Jump to content
Dogomania

Abrakadabra

Members
  • Posts

    4341
  • Joined

  • Last visited

1 Follower

Converted

  • Location
    Warszawa

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Abrakadabra's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Dobry wieczór oto ja po wielu latach najpiękniejsza Beza Psotka z Bogatyni-Tasza.pozdrawiam wszystkie cioteczki razem z moja młodsza"siostra"która nasz panciu dostał dwa lata tu na Mikołaja

    IMG_20181123_135215968~2.jpg

  2. Aż się zaloguję na dogo po dłuuuugiiej nieobecności - specjlnie dla tego wątku! :)
  3. Minga1 , a jakiego masz psa (gabarytowo) i jakie ma podejście do 2kg czworonogów? Jest odwoływalny? Mam fajna miejscówkę, ale zdradzę tylko osobom spełniającym odpowiednie warunki :diabloti:
  4. [quote name='zelda87']No to chyba jednak niebardzo się to opłaca. Bo nie dosć że pies musi byc tyle na planie to jeszcze jego właściciel. No cóż, sława jest męcząca :)[/QUOTE] Czy się opłaca? W jakim sensie? Finansowym czy doświadczeniowym ? Jeśli chodzi o pierwszy aspekt - To zależy jakie wymagania finansowe ma właściciel psa i jakie tak naprawdę kierują nim motywy:) Ja potraktowałam propozycję udziału w tym filmie jako swego rodzaju nowe doświadczenie, i przede wszystkim chęć sprawdzenia tego, jak dwa małe pieseczki wypadną w zupełnie nowym , do tej pory nieznanym srodowisku. Czy dadzą radę ogarnąć plan zdjęciowy, specyficzny i charakterystyczny układ kręcenia scen, przerwy, duble, powtarzanie ujęć i tak dalej (później okazało się również, że także koncepcje reżysera, które wykluły się w tzw. międzyczasie i wydłużyły czas naszego pobytu na planie. Psiaki dały radę, Amor wykonał bezbłędnie prawdziwe zadanie aktorskie (zostało powtórzone kilka razy - był w interakcji z koniem, więc tutaj działały dwie płaszczyzny :) Wyszło super :) Potem już tylko "wyglądał" i robił słodkie minki. Trwało to cały dzień, z dużymi przerwami (w międzyczasie inne sceny, itd.) Dostał prawdziwe honorarium za udział w produkcji, na podstawie podpisanej przeze mnie umowy:) Nigdy nie myślałąm o tym w kategorii zarobku - ot, zabrałam psy, pojechałam, pond 250km w jedną stronę, spędziłam fajny dzień, ponudziłam się trochę, poznałam kilku aktorów i wróciłam do domu. No i oczywiście, jeśli mówimy o zarobku - tak jak wspomniałam - zainkasowałam dniówkę za mojego psa :) Czy gdyby taka sytuacja miałą się powtórzyć - zgodziłabym się na nią? Być może tak, plan pracy i zabawa moich psów byłaby wyznacznkiem. Opłacalność (cokolwiek to znaczy) w tym przypadku jest dla mnie sprawą drugorzędną :) i .... niejako przy okazji.
  5. Często działa "poczta pantoflowa" :) Mój pies miał kilka (chyba trzy) scen w serialu "Blondynka" przez zupełny przypadek - znajoma znajomej, której mąż prowadzi agencję, współpracującą z tą produkcją szukała miłego i ogarniętego yorka, który podołałby takiemu "wyzwaniu" :) Masa ludzi, dużo dubli, cisza, kiedy trzeba, światła, lampy, statywy, kable i wykonywanie zadań,zgodnych z koncepcją reżysera. Oprócz tego - cały dzień w trybie pełnej gotowości. Grafik godzinowy na poszczególne sceny i ujęcia nijak nie zgadzał się z rzeczywistością... Mieliśmy być na planie 2-3 godziny - byliśmy 12 (!) W filmie przełozyło się to w sumie na jakieś ... hmmm... 2 minuty?
  6. [quote name='manina'][B]Abrakadabra[/B], sunia jest z nami od 9 m-cy, a po raz pierwszy spróbowałam ze smyczą jakieś 5 m-cy jeszcze w momencie, gdy ona nie potrafiła stać spokojnie blisko mnie (nie pozwalała się do siebie zbliżać). W sumie próbowałam jakieś 6,7 razy w odstępach miesiąca, dwóch. Zaprzestałam tego, bo wydawało mi się, że może sunia potrzebuje więcej czasu, żeby się do mnie przyzwyczaić i mi zaufać. Teraz ona nie ma z tym większego problemu (za wyjątkiem smyczy). Mogę sobie koło niej siedzieć i w niczym jej to nie przeszkadza. Zresztą sama przychodzi po odrobinę uwagi, gdy się stęskni. Kilka dni temu, gdy ponowiłam tę próbę ze smyczą scenariusz się powtórzył. Na jakie bodźce reaguje? Na pewno nie są to smakołyki. Lubi je, ale w sytuacji stresowej nawet nie tknie smakołyka. Robi się nawet jeszcze bardziej podejrzliwa. Muszę tu zaznaczyć, że długo mi to zajęlo, żeby ona w ogóle przestała się bać jedzenia. W przeszłości, jak tylko zobaczyła mnie z jedzeniem, czy smakołykem uciekała do kąta i sztywniała. Teraz cieszy się na michę i smakołyki, ale nie zrobi czegoś, żeby je dostać. [/QUOTE] Manina, z tego co piszesz, to duzo, dużo więcej niż połowę sukcesu macie za sobą! Natrudniejszą i najważniejszą - czyli budowanie zaufania :) Skorzystaj z rad, które pojawiły się powyżej, powinny przynieść efekty. Ja od siebie dodam tylko, że NAJWAŻNIEJSZA jest w tym przypadku cierpliwość i KONSEKWENCJA. [B]Nie odpuszczaj, mimo tego, że czasami pozornie nie widać efektów i pies panikuje.[/B] Dla pocieszenia - zaczęłam właśnie szukać w czeluściach swojej pamięci przypadku czy jest jakiś pies, uczony chodzenia na smyczy, niezależnie od tego z jakiego pułapu startował i jak reagował na nią na początku tej drogi - i ŻADEN taki przypadek nie przyszedł mi do głowy :) Od ponad 2,5roku w ramach wolontariatu zajmuję się oswajaniem "dzikusów" w schronisku (mamy tam kilkuosobową stałą grupę) i nie pamiętam przypadku psa, który uczony tej umiejętności nie dałby rady się nauczyć> Naprawdę! [B]I wydaje mi się, że konsekwencja to podstawa, tak przynajmniej wynika z moich "jakichś tam" wolontariackich obserwacji :)[/B] Przypadki były różne - psy małe i duże. Młode, starsze i totalne staruszki. Gryzące ze strachu, sparaliżowane ze strachu, uciekające ze strachu do przysłowiowej mysiej nory. Psy uwielbiające człowieka i dające się głaskać, ale nie znające smyczy. Pies przegryzający w ciagu 5sek każdą przypiętą do obroży smycz (oprócz łańcuszkowej :) Pies, przegryzający szelki (!), które miał na sobie. Pies, który po przypięciu smyczy dostał ataku padaczki. Psy załatwiające się się ze strachu pod siebie. Wszystkie te zwierzaki, po krótszym bądź dłuższym okresie KONSEKWENTNEJ i cierpliwej pracy opanowały umiejętność chodzenia na smyczy. Ty masz tę przewagę, że po - pierwsze etap oswajania i tak jak pisałam budowania zaufania macie w ogromnej mierze przepracowany, a po drugie - przebywasz ze swoją suczką na co dzień. My w schronisku mamy ograniczone możliwości czasowe (pracujemy z psami tylko raz w tygodniu, w weekendy, a i to nie zawsze). Dzisiaj sunia, którą zajmuję się od jakiegoś czasu (bez wdawania się w szczegóły, wcześniej wyprawadzona z boksu na smyczy dosłownie 3 czy 4 razy, stawiająca zdecydowany opór, i mocno panikująca, łakomczuch, ale tylko w boksie, poza nim nie bedąca w stanie przełknąć chyba nawet własnej śliny) po kilku miesiącach przerwy wyprowadzona na czwarty z rzędu spacer - przeszła spory kawałek i zjadła (!) ze 3 garści gotowanej wątróbki :) Sądzę, że z tygodnia na tydzień będzie tylko lepiej... [B]Trzymam kciuki, żeby z Twoją Dafne było tak samo :)[/B] Ps1. Z drugiej strony, im dłużej żyje na tym świecie, tym częściej (ostatnio nie ma dnia), żeby przez głowę nie przemknęła mi myśl [B]"wiem, że nic nie wiem"...[/B] Ps2. Czy masz może jakiegoś znajomego z psem, który Was odwiedza? Ps.3. Lotniska też bym się nie bała - psy podróżują w kontenerach/klatkach, więc możesz ją w domu "zapakować" w kontener i zawieźć na lotnisko w tymże, a następnie odebrać i zawieźć na miejsce przeznaczenia. Jedyne miejsce, w którym psa z niego wyjmujesz jest odprawa (ale to zamknięte pomieszczenie, w którym kontener jest przeswietlany i pies z powrotem ląduje w zamknięciu) i jest przewożony na pokład samolotu przez obsługę lotniska. Tylko dobrze byłoby ją przyzwyczaić do tego :)
  7. [quote name='manina']Właśnie czytałam o tym, ale wydaje mi się, że ona po prostu pogryzie taką ciagnącą się za nią smycz. A gdzie znaleźć taką cienką linkę? Można dostać w typowym sklepie zoologicznym? jak długo trwało zanim Twój szczeniaczek przyzwyczaił się do tej ciągnącej się za nim linki? A gdy potem złapałaś za linkę, to już się tak nie stresował?[/QUOTE] Od jakiego czasu próbujesz przyzwyczajać ją do smyczy? Ile trwa już to przyzwyczajanie? Od samego początku, czy od niedawna? Czy wiesz na jakie bodźce Twoja suczka reaguje najbardziej przychylnie? Czy bardziej ceni sobie Twoje zainteresowanie, głaskanie czy jest łakomczuchem? Czy po terenie, który ma do dyspozycji porusza się bez problemu, czy wykazuje objawy strachliwości?
  8. [quote name='Wola istnienia.'] Nie zapominajmy, że myśliwi nie tylko zabijają. Np. Budują karmniki, do których wsypują zimą jedzenie dla dzikich zwierząt.[/QUOTE] O Bosheeeee! Czy ktoś, gdzieś w świecie postawił im już za to jakiś pomnik? Jeśli nie - to naprawdę ogromne przeoczenie... Ba! To zbrodnia prawie....
  9. [quote name='rzepek']To może ja zbiorowo pzredstawię metamorfozy moich adoptowanych futerek (az 6 sztuk:evil_lol:) Rok 2013 -przybyla Nana ze schroniska w Korabiewicach.Sunia niezmiernie wrażliwa i kochająca całym , ogromnym serduszkiem mnie i swój nowy domek wraz ze wszystkimi domownikami -psami, kotami, kozami, kurami, gołębiami, a także kotami i psami sąsiadów:lol:; Fizycznie nie widać różnicy - ale teraz zrobila się nareszcie spokojna i zrelaksowana -bo wie, ze ma swój domek i kochającą rodzinę na stałe: [URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images64.fotosik.pl/1138/375e1d4868e6af53med.jpg[/IMG][/URL] [QUOTE] Rzepek - Twoja adopcja Nany z Korabiewic była jedną z najbardziej pierwszych (najbardziej najbardzie,najbardziej,) jak tylko ruszyłysmy z Martą z ogłoszeniemi po przejęciu schroniska przez Vivę :) Dokładnie pamiętam ten słoneczny , ciepły dzień :) Jestem zaszczycona, że Nana jest u Ciebie! Jej towarzysz z boksu jest w DT.... Dziękujemy za Nanę !
  10. Jakiś czas temu opisywałam na tym wątku i wklejałam metamorfozę dwójki podopiecznych grupy Viva! Interwencje - Jacusia i Agatki (jako jedne z ponad 30-stu odebranych interwencyjnie z posesji zmarłego pod Ciechanowem człowieka). Tutaj link do strony metamorfoz - post nr 9369 [url]http://www.dogomania.pl/forum/threads/21924-Metamorfozy/page375[/url] Wtedy jeszcze psiaki przebywały w schronisku w Korabiewicach, gdzie dochodziły do siebie po życiowych przejściach, poznawały uroki kontaktu z ludźmi, uczyły się chodzić na smyczy, były odczulane na dotyk i czekały na swój nowy, kochający dom. Kilka dni temu zamieszkały w stolicy Norwegii i wreszcie rozpoczęły nowy rozdział swojego życia :) Nie wyobrażam sobie, żeby zostały rozdzielone - szukaliśmy wspólnego DS dla tej parki :) Tutaj w swoim pierwszym "domu" - tu się urodziły, wegetowały, skazane na głód mieszkały w blaszanej beczce, wspierając się nawzajem po psiemu... [IMG]http://i58.tinypic.com/244ayd2.jpg[/IMG] [IMG]http://i59.tinypic.com/2qitmpv.jpg[/IMG] Agatka, ze swoim nowym wyrazem pyszczka :) [IMG]http://i57.tinypic.com/2jv7nb.jpg[/IMG] Jacuś :) [IMG]http://i61.tinypic.com/x2o4ex.jpg[/IMG] Pozdrawiamy z Oslo ! [IMG]http://i59.tinypic.com/2hd5fuw.jpg[/IMG] Psiaki nadal są nierozłączne - od dawna nie ma już nie ma juz blaszanej beczki, jednak nawyk przytulania się, przebywania razem i wspólnego wspierania jest bardzo silny :) Niezależnie od rodzaju łóżka :) [IMG]http://i59.tinypic.com/25aos9g.jpg[/IMG] [IMG]http://i57.tinypic.com/10z4i2b.jpg[/IMG] Są kochane, urocze i niekłopotliwe, Jacuś jest troszke nieśmiały, ale waleczna, mała ciałem, zaś olbrzymia duchem Agatka czuwa nad całym ich związkiem wyznaczająć cele, dzierżąc w krótkich łapkach przewodnictwo, które z kolei Jacuś traktuje jak rzecz zupelnie naturalną i nie podlegającą dyskusji :) [IMG]http://i60.tinypic.com/2d9wg81.jpg[/IMG] Psiaki zamieszkały w fajnym miejscu - w kraju, w którym stosunek do czworonogów wszedł na znacznie wyższy poziom rozwoju i empatii od tego, z którym mamy do czynienia w Polsce Życzymy im wszystkiego najlepszego, a że, nie wykluczmy kolelnej i jeszcze kolejnej adopcji do kraju nieustraszonych wikingów - być może częściej metamorfozy takich psiaków będę na tym wątku zamieszczać :)
  11. A kuku ! [IMG]http://i59.tinypic.com/2ild9vk.jpg[/IMG]Rurek jest ogariającym wszystko rezydentem , przyjmuje pod swoje pie skrzydła kolejne zwirzaki i goćś mocno jast zafiksowany na włąsnej MOCY
  12. [quote name='anica'].... a może jednak ;)[/QUOTE] Doczytałam :) Będę szukać dalej - jeśli ona nigdy nie mieszkała w domu, to raczej ten DS nie jest dla niej.
  13. Sorry, ale nie mam czasu czytać całego wątku: -jaki jest stosunek tej suczki do dzieci? -czy mieszkała kiedyś w domu? Mam wiele zapytań o naszą schroniskową, korabiewicką Polę (znalazła już dom, jedzie wkrótce do Poznania), więc szukam podobnej do DS po fajnego DS pod Warszawą.
  14. [quote name='keria']Chmurka cudna ! Podziwiam ludzi którzy potrafią sprostać psychice psów wycofanych i bardzo wrażliwych. Trzeba mieć mocne nerwy i maaasę cierpliwości.[/QUOTE] To prawda..., na szczęście są ludzie, którzy posiadają takie pokłady cierpliwości :) (nota bene: moje "hobby" to dzikusy) Guzik to jeden z wielu psów, który został uratowany przez Patrol Interwencyjny Fundacji Viva! (praktycznie dwie osoby). Został odebrany od właściciela w grudniu 2013 - "pan" nie widział problemu... Guzik żył krwawiącym, pękającym i nieleczonym miesiącami guzem odbytu. Wyobraźie sobie ból, który towarzyszył mu codziennie :( Zdjęcie pokazujące etapy przywracania go zdrowia: [IMG]http://i62.tinypic.com/xduids.jpg[/IMG] Guzik w dniu odbioru: [IMG]http://i57.tinypic.com/24crwgg.jpg[/IMG] W lecznicy, po operacji usuniecia guza - nowotwór okazał się łagodny, kompleksowe badania wykazały, że piesek jest zdrowy :) [IMG]http://i62.tinypic.com/x5ta9i.jpg[/IMG] Na spacerku po operacji: [IMG]http://i60.tinypic.com/v8ol1v.jpg[/IMG] Najnowsza fotka :) [IMG]http://i60.tinypic.com/333e3pu.jpg[/IMG] Guzik szuka domu, a pozostałe akcje Patrolu Interwencyjnego Vivy można śledzić na FB :) [url]https://www.facebook.com/Viva.Interwencje?fref=ts[/url]
  15. [quote name='AGA35']obecny wet powiedział że jest zachudzony i ma zmiany skórne ale skoro żyje i chodzi to nie ma zagrożenia życia . Ona twierdzi że go leczy , dowody ma jej wet ale dziś już nie pracuje . Na wszystko ma odpowiedz !!!!Jest bezkarna po prostu .[/QUOTE] Wyślij mi na pw swój nr telefonu, bo ukradli mi aparat i straciłam wszystkie kontakty.
×
×
  • Create New...