Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'agresja'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. Piszę to , i ledwo widzę monitor , tak bardzo jestem zalana łzami . Przepraszam , ale muszę gdzieś to napisać , a , być może , temat ten stanie się przestrogą dla innych . Będzie długo ... W sobotę uspałam mojego psa . Ale , może najlepiej od początku ... To , co napiszę tutaj , jest moją najbardziej skrywaną tajemnicą . Obiecałam sobie , że nikt z bliskich się o tym nie dowie . Spaliłabym się ze wstydu , a może raczej , z żalu , dosłownie , nie mogłabym dalej żyć . Mam dwadzieścia pięć lat , około . Problemy z nerwicą , depresją . Miałam 11 / 12 lat , kiedy zachorowałam . Oczywiście , choruję do teraz . Miało być o psie , ale , muszę tutaj nakreślić pewne sprawy , tło do zrozumienia dalszego tekstu . Podobno , byłam wyczekiwanym dzieckiem . Może i tak , ale , dzieckiem bardzo mocno zaniedbanym , przede wszystkim emocjonalnie . Matka nigdy nie potrafiła mnie kochać . Owszem , kochała mnie , kocha , ale nie potrafiła , do tej pory nie potrafi . Nie winię jej aż tak bardzo , jeszcze przede mną miała bardzo ciężkie życie . Ojciec , kochał mnie , ale myślał , że wszystko jest w porządku . Mieliśmy , jako rodzina , wiele problemów , przede wszystkim finansowe , myślę , że wziął to na siebie , aż za bardzo , nie zauważał po prostu całej reszty . Mieliśmy ogromne problemy finansowe , wykaraskaliśmy się z nich dopiero jakieś trzy lata temu . Ja miałam też problemy zdrowotne , jak miałam 13 lat , podejrzewano u mnie raka , spędziłam sporo czasu w szpitalu . Pieniądze z nieba nie spadały . Bałam się o swoje życie , bałam się też o finanse . Myślę , że było to dosyć trudne dla mnie , wtedy . Wiele razy chciałam się w tamtym okresie zabić . Gdy wyszłam ze szpitala , miałam już pełnometrażową depresję . Problemy z rówieśnikami , szykanowanie , problemy z nauką . Później zawaliłam dwie szkoły . Miałam 13 lat , miałam też ataki histerii . Pewnego dnia zobaczyłam na spacerze psa , owczarka niemieckiego . Chciałam kogoś kochać , chciałam , by ktoś mnie w końcu kochał . Marzenie 13 letniego , zaniedbanego emocjonalnie , głodnego miłości dziecka . Dostałam w końcu szczeniaka . Byłam w siódmym niebie , chciałam też nieba przychylić mojemu nowemu przyjacielowi , jedynemu przyjacielowi . Nie miałam wcześniej żadnych kontaktów ze zwierzętami . Oczywiście , traktowałam go jak człowieka , bo nie umiałam inaczej . Rodzice byli zadowoleni , bo miałam zajęcie , ale się nie przejmowali , bo owczarek mądry pies , sam się wychowa . W mojej świedomości dawałam mu wszystko , czego tylko potrzebował . Jedzenie miał zawsze łatwo dostępne , miska była cały czas pełna . Smakołyki , szyneczka , kiełbaska , cukierki czekoladowe , rybka , kurczak , wszystko , do woli . Miał lepszą karmę , mimo , że była droższa . Ja nie dojadałam , ponieważ dzieliłam się z nim jedzeniem . Spał u mnie w nogach , na łóżku . Jeszcze go na nie podsadzałam , tylko czekał , bo nie chciało mu się samemu ruszać tyłka . Przykrywałam go jeszcze kołdrą w zimę , żeby na pewno było mu miękko i ciepło . Drapałam nogą za uchem , by ładnie usypiał . Nie miał posłania , moje łóżko było jego posłaniem . Jak był mały , nosiłam go na rękach , kiedy nie chciało mu się iść . Potem zawsze chodziliśmy na kilkugodzinne spacery , co prawda zawsze na smyczy , ponieważ wkręciłam sobie , że mi ucieknie , a poza tym , nie tolerował innych psów . Ale swoje wychodził , nie chciałam , żeby zależał się na kanapie , bo to niezdrowe , a poza tym mieszkaliśmy w kamienicy , więc nie miał ogrodu . Chodziliśmy w różne miejsca , więc nie miał w tym temacie monotonii . Pozwalałam mu dosłownie na wszystko . Rzecz jasna , piesek w końcu zrobił się naprawdę duży , zaczęły się więc problemy . Dbałam o niego , jak umiałam , ale miałam 14 / 15 lat , byłam też rozwichrowana psychicznie , miałam poważne problemy w nauce . Marzyłam o szkoleniu dla niego , jednakże było one nieosiągalne ze względów finansowych . Próbowałam nawet sama go szkolić , ale , czy przez mój słomiany zapał , czy przez jego marudzenie , czy też przez moją depresję , skończyło się na tym , że nie nauczył się niczego , dosłownie . A rodziców pies nie obchodził , przecież jest w miarę spokojny , a poza tym , to tylko pies . Dorósł całkowicie i w końcu zaczął pokazywać zęby . Nie kojarzyłam wtedy , że był za bardzo rozpuszczony , właściwie , że był rozpuszczony jak dziadowski bicz . Pokazął zęby jeden raz , drugi . W tym momencie , zaczęłam się wtedy go bać , czułam się atakowana . Zazwyczaj na agresję człowieka reaguję wycofaniem się , zamknięciem w swojej wieży , ale w sporach z nim bałam się , że mnie pogryzie , był w końcu ode mnie silniejszy , i cały czas miał przy sobie broń , mianowicie , zęby . Przeczytałam gdzieś wtedy , że psu należy pokazać , że to ja jestem przywódcą stada , rodziny . Krzyknęłam na niego raz , drugi . Któregoś razu nie pomogło , dałam mu klapsa . Biedak , był w szoku , czy wystraszył się , ale przestał natychmiast . Poza swoimi epizodami agresji był do rany przyłóż , to był wtedy mój mały aniołek . Jednak miał właśnie takie fazy , wtedy dawałam mu klapsa . Ale wtedy , kiedy rzucał się na mnie z zębami , dosłownie , albo , gdy juz widziałam , że to za chwilę nastąpi , przyłożyłam mu mocniej . Wyglądało to tak , że dostał skórzaną smyczą po zadzie cztery , czy pięć razy . Czasem , jak się szybko obrócił , smycz trafiła w bok . Czasem , parę razy go szturchnęłam nogą , albo strzeliłam ręką po uchu . Bardzo ciężko mi o tym pisać . Dzisiaj oczywiście widzę , jakie to okrutne . Jednak wtedy widziałam siebie w roli ofiary , a jego w roli agresora . Bałam się , że mnie pogryzie tak , że wyląduję w szpitalu . Nie miałabym przecież szans . W moich oczach , broniłam się przed nim . A tak naprawdę myślę , że go maltretowałam . Kochałam go na zabój , kocham go nadal , ale chciałam normalnie żyć . Nie chciałam też , by mnie ugryzł , oczywiście , bardzo bałam się bólu , ale chodziło także o to , że rodzice na bank oddali by go wtedy do uspania . Wolałam już więc , żeby mnie nienawidził , ale , żeby żył . Miał wtedy tylko trzy , cztery lata . Był młodym psem , czekało go całe życie . Poza tym , ja nie mogłabym bez niego żyć . Trzymałam się tylko dzięki niemu , tylko dla niego . W tych sytuacjach , kiedy oberwał , czy też , dostał za swoje , za chwilę chciałam go tulić , przepraszać , całować . Czasami trząsł się ze strachu , ale za chwilę wszystko było już dobrze . Przytulałam go , chciałam go przeprosić , dawałam mu coś słodkiego , cały dzień miał smakołyki i głaskanie ekstra . Nie kontrolowałam siebie , nie kontrolowałam swoich problemów . Bałam się jego zębów . On za chwilę zachowywał się tak , jakby tego nie pamiętał . Potem był już grzeczny . W efekcie , raz na jakiś czas musiałam dać mu klapsa , albo raz smyczą . Uspokajał się i dalej funkcjonowaliśmy normalnie . Nikt o niczym nie wiedział , ponieważ wszystkie te sytuacje zdarzały się , kiedy byłam z nim sama w domu , a strasznie się tego wstydziłam . Chcę tu zaznaczyć , że nigdy nie biłam go bezpodstawnie , w moich oczach przynajmniej . On przykładowo na mnie warczał , dostał klapsa , przestał warczeć na jakiś czas , był wtedy najkochańszym psem na świecie . Bijąc go broniłam się , jednak wiem , że go krzywdziłam . Każdego dnia zaraz starałam mu się to wynagradzać , i tak aż do następnego razu . Myślę , że takich epizodów w całym jego życiu było może ze dwanaście , coś koło tego . W sumie może dwadzieścia parę uderzeń ręką , jakieś osiem smyczą . Poszturchań było więcej , jak już się nauczył , że potrafię uderzyć ręką , albo gorzej , smyczą . Warczał na mnie i na moich rodziców . Musiałam go jakoś przywoływać do porządku , a nie chciałam go tak często bić , więc , na przykład , jak siedziałam w fotelu , a on leżał na podłodze , to , gdy zaczął warczeć , z jakiegoś tam powodu , przykładowo , rodzice dają mu resztki ze stołu , a on leżąc , warczy , to szturchałam go nogą . Wtedy przestawał . Takim sposobem trzymałam go w ryzach . Nie chciałam , by rodzice oddali go z powodu agresji . Byłam też przyzwyczajona do tego , że jest miły jak baranek , ale w każdej chwili może się na mnie rzucić , doskoczyć , wyszczerzyć zęby . Dwa razy zamknęłam go samego na chwilę w pokoju , raz na balkonie . Chciałam powstrzymać siebie od atakowania go . Kiedy zaraz się uspokoiłam , wracałam do niego i go przepraszałam . Czasami bałam się go dotknąć , żeby nie popsuć mu humoru . Obchodziłam się z nim jak z jajkiem , dogadzałam mu z każdej strony , na tyle , na ile potrafiłam . Wiedziałam , że najpierw zawarknie , ale potem może ugryźć , a wtedy to byłby dla niego koniec . Nie było mowy o wychowywaniu go wtedy , ponieważ się go autentycznie bałam . Co dopiero szkolenie ... Kochałam go . Kocham . Tak bardzo go kocham , że teraz , jak go nie ma , dosłownie , rozrywa mi serce . Rano , jak zaczęłam o nim myśleć , myślałam , że się uduszę , taką miałam fazę . Na co dzień , jak pisałam wyżej , był grzecznym , zdawałoby się , ułożonym psem . On był grzeczny naturalnie . Miał swoje napady . Nie rozumiałam wtedy , że jak mu przyłożę , to takie napady będą powtarzały się coraz częściej . Umiałam je w ten sposób hamować , dzięki czemu żyliśmy w , być może pozornej , zgodzie . Aż do następnego razu ... Był jednak moim psem , mimo , że czasami go biłam . Jeżeli już kogoś się słuchał , to tylko mnie . Chodził za mną jak cielę . Przychodził się przytulać , uwielbiał drapanie za uszami . Na spacerach był grzeczny , nigdy specjalnie go nie goniłam , pozwalałam mu wąchać wszystko , ile tylko chciał . Jedzenie , dostawał najlepsze kąski . Uwielbiał leżeć na podłodze , kiedy siedząc obok , drapałam go po brzuchu nogą . Był dobrym , kochanym , naprawdę , kochanym psem . Czasami tylko budził w nim się diabeł , jak przekroczyłam jakąś granicę . Nie rozumiałam , co robiłam źle , chcałam tylko spokoju , dla nas obojga . To działało , aczkolwiek było okupone moimi potwornymi wyrzutami sumienia . Ogólnie , miał dobre życie . Powinnam go częściej przytulać . Mam jednak wrażenie , że przekreśliłam wszystko tym jego biciem . Ale , nie potrafiłam inaczej . Wiem , zdaję sobie z tego teraz sprawę , że posypią się tu na mne gromy . Jednak nie miałam wielu możliwości , a potem , zadanie okazało się dla mnie za trudne , wręcz niewykonalne . Ostatnie miesiące , tygodnie mojego psa ... On nigdy nie chorował , był bardzo zdrowy , bo dbałam o niego . Jednak 13 lat to dużo ... Pewnego dnia przestał wdrapywać się na łóżko , zrobliśmy mu miękkie posłanie na podłodze . Któregoś razu przewrócił się na schodach , a mieszkamy w bloku . Potem znowu . Była zima , nikt nie otwierał okien , zdecydowaliśmy , że nie będzie wychodził z domu , bo jeszcze się połamie . Wypróżniał się na balkonie , podkładaliśmy ręczniki , pralka chodziła non stop . Trwało to jakiś czas . Szkoda nam go było jeszcze usypiać , bo w dalszym ciągu był jak szczeniak , chciał żyć . Następnie tylne łapy ... W końcu tylko leżał na posłaniu , czasem ruszył się z miejsca . Karmiłam go z ręki , przynosiłam mu wszystko na każde zawołanie , zmieniałam mu ręczniki i szmaty na mocz , smarowałam modzele , ponieważ od leżenia porobiły mu się na przednich łapach . Wszystko to znosił bardzo spokojnie . Ale było coraz gorzej . W końcu stracił chęć do życia , widać było , że już wszystko go boli , uwiera . Zdecydowaliśmy się , bo uważam , że lepiej za wcześnie , niż zbyt późno ... W sobotę uspałam mojego psa . Wszystko zniósł bardzo dobrze , w samochodzie przytulaliśmy się , zasnął spokojnie , bez żadnych negatywnych oznak organizmu , wtulił się we mnie , cały czas go głaskałam . Byłam przy nim do końca . Miałam wrażenie , że zrobił mi prezent , ponieważ zasnął tak spokojnie , jak tylko mogłam sobie to wymarzyć , jak prawdziwy aniołek , którym przecież był . Mam nadzieję , że czuł się w miarę pewnie i bezpiecznie , mimo tego , że w sumie , znęcałam się nad nim . Takie sprawiał wrażenie , że mi wybaczył , że jest mu dobrze i spokojnie . Ale czy na pewno ... Od tamtej pory nie mogę spać ... Tak bardzo żałuję każdego krzyku , każdego klapsa , każdego uderzenia ... Byłam nieodpowiedzialna , niezrównoważona , okrutna ... Wiem jednocześnie , że bez tego było by nam bardzo ciężko , może nawet rodzice oddaliby go do schroniska ... Chciałam oszczędzić mu tego ... Zapewniając inne piekiełko ... Następnego dnia , w niedzielę , poszłam z ojcem do lasu . Zawsze chodzimy w weekend na takie spacery , wstąpiliśmy w boczną ścieżkę , którą czasem chodzimy , coś mi kazało zajrzeć do paśnika ... A w środku , pełno siana , a w środku śpiący lis ... Leżał dokładnie w ten sam sposób , jak leżał mój pies na wózku u weterynarza , kiedy wszystko miało miejsce , i kiedy było już po wszystkim ... Lis już nie żył ... Nie był jeszcze do końca sztywny , mogłam ruszyć uchem , ale brzuch miał twardy jak kamień ... Musiał umrzeć mniej więcej w tym samym czasie , co mój pies ... Nie wiem , może to był jakiś znak ... Lisa widziałam może z pięć razy w życiu , a chodzimy po tych lasach odkąd pamiętam , przynajmniej dwa razy w tygodniu , po kilka godzin ... A poza tym , zawsze zaglądam do wszystkich paśników ... Aż tu nagle , paśnik , martwy lis , leżący identycznie , jak mój pies , umarł w tym samym czasie , co mój pies ... Wtulony w siano , tak , jak mój pies był wtulony we mnie ... Martwy lis w paśniku to nie jest codzienny widok ... Położył się tam , by umrzeć w spokoju ... Znalazłam go dzień po uspaniu mojego pieska ... Wyglądał , jakby spał ... Jak mój piesek ... Przez chwilę pomyślałam , że mój pies mnie tam zaprowadził ... Wierzę , że psy mają duszę ... O wiele szlachetniejszą niż nasza ... Serce mi się kraje , tak bardzo żałuję . Cały czas płaczę . Wczoraj myślałam , że chyba wezmę jakieś tabletki . Nie przypuszczałam , że można kochać aż tak mocno . Nie mogę znieść świadomości , że tak krzywdziłam kogoś , kogo kochałam najmocniej na świecie . Oczywiście , wiedziałam , że krzywdziłam go tym biciem , ale przecież ... On jest nieśmiertelny , jeszcze naprawię swoje błędy ... Naprawiałam je , ale teraz ... Nie mam teraz nikogo . Rodzice ... Nie mam przyjaciół , nawet znajomych , dosłownie . Nie wiem , co będzie z moim życiem . Chciałabym się z tym wszystkim uporać ... Chciałabym dostać jakiś znak , wiedzieć , że gdzieś tam jest mojemu psu dobrze , że jest bezpieczny , że się nie boi , a jest przecież tak zimno ... Ale może gdzieś tam jest mu lepiej , niż u mnie ... Czy pies potrafi wybaczać ... ? Czy pies naprawdę kocha tak bardzo ... ? Jestem potworem ... Co z moją duszą ? Kiedyś śniło mi się , a może to wspomnienie , jak byłam jeszcze przed narodzinami , mogłam wybrać sobie ciało , w które chcę się wcielić , wybrałam sobie rodzinę , i się po prostu urodziłam ... Czy wszystkie krzywdy , jakie zadaliśmy innej istocie , będą nam gdzieś tam w zaświatach zadawane razy dziesięć , z dziesięciokrotną siłą ? Najbardziej boję się tego , jaki zadawałam mu ból psychiczny ... A dobre uczynki ? Nie wiem , których mam więcej w stosunku do mojego psa ... Martwię się , że jego dusza nie zazna spokoju , że przeżywa to wszystko , co miało miejsce , że go bolą razy na zadzie , że piszczy , że płacze ... Martwię się , że nie może sobie znaleźć miejsca ... Rozumiem , że to przez krzywdy , jakie mi zadano . Mam nerwicę i depresję , nie leczone , nigdy nie byłam u lekarza , bo finanse , bo strach ... Jestem niezrównoważona , okrutna . Ale nie mam na to wpływu ... Prawdopodobnie nikt mnie nie zrozumie , mam takie chwile , kiedy muszę coś zrobić , to jest silniejsze ode mnie ... Boję się , muszę uderzyć psa ... Jestem zła , muszę nakrzyczeć na matkę ... Ze strachu ... Tak , mam wiele problemów ... Na dodatek , właśnie powinnam szukać nowej pracy ... Kiedy dziecko się rodzi , ma pusty zbiornik na miłość . Rodzice muszą go napełnić , opiekując się dzieckiem . Mój zbiornik napełnił mój pies ... Dzięki niemu nauczyłam się kochać ... A ja go karałam ... Kocham go jak głupia , a jego już nie ma . Krzywdziłam go bardzo i nie mogę sobie tego wybaczyć . Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić ... Moje piękne pieski ... Jego już nie ma ... Gdy zasypiam , wyobrażam sobie , że go przytulam ... Mocno , dopiero , jak sobie go wyobrażę , to po kilku godzinach mogę zasnąć ... Czy pies potrafi wybaczać ? Czy pamięta złe rzeczy bardziej , niż dobre ?
  2. Z chłopakiem jesteśmy właścicielami już prawie 2letniego amstaffa. Od małego potrafił ugryźć np przy przysmaku. Poszliśmy z nim na szkolenie. Przez jakiś czas nie było z nim problemów, wiedzieliśmy jakich sytuacji unikać, a on stał się jakby spokojniejszy. Niestety od jakiegoś czasu (miesiac, dwa) jest gorzej. Mnie słucha i nie zdarzyło się od bardzo dawna, żeby mnie ugryzł, ale jest agresywny w stosunku do chłopaka. Któregoś razu gdy pies leżał, chłopak się do niego przytulił i pies go ugryzł. Od tamtej pory kilka razy zdarzało się, że pokazywał zęby w różnych sytuacjach. Dzisiaj zaniepokoiło nas, że gdy chłopak był blisko półrocznego dziecka siostry, chciał go ugryźć. Jakby pilnował dziecka. Zdarzyło się to już raz wcześniej, przy tym samym dziecku. Nie wiem dlaczego tak na chłopaka reaguje. Nie zrobił psu krzywdy i nie wiemy co mamy z tym dalej robić. Wydaje mi się, że jego zachowanie uległo zmianie po tym jak wprowadziła się do naszego rodzinnego domu siostra z 3 małych dzieci. Jakieś sugestie? Co może powodować u niego agresję i jak z tym walczyć?
  3. Witam. Od 2 lat mam kundelka "Mały", zawsze był radosny i chcial sie bawic. Wszystko sie zmieniło gdy kupiliśmy suczke " Kiara" rasy owczarek podhalański. Ale początkowo wszystko bylo ok. Bawili sie itd. Od jakiegos czasu gryzą sie, ale tylko jesli ktos z domowników jest na podwórku. Kiara wtedy nie dopuszcza Małego do nikogo z nas, a Mały wtedy jest przez nią odganiany i chodzi smutny, skulony i od razu chowa sie do budy. Nawet gdy chce sie go pogłaskać i sie go woła to nie podchodzi bo wyglada jakby sie bał. A gdy juz dojdzie do starcia to nie mozna ich rozdzielić. Czasami bywa tak, że Kiara chodzi za Małym, a Mały warczy i tez zaczynają się gryźć. Gdy wszyscy domownicy są w domu, wtedy psy na podwórku jak gdyby nigdy nic sie bawią. Nie wiemy co mamy robić, pomóżcie...
  4. Cześć, Jestem właścicielką 1,5 rocznego kundelka znalezionego w wieku 7 tygodni (po tygodniowej tułaczce) w okresie Bożego Narodzenia. Mam z nim bardzo dużo problemów, jednak chciałabym zacząć rozwiązywać je po kolei,skupiając się jednocześnie na jednym. Agresja w obronie zasobów. Mój pies nauczył się zabierania rzeczy i pilnowania ich. Niestety sama się do tego przyczyniłam. Zabiera rzeczy, kładzie się na nich i pilnuje warcząc przy każdym naszym ruchu. W moim przypadku gdy podejdę na odległość 3 metrów podbiega do mnie z zębami i podskakuje jak do gryzienia. Jeśli pozostanę bez ruchu nie ugryzie. W przypadku narzeczonego, z którym ma słabszy kontakt nie kończy się na ostrzeżeniach. Jeżeli coś znajdzie gdy jesteśmy poza pomieszczeniem nie pozwala nam wchodzić do pokoju. Przy próbie odebrania przedmiotu potrafi naprawdę mocno zranić. Jedyny sposób, aby nie atakował to podejście z jedzeniem lub zawołanie na spacer. Ta metoda jest skuteczna, bo szybko możemy poruszać się normalnie po domu, jednak każdego dnia przynosząc mu coś dobrego, wychodząc z nim, nagradzam go za jego agresję. Aktualnie potrafi otworzyć szafę i zabierać ubrania tylko po to, żeby dostać coś smacznego. Jeżeli macie potrzebę, możecie mnie ochrzanić, jednak zdaję sobie sprawę z błędów, które popełniam. Bardziej przydatna będzie rada co zrobić. Proszę bez rad związanych ze szkoleniem metodami niepozytywnymi. Odnośnie pytań co do specjalistów. Tak,chodziliśmy na szkolenia i grupowe i indywidualne. Wydałam mnóstwo pieniędzy i nie uzyskałam żadnych rezultatów. Wszystko co osiągnęłam w jego wychowaniu (tak, coś wbrew pozorom udało mi się osiągnąć) zawdzięczam sobie, nie szkoleniowcom.
  5. Już drugi raz w przeciągu miesiąca mój starszy psiak został zaatakowany przez labradora (dwa różne psy). Czy w takim wypadk powinnam żądać podania danych od właścicieli? Mój pies jest troche ślepy i głuchy i nawet nie zauważył tamtego psa zanim nie siedział mu na karku,, więc nie ma mowy o tym, że prowokował atak. Właściciel szczerze przepraszał, ale jednak nie powinen puszczać agresywnego psa bez smyczy/kagańca przy parku gdzie było mnóstwo ludzi i psów jeżeli pies go nie słucha. Odniosłam wrazene, że jego pies jest zawsze agresywny wobec samców. Jego pies (ok. 40kg) rzucił się na mojego (26 kg) i wpadli w krzaki, gdzie tamten warczał i “gryzł” kark mojego psa przez dobre 30s zanim go właściciel nie odciągnął. Czy powinnam sama próbować go odcągnąć lub uderzyć (np. w nos)? Bardziej wtedy się martwiłam o stan mojego psa niż o formalności. Wprawdzie skóry nie miał przebitej i nie pisknął ani raz podczas zajścia, ale jednak mógł mieć obrażenia wewnętrzne. Nie był to atak z zamiarem zabicia, bo nie mam wątpliwości, że gdyby chcał, to tamten mógłby zagryźć nas wszystkich – przecież nie przebił mu skóry. Czy takie ataki, gdzie młody dorosły pies próbuje dominować nad starym schorowanym osobnikiem są normalne wśród psów czy te ataki są wynikiem pseudohodowli (nie bada się genetycznie psów) lub frustracji dużych psów zmuszonych do mieszkana w bloku? Nigdy bym nie pomyślała, że labrador to agresywna rasa. Planuję do 2019r kupić dom z działką poza miastem, blisko lasów i jezior, ale póki co muszę jakoś radzć sobie z agresywnymi psami w mieście :(
  6. Witam, adoptowaliśmy z chłopakiem mieszańca amstaffa z rottweilerem. Wcześniej posiadaliśmy amstaffkę i nie było z nią żadnych problemów, jednak teraz historia wygląda inaczej. Nasz pies ma ogromne problemy z agresją do innych psów :( Przede wszystkim nie akceptuje owczarków niemieckich i husky, ale również psów większych od siebie oraz małych i średnich psów które go zaczepiają. Próbowaliśmy ze sposobem zmęczenia psa, jednak nawet padnięty widząc psa atakuje... Niestety nie wiemy jak wyglądało jego życie przed schroniskiem. Wiemy, że nie uda nam się całkowicie zwalczyć agresji, ale chcielibyśmy chociaż w jakimś stopniu ją zmniejszyć. Nie wiemy w jakim pies jest dokładnie wieku, ale weterynarze określają go na 8-10 lat. Czy macie jakieś pomysły jak spróbować obniżyć jego agresję oprócz behawiorysty? I czy polecilacie jakiegoś dobrego behawioryste w Częstochowie i okolicach?
  7. Witam, Bardzo proszę o poradę, odnośnie agresywnego i strachliwego pieska- Saby. Niestety behawiorysta nie wchodzi w rachubę(zaporowe ceny), a chemią nie chcę pieska męczyć. Trochę cały wywód zabierze ale mam nadzieję, że dzięki temu zobrazuję całą sytuację. Całe swoje życie miałem psa i nigdy nie było problemów z agresją, zmieniło się to dwa lata temu. Postanowiliśmy zaadoptować pieska. Z całej hodowli adopcyjnej był to najbardziej wycofany i biedny piesek(suczka), bał się wszystkiego i wszystkich, stwierdziliśmy, że będziemy chcieli jej pomóc. Mała miała wówczas 6 miesięcy. Była po dużych przejściach. Przednia łapka widać, że była wcześniej złamana ponieważ jest bardzo krzywa. Matka i siostra psiaka, zabierały jej jedzenie i generalnie odsuwały małą od siebie. Zabraliśmy małą z domu adopcyjnego, w drodze do nowego domu psiaczek był na moich rękach, tym samym chcąc nie chcąc zostałem jej głównym panem:) Dwa dni po adopcji małej, sprowadziła się do mnie moja dziewczyna wraz ze swoim 6 letnim psiakiem Daną(także suczka), również z adopcji i po przejściach, jednak nie boi się ludzi, chce się ze wszystkimi bawić, taki typowy "przytulas". Po kilku dniach pieski się zaakceptowały i oswoiły z nową sytuacją. Saba zawsze była wycofana w stosunku do ludzi i zwierząt i troszeczkę agresywna, tzn. lubiła uciekając przed ludźmi i zwierzętami na nich warczeć. Odwrotnie do Dany, która na spacerach lgnie do innych psiaków i ludzi. Saba ciągle jest wycofana i niepewna, boi się również nas. Trzyma nas na dystans, bawi się, czasem przytula ale bez pełnego zaufania. Ostatnio zerwała sobie więzadła, miała operację ale już doszła do siebie. Jednak stała się bardzo agresywna. Ucieka przed ludźmi, a gdy ktoś odwróci się do niej plecami, próbuje gryźć w kostki, nieraz nawet goniąc ludzi. Także z jednej strony strach, z drugiej naprawdę bardzo duża agresja wywołana tym strachem. Jest to malutki psiak, który powinien biegać by nóżka całkowicie doszła do siebie. Jednak jej naprawdę duża agresja powoduje to, że chodzi w kagańcu(co u tak małego psa wygląda dość komicznie), często również na smyczy. Także na spacerze Dana jest bez kagańca i smyczy, a Saba w kagańcu i często również na smyczy. Bardzo proszę o jakieś porady(poza farmakologią) jak dotrzeć do psiaka, jak "wyleczyć" jej strach i agresję. Zaznaczę od razu iż w momentach jej agresji nigdy nie używamy jako "lekarstwa" bicia, jedynie krzyk. Natomiast w momentach jej strachu, robimy się upierdliwi i staramy się ją głaskać i przytulać, na co mała reaguje wytrzeszczem i chęcią ucieczki, a jej buzia wyraża jedno: "co wy ode mnie chcecie, ja stąd spadam...":) Bardzo proszę o jakąś pomoc.
  8. Witam. Mam problem z półroczną amstaffką. Suczka jest z bardzo dobrej hodowli, od urodzenia socjalizowana z psami i kotami. Jest u nas od 3,5 miesiąca, mniej więcej miesiąc temu zauważyłam u niej niepokojące zachowania. Zawsze w zabawie z innym psem starała się dominować, ale nic złego się nie działo, była przyjaźnie nastawiona do wszystkich napotkanych psów. Od jakiegoś czasu jeży się na widok psów i często się na nie rzuca, tj strasznie ciągnie i szczeka, mam wrażenie że jakbym spuściła ją ze smyczy to by zagryzła, nawet widząc psa który jest daleko. Żadne 'kuksańce' w bok jak u Cesara oraz inne próby odwrócenia uwagi nie działają, jest jakby w transie. Ostatnio rzuciła się na dorosłą amstaffkę, z którą wcześniej ładnie się bawiła. Za dużo szans z nią nie miała-naderwane ucho. Rzuca się również na inne psy z którymi wcześniej często się bawiła. Bez znaczenia czy pies czy suka-zaczyna szczekać z daleka. Dopiero po obwąchaniu zaczyna zachowywać się łagodniej, ale jest strasznie podniecona. Choć z tym wąchaniem różnie bywa bo czasem zachowuje się ładnie, pies podejdzie, obwąchają się i dopiero zaczyna się jeżyć i atakować. Do kotów jest łagodna, choć podniecona, do wszystkich ludzi przekochana, cały dzień mogłaby się przytulać i lizać. Dodam że takie agresywne zachowania nie zdarzały się gdy mój chłopak sam wychodził z nią na spacer, zawsze przy mnie. Czy to możliwe że w taki sposób chce mnie bronić? Nigdy nie pozwalaliśmy jej myśleć że to ona rządzi, wie gdzie jest jej miejsce. Na spacerach również zawsze uczyłam ją że to ona idzie z tyłu, a ja decyduję o tym gdzie idziemy, nigdy nie okazywałam niepewności. Jest posłuszna, jedynie od początku miała problem z podnieceniem gdy widziała psa, ale była to chęć do zabawy, a nie do ataku jak teraz... Chwilowo nie mamy możliwości pójścia z nią do behawiorysty a ja już nie wiem co robić, spacery z nią stały się udręką. Bardzo proszę o pomoc.
  9. Dzień dobry, mamy ostatnio problem z 2,5-letnim bulterierem. W zasadzie nie wiem czy jest to problem behawioralny czy zdrowotny. Mam nadzieję, że coś podpowiecie. Opiszę niepokojące sytuacje: - Pies leży sobie na kanapie, niekoniecznie śpi. Nagle zaczyna tępo wpatrywać się w przestrzeń, jakby się trochę zawieszał. Mały ruch z mojej strony prowokuje go to ataku - warczy i jakby chciał ugryźć. Zupełnie jakby mnie nie poznawał. Zacznę do niego mówić, albo wezmę do ręki smaki, to jakby się wybudzał i znowu jest normalnym psiakiem. - Pies leży(obojętnie gdzie) i ktoś z nas poruszy stopą. Nie gwałtownie, nawet lekko, schowaną całkowicie pod ławą i atak wygląda podobnie jak wyżej. Da się z tego stanu psa "wybudzić", zazwyczaj jednak zamykamy go w klatce do ochłonięcia. Ataki zawsze występują gdy pies sobie leży, ewentualnie spokojnie siedzi. Nigdy podczas włóczenia się po domu, na spacerach itp. I nie tylko w naszym mieszkaniu, w gościach również to wystąpiło (nie w stosunku do nas, ale mojego brata). Do ugryzienia nigdy nie doszło, potrafimy przewidzieć ataki właśnie przez "tępy" wzrok psa i wychodzenie oczu z orbit. I tu pytanie - jak postępować z takim przypadkiem? Poza tymi sytuacjami pies jest całkiem "normalny" - wyszkolony, posłuszny jak na bula, z dobrej hodowli, więc psycha powinna być ok. Zaczęliśmy od badań u weterynarza, jesteśmy w trakcie morfologii. Weterynarz twierdzi, że mogą to być początki padaczki, ale nie jest teraz w stanie oczywiście tego potwierdzić. Nie wyklucza również, że jest to reakcja na zwykły ból, np. chory któryś z narządów (również to zbadamy). Do behawiorysty się zgłosimy jak wykluczymy problemy zdrowotne, ale może nie warto czekać? Pierwsza sytuacja (tępy wzrok, jakby nie poznawanie ludzi, zawieszanie się) pasują do padaczki, ale atakowanie stóp?
  10. Witam! Mam 8 letniego Niemieckiego Teriera Myśliwskiego, wziętego bezpośrednio od myśliwego z czynnymi Jagami (mój spędził z nimi parę miesięcy po porodzie, nigdy nie był u nas później szkolony czy w kontakcie z myślistwem). Zawsze wykazywał dość silne cechy charakteru specyficzne dla tej rasy, ale zawsze był psem usłuchanym i raczej grzecznym. Od jakiegoś czasu niestety, a raczej od czasu wyjazdu na wakacje w rejonly leśne rok temu, zaczął się robić bardziej zaborczy, traktuje wszystkich poza głową rodziny na równi, jest bardzo zazdrosny kiedy z moją matką wchodzimy w jakikolwiek kontakt fizyczny z ojcem - skacze, szczeka i podgryza w ostrzegawczy sposób. W okolicach bardziej zadrzewionych przy każdym przykucnięciu protekcjonalnie kładzie łapę na osobie oraz robi się czujn, stał się mniej przyjazny i bardziej czujny wobec znanych mu odwiedzających oraz stara się odstraszać mu nieznanych. Ale co najbardziej mnie martwi to jego zachowanie, gdy ktoś zaczyna czegoś intensywnie szukać. Zawsze od razu przybiega, zaczyna szukać również ale też szczekać i zaczepiać. Jeśli osoba szuka np komarów w nocy na ścianach i nieopatrzenie się zniży, pies ma tendencję do skakania, warczenia i gryzienia w twarz. Jest bardzo ekspresyjnym osobnikiem i widać po nim, że wyprowadza go to z równowagi w kierunku agresji. Warczy na dzieci, warczy kiedy dzieje się cokolwiek co mu nie pasuje oraz "pyskuje". Co robić? Nie udało mi się znaleźć pomocnych informacji w internecie, Jagi nie są niestety starą czy popularną domową rasą. Czy ktoś kiedyś się z czymś takim spotkał? Czy jest jakaś literatura na ten temat? PS Pies dodatkowo jest niewyuczalny w temacie chodzenia na smyczy. Nie udało się go wytrenować ani osobiście, ani przez osoby znające się na rzeczy. Szarpie i nawet puszorki, które miały go podduszać i przez to instynktownie nakierowywać na spokojny chód nic nie dały. Dusi się i szarpie dalej. Pomocy!
  11. Od razu zacznę od poszukiwania behawiorysty/szkoleniowca w mojej okolicy; Dolny Śląsk - Dzierżoniów, Bielawa, Świdnica (i bliska okolica). Może ktoś kogoś zna i poleca? Sama znalazłam tylko "VEGA Ośrodek Szkolenia PSÓW" i "The Art of Dog - Pozytywne Szkolenie Psów" zamierzam zadzwonić do obu i umówić się na "lekcję", ale przy okazji chcę spytać czy ktoś może miał do czynienia z którymś ze szkoleń? Jakie wrażenia? Przechodząc do powodów szukania pomocy specjalisty: - Podstawowe posłuszeństwo i zostanie dla psa przewodnikiem. - Silny instynkt łowiecki, a co za tym idzie chęć upolowania szybko poruszających się obiektów np. ptaków, kotów, biegaczy... a także dzieci. Tak, właśnie dlatego moje pytanie wylądowało w dziale "Agresja". Dla Arona dzieci są idealną zwierzyną, szczególnie jeśli biegają i piszczą/krzyczą. Wyrywa się do nich szczekając i warcząc, tak jakby chciał sprowokować je do ucieczki. Czasami uda mu się przejść obojętnie, głownie w tedy gdy dziecko jest spokojne. Na dorosłych tak nie reaguje, ale też gdy szczeknie nikt nie ucieka (zdarzają się za to wyciągnięte ręce do głaskania z czym Aron nie ma problemu tzn. chętnie daje się głaskać). Szczeka jedynie na sąsiadkę, która za każdym razem mocno pokazuje, że się go boi np. wzdryga się, odsuwa - Aron potrafi rozpoznać takie osoby, a że taka reakcja bardzo go cieszy... Mimo to i tak jest to kilka szczeknięć, nie taka "furia" jak na widok dzieci. - "On broni" twierdzi mój tata, ale tak naprawdę rzucanie się na machającą rękę i odbieganie (w ten specjalny sposób w jaki biegną psy uciekając w zabawie) nie wygląda mi na bronienie... szczególnie, że tak naprawdę wystarczy machać rękami/nogami, biegać i piszczeć by sprowokować taką reakcję. Cały łańcuch łowiecki kończy się w momencie gdy "ofiara" zastyga w bezruchu (we wszystkich przypadkach, jedynie przy dzieciach nie sprawdzaliśmy). - Zabawy z sąsiadem, kumplem taty. I jak tu ich przekonać, że zabawa w "złap rękę" to głupi pomysł? Szczególnie, że jak Aron się nakręci zaczyna chwytać dłoń z siłą z jaką chwyciłby piłkę czy szarpak (albo chodzi tu o połączenie ostrych zębów i uciekającej ręki - zostają ślady jak przy podrapaniu przez kota)? Generalnie "zabawa" polega na nachyleniu się nad psem, gapieniu się na niego i drażnieniem rękoma, które ten ma atakować... Podobno raz sąsiada ugryzł do krwi, gdy ten chciał sprawdzić czy jest ostry (albo czy broni - nie pamiętam). Nie było mnie przy tym, więc nie znam szczegółów. A i tata i sąsiad byli z tego powodu zadowoleni. Informacje o Aronie: 8 miesięcy, owczarek holenderski (blisko spokrewniony z malinoisem), najwyraźniej spie****liśmy socjalizację :(
  12. Mam pewien problem z moją już 9 letnią suczką rasy West. Jest sterylizowana, dość cicha, nie była nigdy rozpieszczana ani bita, nie wykazywała nigdy znaków żeby za szczeniaka miała ciężkie życie. Ma szmery na sercu, na które nie dostaje leków, bo bez nich radzi sobie świetnie i weterynarz odradził przepisywanie recept póki sama sobie radzi. Gdy mieszkała w poprzednim domu czasem zdarzało jej się wejść do szafy z butami i warczała gdy się ją wyganiało, ale nigdy nie była agresywna - wtedy doradzono mi, że pewnie to bardziej terytorialne, bo to zachowanie występowało tylko w tym miejscu. Drzwi do hollu po prostu zamykaliśmy tak samo jak szafę i problem się skończył. Rok temu przeprowadziłam się z nią i babcią do bloku. W między czasie piesek bardzo dużo przeszedł - pojawienie się uczuleń na skórze, sterylizację, problemy z zębami i kanałami łzowymi. Wszystkie te problemy oczywiście rzetelnie rozwiązywaliśmy u weterynarza, u którego ostatnio była tydzień temu. Nie wiem dlaczego, ale w ciągu ostatniego tygodnia zaczęła się robić agresywna w stosunku do wszystkich w domu - mnie, babci, mojego chłopaka, reszty rodziny. Często wieczorem położy się przy wejściu i warczy gdy tylko na nią się spojrzy. Ostatnio gdy stanowczo wygoniłam ją z korytarza, położyła się w kuchni i robiła to samo. Wujek i babcia mówili, że gdy mnie nie było to podgryzała ich po nogach. Ja oczywiście staram się być stanowcza, zabroniłam babci dawać jej jedzenie w takiej sytuacji "żeby się uspokoiła", bo bałam się, że weźmie to jako nagrodę. Nie wiem jakie mogą być przyczyny i jak sobie z tym poradzić... Bardzo nie chcę dopuścić do sytuacji gdy faktycznie zrobi komuś, w najgorszym wypadku 4 letniej siostrzenicy, krzywdę. Wiem, że pieskowi w takiej sytuacji trzeba pomóc i oczywiście jeżeli będzie to konieczne poszukam jakiegoś behawiorysty, ale wolałabym załatwić sprawę sama.
  13. Witam Problem dotyczy szczeniaka Golden Retriever. Ma zaledwie 4 miesiące. Mamy problem z agresją przy jedzeniu. Jakiś czas temu zauważyliśmy, że gdy stoimy koło niego podczas jedzenia to zaczyna warczeć, a potem szczekać (nawet nie wyjmując pyska z miski!). Zaczęliśmy nad tym pracować: karmiąc go z ręki, trzymając jego miskę podczas jedzenia, będąc blisko, nawet zabieraliśmy miskę gdy zaczynał warczeć i oddawaliśmy mu 30 sekund później. No i prawie się udało, już je spokojniej, bardzo rzadko zdarzy mu się warknąć, cały czas nad tym pracujemy. Niestety teraz pojawił się podobny problem. Dostał ostatnio tego typu KOŚĆ (kliknij). Wystarczy tylko na niego spojrzeć i zaczyna warczeć i szczekać, zbliżenie się do niego na 2 metry powoduje co raz agresywniejsze zachowanie. Nie jest to takie szczekanie jak wcześniej przy misce. Teraz jest to tak agresywne, że po prostu zaczynam się bać własnego psa, SZCZENIAKA! Warczy, kłapie zębami. Ostatnio po przytrzymaniu go i zabraniu mu kości w dalszym ciągu walczył próbując ugryźć. Ogólnie pies jest mądry, całkiem dobrze się słucha w domu i na dworze, reaguje na polecenia, ale agresja nas przeraża. Nie wiemy co robić, po prostu już siły nie mamy do niego.
  14. Dzsiaj przybłąkał się do mnie pies w typie husky. Jest bardzo łagodny i pozytywnie nastwiony. Mam cztery psy - dwie małe suczki po 5 i 12 lat oraz dwa duże psy (niewykastrowanie, ale młodszy zna swoje miejsce i dobrze się dogadują) w wieku 9 i 2 lata. Suczki ,,zaakceptowały" przybłęde, jednak psy ciągle warczą i szczekają. Spuściłam starszego na chwilę. Biegały razem, ale gdy tylko podeszły bliżej siebie zastygały w bezruchu i warczały na siebie. W końcu rzuciły się na siebie i zaczęły dusić i gryźć. Husky będzie musiał zostać jeszcze kilka dni póki nie znajdę mu domu, a ciągłego szczekania nie mogę już znieść. Co zrobić aby psy się zaakceptowały, bo jeśli nikt się nie zgłosi chcę go zostawic?
  15. Post będzie długi ale troche się tgo nagromadziło. 2 miesiace temu adoptowałam ok 10 letnia suczke ze schroniska.W marcu zeszlego roku odeszła od nas poprzednia suczka(rowniez adoptowana) i dlugo nie bylam ogotwa na innego psa. W końcu podjełam decyzje o "nowym " psie.Jako ,ze poprzednia suczka aniolkien nie byla (ale bylo to pod kontrola) to tym razem chciałam psa,ktory nie bedzie miał problemów. Miałam pewne wytyczne co do zachowania i wielkosci.Przede wszystkim suka miala nie wykazywac agresji wobec innych.Z tego co mi powiedziano w schronisku (przebywała tam ok 3 miesiecy a wczesniej żyła ok 10 latgdzieś na łancuchu.)W praktyce okazało sie coś zupełnie innego.Pies panicznie bał sie schodów(choc wg wolo znała schody i nie bała sie ich) wchodzenie i wychodzenia przez drzwi-to juz opanowałysmy. Pies boi sie panicznie kazdego dzwieku(ucieka w kąt na swoje posłanie)i nie mam tu na mysli tylko huku ale te np spadajacego dlugopisa na podłoge.Boi sie wchodzic do kuchni,zlapie przysmak i ucieka ale do miski nie podejdzie.Caly dzien sie wstrzymuje a jak już zaczyna ja "cisnąć " to potrafi krążyć kilka h miedzy kuchnia a pokojem i piszczec.Najwiekszym problemem jest to,ze robi to w nocy a ja mam płytki sen i budze sie na kazdy psi ruch.W kuchni mamy kafelki ale to nie to jest problemem bo gdzie indziej kafelkow "używa " normalnie.Konsultowalismy oczywiscie jej problemy z behawiorystą .Ws.kuchni poradzil by ja tam zabierac na chwile i wydluzac czas(w kuchni nie ma drzwi tylko wnęka)poczatkowo działało ale teraz znowu regres.Doszo do tego,ze wystarczy,ze jedna rzecz(powiedzmy kubek na zlewie)stoi inaczej niz wczesniej i juz panika.Kolejnym problemem sa spacery.Mieszkamy przy bardzo ruchliwej drodze i nie ma mozliwosci puszczenia jej tu luzem.Zreszta ona na kazde stukniecie okna/drzwi balkonowych-biegnie w panice przed siebie.Probuje ją odwrazliwiac na nowe rzeczy(typu matocykl nakryty płachta albo karton stojacy obok smietnika) Ale to duze blokowisko i ciagle pojawia sie cos inengo w innym miejscu..Na smyczy poczatkowo zaczela robic progres ale teraz znowu jest gorzej.Reaguje na komende "wróc" ale jak tylko dostanie przysmaka albo zauwazy ze w ramach nagrody tylko "głask " to ma w dupie i leci dalej. Jest to o tyle niebezpieczne,ze Frania wpada pod nogi "znienacka" juz 4 razy ja podeptalam(a to maly 12 kg pies)bo nie zdazylam wychamowac,wpada ludziom pod nogi,pod rowery itd.a raz prawie spadlam ze schdów bo nagle szarpnela i mi sie zawinełą noga (mieszkamy na 4 pietrze bez windy)Ma 20 metrowa line i nieszczesne flexi ( flexi bylo kupowane pod innego psa,ktorego koniec koncow nie moglam adoptowac)Ile by metrow nie miala(lina treningowa 20 m,flexi 5)to i tak ciagnie.Poza tym biegajac "swobodnie na linie nie ma szans by o co nie zachaczyła a przy odplatywaniu-panika.Nie jest wazne czy chodzi 1,5 h ,2 czy pol i tak ciagnie (dodatkowo biega zataczajac koła,podobnie jak na lanuchu)Rozważam szelki easy walk bo jestem zmeczona szarpaniną ,metoda "drzewak "czyli pies ciegnia a ja staje/zmieniam kierunek nie działa.Behaw.odradzil bo to ponoc bardziej zdezorientuje psa(nagle odwrocenie ciała)No i ostatnio problem... behawiorysta radzil omijac psie wybiegi i duze skupiska psów i tak tez robimy.Nie poleca tez kontaktów na smyczy ale w tym stanie jakim ona jest nie ma szans puscic jej luzem.Moja głowna wytyczna jak szukałam psa bylo właśnie to ,zeby chociaz tolerowała inne psy.Z racji tego ,ze jezdzimy do "tesciow" gdzie jest pies a takze mamy ogrodek dzialkowy i sasiadow z malym psem.I teraz..jamnik sasiadki,juz zostal dziabniety ale temu sie akurat nie dziwie bo on jest bardzo namolny i upierdliwy (choc calkiem łagodny)Frania nie ma reaguly co do psów ,toleruje psa znajomej(przerosniety golden) na ktorego wprawdzie burkneła ale była a kagańcu i byla zainteresowana sciagnieciem go niz samym psem. i psa sasiadki(starszy psiak w typie onka)Na bawiace sie 10 metrow dalej labradory(psy lataly luzem i nawet nie patrzyly w naszym kierunku) dostała szału,nie bylo mowy o kupie czy siku....Na shih tzu sasiadki,ktory nawet nie zwracal na nia uwagi,nie szczekał i szedl pare m dalej(cos sobie wąchał ) -szał./zjeżenie sie i startowanie ewidentnie nie z checia zabawy.Nie umiem zaczaić jakie psy ja konkretni wkurzaja bo z obserwacji -nie ma reguły.Przyznam ,ze jestem juz tym wszystkim zmeczona glownie psychicznie.Z rada behawiorysty kupilam tez ksiazke "moj pies sie nie boi",zreszta duzo rad ,ktore od niego dostalam pochodzi wlasnie z niej. I na koniec mojego wywodu : w kwietniu jedziemy na świeta do tesciow,pies maly 11 letni ale zaczepny wobec psów.Tesciowe maja dom z ogrodem.Pies generalnie jest rozpuszczony no i niewykastrowany wiec zakładam,ze bedzie namolnie ją wąchał(Frania ciachnieta)Na psy i suki reaguje ponoc roznie,choc przez płot oczywiscie startuje, (Frania jest od niego wieksza)I tu pojawia sie problem..bo skoro mam unikac spotykania sie psow na smyczy (na nautralnym terenie) to jak je zapoznac?Oczywiscie oba psy beda wyposażone w kagance ale czarno to widze.Dodam ,ze teściowie nie zawracaja sobie głowy wychowywaniem go wiec nie mam co liczyc na ich pomoc.Dodatkowo (tak jak my) nie maja drzwi ani do kuchni ani do swojego pokoju,chce uniknac sterczenia psa-Liska pod drzwiami pokoju partnera i wycia.Zdaje sobię sprawę,ze to może brzmieć egoistycznie ale ja naprawde chcialam spokojnego,malo aktywnego starszego psa,moc spokojnie pojechac gdzies gdzie sa rowiez inne psy a nia sie ciagle "czaić 'czy ktos nie wyjdzie zza rogu z psem i bede płacicić za ewentualne obrażenia.Nie oczekiwałam ze efekty pracy pojawia sie po tygodniu czy dwoch,ale minelo juz 2 miesiace i pies raz robi krok do przodu zeby zrobic 3 do tyłu.Dodam jeszcze ze ona nie ma ogona,znaczy ma ale kikutek i to wg behawiorysty tez wplywa na to jak psy ja odbieraja.Problem tyko z tym ,ze to oa staruje do psów pierwsza a nie wiekszosc psow do niej. pro
  16. A więc tak - od 2 miesięcy posiadam szczeniaka, w tej chwili piesek ma 16 tygodni. Jest to dość spore psisko, waży już 15kg i sięga przed kolano. Problem pojawił się niedawno na spacerze, zauważyłam bardzo niepokojące zachowanie, które tylko się pogarsza. Podczas spaceru pies ma tendencję do zjadania czegokolwiek co wpadnie mu w pysk, oczywiście staram się to zawsze wydobyć z mordki - i tutaj pojawia się problem - pies atakuje mnie(i nie jest to delikatne szczeknięcie, czy lekkie złapanie ząbkami), warczy, jeży się, gryzie, niesamowicie silnie jak na szczeniaka(nie dość, że ma cholernie jeszcze ostre ząbki to jest bardzo bardzo silny), moją mamę pogryzł raz aż do kości. Dodam, że kiedy zaciśnie szczęki nie łatwo jest się z nich wydostać bo wpada w jakąś furię. Pies staje się w tym momencie jakiś inny niż jest w domu. Nie mam problemu z głaskaniem go kiedy je, a nawet z tzw "wsadzaniem ręki do miski", z komendą "nie wolno", zejdź itd, jednak piesek chyba ma tendencję do dominacji, zdarza się, że gryzie i skacze po mnie, kiedy jesteśmy na spacerze, smycz jest notorycznie gryziona, chociaż próbujemy go tego oduczyć, nie wygląda to tak, że niesie ją w pyszczku ale rzuca się na nią i próbuje wyszarpać mi z rąk. Gryzie wszystkich domowników(inaczej niż na spacerze, nie atakuje w taki sposób), ale wydaje mi się, że to próba skłonienia do zabawy. staram się do niego wtedy podchodzić spokojnie, powoli się uczy, co oznacza nie wolno. Może zrobiliśmy nieświadomie jakiś błąd kiedy był mniejszy - jest to nasz pierwszy (przygarnięty) piesek. Zaznaczam, że pies był wzięty od matki dość wcześnie - w 8 tygodniu życia. Może jest troszkę nadaktywny, ale to w końcu nadal szalony szczeniak. Poświęcam mu dużo czasu na zabawy, naukę komend itd. Co zrobić gdy sytuacja się powtórzy? Można psa jakoś oduczyć takiego zachowania?
  17. Witam. Posiadam setera irlandzkiego w wieku 1,5 roku. U moich rodziców w domu jest berneńczyk, który ma 3 lata. Znają się od małego, nie było problemu dopóki ster nie skończył roku. Bernenczyk jest specyficzny bo na spacerach nie toleruje każdego psa, ma swoich wybranych kumpli. I bardzo nie lubi warczenia. Na spacerach między nimi jest okej, ale w domu jest problem. Kiedy w domu seter jest na górze (mamy oddzielona górę i dół w domu drzwiami przesuwnymi) nie toleruje Bernenczyk na górze.. wchodzi na chwilkę jest spokój i potem zaczyna na niego powarkiwac. Bernenczyk nie jest mu dłużny i zatacza kółka i od razu do niego rusza. Czy wiecie jaki może być powod ich sporów? Bo każda wizyta u rodziców kończy się rozdzieleniem psów góra i dół. Boję się że sobie zrobią krzywdę jak się na siebie rzuca. Co radzicie? Seter jest już po kastracji jakiś tydzień. Czy to pomoże?
  18. Witam. Mam problem z psem, których właścicielami są moi teściowie. Suka wzięta ze schroniska jako mały szczeniak, obecnie ma ponad rok, mieszanka husky z jakimś owczarkiem czy czymś podobnym. Mieszkam z teściami, lecz praktycznie tylko ja wychodzę z psem bo teściu za granicą, teściowa ma chorą rękę. Kłopot polega na tym, że pies jest okropnie nieposłuszny, niewychowany i spacery z nią to tragedia po prostu, ale wychodzę z nią bo mi jej po prostu szkoda, żeby siedziała w zagrodzie, bo to jest pies duży, który potrzebuje dużo ruchu. Od małego nie była jakoś szcególnie wychowywana, w sumie robiła co chciała, były droczenia z nią o kość czy zabawke bo była mała i tak się z nią bawili. Nie ma w domu osoby, której sie słucha, czuje jakiś respekt, po prostu samowolka. Wterynarz ze schroniska mówił, że to po prosty taka rasa i po sterylizacji sie uspokoi, jednak została wysterylizowana i dalej jest niedobra. Na smyczy ciągnie sięokropnie, nie slucha żadnych komend, jak zobaczy jakieś zwierze czy jakikolwiek ruchomy obiekt to leci od razu, nie patrzy na nic. Wychodzę z nią za dom na pola i tam z reguły nikogo nie ma, wiec ja pusczczam i sobie lata, rzucam jej co mi podejdzie pod ręke, żeby sie wybiegała. Wczoraj zobaczyła mlegó pieska na tych polach, poleciała za nim na wioske, po 30 min ją znalazłam i w końcu przybiegła zmęczona, wczęśniej nie reagowała na żądne moje wołanie ani nic. Martwei się, że któregoś dnia komuś ucieknie i np jak zobaczy jakieś dziecko to może być problem. Z innymi psami nie ma problemu, ale jak jest w zagrodzie na dworze to szcxzeka okropnie i rzuca się na widok dzieci, ludzi.. mam 8 miesięcznego synka, ale ogólnie nie zwarac na niego uwagi, powącha i tyle, ale boję się o przyszłość z tym psem i dzieckiem pod jednym dachem. Poradźcie co mam zrobić, czy można jeszcze jakoś wychować pieska, bo tylko chyba mi na tym zależy, reszta tylko narzeka, że jest niedobra i wgl, a ja po prostu nie chce żeby ten pies był jakimkolwiek zagrożeniem dla innych a jak na razie to tak jest, bo czasem jest agresywna nawet do domowników.
  19. Witam , Działam jako dom tymczasowy dla psów . U mnie znalazła się Gaja 8 miesięczna suczka kundelek, moja znajoma przygarneła psa porzuconego w lesie kabackim . Mamy problem bo on stał się do mniej akgresywny , podsikuje meble i podłogę mino częstego wychodzenia , a jak próbuje go skarcić to sie rzuca i gryzie . Nie mamy już dla niego pomysłu ,co w tym przypadku zrobić . Radziła się weterynarza on polecił behawioryste ale nie stać ją na jego , szukamy alternatyw pomorzecie ?
  20. Witajcie, mam ogromny problem z moim 2letnim Labradorem :/ Od 2 tygodni zachowuje się agresywnie wobec domowników, warczy a raz ugryzł. Problem narasta. Na początku wystarczyło podnieść głos nie wolno i odrazu się uspakajał. Pies na noc śpi w domu w przedpokoju. Początkowo chodziło o posłanie... Jak na nim leżał i się do niego zbilazano warczał więc zabraliśmy mu posłanie. Teraz miałam sytuacje,że położył się przy drzwiach i nie dał przejść dalej, warczał i ugryzł! Przed tem był energiczny jak to Labek ale nigdy tak się nie zachowywał. Co mogło spowodować taką zmianę ? Od jakiegoś czasu zastanawiamy się nad kastracją. Czy to coś pomoże ? Potrzebuje pilnie rady bo nie możemy mieć w domu tak agresywnego psa wobec właścicieli przy dziecku !
  21. Witajcie. Zwracam się do Was z prośbą o rady, bo nie wiem co mam robić :( Właśnie po raz kolejny ugryzł mnie mój pies. No ale od początku. Wzięłam ją ze schroniska 3 lata temu. Problem pojawił się w nowym miejscu zamieszkania, tj jakieś półtora roku temu. Otóż, kiedy moja sunia usłyszy dźwięk dzwonka do drzwi, wpada w taki szał (szczeka, rzuca się do drzwi), że gryzie mnie w nogę. Czasem udaje mi się jakoś "uciec" przed nią do wiatrołapu, albo odpędzić ją miotłą (tak, wiem, to głupi sposób). Kiedy nic nie robię, tzn idę pewna siebie do drzwi i donośnym głosem mówię "odejdź", to na nią to nie działa, czyha na moją nogę :( Zachowuje się tak tylko w stosunku do mnie, kiedy do drzwi idzie mój mąż, ona szczeka, ale z drugiego końca domu. Od samego początku ma respekt do męża. To nie jest tak, że mnie się nie słucha w ogóle, słucha się kiedy zabraniam jej wchodzić na łóżko czy na spacerze. Mąż mi mówi, że powinnam jej ździelić w pysk, kiedy mnie ugryzie, ale po pierwsze nie mam sumienia, a po drugie nie sądzę, że to jest dobry sposób.
  22. Witam wszystkich. Zalożyłam tu konto, ponieważ mam pewien problem. Mam 6-miesięczną sunię, chihuahue. Jest kochana i uwielbia się bawić. Zawsze jak przychodził do nas ktoś obcy to przez pierwsze 5 min sie bała i podchodziła z dystansem ale potem się z każdym bawiła i nie było żadnego problemu, nawet nie szczekała. Jednak ostatnio kiedy nie było mnie w domu, mój tata przyjechał zza granicy i wszedł do domu. Sunia tak się wystraszyła, bo pewnie myślała, że jakiś włamywacz wszedł, że dom był cały obsikany i okupkany ;P mój tata był kilka dni i ani razu nie pozwolila sie poglaskac co bylo dla mnie dziwne, ale na dodatek jak tylko zblizyl do niej rękę to warczala i rzucala sie na nią, a ząbki ma ostre i gryzie mocno, więc to nie jest tak, że skoro to chihuahua to co to za problem. Szczerze mowiac az sama sie balam wtedy do niej podejsc. Myslalam ze tylko w stosunku do taty taka bedzie, bo ma uraz do niego moze jakis, ale teraz w stosunku do kazdej obcej osoby jaka chce ja poglaskac to zachwouje sie jak conajmniej doberman jakis (obcej dla niej, nie dla mnie, nie daje kazdemu glaskac mojego psiaka :P). Jest to dla mnie nie małym problemem, ponieważ jak znajomi przyjda to nie mozemy w spokoju pogadac, bo caly czas szczeka, a zblizyc sie do niej nie ma mowy. Macie jakies rady? Chcialabym zeby reagowala na obcych tak jak kiedys. Z gory dziekuje za odpowiedzi.
  23. Witam, chciałem się was poradzić. Zaznaczam, że chodzi nie o mojego, a o psa rodziców z którym powoli już przestają sobie dawać radę. Chodzi o około 8letniego kundelka - suczkę, która została przez nich przygarnięta ze schroniska w wieku ok.1,5-2 lat. Pies od początku wykazywał oznaki strachu przed starszymi panami z laską, z tego co pamiętam dziećmi, nie znosił gwałtownych ruchów ręką i większości psów. Na każde z wymienionych zachowań reagowała agresją - szczekaniem, warczeniem, próbą ugryzienia. W domu często się chowała pod łóżko. Jeżeli na łóżku ktoś leżał i nagle schodził wyskakiwała spod niego szczekając, a czasem nawet próbowała ugryźć. Jeżeli próbowała ugryźć kogoś z domowników (choćby mnie jak któregoś razu za szybko wszedłem do pokoju) to po chwili skomlała przepraszająco, ale początkowo sprawiała wrażenie jakby nie poznawała mnie, albo że coś jej się przypomniała z czasów kiedy błąkała się po ulicach czy była u poprzedniego właściciela. Wiem, że rodzice próbowali zrobić coś z tym faktem - chodzili do psiego psychologa, za namową jego tudzież weterynarza próbowali podawać leki uspakajające (nie pomagały). W zeszłym roku bodajże okazało się, że pies ma cukrzycę i cześć jej zachowań mogła wynikać ze względu na skoki poziomu cukru itp. Suczka codziennie dostaje zastrzyki i czasem jest trochę spokojniejsza, ale generalnie nic się drastycznie nie zmieniło. Ostatnio doszła informacja, że ma też padaczkę i rzadko bo rzadko ma napady i na to chyba też dostaje jakieś leki (nie jestem pewien). Podstawy problem tkwi w tym, że pies jest agresywny w stosunku do domowników i mama, która siedzi z nią najdłużej musi uważać bo podczas jej gorszych dni, warczy na nią, a czasem potrafi nawet delikatnie ugryźć i to bez konkretnego powodu. Bardzo bym prosił o jakieś rady i informację co można z tym fantem zrobić, bo boję się że w końcu dojdzie do jakiegoś nieszczęścia.
  24. Dzień dobry, jestem tu nowa. Zakładam nowy wątek, bo na tym forum nie znalazłam odpowiedzi na moje finalne pytanie. Jeżeli jednka źle wątek umieściłam, albo zdublowałam - proszę przedsięwziąć odpowiednie kroki ;) Mój pies to kundel średniej wielkości, jest z nami prawie dwa lata. Jest bardzo kochany, nie brakuje mu uwagi, spacerów, jedzenia. Z drugiej strony jesteśmy z mężem konsekwentni w wychowywaniu go, cały czas się edukujemy. Wzięliśmy psa ze schroniska z cała odpowiedzialnością jak był szczeniakiem. Zgodnie ze słowami weterynarza: pies trafił we właściwe ręce i odpowiednio z nim postępujemy. Jednak do rzeczy. Pies ma epizody agresji. Początkowo je ignorowaliśmy - nic się nie działo. Pies znienacka jeżył się io warczał w powietrze, p. wyrwany ze snu nagłym hałasem bądź ruchem. Pierwszy raz, kiedy nas zaniepokoił to podczas rozmowy przez telefon męża. Nagle wstał, anjeżył się i na niego warczał. Za drugim razem wynikła drobna szamotanna w żartach między nami - jednak tym razem ugryzł męża w rękę - nie mocno, ale jednak. Mąz się zdenerwował, stanęłam w obronie psa. Dziś widze jednak, że powinnam to potraktować bardziej powaznie. Mąż głaskał psa, a ten znienacka się nastroszył, warczał, szczekał ze złością. Gdybym nie przybiegła na czas i nie odgoniła psa, nie wiem, jakby się to skończyło! Od razu poszliśmy do weta - kastracja behawiorysta. Słowem - kupa kasy. Pieniądze nie są az tak istotną kwestią, ale jednak - czy ma sens leczyć psa, robi coś z jego agresją? Na internecie pełno jest porad, diagnoz, etc etc Ale nigdzie nie piszą, co potem? Co po spotkaniasz z behawiorystą, jak to pies przechodzi... Żyć w strachu, czekając na efekty czy podjąć ryzyko, bo przyniesie efekt? Nie zrozumcie mnie źle, kocham psy, działałam w schronisko, ciągle udzielam im porad prawnych, edukuję się, to nie jest mój pierwszy pies... Kocham pieski, kocham mojego psa. Ale boję się o męża, pies nie ma żadnych powodów do agresji. [B] Stąd moje owe finalne pytanie: czy są tu osoby, którym udało się pokonać taką - lub podobną - agresję u psa?[/B] Pozdrawiam i liczę na odpowiedzi. PS z behawiorystą już jesteśmy umówieni, choćby na wstępną rozmowę, więc proszę mi tego nie doradzać!
  25. Cześć! Pilnie potrzebuję pomocy... 2 lata temu wzięłam ze schroniska sunie, ma na imie Kiara. To Kochany Piesek choc bardzo energiczny. Od kilku dni zaczęła dziwnie się zachowywać. Dostała szczepionke przeciwko wsiekliznie po ktorej zaczela sie robic agresywna. Pogryzla juz 2 osoby i nie wiemy co robic. Czy to mozliwe ze to wlasnie przez ta szczepionke cos sie stalo? Dzis moja mama pojechala z nia do weterynarza ktory stwierdzil ze wizualnie nic jej nie jest. W zachowaniu bardzo sie zmienila, ciagle piszczy i nie chce sie bawic z domownikami. Do osob obcych zrobila sie bardzo agresywna. Z tego co zdazylam sie dowiedziec, lekarz ma jej przepisac psychotropy. Czy ktorys z waszych psow bral cos takiego? Jak to na nia wplynie? Prosze o pomoc. Pati.
×
×
  • Create New...