Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'agresywny pies'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

Found 5 results

  1. Witam! Na wstępie chciałam przeprosić, jeśli jednak dokładnie taki temat był - szukałam, widziałam podobne, ale to nadal nie "TO", więc postanowiłam założyć nowy. Przechodząc do rzeczy: wraz z narzeczonym mamy mieszańca husky z owczarkiem niemieckim, pies ma 8 lat, choruje na padaczkę pokleszczową - nie przyjmuje leków na samą padaczkę, bo ataki są bardzo rzadkie i delikatne - nie traci przytomności, po wszystkim otrzepuje się i merdając ogonem biegnie do lodówki po coś do jedzenia. Wzieliśmy go ze schroniska, jako szczeniaka. Od zawsze był niesamowicie agresywny w stosunku do obcych psów, ale z tym nauczyliśmy się (o ile można to tak nazwać) radzić: po prostu unikamy spacerów w godzinach, gdzie psiaków wychodzi najwięcej. Unikanie wzięło się stąd, że nikt nie potrafi nad nim zapanować - nie pomogli treserzy, sztuczki (a przeszliśmy chyba przez wszystkie, każda stosowana regularnie przez parę tygodni i nic. Nawet machanie ciastkami, za które by zabił nie pomogło. Ale jak mówiłam: z tym sobie jakoś radzimy. Mieliśmy też sunię owczarka niemieckiego, która od nas odeszła 3 lata temu i nie miał z nią problemu. Wzięliśmy kolejnego psiaka, również mieszańca, sukę, bardzo młodą, żeby jej po prostu nie zagryzł - dogadują się świetnie - do czasu. Od paru miesięcy nie wiem już co z nim zrobić. Jest coraz bardziej agresywny - doszło do tego, że rzuca się na mnie lub narzeczonego. Nie był taki, nigdy. Jasne, wpada w amok jak widzi obcego psa, ale w domu był najukochańszym miśkiem pod słońcem. Taka ciamajda. Przykładowa sytuacja: siedzę przy laptopie, Kiara (obecnie 2letnia suczka, malutka) śpi spokojnie w pokoju, Sparrow (pies, którego problemy opisuję) leży po drugiej stronie i nagle zaczyna warczeć, skacze i się rzuca. Albo na mnie, albo na Kiarę - w zależności od tego, kto jest bliżej. Jestem też pewna, że nie jest to przejaw chęci zdominowania właścicieli: mamy go od 8 lat, nigdy czegoś takiego nie było. Od szczeniaka miał jasno pokazywane, kto jest panem, a kto psem - nie był bity, nikt nie krzyczał, był tresowany metodą prób, nagród i naprawdę wielkiej dawki czasu i cierpliwości. Przeszliśmy z nim przez wszystkie możliwe szkolenia: z książek moglibyśmy zrobić bibliotekę na temat szkoleń. Od 2 miesięcy żyjemy jak w jakimś koszmarze, jest coraz gorzej. Jest super, głaszcze się, tuli jak zwykle, aż nagle coś się dzieje i się rzuca z zębami. Warczy, szczeka, próbuje nam skoczyć do gardeł. Przeszłam przez kursy samoobrony, więc najzwyczajniej w świecie jak się na mnie rzuca, łapię go, trzymam i czekam aż się uspokoi, żeby mnie nie pogryzł. Mówię do niego uspokajającym głosem, obiecuję ciastko, cokolwiek, byle przestał - i tak było, bo teraz jest gorzej. Nawet już uspokojony (pozornie) merda się, liże mnie - odwracam się, a on momentalnie rzuca się na mnie z zębami! Już mówię - przeżyłabym, gdyby chodziło tylko o mnie. Ale rzuca się nawet na młodszego psa, na narzeczonego. Mój młodszy brat, który ma 4 lata ma "zakaz" przychodzenia do naszego domu, w obawie przed Sparrowem - a zanim się wyprowadziliśmy 3 lata temu, to przecież razem z nim mieszkał. I nie było tego, uwielbiał dzieciaki. Miał anielską cierpliwość. Najgorsze jest też to, że musiałam zrezygnować przez niego z pracy. To, co się działo w domu pod moją nieobecność przechodziło ludzkie pojęcie. Dostaliśmy pismo z administracji - albo coś zrobimy, albo nas wyrzucą. Dodam, że nie mamy małego mieszkania, więc nie czuje się tu jak w klatce. Pracowałam po 6 godzin: był przyzwyczajony do dłuższej nieobecności, gdy choćby się uczyłam - wtedy był sam po 8 h i też był spokojny. Poza tym bałam się okropnie o Kiarę - boję się, że ją po prostu zagryzie. Odłożyliśmy nawet próby powiększenia rodziny - nie wyobrażam sobie urodzić dziecka w takiej sytuacji - a przecież nie oddam psa, to członek rodziny. Coraz częściej ma te "ataki agresji", jak je nazywam. Teraz rzuca się na nas z zębami średnio 3-6 razy dziennie, drąc się przy tym niesamowicie - naprawdę w końcu nam złożą wypowiedzenie. Nie muszę nic robić: siedzę, a on się nagle zrywa i rzuca. Przechodzę do kuchni - to samo. Do łazienki? Znowu. Zaczął się rzucać nawet na mojego narzeczonego, do którego miał naprawdę wielki respekt. Wpada w taki szał, że nic do niego nie dociera - wybił sobie ząb o krzesło obrotowe i nawet nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, na litość Boską! A gdyby nie wcelował w drewno, tylko w moją nogę?! Już nie wspomnę o tym ile razy mnie pogryzł do krwi, naprawdę głęboko, bo po prostu nie zliczę. Teraz jest lepiej, ale tylko dlatego, że nauczyłam się jak go przytrzymać, żeby mnie nie pogryzł. Ostatnio sąsiad pytał, czy chłopak mnie bije, bo jestem cała w siniakach. Narzeczony nie ma tyle szczęścia, ostatnio skończyło się na szwach. Byliśmy z nim u weterynarza - czy raczej on był u nas, bo jego zachowanie w stosunku do psów na nic innego nie pozwala. Zrobił mu badania, pobrał krew, obmacał. Ten weterynarz to najlepsze co mogło nas spotkać - leczy nasze psy odkąd pamiętam, ma swoje własne kliniki itd. Sprawdzony, w każdym razie. Zdrowy jak koń, jak to określił. Poradził nam przemyśleć kastrację - jednak jest to pies z padaczką, trzeba ściągać anestezjologa a i tak ryzyko, iż się nie obudzi jest naprawdę duże. I szczerze mówiąc, odkąd tylko jedno z nas pracuje, najzwyczajniej nas na to nie stać. Po opłaceniu wszystkiego zostaje nam ledwie 700 zł na cały miesiąc, na 2jkę osób, pomaganie mojej babci i 2 psy. Przecież to śmieszne. Nikt do nas już nie przychodzi, ja siedzę uziemiona w domu. Macie jakieś pomysły? Naprawdę już nie wiemy co robić. Weterynarz polecił nam pewne behawioralne metody szkoleniowe, ale to nic nie daje - a jak mówię, nie było nigdy wcześniej z tym problemu. Dopóki nie wpadnie w szał, jest normalny. Ale te jego ataki agresji są coraz częstsze i bardziej gwałtowne. Dzisiaj już rzucił się 5 razy, z czego ostatnim razem uspokajałam go prawie 30 min, bo za każdym razem próbował wgryźć mi się w gardło - a moje nędzne 156 cm wzrostu mu to ułatwia. Proszę, pomóżcie nam. Może macie jakieś doświadczenia, pomysły? Przecież tak nie da się żyć, w strachu przed własnym psem, non stop uwięziona z nim w domu.
  2. Koleżanka przygarnęła psa ze schroniska, pies jest szczeka i ucieka przed jej mężem. Czy ktoś może polecić dobrego behawiorystę z Gdyni?
  3. Witam. 3 dni temu adoptowaliśmy pieska ze schroniska. Jest to mieszaniec wilczura z (najprawdopodobniej) jakimś innym kundlem. Pies z początku był grzeczny. Jest bardzo mądry i straszne szybko uczy się komend. problem pojawił się 2 dni po adopcji ponieważ Rex (tak się nazywa pies) zaczął warczeć na moją 7 letnią córkę. Szczerzy na nią zęby, a nawet nie pozwala jej wejść do pokoju w którym siedzi cała rodzina. Wydaje mi się że córka jest jakiegoś rodzaju konkurentem dla psa. Obawiam się że może dojść do pogryzienia. Wyjaśnienia zachowania psa szukam już dość sporo czasu i nie znalazłem nigdzie podobnego problemu. Czy jest ktoś w stanie pomóc???
  4. oktsa

    agresywny pies

    Witam. Mam psa-samca(Maksa) ma około 3 lat, wyglądem przypomina sznaucera średniego, matką była york'a, ojciec przypadkowy. :( Jako szczeniak potykał się o krawężniki, bał się huków(do dziś mu to zostało),był uczony, że nie wolno mu używać całej siły szczęk, podczas np. zabawy. Dodam jeszcze to iż nie lubi dziecka sąsiada, słyszałam od jednego z domowników, że kopał w nasze drzwi z kolegami, czy coś w tym stylu. Jak go zobaczy zaczyna atak na niego. Wcześniej bawił się z pieskami. W chwili obecnej, nienawidzi innych psów, widzi jakiegoś przez okno, chce głową, wybić szybę i zagryź typa. Czasami boję się, że się skaleczy. Przy otwierani balkonu, tak szybko chce wyjść, że obgryza, drapie zakończenie drzwi jak ja dopiero złapałam za klamkę. Jak wygląda spacer? Sąsiedzi, jak tylko widzą Maksa, uciekają na bok, omijają go szerokim łukiem. Z psami jest tak samo, większość blokowców się chowa, bo on chce ich zagryź, rzuca się na nich, szczeka, czasami tak bardzo kłapie zębami, zdarzyło się, nie raz, że mnie też nie omieszkał ugryź.:angryy: W klatce schodowej mamy 3 psy, więc zdarza się duży hałas na niej, jak się spotka któryś z moim. Jeśli widzi jakąś suczkę, którą zna, piszczy. Kaganiec miał, ale nie chciał go nosić, te metalowe ściągał, a materiałowe rozdrapał na strzępy. Aktualnie smycz ma zrobioną z grubej liny, sprzączkę masywną, bo wszystkie rozgiął lub pękły jak się szarpał, używa on całej swojej siły i masy. Ręce opadają od tego. Nie chodzę z nim po mieście, zazwyczaj chodzimy tymi samymi ścieżkami, bo strach z nim wyjść no i do tego na innych zatrzymuje się co chwilę i leje na wszystko co się da. W domu toleruje gości tylko tych, których zna. Pies był uczony siad, łapa, leżeć, przy nodze chodzić się jednak nie nauczył, wykonuje te polecenia tylko przed spacerem, lub jak mam smakołyk w ręku. Rozpatruję kastrację, czy ona coś pomoże? Jeśli macie jakieś inne pomysły, doradźcie. Bardzo proszę o pomoc!
×
×
  • Create New...