Jump to content
Dogomania

ceris

Members
  • Posts

    1283
  • Joined

  • Last visited

Converted

  • Location
    Suwalszczyzna

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

ceris's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Vetoryl 30 mg - sprzedam. Zakupiony we wrześniu, mój Rikuś za TM już go nie potrzebuje... Nie wiem gdzie to ogłaszać, a sama go nie zjem.
  2. Ponawiam propozycję odstąpienia opakowania vetorylu 30 mg. Pewnie nikt nie zauważył, a może nikt nie potrzebuje?
  3. W końcu i ja tu zawitałam... Mój kochany Riko odszedł w środę... MIja czwarty dzień bezgranicznej pustki. Jestem samiuteńka w pustym domu. Riko był ze mną od sześciotygodniowego szczenięcia do teraz. Było nam dane przeżyć dziesięć wspólnych lat. Ja uczyłam jego, a on mnie. To małe serduszko nauczyło mnie bardzo wiele. Dziękuję Bogu, że mi go dał. To był DAR, chociaż przeszliśmy wiele trudnych chwil. Riko dużo chorował. Często gościliśmy w gabinecie weterynaryjnym. Jak na pinczerkowate maleństwo żył krótko. Cóż to jest 10 lat? Ostatni rok przeżyliśmy na insulinie dwa razy dziennie. Riko stracił wzrok. Jak to u cukrzyka... Wątroba i serduszko już miały poważne kłopoty. W maju pojawił się epizod neurologiczny. Porażenie nerwów twarzowych, brak kilku odruchów bezwarunkowych. Myślałam, że to koniec. W lecznicy, w której leczyliśmy się te wszystkie lata, nie udzielono nam pomocy, bo "to przecież już stary schorowany pies"... Jak w obłędzie szukałam lekarza, który uratuje mi PRZYJACIELA. Udało się. Ale teraz myślę, że walczyłam niepotrzebnie... Przedłużyłam tylko cierpienia swojego malutkiego wojownika. Niby wszystko wróciło do normy, ale Riko stał się apatyczny, zawieszał się, niedosłyszał, reagował z opóźnieniem. Pani doktor zwróciła uwagę, że Riko może mieć nie zdiagnozowany wcześniej Zespół Cuschinga. Testy i bomba. Cukrzyca była powikłaniem nieleczonego, bo nie zdiagnozowanego ZC. Miała się zacząć droga terapia vetorylem. Riko nie dał rady. Organizm po pierwszych dawkach poddał się. Walka między życiem a śmiercią trwała półtora tygodnia. Kroplówki i zastrzyki już na ostro. :-( Powinnam była powiedzieć dość... i pozwolić mu odejść. Nie byłam świadoma, że tylko przedłużam agonię. Zmyliły nas wyniki w trakcie batalii. Poprawiały się, przecież miało wszystko zmierzać w lepszym kierunku. Tymczasem Riko odmówił jedzenia. Od tygodnia nie przyjmował pokarmów stałych. A jak nakarmić cukrzyka kroplówką? Dramat. Prawie niewidome oczy mojego pieska powiedziały mi, ze już dość. We wtorek wieczorem mój skrzat na cieniutkich, chwiejnych nóżkach wyszedł na ostatni spacer. Odpuściłam w środę rano. Riko ostatkiem sił obszedł mieszkanie, poprosił jeszcze o wyjście na dwór. Wyniosłam malucha na ostatnie w jego życiu słońce. Pożegnaliśmy wspólnie zieloną trawę, słońce, szum wiatru. Na niebie żegnały nas odlatujące żurawie. Zaniosłam go do domu. Ułożył się w ulubionym miejscu i stąd już się nie ruszył. Agonia trwała do godziny 18.30. Do jego ostatniego tchnienia byłam z moim PRZYJACIELEM. Przy każdym cięższym oddechu mówiłam mu, że pani jest tutaj, że zabiera go na spacer. Pójdziemy na piękną łąkę...Śmierć zabrała mi go prosto z rąk... Musiałam oddać... ale razem z nim odszedł kawałek mnie. Riko czekaj na mnie gdzieś w pięknym miejscu za Tęczowym Mostem. Przyjdę któregoś dnia do Ciebie. Prawdopodobnie będziesz tam czekał jeszcze z jakimś psim sercem, które zdążę w swoim ziemskim życiu uratować ze schroniska. Mam zamiar wypełnić psi testament. Po śmierci jednego psa jego miska musi posłużyć innemu wyrzuconemu, sponiewieranemu, bezpańskiemu psu... W moim sercu odciśniętych jest kilka psich łap, w tym jedna Twoja Riko. Ty byłeś tylko mój i takiego Cię zapamiętam. [*] Do zobaczenia
  4. Sprzedam opakowanie vetorylu 30 mg. Może pomoże innemu cuschingowi :-(
  5. Mój Riko odszedł. Walka przegrana. Nie mogę dojść do siebie. Jak można nie poczuć sierści pod palcami? Jak znieść puste mieszkanie? Vetoryl zabił mi PRZYJACIELA, a może zaoszczędził dłuższego cierpienia? Strasznie mi...
  6. Demonisty - trzymam kciuki. Bądź dobrej myśli choć boisz się o pieska mocno. Miejmy nadzieję, że nasi przyjaciele z tego wyjdą. Walcz i nie poddawaj się. Twój pies ma tylko Ciebie. U mojego Rika chyba lepiej. Wetka oddzwaniała do mnie z dobrą wiadomością, że badania krwi z dzisiaj pokazują poprawę. Parametry o połowę lepsze, zatem nadzieja wraca. Martwi mnie totalna niechęć do jedzenia, bo do miski z wodą po siusianiu idzie. Jest słabiutki. Podawałam mu mleko z gotowanym żółtkiem, ale zwraca. Nawet za dużo wody powoduje odruch wymiotny. Dzisiaj dostał coś na przyspieszenie metabolizmu i osłonny na żołądek. Gotuję jajeczko. Podam tylko żółtko, może przejdzie. Drugi tydzień walki rozpoczęty. Może wygramy. Cukier się stabilizuje. I cokolwiek mówi pani wet uważam, że to zatrucie zbyt dużą dawką vetorylu.
  7. Smutno mi się zrobiło, po przeczytaniu ostatnich postów :-( Zwierzęta żyją stanowczo za krótko. Jednak nasza miłość do jednego psa może być wylana na innego. Pies, który odszedł nigdy nas nie zapomni, a następny będzie nam wdzięczny tak samo mocno. Ja walczę o swojego od tygodnia. Nic lepszego się nie dzieje, prócz tego, że nerki podjęły pracę. Walczę, ale czy wywalczę? Leży, śpi, nic nie je. Dzisiaj dostał 250 ml kroplówki podskórnej. Glukoza rano znowu słabiutka, chociaż wczoraj wieczorem 201 jm. Jutro kontrolne badania krwi. Tak się boję, ale losu niczym nie przekupię...
  8. Dziękuję, że jesteście. Themagda chyba masz rację. Po tych kroplówkach glukoza niebezpiecznie leci w dół. Dzisiaj Riko miał kroplówkę o godz. 10. Nerki pracują, bo sika. Jest osowiały i słabiutki, bo od poniedziałku nic nie jadł. Czym go nakarmić? Podałam mu malutki kąsek karmy miękkiej pod nosek, to odwraca głowę z obrzydzeniem. Na dwór go wynoszę, zrobi siku i do domu znowu na rękach. Na jutro dostałam kroplówkę do domu i mam mu zrobić wlew podskórny 250 ml żeby nie obciążać już serca i nerek kroplówkami dożylnymi. Zastrzyki dziś wieczorem i jutro rano mam podać sama przez wenflon. Pani doktor podtrzymuje go jak może, ale bez jedzenia to chyba nie damy rady pociągnąć dłużej. Dzisiejsza poranna glukoza to tylko 64 jm. Poiłam go wodą z cukrem przez strzykawkę. Cholerka, jak rozbujamy ten cukier to go nikt potem nie ujarzmi :-( Evab - dziękuję i Tobie też życzę ukojenia po stracie suni :-( Dzisiaj biegałam po aptekach z pytaniem, czy mi ktoś vetorylu na mniejsze dawki nie podzieli. Niestety tam gdzie byłam, nie dostałam pomocy. Pozostanie samodzielna "dilerka". Ale jak to precyzyjnie zrobić? Jedna pani magister rozłożyła mnie na łopatki, że spokojnie mogę sobie vetoryl podzielić sama. Wystarczy wsypać zawartość wszystkich kapsułek do moździerza i rozsypać do kapsułek według żądanych mas :-) Czaicie? Nie dyskutowałam, bo i jak?
  9. Dziękuję za Wasze wsparcie, podpowiedzi i wskazówki. Trudna noc za nami. Walka z podniesieniem glukozy do bezpiecznych parametrów. Coś drgnie do góry by zaraz spaść :-( No w każdym razie udało się. Riko całą noc sikał pod siebie, ale sikał. Zatem jest OK. Trochę zwymiotował, ale to przy nerkach normalne. Rano glukoza 164 jm. zatem odetchnęłam. Kroplówka i zastrzyki. Pierwszy raz mój wojownik wstał na nogi i pół objętości kroplówki przyjął na stojąco, spacerując. Potem padł i zasnął snem sprawiedliwych. Siku robił już trzy razy na podwórku, jak dzielny chłopak podnosząc nogę :-) Teraz trzymam rękę na pulsie, żeby cukier nie szalał. Vetoryl czeka na lepszy czas.
  10. Bou. Dawki insuliny zostały już dawno ustalone. Cukier do tej pory był w ryzach. Na przestrzeni ostatnich dni istny szał. Krzywe cukrowe robiłam do utraty sił. Szczegółowe notatki i zapiski i konsultacje z wcześniejszym wetem. Teraz sprzęgły się wszystkie złe okoliczności do kupy. Cukrzyca przez nieleczony, bo nierozpoznany ZC. Cała reszta to też związek przyczynowo skutkowy :-(
  11. Jest 21. Riko po kroplówkach i lekach sika i to dużo. Po popołudniowej kroplówce spokojnie zasnął. Przez sen zrobił pierwszą kupę od trzech dni. Po powrocie do domu nadal spokojnie śpi i tu zaniepokoił mnie ten sen taki "bezwładny". Można go na drugi bok położyć i się prawie nie wybudza. Początkowo myślałam, że to wynik spadku napięcia, bólu itp. i w końcu tknęło mnie, że to może jednak spadek glukozy. Uszy zimne jak lody, więc szybkie dogrzewanie ucha i wynik glukozy 38 jm. Kolejny szok. Sama mam już huśtawki emocji, których nie życzę nikomu. Od płaczu po chwile głupiej nadziei. Pies dostał wcierki miodu do pyska. Glukoza drgnęła w górę o 30 jednostek. Czekam znowu na kolejny przełom. Kolejna noc na nogach :-( Już tracę orientację w sytuacji :-( Co do vetorylu. Pani wet złożyła fakty do gromady i stwierdziła, że u Rika powodem ciężkiego stanu było podkliniczne zapalenie nerek. Zapalenie miało ukrytą postać, a vetoryl pokazał gdzie jest problem. Twierdzi, że dawka nie była toksyczna.
  12. Sytuacja wygląda tak. Noc była bardzo ciężka. Riko znowu wymiotował, nie miał zupełnie czym, bo trzecia doba bez jedzenia, tylko na kroplówkach, więc wymioty skąpe samą wodą i żółcią. Zero sikania. Rano dostał znowu 250 ml kroplówki, znowu zastrzyki na wstrzymanie odruchu wymiotnego, furosemid na nerki. W pęcherzu było prawie pusto. Morfologia cały czas w normie, bez wskazań na stan zapalny, bez śladów odwodnienia. Glukoza po wczorajszym wieczornym odczycie (147 jm) na dziś rano nagle 475 jm. Zatem dzisiaj dostał insulinę. Ogólnie na teraz (godz. 12.40) Riko ciągle śpi, ale reaguje na wołanie i jakieś szurania domowe, wzrok zrobił się przytomny. Godzinę temu nareszcie się wysikał. Kolejna dawka furosemidu o 16. Chyba wracamy do żywych. Jeśli z tej dziwnej zapaści wyjdzie, to dawkę vetorylu znacznie zmniejszę z 30 mg na 10 mg na początek. I będziemy monitorować postępy z ZC. W aptece może mi to podzielą, jak sugerowali tu wcześniej inni forumowicze. Jednak i tak będę miała kłopot z podaniem kapsułki, bo mój księciunio nie połknie czegoś takiego w najlepszym nawet smakołyku.
  13. Wczoraj kroplówki dostał ok 250 ml. Wysikał się raz w posłanie. Dzisiaj dostał jakieś 150 ml kroplówki. Dzisiaj nie sikał. Riko ma na dzisiaj masę 5 kg. Byłam przekonana, że dzisiaj kroplówki dostanie nieco więcej niż to co dostał :-( Jutro będę upominać się o więcej. Pociesza mnie tylko fakt, że Riko wreszcie ma ciepłe uszy i łapki. Krążenie wraca do normy? Do tej pory miał lodowate uszy i łapy. Ciągle śpi, ale reaguje na swoje imię, podnosi główkę na pytanie, czy pójdziemy na spacer, gdzie jest smycz. Jednak jest słaby i nie ma ochoty na spacery. Oczy takie o błędnym spojrzeniu. O nerki się boję najbardziej :-( Jeśli wysiadły to ... Gdybym wiedziała o tych dawkach vetorylu przepisywanych przez wetów, dzisiaj mój pies nie byłby w tym stanie :-( Poprostu ufam (ufałam), że wiedzą więcej niż ja prosta baba. Trzymajcie za nas kciuki :-(
  14. Spróbuję w miarę krótko wytłumaczyć najistotniejsze. Riko od dziesięciu lat był pod opieką tej samej przychodni weterynaryjnej. Ratowali nas z wielu opresji, ufałam im. Rok temu zdiagnozowano cukrzycę. Najpierw wykluczano inne możliwości: ZC, moczówkę, niewydolność wątroby... Wykluczono wszystko i diagnoza ostateczna - cukrzyca. Długie ustalanie dawki insuliny. W międzyczasie zmiana z Caninsulin na Gensulin N. W końcu do czerwca żyliśmy w miarę normalnie. Piszę "w miarę", bo częste picie i sikanie, nocne również, dawało nam w kość cały czas. Zgłaszałam to wetowi, ale jakoś to ignorował. W czerwcu tego roku Riko miał problemy neurologiczne, brak kilku odruchów bezwarunkowych, opadnięte prawe ucho, obwieszone wargi z prawej strony, otwarta non stop prawa powieka nawet wobec rażącego światła. Długa historia. Wtedy nas w zbyto, ze stwierdzeniem, że to cukrzyk i czego ja jeszcze chcę. No w każdym razie wyszło na to, że mam czekać na zgon :-( Wtedy szok i szybka zmiana weta. Tu nam pani doktor pomogła. Psa przywróciła do żywych, ale zastanowiło ją w kolejnych wizytach to co i mnie, czyli ciągłe picie i sikanie, przy insulinie od roku, duży brzuch, przetarcia na skórze. Najpierw na szybko rentgen, usg i okazało się, że w obrazie Riko ma powiększoną wątrobę, serce, cofniętą krtań. Riko ma stany "zawieszki", drgania przednich łap, białą wydzielinę z prawego oka. Wykonano badania krwi z wysyłką do analizy w Warszawie. Wyniki wskazały jednak według mojej pani wet ZC. Cukrzyca to pochodna nieleczonego ZC. Masakra. I teraz trzy dni temu dostał pierwszą dawkę vetorylu. Po trzeciej dawce jak opisałam wcześniej - nagłe załamanie stanu zdrowia psa. Teraz to sie boję, że dawka vetorylu była za duża. ps. dzisiaj rano przed kroplówką glukoza 97 jm, zatem insuliny nie dostał, teraz glukoza 147 jm, więc insuliny też nie dałam. Riko nic nie je, teraz nawet nie pije, nie sika...
  15. Kochani, wracam na forum po bardzo długiej przerwie. Sprowadza mnie w tej chwili dosłownie histeria, bo mój pies jest w bardzo złym stanie i nie wiem czy to wina weta czy już moja :-( Riko od roku walczy z cukrzyca. Dostaje insulinę dwa razy dziennie. Jednak po ciężkich doświadczeniach z czerwca zmieniliśmy weterynarza, a tu potwierdzono Cushinga, co wcześniej w innym miejscu wykluczono. Mój dramat na dziś polega na tym, że Riko dostał trzy dawki vetorylu 30 mg (pies ważył 6 kg). Po drugiej dawce pies raz zwymiotował, ale pomyślałam sobie, że może to nic poważnego, bo wymioty miewa czasem od malutkiego szczeniaka. Po prostu taki typ. Jednak po trzeciej dawce Riko zaczął wymiotować ostro. Szybki telefon do wetki, co robić? Kazała odstawić vetoryl na trzy dni i zobaczyć, czy stan się ustabilizuje. Niestety późny wieczór i noc po tej nieszczęsnej trzeciej dawce był koszmarem. Pies wymiotował bez końca. Pił na szczęście, albo nieszczęście, bo po wypiciu kilku kropel znowu wymiotował. Nie mogłam pobrać próbki krwi do zbadania poziomu glukozy, bo uszy były tak zimne, że nie mogłam kropelki utoczyć, a jak się już udało, to od razu krzepła na skórze :-( Ledwie doczekałam ranka i z Rikiem prosto do wetki. Stwierdziła odwodnienie i spadek temperatury ciała o dwa stopnie. Poziom glukozy poza możliwościami glukometru :-( W wynikach krwi żadnego stanu zapalnego, więc dostał wit. B12, zastrzyk na zatrzymanie wymiotów i jeszcze jakiś trzeci - już nawet nie pamiętam co to było. Do tego kroplówkę. Dzisiaj znowu kroplówka i znowu zastrzyki, w tym coś na wzmocnienie wątroby. Dziś temperaturę ciała ma w normie, ale ogólnie od wczoraj w strasznej formie. Poziom glukozy na dzisiaj 97 jm. Śpi, nie sika, jest jakby w letargu. Wczoraj wychodził jeszcze na dwór, ale tam tracił orientację po co wyszedł i zaraz chował się w jakieś zakamarki, w gęste zarośla... Piszę chaotycznie, ale boję się o niego strasznie mimo, że jest pod opieką weterynarza. Czy to możliwe, że te trzy dawki vetorylu po 30 mg uszkodziły mu wątrobę albo nerki? Jutro mamy znowu zjawić się na wizycie kontrolnej, ale już nie wiem czy ufać tej pani doktor? Od wczoraj wertuję neta w poszukiwaniu informacji o dawkowaniu leku. A przed pierwszym podaniem vetorylu pytałam, czego mogę się spodziewać, na co uważać. Przed niczym mnie nie przestrzegała, jedynie przed tym, żeby leku nie dzielić i podawać w rękawiczkach :-( Rety, niech mi ktoś coś podpowie, co mam zrobić? Z nerwów i strachu padnę prędzej niż mój Riko :-(
×
×
  • Create New...