Tyśka)
Members-
Posts
35733 -
Joined
-
Days Won
144
Everything posted by Tyśka)
-
Kochani jesteście, jagusko 🙂 Nam też jest bardzo bliska Mimisia, gdybyście się nie zdecydowali to my byśmy ją wzięli do siebie, bo też nie wyobrażałam sobie jej adopcji do obcych ludzi... No ale u nas nie wiem czy byłaby taka szczęśliwa. Ciągłe wyjazdy, małe dziecko, życie w domu który ciągle wykańczamy... Dobrze się stało, jak się stało:) Tak czy siak, było dla niej miejsce u nas i nadal jest, choćby na jakieś wczasy :). Dużo zdrowia dla Was.
-
Powodzenia, dzikusko. Niełatwo jest być opiekunem dzikiego psa i decydować za jego los... znam te presję, oczekiwania Innych i ciężar odpowiedzialności. Podziwiam tym bardziej Aldrumke, że wzięła Sabinkę na swoje barki po śmierci ewu (*). Nikt inny nie chciał się tego podjąć... mam nadzieję, że nowe miejsce przyniesie coś dobrego Sabince. Jak wrócę do pracy to pomyślę o jakiejś stałej.
-
Wafel prawdopodobnie widywany jest od paru dni w Otmuchowie, 36 km od Korfantowa. Może to Wafel, może bo do tej pory były sygnały od nadlesnictwa i roznych ludzi, ale okazywało się ze to nie Wafel. Właścicielom jeszcze nie udało się wywiesić papierowych ogłoszeń, bo się rozchorowali porządnie od tego szukania. Napisałam do jaguski, bo Ona mieszka w okolicach Nysy. Czuję totalną bezsilność i złość na samą siebie, bo też rozmawiała z rodziną, przestrzegałam przed ucieczkami... dałam zielone światło...
-
Ooo dziękuję. 🙂 Od niedzieli jest lepiej, wrócił szampański humor, wczoraj wieczorem już terrier pewnie szedł na spacerze. Jedynie na szczekanie duzych psow troche sie dygał, ale rownie dobrze moze to byc trauma po ataku agresynwego gonczego, ktory szarpal jego szyję, kiedy ten lezał w akcie poddanczym do gory brzuchem... zakonczylismy leczenie rany szarpanej szyi parę dni temu, też miał wtedy długo, bo przez 10 dni antybiotyk. Dzisiaj wizyta kontrolna z tym okiem, ale jestem dobrej myśli. Naprawdę widzę poprawę. Tak btw. U nas teraz całą rodzina ma zapuszczane krople, nas dopadło jakieś paskudztwo, przez które puchną powieki i ropieja oczy... 😞 ja nie widzę na jedno oko... aż trochę śmiesznie jak po koeli każdemu zakrapiam krople. Dziękuję jeszcze raz za podpowiedzi.
-
Poinformuję. Ciężko mi się pisze z jednym sprawnym okiem (mamy jakiegoś wirusa, przy którym ropieja oczy), a nie chcę aby wszystko było na głowie właścicieli. Dziewczyny ze Stowarzyszenia też działają, no ale dziewczyn raptem jest 3, więc ciężko im ogarnąć wszystkie obowiązki. Tylko wczoraj dostały zgłoszenia o 5 porzuconych kotach... w tym kociętach z kocim katarem i kotkę w zaawansowanej ciąży... Wczoraj w nocy rozmawiałam chwilę z właścicielką Wafla. Nadal nie wie jakim cudem pies przecisnął się przez szparę w kojcu. Drzwi kojca były zamknięte, a Wafla było słychać jeszcze o 5tej rano... To ten kojec. Szpara jest nieduża u gory: - jedyna opcja to przecisniecie się jakoś. JAKOŚ. Po zaginięciu rodzina zastała kojec zamkniety, tak jak i obie furtki (na wybieg i na posesję). Nie ma szans, aby ktoś wszedł na posesję i wypuścił psa, bo po prostu aby dotrzeć do kojca trzeba przejść parę ogrodzeń i wysoką zakluczaną od góry i dołu furtkę (ona jest przy psim wybiegu, aby wlasnie rezydent nie zwial i miał swoj kąt w ogrodzie). Ogrodzenie też jest odgrodzone i zasłoniete od sąsiadów. Z rodziną rozmawiały 4 osoby, byli uwrazliwiani na możliwe ucieczki i wszystko zostały przemyślane. Porzadnie bylo oglądane ogrodzenie. A Wafel to jakby miał czar teleportacji... zwłaszcza, że u Rafała moze i mierzyl wybieg, ale kojec mial juz bardziej "dziurawy" niż ten w swoim domu i nigdy nie myślał, aby z niego uciec. Z wybiegu próbował na początku, ale na próbach się skończylo. Napiszę jeszcze raz, Wafel nie miał być psem kojcowym stricte (ten kojec służyl rezydentowi tylko do wypoczynku kiedy zostawał sam na czas pracy właścicieli, sam wchodził do niego jak chciał, nie był tam zamykany). Pies rezydent jest ich przyjacielem, zadbanym i zaopiekowanym bardzo, wszędzie z nim jeżdżą, dbają nie tylko o zdrowie, ale i zapewnienie potrzeb jakie on ma (eksploracji, węszenia, codziennych spacerów, treningu umyslowego), zabierają go w różne miejsca na spacery, w adopcję Wafla zaangażowali i wtajemniczyli całą najbliższą rodzinę... I eh. Pies zniknął. Nikt nie wie jak....
-
Nowych zdjęć nie mam, bo fotografka jeździ tam tylko na prośbę, ma kawałek do przejechania, a Pan pracownik nie zawsze ma czas robić zdjęcia. Opiekuje się, wyprowadza na spacerki i wyczesuje pieski sam, ew. ze swoimi dziećmi i żoną. Pozwolę Was tutaj poprosić o udostępnienie koleżanki dzikuska, siedzi jak zaczarowana mimo że wszędzie ja ogłaszam i jest urodziwa: https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=pfbid02JYapWzrroWsa9iB4shnXXDbTnS79u6XVQPt4f8Rcx2K1nSZYz4x8fxXQG2MiD5Lel&id=100001842742044 , ludzie jednak boją się przygarniać do domu psy mieszkające w kojcach... Trzyman kciuki za dzikuska, on roboczo nazywany jest Mikusiem (a w książeczce może mieć jeszcze inaczej 😉 ). Oby wyjechał za te parę dni 😊