonans. Dr Niedzielski również słyszy szmery w sercu, prosi o konsultację Mateusza Hebla – radiologa i anestezjologa. Pan Hebel zgadza się na podanie znieczulenia, w sercu słychać szmery, ale praca serce jest ok. Nie powinno być problemu ze znieczuleniem. Nie ma. Rezonans zostaje wykonany. I tutaj dr Niedzielski przedstawia mi diagnozę, której, po raz pierwszy w życiu, mimo wykształcenia biologicznego, właściwie nie rozumiem. Na rdzeniu nie ma żadnych zmian nowotworowych. Na upartego można doszukać się jakiegoś „cienia” na rdzeniu, który [U]gdyby się rozwinął mógłby[/U] dać takie objawy. Jeśli za tydzień stan się nie poprawi, sugeruje powtórkę rezonansu, żeby sprawdzić czy „cień” się rozwinął. Możliwe, że stan suczki wynika również ze słabego ukrwienia tylnych łapek. Tutaj pytanie co powie kardiolog… - w końcu, popołudniu we wtorek, dochodzi do wizyty u kardiologa – u Pani Patrycji Bednarz–Hebel. Suczka czuje się lepiej, znieczulenie przy rezonansie zrobiło swoje. Jest zmęczona, ale nie odczuwa bólu. Kardiolog, bardzo sympatyczna, miła Pani, przypomina sobie suczkę. Rzeczywiście badała ją dwa lata temu. Wykonuje echo serca i EKG. Rzeczywiście widać proces uszkodzenia serca, zastawek, serce jest powiększone, EKG nie jest w normie, jest gorzej niż 2 lata wcześniej, ale… również i tym razem Pani Bednarz-Hebel nie wprowadza żadnego leczenia. Serce sportowca da sobie radę samo. Kiedy zwracam uwagę, że tylne łapki są zimniejsze niż przednie, pani Bednarz nie reaguje. Ewentualna konsultacja za pół roku. - tydzień później suczka umiera na moich rękach… Przez całą noc cicho wyje, ledwo oddycha, widać, że ból ją wykańcza. Cały czas tak naprawdę miała zator na tętnicy brzusznej, tak duży, że krew nie dopływała do tylnych łap. Tzw. zakrzepica…. Co się działo przez ten tydzień? Codziennie byłam z nią w gabinecie weterynaryjnym. Najpierw znowu w Kłodzku. Uspokojona diagnozą Dr Niedzielskiego, że w rdzeniu nic nie ma i diagnozą Pani Bednarz-Hebel, że z sercem też jest ok, tłumaczę sobie, że suczka musiała mieć chwilowy atak, stan zapalny korzonków, jak u ludzi. Dostanie zastrzyki i wszystko się uspokoi. Pani Filistowicz w Kłodzku wykonywała tylko zalecania Dr Niedzielskiego, podawała leki przeciwbólowe i przeciwzapalne (niesteroidowe). Zdziwiła się diagnozą kardiologiczną, ale nie dociekała czy ma ona sens, czy nie. Kardiolog powiedział, że jest ok, no to jest ok. Kiedy zwróciłam uwagę na to, że tylne łapki suczki są zimniejsze niż przednie, usłyszałam: ciekawe… i tyle. Dzień później stan suczki znowu gwałtownie się pogorsza. Nie czekam już, tylko od razu jadę do Wrocławia. Znowu do Pana Nabzdyka. On również zdziwił się diagnozą kardiologiczną, brakiem podjętego leczenia, ale również nie dociekał, dlaczego tak jest. Uznał, że to musi być w takim razie na tle neurologicznym. Należy podawać steryd i leki przeciwbólowe. Po 3 dniach powinna nastąpić poprawa. Wtedy sama tak myślałam. W końcu po pierwszych takich zastrzykach rzeczywiście stan suczki się poprawił. Zastrzyki nie pomogły jednak. Stan suczki nie poprawiał się, tylko się pogarszał. Ból, dyszenie, łomotanie serce, brak czucia w tylnych łapkach. Zaczęło się szukanie przyczyny na oślep. Może pasożyt, może jednak nowotwór, może choroby autoimmunologiczne? Wszystko zostało wykluczone na podstawie badań krwi. Mocz również był w porządku. Suczka była coraz bardziej osłabiona, wyniki krwi nagle jej się pogorszyły. Inny weterynarz upierał się, że to może być przyczyna kardiologiczna. Miałam wątpliwości, czy ma rację, w końcu byłam przecież na konsultacji u kardiologa… Ale zgodziłam się, że należy to sprawdzić. W poniedziałek dzwonię na kardiologię na Uniwersytet Przyrodniczy. Odbiera ktoś niekompetentny, bo udziela mi informacji, że takich badań u psów się nie robi, tylko u kotów. Rezygnuje. Wiem, że za chwilę znowu będę w gabinecie weterynaryjnym. Umawiam tylko konsultację neurologiczną. Jeszcze tego samego dnia, pojawiam się ponownie u Pana Nabzydka. Przyjmuje mnie jego żona – Bednarz-Nabzdyk. Sam Pan Nabzydk wysłał do mnie swoją Asystentkę. Sam nie zamienił ze mną ani jednego słowa, tylko wyszedł na papierosa. Widziałam miny Pani Nabzdyk, Asystentki – popłakałam się. Spytałam czy powinnam uśpić suczkę. Pani Nabzdyk poradziła: nie, jeszcze poczekać. Usłyszałam, że suczka prawdopodobnie ma zakrzepicę, że to jednak problem kardiologiczny. Można to sprawdzić badając przepływ w naczyniach – badanie dopplerowskie. Tym razem wiedziałam konkretnie o co pytać na Uniwersytecie Przyrodniczym. Badanie zostaje wykonane jeszcze tego samego dnia. Potwierdza ono, że suczka ma ogromny zator na tętnicy brzusznej. Do jednej łapki krew nie dopływa w ogóle, do drugiej dopływa w 11%. Lekarz wykonujący badanie, jako [B][U]jedyny[/U][/B] spojrzał mi w oczy i powiedział: jest źle, bardzo źle. Proszę się przygotować na najgorsze. Próba rozpuszczenia zatoru nie powiodła się. Badanie Doplerowskie wykonane było w poniedziałek wieczorem. W środę rano suczka nie żyła – tydzień po wizycie u „kardiologa” - Pani Patrycji Bednarz-Hebel. Czy Pani Bednarz-Hebel popełniła błąd w diagnozie? Proszę, odpowiedzcie Państwo sami. Dla mnie tak – popełniła, bo jej diagnoza zmyliła wszystkich weterynarzy (poza jednym, za co mu dziękuję). Zaczęli szukać zupełnie gdzie indziej. Problem kardiologiczny odrzucili. Nie jestem naiwna, wiem, że psy w końcu odchodzą, że nie wszystkim można pomóc. Ale tutaj mam poczucie, że suczkę można było uratować. Głupią aspiryną. Błąd był już 2 lata temu. Już wtedy Pani Bednarz-Hebel uśpiła moją czujność. Szmery w sercu – to normalka. Pech polegał na tym, że poza tym suczka nie miała innych objawów. Szmerami w sercu miałam się nie martwić. Nawet po 2 latach, kiedy wszyscy określali stan serca jako zły, Pani Bednarz–Hebel nie zaleciła żadnego leczenia. Nic. Mam wrażenie, że suczka skazana była na zator. Wcześniej czy później to się musiało stać, skoro w żaden sposób nie była leczona. Skontaktowałam się z Panią Bednarz-Hebel już po wszystkim. Obwiniłam ją za to, co się stało z moją suczką. Że gdyby nie jej diagnoza, suczka albo by żyła dalej, albo jej cierpienie nie byłoby aż tak duże. Pani Hebel nie poczuwa się do winy. Twierdzi, że wszystko zrobiła tak jak trzeba, a moja reakcja jest czysto emocjonalna. W SMSie zwróciła się do mnie słowami: „rozumiem Pani frustrację…”. No tak… Kim może być ktoś, kto próbuje dociec co się stało z jego psem, jak nie frustratem… Moja suczka była moim Przyjacielem. Wiernym, oddanym. Była ze mną wszędzie, w pracy, w domu, na wakacjach, wszędzie. Mam poczucie, że na sam koniec ją zawiodłam, bo kiedy potrzebowała pomocy zaprowadziłam ją do niewłaściwych ludzi – skupionych na sobie, bojących się narazić kolegom – bo ani Pani Filistowicz, ani Pan Nabzdyk nie podważyli diagnozy Pani Bednarz-Hebel, ani Dr Niedzielskiego. Mimo, że jak sami mówili, świetnie się znają, są powiązani koleżeńsko i rodzinnie, nie zadzwonili do siebie, nie porozmawiali. Dr Niedzielski stawiając diagnozę, nie potrafił powiedzieć: nie wiem. Szukał przyczyny neurologicznej na siłę, zamiast powiedzieć: szukajcie dalej. Niestety Ci, którzy mogli pomóc suczce pojawili się zbyt późno… bardzo tego żałuję. Zawiodłam Przyjaciela, bo niestety zaufałam niewłaściwym ludziom: Pani Bednarz-Hebel, Panu Niedzielskiemu, Pani Filistowicz, Panu Nabzdykowi…
  7. Przeciągam termin sterylizacji mojej suczki, bo nie mam pojęcia gdzie z czystym sumieniem mogłabym ją wysłać (by cięcie było małe, by nie umarła podczas narkozy, by dobrze się czuła po zabiegu i żeby koszt nie przekroczył 350zł [suka wazy ok. 20kg]). Chodzi mi o sterylkę za trzy-cztery tygodnie. Proszę o rady, bo podobnego aktualnego tematu nie znalazlam na forum.
  8. Witam, możecie polecić sprawdzonego , dobrego i w przystępnej cenie weterynarza u którego mogłabym wysterylizować swoją suczkę 18 kg, połtora roku? Mamy weterynarza w Poznaniu na Zbąszyńskiej ale tam mi krzyknęli 450 zł za sterylizacje...
  9. Teraz będę pisała, bo chce się czegoś więcej dowiedzieć, może Wy czytelnicy,właściciele psów się spotkaliście z czymś takim, jak moja sunia? Byłam z nią na kroplówce, dostała lek na wstrzymanie wymiotów, o dziwo nie ma, ale niepokoi mnie jej stan. Leży, na nic nie reaguje, bez życia totalnie. Pyt się wet, ale on nie wie co to może być, to tak przyszło z dnia na dzień. Jutro też krpl. :(
  10. Hej :) Moglibyście polecić mi jakiegoś dobrego weterynarza czy klinikę dla psiaka? :) Sam nie wiem co wybrać, pewnie jedne są dobre, inne nie, chętnie wysłucham bardziej doświadczonych :) Najlepiej w pobliżu centrum Bytomia, ponieważ tutaj mieszkam, ale jeśli będzie gdzieś nieopodal - wolę gdzieś dojechać, jeśli wet będzie dobry ;) W czwartek odbieram psinkę. Jesteście w stanie mi powiedzieć jakie są mniej więcej koszta takiej wizyty, żeby zobaczyć czy z psinką jest ok, jest zdrowa i tak dalej? :)
  11. Cześć, szukam porady. Dziś byłam z Melą (3 miesieczna mieszanka husky) u weterynarza (3 raz- dwa poprzednie przebiegły bez stresu) z zamiarem obcięcia pazurków. Podczas zabiegu weterynarz skaleczył ją do krwi, wtedy zaczęła się wyrywać i nie było mowy o kontynuowaniu zabiegu. Jednak pan zawołał koleżankę do pomocy, pani trzymała mojego szczeniora a ten wył, skomlał i piszczał :( nie dałam rady na to patrzeć, a ona była przerażona całą sytuacją... Jak już ją puścili od razu pobiegła do mnie i czym prędzej do wyjścia. Boję się teraz tylko tego, że będzie miała traume. Wcześniej do gabinetu wchodziła bez strachu, wąchała wszystko a teraz wyszła z podkulonym ogonem. Poradzcie, czy powinnam jakoś z nią pracować, tworzyć dobre skojarzenia z gab. weterynaryjnym, żeby kolejna wizyta (która czeka nas w styczniu) nie była powodem do stresu? :(
  12. Weterynarz poprosił nas,żeby ją zostawić,zostawiliśmy ją na ok.6d, ale zamiast się polepszyć to się pogorszyło, przestała piszczeć o wyjście, zabawki tak samo itp. Zamiast na kontroli zobaczyli nas po tyg na kroplówce, dostawała sterydy, pomagały, ostatniego dnia dostała witaminę B12 i od tego czasu wszystko zaczęło się p...szyć :( Zaczęła strasznie słabnąć, ja cały czas na telefonie z lekarzami z lecznicy, nie daje rady chodzić, stać, na nic nie ma ochoty. :( Przyjechało do niej pogotowie wet, kroplówka niestety znów. Myśleli wszyscy, że pomoże, a tu d..a, Dziś rano tak samo, więc pojechaliśmy z nią do lecznicy i dostała GLUKOZĘ i wmacniacze. Kreon 25000, Metronidazol, je, pije, załatwia potrzeby fizjologiczne. Ale czy ktoś wie czego to jest przyczyna? I co dalej można robić, lekarze do końca nie wiedzą co jej podać. Dziękuję z góra za wszystkie info!
  13. Leoś ma stwierdzona spondylozę i zwyrodnienie kręgosłupa, ponieważ dostaje tylko lekarstwa przeciwbólowe i stan się pogarsza poszukuję weterynarza - specjalisty od kręgosłupa. Czy może ktoś polecić? Chciałabym iść na konsultację.
  14. Witam, czy możecie polecić dobrego weterynarza z okolic Gliwic? Sprawa wygląda tak, mam pieska 16lat mieszaniec jamnik. Zrobiliśmy badania krwi w związku z tym że zaczął łysieć i skóra przebarwiła się na czarno. Weterynarz stwierdził niedoczynność tarczycy lub feminizacje jąder. Wyniki z tarczycy wyszły następująco t4 1.15 a norma minimalna to 1.3 a max 4.5. Zastosował mu tabletki o nazwie Forthyron Flavoured 200 mikrogram. Skasował nas jak za zboże.. 50zł badanie krwi i 50zł za 10 tabletek. Mamy się zgłosić za 10dni i znowu procedura ta sama.. Terapia może potrwać do 6 miesięcy. Nie wiemy co mamy zrobić, wyniki przecież nie są mocno zaniżone a oni i tak próbują ciągnąć z nas pieniądze.. Pomóżcie proszę.. Chcielibyśmy zasięgnąć opini innego lekarza, możecie kogoś polecić?
  15. Dzień dobry. Ile zapłaciliście i u jakiego weterynarza za sterylizację suczki? Bardzo proszę również o podanie wagi suni. Poszukuję jakiejś rozsądnej ceny. Wrocław i okolice.
  16. Chciałbym bardzo gorąco polecić lek. wet. Cezarego Sygockiego, który u mojego psa przeprowadził zabieg związany z martwicą chrząstki głowy kości ramiennej. Wielkie uznanie dla tego Pana. Przyjmuje on w Radomiu na chrobrego 54 lok.5 przychodnia weterynaryjna radom
  17. Witam :) Dzisiaj rano jak się obudziłam zobaczyłam że mój pies zrobił rzadką kupę ze śluzem o wyglądzie budyniu i krew . Czy powinnam iść do weterynarza ? Chciałam jeszcze dodać że pies od kilku dni robi rzadką kupę... Czy to może być tak ze wróciła jej choroba z dzieciństwa ? Gdy była mała miała parwowirozę ale się wyleczyła . Czy to może być to ? POMOCY
  18. Szukam dobrego weta [B]w Jaśle[/B] lub okolicach. Możecie coś podpowiedzieć?
  19. Witam wszystkich. Na forum chciałbym się podzielić naszą historią. Od maja jestem posiadaczem border collie, którego wg. zapewnień hodowcy rodzice są wolni od dysplazji. Niestety w wieku ok. 7 msc zauważyliśmy, że jest problem z chodzeniem, widać taki zajęczę skoki tylnych łapek. Udaliśmy się do kliniki w Poznaniu gdzie lekarz na pierwszy rzut oka stwierdził dysplazję, niestety potwierdziliśmy to badaniem RTG (załączam zdjęcia). Okazało się, że jest to już ciężka dysplazja typu D. Po początkowym szoku chcieliśmy działać żeby jakoś to naprawić. Weterynarz, który wykonał RTG zaproponował metodę resekcji obu głowek- terapia dosyć drastyczna i nieodwracalna(koszt ok. 1700zł za jedną nogę). Stwierdziliśmy, że poszukamy informacji i pomocy u innych lekarzy. Dwóch z trzech stwierdziło, że resekcja to zły pomysł a pies będzie po niej inwalidą. Jeden z weterynarzy polecił wg. niego najlepszą w Europie klinikę w Czechach ABvet, ok. 400km od nas ale czego się nie robi dla kochanego pupila. Po kontakcie mailowym (zero problemów z językiem) i przesłaniu RTG umówiliśmy się na wizytę. Na miejscu lekarz stwierdził, że pies ma tragiczne biodra, ale na szczęście dla niego w wieku 8 msc można jeszcze zrobić podwójną osteotomię obu stawów. Na informację co zaproponowali inni lekarze tj. resekcję powiedział, że nigdy w życiu nie zrobiłby tego takiemu młodemu psu i dla niego byłoby to inwalidztwo. Dodatkowym atutem za osteotomią jest to, że nie jest bardzo wyrośnięty i waży 16kg. Lekarz powiedział, że mamy 2 dni na zastanowienie bo w tym przypadku każdy dzień się liczy. Koszt operacji oszacował na 3tys za jedną nogę. Stwierdziliśmy, że jak się wzięło psa to trzeba też wziąć za to odpowiedzialność i dać mu bezbolesne życie. Doktor powiedział, że nie ma terminów na msc. do przodu, jednak ten niecierpiący zwłoki przypadek gdzieś "wciśnie". Po tygodniu miała mieć miejsce pierwsza operacja tj. 4 grudnia 2018r. Pieska zawieźliśmy na 8 rano, zostawiliśmy go w klinice, poinformowano nas, że pies po operacji zostanie jeszcze ok 2-3 dni. Niestety z przyczyn technicznych operacja przesunęła się o jeden dzień. 7 grudnia dostaliśmy informację, że piesek jest gotowy do odbioru. Lekarz przekazał nam dobre wiadomości, że wszystko się udało a następna operacja będzie 20 grudnia. Ciąg dalszy nastąpi. Cywil jest po drugiej operacji, stan biodra był tragiczny, jednak udało się poprawić panewkę i jej kątowanie. Pierwsza rana się zagoiła bardzo szybko. Z drugą jest trochę komplikacji, ponieważ zaczął się zbierać płyn i trzeba było go spuścić. Pies dochodzi do siebie i zaczyna coraz bardziej obciążać lewą nogę. Jeśli ktoś chciałby jakieś szczegółowe i dodatkowe informację to proszę o kontakt. Zdjęcie RTG po dwóch operacjach: https://zapodaj.net/50ff53cd830e2.jpg.html
  20. Dzień dobry. Piszę do Was, ponieważ mam bardzo trudną sytuację i już nie wiem co robić. Miesiąc temu przygaręliśmy z chłopakiem psa ze schroniska. Pies był dzień po kastracji, na drugi dzień zrobiliśmy szczepienie przeciwko wściekliźnie. Niestety, tutaj nasz błąd, nie dopytaliśmy się, czy w schronisku był szczepiony przeciw chorobom zakaźnym. 20 września pies zaczął wymiotować oraz mieć biegunkę, nie miał gorączki, ale był kompletnie bez życia, tylko leżał. Utrzymywało się to przez okres 4 dni, więc postanowiliśmy udać się do weterynarza. Dostał leki oraz przymusową 1-dniową głodówkę, później dieta kleik ryżowy i stopniowe wprowadzanie innej karmy (podejrzewaliśmy, że to wina karmy- inny pies ją zjadł i również dostał po niej jednodniowej biegunki) karma odstawiona, polepszyło się na ok. 2 dni. Po tym czasie pies był znowu bez życia, poszliśmy do weterynarza - wysoka gorączka, pobrano krew, zastrzyki z lekami przeciwbólowymi, przeciwzapalnymi, witaminami i antybiotyk. Z krwi nic nie wyszło. Mija 3 dzień. Codziennie rano jest gorączka, pies mimo to ma apetyt i pije dużo wody. Weterynarz znowu chce podawać ww zestaw leków, chociaż sam stwierdził, że nie wie co mu jest. Jutro zmieniamy lekarza. Co to może być? Czy ktoś ma godnego polecenia weterynarza w Warszawie, który wykona dokładną diagnostykę? Pozdrawiam
  21. Cześć wszystkim, post stricte na zabicie czasu, bo jestem zmęczony już płaczem. Chciałbym, abyście podzielili się swoimi spostrzeżeniami nt. całej historii leczenia psa. Wszystko zaczyna się 29 sierpnia, dzwoni do mnie mama. Pies się nie rusza, leży, płacze i wyje. Mieszkam w innym mieście w ogóle i do tego była późna godzina (mama wróciła z pracy i tak psiaka zastała). Zobowiązałem się wziąć urlop i przyjechać w piątek, ale finalnie brat powiedział, że może przyjechać też z innego miasta, a ja przyjadę jak będzie potrzeba w kolejnym tygodniu. W piątek pies był u 3 weterynarzy, w tym 2 odmówiło przyjęcia psiaka, mimo że wył naprawdę solidnie. Dawaliśmy mu polopirynę za poradą znajomego lekarza. W końcu ten trzeci weterynarz zobowiązał się przyjąć Jackiego i powiedział, że trzeba zrobić RTG, ale dziś już za późno i zaprasza dopiero w poniedziałek - czyli 2 dni czekania. W tym czasie przepisał na zastrzyki przeciwzapalne, znieczulające i coś jeszcze (nazw niestety nie znam, bo są na karcie, ale jeszcze nie byliśmy u weterynarza po tym wszystkim, nie jesteśmy w stanie) W poniedziałek narkoza (robienie narkozy do RTG to normalne?), RTG i oczekiwanie na wyniki. W załączniku zdjęcie, ktore sam robiłem. Diagnoza, złamanie kości - weterynarz zaczął mówić o różnych wariantach i zdecydowaliśmy się operację. I teraz tak - zamówili płytki ze szlachetnego metalu oraz sprzęt do operacji z Niemczech, który miał iść priorytetowo 4 dni, a był po ....... 1,5 tygodnia. Dramat. W tym czasie oczywiscie pies dostawał zastrzyki. Kiedy pies został zawieziony na operację to wyniki krwi były dramatyczne i nie można było przeprowadzić operacji - został mu przypisany Vitacon 5 tabletek x 3 dziennie. Co 2 dni jeździliśmy na badania krwi i w końcu po tygodniu w końcu mozna było operować. Do tego czasu pies zaczął chodzić na 3 łapach, jadł, pił, załatwiał się, mało się ruszał- ale starał się robić kółka na podwórku. Operacja miała miejsce w miniony piątek (20 września). Było okay, wszystko się udało. Co nas niesamowicie zdziwiło, kazali zabrać psa do domu 6h po operacji. W załączeniu zdjęcie nogi po operacji. Przypisali nam tabletki: a) osteogenon b) dalacin C c) Vitacon d) octenisept na bliznę operacyjną Pies po wybudzeniu z narkozy wył, płakał, nie jadł,, nie pił, nie spał. Komunikacja do weterynarza 1 dnia po operacji - wszystko okay, ładnie się goi, tak musi być -psa po prostu boli. Dostał zastrzyk znieczulający, dzięki któremu był spokój na 30 minut. Pies ciągle wyje, całe dnie, całe noce - nadchodzi niedziela (22 września) - znów dzwonimy do weterynarza, mówimy że pies cierpi, boli go, wyje - a lekarz na to "Tak musi być. Świeżo po operacji. Był krojony to musi go boleć.". Telefon miał miejsce po godzinie 10.00. Godzina 13:54 pies zaczyna mdleć, wyje coraz ciszej, zamknął oczy, zgon. Ciągle do mnie to nie dociera. Czy to było zaniedbanie ze strony weterynarza czy po prostu reaguje emocjonalnie i nie dociera do mnie, że to miało prawo się wydarzyć? Co warto dodać to Jackuś po śmierci był zimny, ale noga która była operowana - była gorąca. Jackie [*] 22.09.2019
  22. Witam Niedługo mam zamiar poddać moją sunię zabiegowi sterylizacji, proszę o polecenie mi dobrego weterynarza w Poznaniu lub okolicach.
  23. Pragnę przestrzec potencjalnych właścicieli zwierząt przed gabinetem ROSOMAK, zlokalizowanym przy ulicy Chryzantem 8 w Łodzi. A przestrogę tą poprę krótką historią, która miała miejsce pewnej zimowej soboty stycznia 2012 roku. Otóż, posiadam świnkę morską, a właściwie posiadałem. Świnka ta urodziła na początku roku małe. Wszystko było dobrze prze pierwsze trzy tygodnie aż któregoś dnia wraz z żoną odnieśliśmy wrażenie, iż mama pokasłuje. Postanowiliśmy wybrać się z nią do lekarza, a przy okazji wziąć ze sobą małe w celu stwierdzenia płci. Ponieważ mróz był spory, a my nie chcieliśmy narażać prosiaczków na dodatkowy stres i przeziębienie, postanowiliśmy odwiedzić pobliski gabinet Rosomak. Ale dla pewności, wcześniej zapukałem do drzwi poradni sam, pytając, czy lekarz w ogóle zajmuje się świnkami. Odpowiedź była pozytywna, wrażenie z rozmowy już trochę mniej, ale stwierdziłem, iż dobro zwierzaków jest ważniejsze niż jakieś tam pierwsze wrażenie. W końcu ciężko doszukiwać się nie takiego 'tak'. Udaliśmy się więc z żoną do gabinetu. I tu się zaczęło! Najpierw lekarz (choć zaczynam wątpić w to, czy człowiek ten w ogóle był lekarzem), obejrzał młodszą świnkę. Ciągnął ją za łapki, porównywał ze starszą nie będąc pewnym, czy to co widzi to żeński, czy też męski organ płciowy. Ale po paru chwilach stwierdził, że chyba dziewczynka. Bo starsza wyglądała podobnie. Następnie kolej przyszła na mamę. Osłuchał stworzonko, oznajmił, że niczego niepokojącego nie słyszy, odwrócił się na pięcie i w ułamku chwili miał już w ręku strzykawkę. Oznajmił, że poda śwince antybiotyk. Nas trochę to zaskoczyło, ale w końcu to lekarz. Na koniec wziął 15zł (bez paragonu z resztą) i na tym wizyta się skończyła. Wieczorem śwince się pogorszyło. Przestała jeść, siedziała jak wryta w kąciku. Zaniepokojony zadzwoniłem do lekarza i spytałem co robić oraz zapytałem o rodzaj antybiotyku i dawkę. Pan powiedział, że podał Amoksycylinę, dawki już nie pamiętam, ale chyba był to 1ml. Zaniepokojeni z żoną zadzwoniliśmy do innej poradni, całodobowej. Pan usłyszawszy co dostała, powiedział, by poczekać 24 godziny. Jeśli się nie poprawi, przyjechać. Tak zrobiliśmy. Pech, a może szczęście chciało, że zajrzeliśmy do internetu. To co znaleźliśmy nas zmroziło. Amoksycylina bowiem (to informacja dla takich laików jak my) to lek na bazie penicyliny. Dla gryzoni jest ŚMIERTELNA (!). Szkoda, że lekarz tego nie wiedział. Od felernej soboty walczyliśmy o naszą małą w sumie do środy u innego weterynarza, który już kompetentnie prowadził świnkę. Niestety, w środę wszystko się przeważyło. Świnka zmarła. I wtedy do mnie dotarło, że od samego początku lekarz wykazywał się niekompetencją. Nie dość, że nas oszukał mówiąc, że się zna na gryzoniach (a wyraźnie pojęcia nie miał najmniejszego), to jeszcze namawiał przez telefon na ponowne spotkanie w niedzielę. Pewnie zaserwował by kolejną dawkę śmiercionośnego zastrzyku, który fakt, skróciłby cierpienia zwierzaka. Nie wiem, jakie wrażenia i doświadczenia mają ludzie leczący tam swoje psy, koty i inne zwierzęta. W kwestii gryzoni SZCZERZE ODRADZAM takiego lekarza. Z resztą w ogóle odradzam. Ktoś, kto kłamie w jednej sprawie, pewnie podobną uczciwością wykazuje się w innej. A same dobre chęci niestety nie wystarczą.
  24. Witam, wczoraj byłam u weterynarza z moim małym 2 letnim Yorczkiem, gdyż zauważyłam że ostatnio kuleje na tylnią łapkę. Diagnoza jednoznaczna. Wypadająca rzepka ;(. Weterynarz powiedział, że należy wykonąć zabieg na tej łapce. Chcialabym zapytać czy ktoś z Was może miał taki problem i poddał swojego pieska tej operacji? Dodatkowo czy wszystko po zabiegu było w porządku? Jaka była cena wykonanie zabiegu, gdyż proponowana przez mojego weterynarza jest zaskakująco wysoka... Oraz gdzie w Trójmieście można wykonać taki zabieg? Znacie jakiegoś dobrego weterynarza który wykonuje takie operacje?
  25. Witam, Piesek (rasy pinczer miniatura) oddany do dużej kliniki weterynaryjnej w Warszawie na Mokotowie uciekł przed zabiegiem czyszczenia zębów. Miał być uśpiony w obecności właścicielki, jednak odebrano jej psa, zdjęto obrożę i kazano czekać w domu na telefon. Po ok. 4 godzinach zadzwoniono, że zabiegu nie było, a pies uciekł i błąka się po mieście. Poszukiwania psa przez całą rodzinę - 4 samochody - nie dały rezultatu. Czekamy na informacje od osób, które widziały ogłoszenie na ulicy (kilkadziesiąt rozlepionych) lub w Internecie i zwróciły uwagę na bezdomnego pieska. Wiem, że dopuszczono się tu następujących błędów: - nieupilnowanie psa - niezawiadomienie właściciela, w nadziei, że się nie wyda, a przecież głos właściciela przywabiłby psa, który uciekał przed poszukującymi W ich wyniku narażono zdrowie i życie psa oraz zdrowie właścicielki - każdy kto miał psa przez 12 lat zrozumie o co chodzi. Czy to wszystko? Jaka jest odpowiedzialność kliniki? Jakie kroki należy wszcząć? Co zrobić, żeby klinika nie dopuszczała podobnych zaniedbań w przyszłości? Dziękuję za pomoc.
×
×
  • Create New...