Jump to content
Dogomania

Zibi

Members
  • Posts

    33
  • Joined

  • Last visited

Converted

  • Location
    Mińsk Mazowiecki

Zibi's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Witam,

    W odpowiedzi na e-mail o wizycie przedadopcyjnej w Mińsku Mazowieckim odpowiadam- nie ma problemu. Niestety mam awarię laptopa, a w telefonie stron y forum zawieszają mi się. Proszę o kontakt [email protected]

    Pozdrawiam.

    Beata

  2. Temat nadal aktualny. Pies nie ma także tatuażu.
  3. Cześć, ja miałam analogiczną sytuację ze swoją suką -Lunką. Jej historia znana jest dziewczynom z Mińska. Klatka łapka to najlepszy pomysł, ale zwróćcie uwagę aby była dostatecznie duża. Klatka z Emira jest za mała na onka. Przynajmniej 3 lata temu mieli za małą. I na zanętę dajcie coś wybitnie pachnącego. U mnie kurczak nie zadziałał i dopiero pieczony boczek zachęcił sukę do wejścia :-) No i ja złapanie Luny załatwiłam przez gminę. Dotąd do nich łaziłam, straszyłam fundacjami, a w końcu telewizją, że klatkę przywiózł sam hycel. Tylko później psa musiałam odłowić sobie sama :-/ Będę Wam kibicowała i życzę oczywiście powodzenia.
  4. Wczoraj (06.01.2013) na terenie Mińska Mazowieckiego w godzinach porannych, znalazłam psa owczarka niemieckiego krótkowłosego. Umaszczenie: czarny podpalany Wiek: około 5lat, ale ma bardzo zniszczone zęby jak u starszych psów. Nie ma chipa. Został wstępnie obejrzany przez weterynarza-posiada cechy szczególne, o których właściciel powinien wiedzieć. Pies jest bardzo łagodny. Wystraszony, ale zachowuje się spokojnie. Czasem gania za ogonem. Na szyi miał ślad po obroży. Prawdopodobnie trzymany był w kojcu. [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/838/znalezionypiesmiskmazow.jpg/"][IMG]http://img838.imageshack.us/img838/3897/znalezionypiesmiskmazow.jpg[/IMG][/URL] Szukam właściciela psa, ale ponieważ nie jestem w stanie na stałe zająć się nim, to jeśli w ciągu 2 tygodni właściciel się nie zgłosi, rozpoczniemy poszukiwanie dla niego nowego dobrego domu.
  5. Witajcie, w okolicach Mińska Mazowieckiego wałęsa się syberian huski, którego właściciel eksmitował z podwórka z powodu wycia. Pies został puszczony samopas, bo zamknięty w kojcu wyje. Z tego co wiem, wychowywany był w domu, a teraz wylądował poza bramą i włóczy sie po wsi. Jeśli znajdzie się ktoś chętny, to bez problemu może tego psa przygarnąć i być może uratować mu życie. Właściciel nie jest zainteresowany jego losem i sam powiedział, że z chęcią go odda. Nie wiem gdzie szukać ludzi od huski. Liczę na pomoc chociażby w podesłaniu namiarów.
  6. Tu jest berneńczyk: [url]http://www.swiecie24.pl/Dwa_psy_znalezione_w_okolicach_Swiecia,8482.html[/url] Trochę daleko, ale może przewędrował ze świątecznymi gośćmi, a potem uciekł. Takie przypadki też się zdarzają.
  7. Ja jestem z Mińska. Nie będę w stanie przygarnąć tego psa, bo mam 3 suki owczarka niemieckiego i u mnie zaczął się właśnie sezon cieczkowy, ale jeśli na coś się mogę przydać, to proszę o kontakt. Razem zawsze łatwiej. P.S w mińskiej gminie mają dużą klatkę-łapkę. Wiem, bo stała u mnie przez pół roku. Zabrali ją kilka dni temu dla jakiejś pani. Może to byłby jakiś sposób?
  8. :multi::multi::multi: Dziś Luna pod naszym nadzorem została puszczona luzem na podwórko. Trochę ostrożnie, ale odważnie zwiedzała wszystkie kąty. Po zmierzchu usłyszeliśmy obce szczekanie. Do okna, a tam Luna i Wega zgodnie obszczekują przechodnia. Dziewczyny uwierzcie to niesamowity pies. Bardzo nas zaskoczyła, bo spodziewaliśmy się zdziczałego, wystraszonego psa, z którm trudo będzie nawiązać kontakt. A tu niespodzianka!!! Myślę, że bardzo jej brakowało domu i człowieka, ale ktoś dokuczył jej wystarczająco mocno, żeby miała powód bać się ludzi. Z obawą patrzyła gdy braliśmy coś do ręki, ale gdy nie zwracaliśmy na nią uwagi podchodziła i trącała nosem, albo siadała obok. Ma śmieszne uszy, które klapną gdy jest wystraszona i sterczą jak radary, gdy jest spokojna i pewna siebie. Stąd wszystko wiadomo :-)
  9. Dzięki :-) Ja też w pewnym momencie zaczęłam się martwić, że coś jej się stanie. Zwłaszcza że mieli do mnie zadzwonić jak będzie hycel, a tu nic. Jak się dowiedziałam, że był w sobotę po psy, to w poniedziałek poleciałam do Urzędu, poprawiłam we wtorek, aż się pan urzędnik zirytował, a w środę od rana czekałam na polu. Przyjechał hycel, chwilę porozmawialiśmy co i jak, zestawił z samochodu klatkę i pojechał (klatka super, samodziełka ale z głową,a i dog by wszedł bez problemu, tylko numeru do hycla nie można zdobyć, a szkoda bo taki kontakt mógłby się tu nie raz przydać) Pierwszego dnia Luna była ostożna, ale w czwartek już o 5.00 zataszczyliśmy z mężem klatkę na pole, a o 12.00 mieliśmy piesia w środku :-))) Zbyszek zwolnił się z pracy, po drodze wypożyczył przyczepkę i zawieźliśmy sunię do domu. Jest wystraszona, boi się wielu rzeczy: nie wolno przy niej krzyczeć, machać rękoma, gwizdać, ale jest też bardzo łagodna, kontaktowa-cieszy się i bryka jakby była u nas dużo dłużej niż tydzień. Super odnalazła się między naszymi sukami, nawet na kota reaguje obojętnie, w domu najbardziej pasuje jej pokój moich córek. Martwiłam się, że będzie już zdziczała, może nawet agresywna, że nie damy sobie z nią rady, a to normalny pies, który potrzebował człowieka, tylko bardzo bał się, że znowu spotka go z jego strony coś złego. Luna jest fantastycznym psem, a odkrycie tego warte było każdego zaangażowania. Prześlij mi na PW adres e-mail to wyślę Ci zdjęcia Luny. Na forum niestety nie umiem ich wrzucić :-(
  10. W miniony czwartek Luna zanęcona pieczonym boczkiem zapomniała o ostrożności i dała się złapać w klatkę-łapkę. Długo by opowiadać jak dalej się to wszystko potoczyło, więc napiszę jedynie, że Luna jest wspaniała. Wszystkie nasze obawy już dawno się rozpłynęły, bo okazała się bardzo łagodna, kontaktowa, a odrobina ciepła i łagodności wystarczyła żeby z panicznie przerażonego i trzęsącego się jak galareta zwierzęcia, zmieniła się w pogodnego i NAWET merdającego ogonem psa. O zdziczeniu nie ma mowy!!! Chciałabym bardzo serdecznie podziękować hankag za wsparcie i optymizm w chwilach totalnej beznadziei i za wspólne przeżywanie radości z uratowania Luny. Będziemy w kontakcie :-)))
  11. SPRAWA LUNY JEST NADAL AKTUALNA dlatego ponownie zwracam się z prośbą o wsparcie. Luna żyje sobie nadal na polu. Kukurydzę trochę wykosili, ale dużo jeszcze zostało więc nadal ma schronienie. Przez cały czas szukałam odpowiednio dużej klatki i tak trafiłam do fundacji ,,Arka,, i Pani która może wypożyczyć od Staży Miejskiej w Legionowie klatkę do odłapywania dzików. Wiązałoby się to z kosztami, więc za namową Pań z fundacji poszłam do Gminy z konkretną propozycją odłapania psa i wyadoptowania go. Rozmowa była dziwna, bo pan urzędnik zdawał się nie kojarzyć o czym mówię. Dziś postanowiłam mu się przypomnieć i wyjątkowym zbiegiem okoliczności był w tym momencie telefon od Sołtysa z prośbą o ołapanie mojej Luny!!!!! W środę rano ma być po nią hycel !!!!! Znalazłam Sołtysową która dzwoniła. Jest cięta na psy i bardzo trudno było mi z nią rozmawiać. Twierdziła, że pies niby nie agresywny, ale kto wie co będzie, a teraz wcześnie ciemno i ludzie się boją chodzić, bo pies przy drodze śpi. A wogóle to po co go karmić. Jakby głodny był, to może wycieńczonego łatwiej byłoby złapać? - Ręce mi opadły jak jej posłuchałam. Tym bardziej, że jak twierdzi już kilka razy po tego psa byli tylko psa akurat nie było. Szczęście w nieszczęściu, że to firma z Białegostoku i nie przyjadą na zawołanie. Problem leży w tym, że w Gminie sprawa załatwiona jest tylko ,,na gębę,, Jak pies zniknie nie będzie nawet śladu. Hycel ma być w środę o 10tej i mają do mnie zadzwonić, ale obawiam się, że to może nie nastąpić. Facet z Gminy nic nie wie o możliwości przygarnięcia przeze mnie tego psa, więc jak to ma zamiar załatwić? Mimo trzykrotnej mojej prośby nie dał mi kontaktu do hycla. Nawet nie wiem kto to i czy faktycznie użyje klatki-łapki tak jak prosiłam. Jak powinnam formalnie zabezpieczyć tą akcję, żeby piesica nie rozpłynąła się bez śladu??? Co mogę zrobić, żeby potraktowano mnie poważnie??? Czy mogę się od Gminy domagać nie mojego psa, a oni mogą omówić???
  12. 10min temu jadąc po męża do Mińska znowu zobaczyłam zwłoki psa na jezdni. Zatrzymałam się i nie miałam odwagi sprawdzić czy to moja suka. Tym razem jeszcze nie. Za odłapanie psa prywatnie, bo to nie jego rejon, miński hycel chciał 1100,- Gmina ma umowę z firmą z Białegostoku-nie przyjadą dla 1 psa. Hycel tłumaczył też, że Palmer w terenie gdzie są hektary kukurydzy, rzepaku i lasów niesie ryzyko zgubienia postrzelonego psa, który prześpi się gdzieś jeśli się go nie znajdzie. Świetnie zdaję sobie sprawę jak niebezpieczny może być pies. Jestem pełna obaw i wątpliwości, ale wiem też że nie powinna tam zostać. Mieszkamy tu od stycznia-byliśmy z mężem świadkami jak spała na śniegu w rowie przy jezdni, jak przegonili ją robotnicy i udało jej się umknąć przed Starem, na wiosnę zbojkotowaliśmy ambonkę, żeby nie upolował jej jakiś nadgorliwy myśliwy, w maju spacerowała i wylegiwała się na nagrzanym polu w towarzystwie dwóch czarnuszków ze wsi, a miesiąc temu znów spała w rowie przy trasie. Jest częścią naszego życia. Ma już imię-Luna czeka na nią niebieska obroża, ma też swojego weterynarza, który zna jej sytuację i zawsze nam pomoże. Oczywiście boję się jak to się potoczy. Szefowa Azylu Pod Psim Aniołem wstępnie zaoferowała nam solidny kojec w Azylu. Co dalej, jak postępować z takim psem chciałam się dowiedzieć zanim zmierzę się z tą rzeczywistością.
  13. Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Tchnęły optymizm w całą tą beznadziejną sytuację. W obu historiach odkryłam elementy analogiczne do sytuacji mojej suki: żyje na polu, w lipcu zniknęła i pojawiła się pod koniec sierpnia- prawdopodobnie wychowywała szczenięta po czarnym kundelku ze wsi, którego w zeszłym tygodniu znalazłam potrąconego przez samochód-niestety za późno(pole jest przy trasie A-2). Wtedy też uświadomiłam sobie, że to tylko kwestia czasu i suka może podzielić jego los. Zaczęłam pytać ludzi i wtedy dowiedziałam się, że jest tu już od 2lat i mimo że byli chętni suka nie daje się złapać i oswoić. W maju próbowałam z Sedalinem, jak zaczęło kręcić się jej w głowie zwymiotowała i uciekła słaniając się na nogach. Rozpoczęłam więc szukanie klatki i znalazłam w Fundacji Canis, ale klatka okazała się za mała- najprawdopodobniej zatrzasnęła się na zadzie co umożliwiło psu zabranie przynęty i wycofanie się. Drugi raz zastawiłam łapkę, ale suka już się do niej nie zbliżyła. Kaucja za klatkę wynosiła 1000,- i nie mogłam dłużej blokować pieniędzy. Zostało mi tylko karmienie. Suka jest rozmiarów owczarka, trzony kości rozłupuje na pół czego nie potrafią moje owczarki , więc zęby ma i jeśli nie uda się jej oswoić, to będzie niebezpieczna. Je suchą karmę, więc łudzę się że miała kontakt z takim pokarmem i z człowiekiem, że nie jest ''wolno żyjącym'' psem od szczenięcia. Obecnie pracuję nad klatką, którą będę mogła spokojnie zostawić na polu na dłużej. Pan z Canisa podpowiedział mi, że po złapaniu można podać jej przez kilka dni chydroxizinium na uspokojenie i wyciszenie. Łatwiej wtedy będzie zbliżyć się do niej, a suce zaoszczędzi to stresu. Rozmawiałam o tym z wetem, ale mimo iż powiedziałam o wcześniejszej reakcji suki, upierał się przy Sedalinie, bo jest przede wszystkim lekiem dla psów. Czy macie jakieś doświadczenia z chydroxyzyną u psów? Może podanie tego leku to faktycznie eksperymentowanie. Przykro mi z powodu śmierci Murzynka. Jego historię przeczytałam ze łzami w oczach.Sądzę, że miał wspaniałe, ciekawe życie, niczym wielki podróżnik poznał różne oblicza otaczającego go świata. To uczyniło z niego mądrego psa, niepowtarzalnego, najcenniejszego. Najważniejsze jednak, że znalazł swojego człowieka, bo żaden pies nie powinien być niczyj. Dzięki Wam nie zgasł anonimowo. Miał kogoś kto opowiedział piękną historię jego burzliwego życia.
  14. Natrafiłam na dziko żyjącą sukę w typie owczarka niemieckiego. Od ludzi wiem, że pies ten od około 2 lat mieszka na polu kukurydzy (około 3 hektary) Unika ludzi, wręcz panicznie się ich boi-bardzo bojaźliwie reaguje na gwizdanie. Karmię ją od 7 miesięcy, zawsze zachowuje dystans i czeka lub ucieka i wraca później. Próbowałam z klatką-łapką i nie udało się, a ja co raz częściej zastanawiam się czy to wogóle ma sens. Czy możliwe jest ''odzyskanie'' zdziczałego psa, a jeśli to jak się do tego przygotować??? Proszę o poradę.
  15. Po prawie dwóch miesiącach udało mi się kilka minut temu spotkać Lunę. Spała na poboczu Warszawskiej. Udało mi się zrobić jej zdjęcie- telefonem, z zoomem i po zmroku- ale moją niunię trochę widać. Niestety jak zwykle zerwała się i uciekła w kukurydzę. Jednak mimo to jestem bardzo szczęśliwa, bo wiem, że jest cała i zdrowa mam nadzieję. Wygląda całkiem ładnie. Nie jest tłusta, ale ma ładną błyszczącą sierść. Wierzę że to zasługa codziennej porcji suchej karmy. Ogólnie jest super, że ją wreszcie zobaczyłam. Do tej pory tylko ślady wielkich niedźwiedzich łap świadczyły że żyje. Podawanie chydroksizinium przemyślałam i odrzuciłam. To ogłupiający lek, tłumiący świadomość, opóźniający reakcje, a Luna codziennie wieczorem przechodzi przez Warszawską na obchód po Janowie. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez te medykamenty wpadła pod TIRa. Zrobiliśmy kila zdjęć klatki-łapki i o ile Azyl nie kupi klatki(szefowa mówił' że mają taki zamiar) to zrobimy klatkę własnymi siłami. Evito bardzo dziękuję za deklarację pomocy. Teraz będę śmiało dzwonić. Jeśli będziesz chciała zobaczyć gdzie żyje Luna, gdzie ją karmię daj tylko znać. Umówimy się. Może wtedy łatwiej będzie o jakieś nowe pomysły.
×
×
  • Create New...