Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'schronisko'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. Cytuję za wyborcza.pl: Gdybym prowadziła firmę i zgłosiliby się do mnie ochotnicy, którzy chcieliby u mnie pracować za darmo, przyjęłabym ich z otwartymi ramionami. Trudno uwierzyć, że można myśleć inaczej. A jednak można. Jeśli dawno nie byliście w Miejskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Bielsku-Białej, zdziwicie się zmianami na lepsze. To zasługa głównie wolontariuszy, którzy poświęcają zwierzętom niemal każdą wolną chwilę i wydają na nie mnóstwo swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Pan Zbyszek, emeryt z zacięciem do majsterkowania, zrobił dziesiątki bud dla psów. Poświęcił na to wiele godzin pracy, ale nie żałuje. Cieszy się, że psy mają się gdzie schować przed wiatrem, mrozem i deszczem. Dzięki budom mają większe szanse przetrwać zimę. Joasia zorganizowała liczącą kilkadziesiąt osób grupę "wyprowadzaczy". Dzięki nim psy regularnie wychodzą na półgodzinne spacery. Wcześniej spędzały w kojcach niemal całe swoje życie. Są osoby, które kilka razy w tygodniu przyjeżdżają do kociarni, szorują podłogi, sprzątają kuwety, a najbardziej potrzebujące koty zabierają do domów tymczasowych, leczą na swój koszt. To dzięki nim na wybiegach kociarni stanęły kocie budki. Wolontariusze wydali też dwa kalendarze i zorganizowali duży koncert charytatywny, z którego dochód przeznaczony jest na zwierzęta. Gdyby nie oni, na pewno znacznie mniej zwierząt znajdowałoby nowe domy. Bo to oni drukują ogłoszenia. Mam jednak wrażenie, że schronisko, zamiast cieszyć się z obecności solidnych i pracowitych pomocników, robi wszystko, by się tych ludzi pozbyć. Czy to dlatego, że patrzą pracownikom na ręce, przyprowadzają chore zwierzęta do ambulatorium, domagając się ich leczenia, zwracają uwagę, że kości z kurczaka są dla psów zabójcze, a na wieść o tym, że zwierzęta w niedzielę nie dostają jedzenia, zaoferowali, że sami będą je karmić, nie oczekując oczywiście w zamian żadnej gratyfikacji? Wolę nie myśleć, że kierownictwu schroniska może chodzić właśnie o to: żeby po prostu mieć święty spokój, żeby było tak jak kiedyś, czyli spokojnie, ale wcale nie dobrze dla zwierząt. Ale jak tu nie myśleć inaczej, skoro wolontariusze potrafią być rozliczani z tego, co napisali np. na Facebooku? Najpierw ze schroniska zostały usunięte dwie niepełnoletnie wolontariuszki pod pretekstem, że zamiast pójść do szkoły, przyszły pomagać. Potem zmieniono zasady wolontariatu, próbując wprowadzić absurdalny warunek, że osoby uczące się muszą mieć średnią ocen powyżej 3,5. Zakazano też wolontariuszom sprawdzania warunków, w jakie trafi zwierzę ze schroniska. Ba, nawet nie wolno im rozmawiać z osobami chętnymi do zaadoptowania psa czy kota, nie wolno im udzielać informacji o zwierzętach. Kto nie podpisał się pod tymi zasadami, ma zakaz działania w schronisku. Wszelkie próby dyskusji ucinane są tekstem, że wolontariat w schronisku w ogóle może zostać zlikwidowany. Jeśli więc ktoś chce działać, musi zacisnąć zęby. Bywam w schronisku sporadycznie, ale formalnie mam podpisaną umowę wolontariacką. Pewno teraz też zostanę wyrzucona, bo zgodnie z jednym z zapisów - cokolwiek by to nie znaczyło - nikomu nie wolno wynosić tajemnic schroniska na zewnątrz. Po co to wszystko? Nie mam pojęcia. Wiem, że na pewno nie służy to zwierzętom. Dlatego mam nadzieję, że w schronisku jednak pójdą po rozum do głowy i zmienią nastawianie wobec tych, którzy chcą pomagać braciom mniejszym. Prawdziwym problem nie są wolontariusze, ale np. to, że w niedzielę psy nie dostają jedzenia. Ale o tym przecież mówić głośno nie wolno. Ewa Furtak http://bielskobiala.gazeta.pl/bielskobiala/1,88025,17003935,Wladze_schroniska_zachowuja_sie_tak__jakby_pomoc_byla.html
  2. TORO Wiek: 5 lat Zaszczepiony, odrobaczony, zaczipowany Średniej wielkości (ma ok. 40cm w kłębie) sympatyczny psiak W schronisku od 05.07.2014 Do ludzi nastawiony przyjaźnie. Z większością psów się dogaduje. Jest ułożony, ładnie chodzi na smyczy, choć na początku po wyjściu z boksu energii mu nie brakuje i troszkę ciągnie. Na spacerkach jest grzeczny i coraz bardziej wesoły - ostatnio otwiera się nawet na zabawę patykiem czy z innym psem. Ładnie wykonuje komendy siad i łapa, jest też coraz bardziej cierpliwy w oczekiwaniu na smakołyk. Pies dość silny, jest spragniony uwagi człowieka i dłuższych spacerów, bo choć jego pyszczek jest już troszkę siwiutki, piesek ma w sobie jeszcze pełno energii. Ma krótką i łatwą w pielęgnacji sierść. więcej zdjęć tutaj https://plus.google.com/u/0/photos/118380588009733343934/albums/6083859169282474337 kontakt w sprawie adopcji : 503 474 104
  3. Więcej info.: https://www.facebook.com/events/263591843833775
  4. [b]Więcej info.:[/b] https://www.facebook.com/events/674257952694151
  5. to ja BAMBI Wiek: 2-3 lata Zaszczepiona,odrobaczona, zaczipowana Nieduża (ma ok. 30cm w kłębie, waży 8kg) urocza, wesoła suczka. W schronisku od 27.09.2014 Malutka Bambi jest przyjaźnie nastawiona zarówno do ludzi, jak i innych psów – póki co nie wykazuje żadnych oznak agresji. Na początku jest zdystansowana i wystraszona, ale szybko się otwiera i prosi o pieszczoty. Do głaskania nastawia się opierając przednie łapki na człowieku. Lubi też wskakiwać na kolana. A z radości podskakuje :) W zamian za przysmaki dzielnie i szybko uczy się podstawowych komend, opanowała już siad, waruj itp. A przed nami dalsze szkolenia. Jest bardzo zwinna i próbowała już swoich sił na torze agility - mając motywację w postaci paróweczki radzi sobie bardzo dobrze :) Mimo małego rozmiaru ma swoje potrzeby - jest pieskiem żywiołowym i energii jej nie brakuje, nie lubi się nudzić - zdarza jej się wtedy piszczeć. Bambi prosi więc o odpowiedzialnego właściciela, który zapewni jej odpowiednią dawkę ruchu i uwagi. 25 października pojawiła się dla Bambi szansa na nowy dom, niestety już po paru dniach wróciła do schroniska... więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/118380588009733343934/Bambi816142LataOk30cmIwona509856668?noredirect=1 Kontakt w sprawie adopcji : Iwona 509 856 668
  6. Cześć jestem Rudy ! szukam domu . Rudy 5-6 lat Rudy ma za sobą pięć wiosenek , które niekoniecznie były dla niego szczęśliwe . Dlatego też z dystansem podchodzi do ludzi , czas jest lekiem na wszystko również w jego przypadku. Po bliższym poznaniu nabiera zaufania do ludzi.Rudy to pies słynący ze spokoju dlatego też szuka właściciela który okaże mu dużo miłości .Nie jest on zwolennikiem gwałtownych ruchów .Psiak dobrze czuje się w towarzystwie dzieci jeśli podchodzą one do niego ze spokojem .Nie odczuwa lęku jeśli chodzi o samochody .Spacer z nim to sama przyjemność ,ponieważ neutralnie reaguje na inne psy (brak agresji) .Rudy szuka domu pełnego spokoju i miłości ,domu w którym niem będzie pełnić funkcji psa obronnego ponieważ nie jest do tego stworzony . Duża ilość parówek , które są jego głównym przysmakiem na pewno zdobędzie jego serce . :) Kontakt w sprawie adopcji : 782 193 489 Maria Gotszalk
  7. Dnia 21.01 na stacji PKP w Mińsku Mazowieckim został znaleziony owczarek niemiecki. Na oko ma ze 3 lata. Bardzo chudy. Strasznie fajny pies. Bardzo grzeczny. Ułożony. Ładnie chodzi na smyczy. Musiał się błąkać co najmniej dwa tygodnie ... Nie boi się huków, jest bardzo opanowany. Nie sądzę, żeby był ofiarą sylwestrowych strzałow. Pies został zabrany przez hycla i odwieziony do schroniska w Małe Boże. SZUKA WŁAŚCICIELI LUB DOMU. KONTAKT DO OSOBY WYSTAWIAJĄCEJ OGŁOSZENIE 791 706 379
  8. Piszę z prośbą o radę od osób, które spotkały się z takim problemem lub mają psiak, które zachowują się tak samo. Kilka miesięcy temu adoptowaliśmy 7 letnią suczkę ze schroniska. Psiak jest kochany, ufny, przepada za ludźmi, w mieszkaniu jest spokojna i grzeczne. krótko mówiąc pies idealny gdyby nie to, że nie może zostawać sama w domu. Jak tylko wychodzimy, skomle, szczeka i bardzo się denerwuję. Chodzi w kółko a jeśli nie ma nas dłużej niż godzinę ze stresu zdarza jej się zrobić siusiu na łóżko albo na podłogę a dwa razy zdarzyło się jej nawet załatwić w domu. Poza mokrym materacem nie ma większych szkód ale ciężko jest nam znieść myśl o tym, że po naszym wyjściu psiak tak cierpi. Problem występuje praktycznie od początku dlatego od samego początku intensywnie z nią pracujemy. Zanim ją adoptowaliśmy długo przygotowywaliśmy się do tego, dlatego problem lęku separacyjnego nie był nam obcy. Od początku stosujemy zimne pożegnania i powitania. Używaliśmy obroży feromonowej, w końcu kupiliśmy klatkę i zrobiliśmy z niej azyl dla psa. Wszystko działa do momentu jak pies traci nas z oczu. nagle klatka, którą uwielbia, i w której się fajnie wycisza przestaje się sprawdzać, wypełniony smakołykami kong przestaje być interesujący, gryzaki przestają być atrakcyjne. Liczy się tylko to, żeby przywołać nas szczekaniem i skomleniem. Staliśmy się więźniami we własnym domu bo żeby nie robić psu przykrości nigdzie nie chodzimy. Powoli zaczynam tracić nadzieję, że jej się poprawi. Za kilka dni spotykamy się z behawiorystą ale mam takie poczucie, że wypróbowaliśmy już tyle pomysłów, że nawet behawiorysta nie jest w stanie wymyślić nic więcej. Wiem, że tematów o lęku separacyjnym jest wiele ale może jednak ktoś zna jakiś inny sposób radzenia sobie z tym problemem, którego nie wypróbowaliśmy o którym wcześniej nie pisał. A może ktoś zmaga się z podobna sytuacją i potrzebuje podzielić się podobnymi doświadczeniami z kimś kto jest w stanie to zrozumieć? W grupie zawsze raźniej i może wspólnymi siłami uda się coś wymyślić nowego.
  9. Tela (727/14) to 7 letnia, urocza, niewielka suczka, która trafiła wraz ze swoją koleżanką - Tequilą - do schroniska 23.09.2014r. Sunie zostały oddane przez właściciela, ponieważ nie mógł się on nimi dłużej zajmować. Tela to radosna sunia, której bardzo brakuje kontaktu z człowiekiem. Bardzo lubi głaskanie, świetnie spełniłaby się w roli domowego kanapowca. Jest idealnym kandydatem dla osoby starszej jak i dla rodziny z dziećmi. Sunia jest dość energiczna, bardzo lubi spędzać czas na spacerach. Dla większości psów jest przyjazna, czasami jednak zdarza się, że zawarczy na któregoś i pokaże kto tu jest ważniejszy. Ładnie chodzi na smyczy, czasami zdarza się jej pociągnąć, jednak przy jej małych gabarytach, jest to zupełnie nieuciążliwe. W domu utrzymuje czystość. Dobrze znosi zabiegi pielęgnacyjne, można ją też bez problemu wziąć na ręce. Tela jest zaszczepiona, odrobaczona i zaczipowana. Kontakt do opiekuna Paulina 792-304-398 [email protected]<script cf-hash='f9e31' type="text/javascript"> /* */</script> więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/118380588009733343934/Tela727147Lat23092014RPaulinaGuga?noredirect=1# dziękujemy Aniu :loveu: Oto Telka- damulka :D
  10. Drodzy, Od dawna planowaliśmy z mężem wziąć psa ze schroniska. Po wielu miesiącach "przygotowań" (przeprowadzce, remoncie, zmianie pracy itd.) w zeszły piątek przywieźliśmy do domu nowego zwierzaka (mamy jeszcze 2 koty). W schronisku dowiedzieliśmy się, że pies nie miał zbyt wiele do czynienia z człowiekiem. Niesocjalizowany przypadek. Strasznie wylękniony, bojaźliwy. Jak się okazało także sprytny... W piątek cały dzień spędzaliśmy na podwórku, pies był zamknięty w kojcu, by miał święty spokój i mógł się czuć bezpiecznie - nie byliśmy natarczywi choć wiadomo - wolelibyśmy go wyściskać itd. Kiedy wchodziłam do domu obserwowałam psa przez okno - gdy był sam próbował wydostać się z kojca, ale bez skutku. Nic nie wskazywało na to, że ucieczka mogłaby mu się udać- metalowa siatka, sprawdzana wielokrotnie. Wychodziłam z domu, a on siedział już spokojny jak gdyby nigdy nic. Wieczorem mieliśmy zabrać go do domu. Zjedliśmy kolację w ogrodzie i poszliśmy zanieść naczynia do domu. Po ok. 5 minutach mąż wyszedł po psa, a go już nie było...;( Najpierw sądziliśmy, że wyskoczył, bo po uszkodzeniach siatki nie było śladu. Dopiero na drugi dzień zauważyliśmy mały otwór (nie wiemy jak średniej wielkości pies mógł się tam zmieścić). W każdym razie pies jest nieuchwytny. Błąka się po okolicy, boi się ludzi. Wyznaczyliśmy nagrodę pieniężną dla osoby, która go odnajdzie i złapie. Mieszkańcy się zaangażowali. Ale efektów brak, bo pies jest szybki, ucieka przed ludźmi w łany zbóż i rzepaku, a tam jak wiatru w polu można go szukać... ;( Pod domem rozkładam kiełbasę na noc- rano jej już nie ma, ale nie wiem czy to nie robota obcych kotów... Sąsiedzi i my widzieliśmy psa w naszej okolicy i blisko domu (bardzo wczesnym rankiem lub późnym wieczorem, nocą), ale nie zbliża się nawet na 50 m... Nie wiemy jak go złapać... Tak bardzo się o niego boimy i jest nam wstyd, że uciekł zaraz po zabraniu ze schroniska. A miał mieć u nas tak dobrze :( Musimy go schwytać, ale jak? Odpadają leki typu Sadolin, bo po pół godziny pies już będzie gdzieś w polu i tam go i tak nie znajdziemy. Czy są jakieś środki, które działają od razu? Czy klatko-łapka jest skuteczna i skąd można ją wypożyczyć? Kogo możemy poprosić o pomoc w złapaniu psa? Bardzo prosimy o pomoc, bo serce mi krwawi, gdy pomyślę w jakim strachu teraz jest psiak... ;( Średniej wielkości kundelek imieniem Gasik...
  11. Lucyna, suczka adoptowana ze schroniska w wieku 2 miesięcy. Dziś ma już trzy lata i wydaje się, że jest szczęśliwa. Lada moment będzie miała nowego kompana życiowego :)
  12. Elsa przebywa w schronisku od 2ch lat..Została interwencyjnie odebrana poprzedniemu właścicielowi. Elsa cierpi na zwyrodnienie stawów. Zwyrodnienie stawów postępuje, Elsa już ledwo chodzi...ma bardzo dużą nadwagę, zbyt mało ruchu w schronisku. Do tego dochodzą przeciągi. Sunia jest w opłakanym stanie... Chcemy zapewnić Elsie tymczasowo pobyt w hoteliku i opiekę weterynaryjną, gdzie będzie miała odpowiednią dietę i ruch. Miesięczny koszt to około 400,00 zł by ją leczyć...nadchodzi zima, w schronisku zima dla Elsy może być wyrokiem. Mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy zechcą pomóc i dołożyć choć małą cegiełkę miesięcznie. Deklaracje można zamieszczać pod postem. Mamy jedną deklarację na razie na 100 zł :(( https://www.facebook.com/events/1889941231321881/
  13. Hej mam problem ponieważ 3 tygodnie temu wzięłam ze schroniska 2 letniego psa. Niestety kiedy pies zostaje sam niszczy i brudzi. Do tej pory została już rozerwana lampka, poduszka, kapeć. Butelka oleju wyładowała na podłodze robiąc wielką tłustą plamę, drzwi są całe porysowane, śmieci rozrywane i rozwalane po całym domu. Pies ostatnio zaczął obsikiwać ściany i dywany w domu. Co zrobić? Już ręce mi opadają. Pies ma całą gromadę rożnej maści gryzaków, zabawek, piłek i szarpaków jednak kiedy nie ma mnie w domu interesuje go wszystko poza zabawkami. Ratunku :(
  14. Mam problem. 3 tygodnie temu wzięłam 2 letniego psa ze schroniska. Piesek w dzień „wydania go do domu” przeszedł zabieg kastracji. Do tej pory wszystko było ok i wydawało się, ze jest nauczony, że w domu nie załatwia swoich potrzeb. Niestety ostatnio pies zaczął siusiać w domu. Mam już zasikane dywany z grubym włosiem więc czyszczenie tego graniczy z cudem, ostatnio sika po ścianach i jest duży problem. Co zrobić i z czego może to wynikać? Pomocy
  15. 7 - letni Kornel przebywa od roku w schronisku w Toruniu. Bardzo zle to znosi. Jest osowialy, smutny, chudnie, gryzie ogon. To łagodny, spokojny pies, kochajacy czlowieka. Dom potrzebny od zaraz. Powinien byc jedynakiem. Jest wykastrowany. Kornel jest średniej wielkości. Mieszkał w domu. Kiedyś..
  16. Zapraszam na bloga, dziś post o schronisku i wolontariacie☺️ http://piatalapka.blogspot.com/2017/10/schronisko-wolontariat.html?m=1
  17. Błagamy o pomoc dla Gawronka! To piesek, który przebywał w toruńskim schronisku, gdzie nie miał szans na pełną socjalizację. Był psem bardzo wycofanym, ale łagodnym. Na szczęście trafił do domu tymczasowego, gdzie okazało się w pełni, jaki to wspaniały pies. Nie niszczy, nie brudzi, świetnie dogaduje się z psami i kotami. Z dziećmi w wieku szkolnym też ma dobry kontakt. Bardzo ładnie chodzi na smyczy, jeździ samochodem. Dosłownie po kilku dniach domagał się głaskania, a teraz już nawet rozdaje buziaki. Oczywiście ma jeszcze swoje lęki, boi się gwałtownych ruchów i nadmiernego hałasu. W nowym domu będzie musiał dostać trochę czasu na poznanie domowników i na poczucie się bezpiecznie. Jednak to, w jakim tempie robi postępy, mówi nam jaki potencjał jest w tym psie. Niestety Gawronek nie może dłużej zostać w obecnym domu tymczasowym. Powrót tego psa do schroniska będzie miał dla niego katastrofalne skutki i dlatego apelujemy o pomoc. Jeśli nie dom stały, to chociaż tymczasowy. Nie pozwólmy mu wrócić do miejsca, które go przeraża. Wierzymy, że znajdzie się choć jedna osoba, która pomoże naszemu Gawronkowi. Zuza tel. 696 077 464
  18. Dzidek nie jest młodzikiem. Nie wiadomo w jakich okolicznościach trafił do schroniska. Nie mogliśmy pozwolić aby cierpiał w tak strasznym miejscu. Te psy nie potrafią żyć bez swojego człowieka. To prawdziwi przyjaciele. Zabraliśmy Dzidka do kameralnego hoteliku. Jego życie odmieniło się. Jest już po kąpieli i podstawowych badaniach. Mamy nadzieję, że to pierwszy krok w kierunku do wymarzonego miejsca na ziemi jakim jest prawdziwy dom. Dzidek jest przemiłym misiem do przytulania, akceptuje inne zwierzęta. Będzie wspaniałym przyjacielem dla kogoś, kto podaruje mu nowy dom! Imię: Dzidek Numer: 99/2016 Płeć: pies Wiek: starszy Wielkość: duża Rasa: rottweiler Przeznaczenie: do domu z ogrodem, do mieszkania w bloku, do innych zwierząt Status: do adopcji Kontakt: 503 069 502 lub [email protected] ---- Nie możesz adoptować? Dorzuć grosik do utrzymania Dzidka! Fundacja na Rzecz Zwierząt „Przytul Psa” ul. Parkowa 5K, Ustanów, 05-540 Zalesie Górne 28 2490 0005 0000 4530 6884 7074 Tytułem: "Rottweiler Dzidek" Paypal: [email protected] www.przytulpsa.pl
  19. Pękło mi serce i nie mogę sobie wybaczyć, że adoptowaną suczkę za radą szkoleniowca oddaliśmy z powrotem do schroniska, gdyż twierdzi ( a właściwie 2 specjalistów ), że agresja która miała miejsce względem dzieci nie ulegnie zmianie, a mamy 9-letnią córkę, którą ku mojemu przerażeniu i zaskoczeniu! również zaatakowała. Proszę tych z Was, którzy mieliście podobne doświadczenia o pomoc i radę, bo nie mogę się z tym pogodzić i boję się, że popełniłam błąd. Zacznę od początku ( postaram się opisać każdą sytuację i moje zdanie ): TEKST DŁUGI ALE BŁAGAM PRZECZYTAJCIE ! Planowaliśmy kupno psa, ale los chciał, że trafiliśmy do schroniska i już podczas pierwszej wizyty zobaczyliśmy ją : młoda, ok. 2 letnia suczka w typie czarnego owczarka niemieckiego, energiczna, niewychowana ( wiadomo, ale pies uczy się przecież całe życie, więc do wypracowania ). Informacje jakie uzyskaliśmy o niej w schronisku: - poprzednia właścicielka oddała ją z powodów rodzinnych - pies warczy na obcych przy właścicielce, ale szybko się uspokaja i ich toleruje, nie wykazuje agresji - uporczywie skacze na ludzi - w stosunku do psów bywa agresywna - kocha ludzi Przez prawie 2 miesiące 2 razy w tygodniu jeździliśmy do niej z córką ( lat 9 ) i wyprowadzaliśmy ją na spacery. Rzeczywiście skakała na nas, ale poza tym spacery bajka. Cudowny pies, który skradł nam serca. Zabraliśmy ją do domu. Pierwsze 2 tyg. prawie bez problemu. Tzn. przez zmianę karmy miała lekką biegunkę, ale szybko minęła. Mamy dom z ogrodem, więc miała swój teren do biegania i zabaw. 3 spacery w ciągu dnia ( jeden dłuższy 2 godzinny, czasem miasto na smyczy, a czasem łąki i pola i totalne szaleństwo bez smyczy, bo wraca na zawołanie ). Legowisko w domu ( bo mieszkała z nami w domu, a jedynie część dnia spędzała na zewnątrz) oraz na zewnątrz, stały dostęp do wody, posiłki wydawane 2 razy dziennie + smaczki przy szkoleniu. Bawiła się z córką ( oczywiście pod naszym okiem ) i tutaj wyszło podgryzanie rąk w zabawie i nóg, dość mocne, ale komendy, które ćwiczyliśmy zostaw i puść, wyprostowana postawa i kończenie zabawy lub podtykanie zabawki pomagały i już w 2 tyg. przyniosły rezultaty, bo podgryzała znacznie mniej i krócej. Gdy na posesję weszli obcy, podbiegała, wąchała i tolerowała. Spacery cudowne ( nie licząc skakania od przodu i na plecy ), na smyczy chodzi całkiem nieźle, wraca na przywołanie. Nie podbiegała do obcych ludzi, ani rowerzystów. Przełom nastąpił, gdy przyjechała moja mama na weekend. Byłam w domu z psem. Mąż przywiózł mamę a ona weszła do domu, nie zapalając światła w korytarzu. Usłyszałam ją i poszłam w jej kierunku a za mną pies. Gdy mama otworzyła drzwi do salonu i chciała się przywitać - moje psie cudo warknęło i kłapnęło zębami w powietrzu. Mama nas zaskoczyła i wg mnie zachowanie psa całkiem zrozumiałe. Następnie przywitały się i wszystko było ok. Później w kuchni - kolejny raz warknęła i próbowała dziabnąć, ale nic się nie stało. Mama dała jej smaczki a ona sama później podchodziła do mamy. To był słoneczny weekend, więc prawie całą sobotę spędziliśmy koło domu. Sunia pilnowała mojej mamy, nie spuszczając jej z oczu, co chwile podbiegała do niej jakby miała coś w zamiarze, ale powstrzymywała się. W końcu w momencie, gdy mama się nachyliła sunia z impetem rzuciła się w jej kierunku, ostro ujadając, Odwołałam ją i odpuściła. Poźniej znowu dawanie przez mame kiełbasek i względny spokój, chociaż pies ją kontrolował na maksa. W końcu w domu wieczorem, gdy mama przechodziła kolo niej ta wyskoczyła i uszczypnęła ją w rękę., zostawiając siniaka. Mama się zatrzymała, ja doleciałam, odciągnęlam ją i trzymałam. Mama poszła a pies nie spuszczał jej z oczu, warczała i wyrywała się. Dla bezpieczeństwa mamy , nim wstała następnego dnia, wyszłam z psem na spacer i zostawiłam na podwórku. Po tym weekendzie i obserwacji jej zachowań, wiedziałam już kiedy jest niespokojna i kiedy planuje atak, a przynajmniej tak myślałam. W domu ostoja spokoju, nie szalała, chodzila spokojnie, bawiła się z córką ( podgryzając, ale córka stosowała się do rad) , Noc całą przesypiała, w ogóle nie szczekała w domu, a potrzeby komunikowała lekkim jęczeniem. Na podwórku obszczekiwała ludzi, dzieci i psy za ogrodzeniem. W stosunku do psów na spacerach jedyne co okazywała to chęć zabawy - zero agresji. Skakanie zniwelowaliśmy do minimum, tzn. ignorowaliśmy ją, odwracaliśmy się, komenda NIE. Podczas spacerów, spuszczona ze smyczy, skakała na mnie uporczywie, po zawróceniu przestawała. Któregoś spaceru nie poddałam się i mimo jej skoków szłam dalej. Od tego momentu na spacerze nie skoczyła ani razu. W domu zasady od pierwszego dnia, nie pozwalanie na leżenie na łóżkach, chociaż próby nie ustawały ;). Obcych wchodzących na posesję zaczęła traktować inaczej. Pełna kontrola i obserwacja + warczenie i podbieganie. Na spacerach na mieście nie zwracała większej uwagi na ludzi, a jedynie ciągnęła do psów w chęci zabawy. Kości i smaczki tylko w ramach nagrody za wykonaną komendę, chociażby SIAD. SIAD przed podaniem posiłku, SIAD przy podpinaniu smyczy. W ciągu niecałych 2 miesięcy opanowała SIAD do perfekcji, DAJ ŁAPĘ, DAJ PIĄTKĘ, ZOSTAW, ZOSTAŃ I WARUJ. Zostawanie w pozycji waruj kilka minut, ale nie od razu rzym zbudowano, a pies mega chętny do nauki i wystarczyło 2 razy pokazać o co nam chodzi, żeby zrozumiała. Dodatkowo komenda PATRZ na podwórku i spacerach. Na spacerach na komendę PATRZ ( nie każdą ) odwracała się i patrzyla na mnie, wtedy klik i nagroda. Bardzo inteligentny pies. Kolejna sytuacja. Dałam jej kość na podwórku i poszła ją opędzlować na trawce. Przyjechała do nas znajoma z córką 8 lat. Były już u nas i pies je tolerował a nawet sama podchodziła po głaski. Najpierw je obszczekała, ale wpuściła i poleciała do kości. Dziewczyny poszły w kierunku domu i nim weszłyśmy podziwiałyśmy nowe krzewy, które posadziłam zaraz koło wejścia do domu ( sunia wcześniej wykopała tu solidną dziurę, więc zrobiliśmy z tego użytek i rabatę :) ). Stałam ja, znajoma, moja córka i jej córka. Nagle sunia podbiegła do młodej , skoczyła na nią i kłapnęła zębami koło twarzy i poleciała dalej na trawę. Nie wiedziałam wtedy, że to było ostrzeżenie. Młoda stała odwrócona tyłem i wtedy pies wystartował z zębami, złapała ją za kurtkę i wyszarpała. Odciągnęłam ją a one weszły do domu. Później trzymałam już psa, gdy wychodziły. Skończyło się na dziurawej kurtce, którą odkupiłam. Później już każdy obcy - pełna kontrola, podbieganie, spięte ciało, skupione spojrzenie i kręcenie się koło rąk lub próba ataku. Od temu momentu kotrolowaliśmy ją gdy ktoś wchodził na posesję. Nie mamy kojca. No i tragiczna majówka. Natłok ludzi i rozumiem, że pies był zestresowany. Nikt obcy do psa nie podchodził, ale na widok małych dzieci, wlepienie oczyskami, spięte ciało ( ułamki sekund...) i próba ataku na sam ich widok. Wobec nas i teściów ( częstych gości w naszym domu, a i sunia często u nich bywała razem z nami ) pełen spokój i luz. Witanie przy witaniu, merdanie ogonem i ogólna radość. Chociaż nie jest typem psa, który zaciesza i merda w nieskończoność, więc przywitanie krótkie, miejscy i czekanie, aż ją pogłaskam :). Nie izolowaliśmy jej, bo bałam się, że to pogłębi problem. Staraliśmy się, żeby odczuła, że nic złego się nie dzieje i skoro mu kogoś akceptujemy to jest ok i nie ma potrzeby obrony. Zwróciliśmy się do behawiorysty i zaraz do następnego. Pierwszy doradził, żeby przy takim zachowaniu - UWAGA! Zdzielić psa po łbie! Oczywiście koniec rozmowy z mojej strony. Nigdy nie uderzyłabym psa. Agresja rodzi agresję. Drugi szkoli psy metodami pozytywnymi, więc bez żadnej przemocy, a jedynie jasne zasady i dalsze szkolenie posłuszeństwa + smaczki od gości itd. Postanowiliśmy pracować nad nią, bo nie każdy pies musi kochać obcych, byleby nie doszło do krzywdy ludzi, bo to my ponosimy odpowiedzialność, a nie chciałabym, żeby skończyło się tragicznie dla niej, nas i kogoś obcego. I ostatnie wydarzenia. Córka miała I Komunię Św... w sumie wśród gości ludzie, których widziała, ale rozumiem, że to wciąż obcy. Żeby ktoś mógł wejść na podwórko, odwróciłam uwagę psa, zajęłam sobą, w myśl co z oczu to z serca ( tak wyglądało wpuszczanie kogoś na podwórko...) . Gdy wychodzili, mąż wyszedł, założył psu kaganiec i trzymał na smyczy ( krótkiej)( ja odeszłabym z psem dalej, ale on został kawałek od drzwi) bo siostra ma syna 8 lat a jej reakcja na dzieci nie pozostawiała złudzeń, że jest zdolna zrobić krzywdę, zwłaszcza, że doskakiwała dzieciom do twarzy... I tu błąd i nasz i mojej siostry. Prosiłam, żeby młody nie podchodził do psa, żeby nie wychodził sam mimo wszystko, ale nikt mnie nie słucha i młody wyszedł mając gdzieś wszystko... podszedł do niej i pogłaskał ją. Nim mąż zdążył zareagować zaatakowała. Miała kaganiec, ale jednak siła uderzenia zrobiła swoje i młody z rykiem i rozciętym nosem pojechał do domu. Gdy w domu była już cisza, spokój itd. Wyszłam z córką na podwórko i pies zdawał się już uspokoić, niby wszystko było ok, zachowywała się spokojnie. I cóż... Szłam w kierunku drzwi domu, za mną pies a za psem córka ( lat 9 ) i nagle sunia odwróciła się z impetem w szale ataku i rzuciła na córkę! Szczęście w nieszczęściu, że płytki były śliskie, bo spadł deszcz i poślizgnęła się i wtedy zdążyłam ją przejąć. Córka płacz, przerażona, a ja nie mniej. Kazalam jej iść do domu. Pies obserwował ją i warczał. Stres ? Nie poznała jej ? Gdy córka się uspokoiła i pies też, po jakiejś godzinie wyszliśmy na podwórko, mąż bawił się z córką a pies biegał koło nich, podbiegała do córki i sama nie wiem, ale postawa ciała psa wzbudziła mój niepokój, bo miałam wrażenie, że nie ma w tym tego luzu co zawsze a czycha i zbytnio się na niej skupia. Wzięłam psa koło siebie i obserwowałam. Siedziała koło nogi, obserwowała córkę, ciało spięte, szybkie ruchy nozdrzy. Bałam się.Córka chciała jeżdzić na hulajnodze, więc zaprowadziłam psa do garażu, bo w domu była moja mama ( a widok mojej mamy = atak ) położyłam jej kocyk, dałam gryzak naturalny. Ujadała strasznie, więc wyszłam z nią na długi spacer i zabrałam córkę ( musiałam zachowywać się normalnie, nie chciałam wyrobić w córce traumy ) gdy młoda wyszła z domu, pies ją obserwował, ale widok smyczy i spacer okazały się ważniejsze i poszłysmy. Na spacerze wszystko ok. Nie wiedzieliśmy co robić. Zwróciliśmy się do szkoleniowców ( I usłyszałam "oddajcie psa, nim stanie się dziecku krzywda!", rano w niedziele zadzwoniłam do schroniska i usłyszałam, że przyjmą psa. Zabrałam ją na dłuuugi spacer, nie tknęła nic w misce, cały spacer odwracała się i patrzyła na mnie a ja cierpiałam i biłam się z myślami. Jak miałam oddać tak wspaniałego , mądrego psa, który pożarł dosłownie nasze serca? Agresja w kierunku obcych i dzieci ( w rozumieniu psa zapewne uzasadniona, bo broni terytorium, nas... itd. ludzie też nie zawsze zachowują się jak należy) była straszna, ale oni z nami nie mieszkają i chcieliśmy to wypracować na ile byłoby to możliwe, ale atak na naszą córkę ?! Młoda ma 9 lat, gdyby sunia się nie poślizgnęła, wolę nie myśleć! Najgorsze było jednak to, w jaki sposób później na nią patrzyła i jak się szykowała do ataku.. bo tak... spięte ciało, wlepiony wzrok i szybkie ruchy nozdrzami to ułamki sekund przed atakiem. Zazwyczaj nie warczała przed atakiem, ani nie szczekała, tylko krótkie sygnały, które opisuje i atak. Wyobraziłam sobie jak jesteśmy na podwórku, bawimy się a ona odwraca się jak wtedy przy drzwiach i rzuca na młodą. Serce mi zamarło. Psi trener powiedział, że oddanie jej to dobra decyzja, że ten pies mimo usilnych starań nie zostanie już psem towarzyszącym, bo ma silny instynkt łowiecki i sprawdziłby się przy kimś, kto nie ma dzieci i wykorzysta jej potencjał sportowy. Oddaliśmy ją ! Nie mogę tego przeżyć. Jesteśmy zrujnowani psychicznie i boje się, że nikt jej nie adoptuje, co wtedy? Patrze na puste miejsce po jej legowisku, na puste podwórko i serce mi pęka! Mimo tego, że wybrałam dobro dziecka i bezpieczeństwo to czuje się strasznie i BŁAGAM, jeżeli ktoś z Was poradził sobie z takim problemem pomóżcie, bo dociera do mnie co powiedzieli specjaliści, ale jak myślę o tym jakim była przez ten krótki czas wspaniałym towarzyszem i mimo sytuacji jakie miały miejsce nie mogę w to uwierzyć. Dwa dni po oddaniu jej pojechaliśmy ją odwiedzić i wyprowadzić na spacer. Córka musiała się z nią właściwie pożegnać i to jej pomogło, bo pies cieszył się na nasz widok, ale bez nadmiernej ekscytacji. Na spacerze nie zwracała na nas zbytniej uwagi, ale gdy skakała ( znowu ! ) na nas i na córkę- oczekiwałam najgorszego, to straszne, ale zmieniło się postrzeganie jej. To nie był już taki nasz spacer, ciągnęła, czasem zerknęła w moją stronę. Ale u nas miała intensywne spacery a w schronisku nikt nie jest w stanie jej wybiegać. Sunia nie była odpowiednio socjalizowana i wychowywana i wg. trenera gdy poczuła się pewniej na swoim terytorium zaczęła wykazywać takie zachowania. Los tej suni jest dla mnie ważny i nie mogę tak po prostu zapomnieć i nie starać się jej pomóc. Czy decyzja o oddaniu jej nie była pochopna? Nie wiem jak mogłabym zapewnić córce bezpieczeństwa przy psie... córka musi móc swobodnie poruszać się po domu i podwórku, a nie wyobrażam sobie zamykać psa w kojcu( którego zresztą nie mamy ) na cały dzień i nie jestem w stanie obserwować wszystkiego 24h na dobę.. :(
  20. -Jaki jesteś Bambo? -Jestem małym, cichutkim psem. Ale za to bardzo wesołym! Uwielbiam się bawić, a kiedy dorwę zabawkę, to tak strasznie się cieszę! Prawie w ogóle nie szczekam. Lubię inne psy, ludzi. Co prawda nie jestem już pierwszej młodości, ale czy to wada? Mam tyle lat, że zdążyłem się już uspokoić i co nieco w życiu widzieć :) I dalej patrzę na świat przez różowe okulary. Tylko tak trochę mi tęskno… Za człowiekiem, który przytuli i pogłaska codziennie… Za swoim ciepłym kątem… Niczego więcej nie potrzebuję. Ile czasu jeszcze pozostało Bambo? Nikt tego nie wie. Jego marzeniem jest spędzić go ze swoim opiekunem, z kimś, kto pokocha go do końca! Jego radość życia jest tak duża, że z pewnością zrekompensuje nie pierwszą już młodość. Może być dobrym kompanem dla dzieci. Swoim opiekunom odwdzięczy się prawdziwą wiernością i miłością. I pokaże, jak potrafi się cieszyć i być szczęśliwym! W sprawie adopcji proszę dzwonić: 512 230 499
  21. Co w przypadku gdy: Jednym psem w schronisku jest zainteresowane więcej osób? Pies ma problem z oczami i bedzie mial zabieg jeszcze przer wydaniem do adopcji, to czy jeszcze nie bedac wlascicielka udzielą mi informacji na temat jego stanu zdrowia PO zabiegu? Czy w przypadku jak sie nie zna rodziców malucha da sie jakoś stwierdzic na jakiego urośnie? I czy jeśli przed adopcją jeszcze przychodze go odwiedzic to czy moge mu przynieść np karme, czy w schroniskach oni kupują dla psow jakas konkretną? A jesli moge to jaka karma dla szczeniaka bedzie najlepsza? Chcę zaczac sie nim troszczyć jak najwcześniej bo az mnie serce boli na mysl jak daleko ode mnie on jest i mam taką potrzebe przysluzenia mu sie jak najlepiej
  22. Witam, adoptowaliśmy z chłopakiem mieszańca amstaffa z rottweilerem. Wcześniej posiadaliśmy amstaffkę i nie było z nią żadnych problemów, jednak teraz historia wygląda inaczej. Nasz pies ma ogromne problemy z agresją do innych psów :( Przede wszystkim nie akceptuje owczarków niemieckich i husky, ale również psów większych od siebie oraz małych i średnich psów które go zaczepiają. Próbowaliśmy ze sposobem zmęczenia psa, jednak nawet padnięty widząc psa atakuje... Niestety nie wiemy jak wyglądało jego życie przed schroniskiem. Wiemy, że nie uda nam się całkowicie zwalczyć agresji, ale chcielibyśmy chociaż w jakimś stopniu ją zmniejszyć. Nie wiemy w jakim pies jest dokładnie wieku, ale weterynarze określają go na 8-10 lat. Czy macie jakieś pomysły jak spróbować obniżyć jego agresję oprócz behawiorysty? I czy polecilacie jakiegoś dobrego behawioryste w Częstochowie i okolicach?
  23. Bambo ma 14 lat, pies przebywa w schronisku w Toruniu. Łagodny wobec ludzi i innych psów. Lubi spokojne spacery, kontakt z czlowiekiem, jest towarzyski. Kontakt: Magda 693525079
  24. Witam wszystkich! Nim przejdę do pytania, przedstawiam wam Xe'rę, około 4 miesięczną suczkę rasy nieznanej ale pięknej. Sunia jest radosna, pocieszna, bardzo mądra i pełna energii. Cztery dni temu wzięłam ją ze schroniska, pojechałam po nią z Gdańska do Elbląga, mimo iż właściwie wybrałam innego psiaka, ale ona jakoś mnie w sobie rozkochała. Teraz tak: sunia w schronisku była około dwóch miesięcy a mimo tego dopiero ją odrobaczyli lekko ponad dwa tygodnie temu (raz), więc kiedy zjawiła się u mnie w domu, po dniu spokoju i asymilacji, podałam jej odrobaczenie numer dwa. Do schroniska trafiła jako 2-miesięczny szczeniak, ale ktoś ją podrzucił, także nic o niej nie wiedzą. Nie szczepili jej w schronisku jeszcze. Także teraz, gdy pojawiła się u mnie, ten obowiązek jest na mnie. Znaczenie szczepień rozumiem - układ odpornościowy musi nauczyć się walczyć z potencjalnymi wirusami etc. Jest jak najbardziej za szczepieniami. Pytanie: Skoro ktoś miał szczeniaka przez 2 miesiące nim go podrzucił do schroniska, to czy mogę założyć, że była już szczepiona pierwszy raz? Oczywiście i tak zrobię serię 3 szczepień + wścieklizna, aczkolwiek ona w tym momencie ma ponad 4 miesiące i dalej siedzi w domu (dopiero wczoraj ją pierwszy raz wyniosłam na rękach poza bloki i w bardziej ustronnym miejscu z nienaruszonym śniegiem ją puściłam żeby chwilę pobiegała i zabrałam na rękach do domu) więc zastanawiam się czy natychmiast przestać ją w ten sposób wyprowadzać i czekać te DZIESIĘĆ TYGODNI - bo tyle zajmie komplet szczepień u niej (za 10 dni pierwsze szczepienie, potem za 2 tygodnie kolejne, za dwa kolejne ostatnie szczepienie + 10 dni kwarantanny)? Ona będzie w tym momencie niemal 6 miesięcznym psem bez spacerów i z siusianiem i kupkaniem w domu. Potrzebuję porady od doświadczonych w wychowaniu szczeniąt człowieków : )
  25. Witam, w schronisku przebywa już ponad 2 lata pies w typie Husky Misiek. Jak tylko tu trafił został wykastrowany. W zeszłym roku zauważyłam w trakcie spacerów że dość mocno napręża się by móc wydalić kał. Przez co zaczął mu wypadać odbyt. Lekarze ze schroniska przeprowadzili operacje przyszycia prostnicy. W trakcie okazało się że powstał uchyłek w którym osadzała się du ża ilość kału. W miarę możliwość zostało to zszyte. Przez pewien czas było wszystko w porządku, ale od 2 miesięcy zauważyłam że Misiek dość mocno się męczy znowu by się wypróżnić. Spacer z nim to udręka, co kilka kroków przystaje by wydalić z siebie kilka kropel kału. Od pierwszej operacji jest na diecie która nie utwardza mu stolca. Ze względu na bardzo kiepski komfort życia dzisiaj odbyła się kolejna operacja, w trakcie której okazało się że uchyłek się powiększył i sięga aż do kości miednicy (tak mnie poinformowała pani lekarz). Nie mają możliwości tego zszyć dlatego został wykonany zabieg jedynie przy samym odbycie. W efekcie tego Misiek ma duży uchyłek w dalszej części odbytu a zwężonie na końcu odbytu. Lekarz dała mi jasno do zrozumienia że to nie załatwi problemu, że istnieje duże prawdopodobieństwo że będzie się męczył jeszcze bardziej niż przed operacją. Wiem że jak na warunki schroniskowe lekarze zrobili wszystko. Ale mam pytanie czy można COŚ jeszcze zrobić? Jakaś operacja? Leczenie? Jakaś bardziej specjalna dieta? Zaznaczam że to duży pies w wieku 12 lat. Nie ma opcji ręcznego usuwania kału ponieważ nie daje sobie nic zrobić, a usypianie go codziennie w celu wyczyszczenia nie wchodzi w rachubę. Ciężko dla takiego psa znaleźć nowy dom, ale jednocześnie nie chce by odszedł sam w schroniskowym boksie... Proszę o pomoc i dziękuje z góry za szybką odpowiedź Natalia14 Posty: 1 Rejestracja: dzisiaj, 10:34 Na górę
×
×
  • Create New...