Jump to content
Dogomania

Loneliness

Members
  • Posts

    5
  • Joined

  • Last visited

Loneliness's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

-1

Reputation

  1. Pewnie też dlatego ta sama 80 latka ma prawo wzywać policję na sąsiadów, którzy mają psa ;) Nie byłabym względem tych osób taka, gdyby te osoby nie były takie względem reszty sąsiadów, którzy niejednokrotnie witali przerażeni policję o 22 albo o północy. Kiedy nawet nic się nie działo, bo mieszkam tuż obok nich a ściany są tak liche w tym bloku, że wszystko słychać. Bo owej sąsiadce ponownie się coś ubzdurało. W Administracji osiedla mają Jej już dość i sami mi to przyznali, po mojej ostatniej interwencji telefonicznej. Mam szacunek do ludzi, ale tylko do tych, którzy na niego zasługują. Nie będę miła względem kogoś, kto tak traktuje innych sąsiadów. Więc ok, może jestem wredna. Ale wiesz co? Mam to gdzieś. Bo w autobusie jestem pierwsza do ustąpienia miejsca, choć obydwa kolana mam chore i po operacjach. Na schodach często pomagam wnieść ludziom walizki/torby (bo stosunkowo często przemykam przez Dworzec), a wtedy to nawet nie spoglądam czy starsza osoba, czy kobieta w średnim wieku. Jeśli widzę, że ma problem to staram się pomóc. Ale jeśli ktoś ma problemy z chodzeniem, a dodatkowo jeszcze jest bezczelny, chamski, zgłasza notorycznie innych do Administracji Osiedla i nawet na Policję to ekhm....nie będę współczuć takiej osobie. Bo początkowo wykazałam zrozumienie i powiedziałam, że wiem iż wyjący obok pies może być uciążliwy, ale że to minie bo pewnie się boi. A tu mimo wszystko i tak stałe nachodzenie i mówienie mi, że kłamię. A pies ledwo 3/4 razy zaszczeka gdy ktoś głośniej przechodzi. Nie będę przepraszać za to jakim człowiekiem jestem, ani jakie mam podejście do życia - może kiedyś karma do mnie wróci, ale mam nadzieję że będzie pamiętała przy okazji o dobroci, którą niosę na każdym kroku na przykład w Szlachetnej Paczce, w DKMS czy co rusz w schroniskach dla zwierząt ;) Za propozycję odnośnie głośniejszego chodzenia dziękuję, to faktycznie może zdać egzamin i na pewno poćwiczymy. Co do węchu psa, mam świadomość że mógł o tym wiedzieć. Wyczytałam taką opcję w innym artykule i stwierdziłam, że spróbuję. Choć sama nie wierzyłam, że to coś zmieni.
  2. Hej, Cziro jest już z Nami prawie dwa miesiące. Jest psem ze schroniska. Ogólnie przebywam z nim praktycznie cały czas w domu, gdyż mam pracę umożliwiającą mi pozostawanie w mieszkaniu. Jednakże czasem zdarzy mi się, jak każdemu normalnemu człowiekowi wyjść - do lekarza, na zakupy etc. Początkowo gdy wychodziłam, zamykając drzwi za sobą stawałam na dole klatki (mieszkam na pierwszym piętrze) i stałam około 10-15 minut wsłuchując się czy Cziro szczeka, piszczy, jęczy. Nic z tych rzeczy się nie działo, więc byłam zadowolona. W ostatnim czasie jednak, naszła mnie sąsiadka z piętra wyżej (mocno psychiczna dodam i stwarzająca problemy wszystkim sąsiadom) z zapytaniem czy to mój pies tak wyje. Sąsiedzi obok jak się okazało również adoptowali psa ze schroniska i wychodząc do pracy zostawiali suczkę samą, a ta faktycznie mocno jęczała, piszczała, drapała w drzwi i szczekała. Już wtedy wdałam się w delikatnie ostrą dyskusję z sąsiadką, bo ta odparła, iż myślała, że to na pewno mój pies tak robi (bo widziała przez okno, że adoptowałam psa), że zgłosiła mnie już do Administracji. Odparłam jej, że no trudno że tak zrobiła. Ale że jak widzi i słyszy mój pies tego nie robi, bo przebywam z nim prawie cały czas w domu. Jednakże Cziro czasem lubi poszczekać jak słyszy jakieś dźwięki na klatce, klasycznie jak się ktoś kręci. Schodzi i wchodzi po schodach. I teraz tu pojawia się problem - tzn. dla mnie to nie jest problemem, bo potrafię zrozumieć, że pies pilnuje etc. Natomiast dzisiaj rano udałam się do lekarza. Nie było mnie dwie i pół godziny. Od 6:30 do 9:00. Gdy otwierałam drzwi z klatki to słyszałam, że faktycznie Cziro szczeka, ale też słyszałam kogoś stękającego na klatce jakby liczba schodów była dla tej osoby maratonem. Oczywiście okazało się, że to ta upierdliwa sąsiadka, która zarzuciła mi, że robię z niej głupka i że ją okłamuję, bo przecież mówiłam że siedzę z psem w domu. I że sama widzę, że on też szczeka jak i ten obok. Ogólnie Cziro nie reagował nigdy na to, że Czika (suczka sąsiadów) piszczy, szczeka. Po prostu te dźwięki z klatki ignorował. I teraz moje pytanie. Czy psa można jakoś przekonać do dźwięków z klatki by nie szczekał? Dzisiaj zrobiłam test, bo pomyślałam że może jednak faktycznie szczeka gdy wychodzimy gdziekolwiek, zamknęłam się w przedpokoju na 10 minut mówiąc mu, że 'zaraz wracam'. I siedziałam tam zamknięta w ciemności kompletnie cicho. Słyszałam, że przez moment pobiegał po mieszkaniu ale później położył się w swoim legowisku, bo od niedawna uczę go komendy na miejsce i łapie już to i skutkuje. Nie wskakuje również do nas na łóżko. Wróciłam po 10 minutach do mieszkania, Cziro podbiegł powiedziałam że dobry pies, pogłaskałam i udałam się po kąska dając mu i ponownie mówiąc że super, dobry pies. Macie jakieś pomysły jak przekonać psa do dźwięków z klatki? Do sapiących starszych osób wdrapujących się na kolejne piętra przez 40 minut. Albo do tuptającego po schodach 80 latka, który tak głośno to robi, że prawdę powiedziawszy nawet mnie to irytuje. Albo do sąsiadów, którzy chyba nie wiedzą co to klamka i tak mocno zawsze trzaskają swoimi drzwiami, że aż mi futryny się trzęsą? :) Będę super wdzięczna by pokazać tej wrednej babie, że Cziro jest o stokroć mądrzejszy od niej. No niestety mieszkam na takim osiedlu gdzie średnia wieku to chyba 50-60....
  3. Idąc za Państwa radą zwiększyłam dawkę dzienną Czirusiowi. Wczoraj dotarła do nas nowa karma (John Dog Indyk z batatami dla szczeniąt) i założyłam że Cziro może już ważyć nieco ponad 5 kg. Ogólnie jest tam rozpisane że pies w przedziale 1-5 kg dziennie powinien jeść w 7 miesiącu 90, natomiast pies od 5-10kg już około 200. Pies otrzymał zatem wczoraj większą dawkę choć już ostatnie dwa dni na (Wiejskiej Zagrodzie jeszcze wtedy) zwiększałam mu nieco dawkę. Wczoraj wieczorem zwrócił odrobinę pokarmu (dostał dwa razy po 100). Dzisiaj z kolei przed momentem otrzymał pokarm (po wieczornym zwróceniu pokarmu otrzymał znacząco mniejszą dawkę bo 60) i po chwili cały go tak naprawdę zwrócił, niestrawiony. I teraz moje pytanie, czy karma jakkolwiek może mu szkodzić? Z wiejskiej zagrody zrezygnowałam bo stosunkowo często miał jednak po niej luźny stolec. Miała domieszkę kurczaka w sobie, więc może go uczulał. Pies pije wodę normalnie, oddaje mocz. Stolec jak na razie luźny, rano już delikatna biegunka. Więc czy to może być wina karmy? Czy jednak zbyt dużej dawki? Zwiększenie dawki nie wpłynęło w żaden sposób na psa i nadal szczeka gdy jemy....albo po prostu przebywamy w kuchni dłużej niż 5 minut na przykład zmywając naczynia. Czy powinnam jeszcze dzisiaj dać mu tę karmę tylko znacząco mniejszą dawkę? Czy zrobić mu dzisiaj jakąś głodówkę? Albo od razu udać się do weterynarza?
  4. Rozumiem, tyle że jak na wizycie spytałam weterynarza ile powinien jeść pies dziennie to powiedziała mi że dwa razy dziennie i w dodatku, że tak jak jest na karmie napisane. Więc nie wiem co o tym myśleć..... :( :/
  5. Hej wszystkim, Chciałabym uzyskać od Was porad jak poradzić sobie z adoptowanym psem ze schroniska. Pies ma około 7 miesięcy. Do schroniska trafił w połowie sierpnia (około 16 sierpnia), natomiast ja wzięłam go ze schroniska 1 września. Wiem, to dopiero początek naszej przygody. Ale chciałabym się dowiedzieć, jak się z takim psem obchodzić? Czy warto iść już teraz z psem do behawiorysty? Przechodząc do początku. Gdy po pieska przyjechałam był kłębkiem nerwów, bał się wszystkiego. Gryzł od razu, więc musiał się przekonać. Cały się trząsł co bardzo mnie wzruszyło. Dodam, że po psa przejechałam 600 km (tak mnie zauroczył....). Podróż choć bardzo mocno się obawiałam zniósł rewelacyjnie, bo całą przespał. Siedziałam z nim na tylnym siedzeniu głaskając go cały czas. Był spokojny. Gdy zobaczył swoje mieszkanie oczywiście wpadł w szał radości, wskakując o dziwo cały czas na kanapę. I tu jest już pierwszy problem, ponieważ chciałabym psa tego oduczyć. Gdzieś czytałam, że warto wtedy psa zdjąć i położyć w jego legowisku. Z Czirem różnie bywa, kilka razy da się zdjąć bez problemu, ale z legowiska od razu ucieka i tak naprawdę od razu wskakuje z powrotem na kanapę, albo przy próbie zdjęcia próbuje ugryźć. Przez pierwsze dwa dni bawił się pokarmem - tzn. wyciągał ziarenko z miski i rozrzucał po kuchni i pokoju. Wzięłam jedno ziarenko i rozdrobniłam na pół by spróbował, zjadł z ręki i karma mu zasmakowała. Od trzeciego/czwartego dnia je momentami jak opętany. Karmę dostaje 3 razy dziennie po 30g (łącznie 90g). Pies waży około 5-6 kg. Taka informacja była podana na etykiecie pokarmu jaki zakupiłam. Ale może to jakaś bzdura i pies powinien otrzymywać więcej? Jest to mały kundelek, coś na wzór jamnikowatych. W legowisku swoim śpi praktycznie tylko nocą, bo nocą definitywnie staram się mu zabronić wskoczyć do łóżka. W miarę to rozumie i kładzie się do legowiska. Przesypia całe noce. Niestety Cziro szczeka każdorazowo gdy coś jemy, co jest trochę uciążliwe. Ponieważ wiem, albo przynajmniej wydaje mi się, że pies w ten sposób stara się wymusić reakcję i danie jedzenia. Jednakże staramy się to ignorować, czasem takie szczekanie trwa i do 15 minut. Ogólnie gdy za dnia jest zmęczony wskakiwał na łóżko i momentami nie miałam już sił po raz 15 mówić mu, że ma zejść. Jak widziałam, że zbiera się do wskoczenia na łóżko to mówiłam delikatnie stanowczym głosem NIE i rezygnował. Ale chwila mojej nieuwagi i był już na łóżku. Ogólnie pracuję z domu praktycznie cały czas, więc przebywam z nim. Jednak ostatnio uczęszczam na rehabilitację i Cziro zostaje sam w domu. Nie robi nic złego. Wszystko zastaję w idealnym stanie. Dzisiaj gdy zastawiłam można powiedzieć łóżko poduszkami to po prostu kładzie się obojętnie gdzie na ziemi. Początkowo gdy Cziro na nas szczekał przy jedzeniu to kulił mocno ogon jak gdyby się bał i cały czas się wycofywał. Kolejna kwestia, to zabawa, która nie jestem pewna czy jest zabawą. Cziro obecnie ma 2/3 zabawki. Ma pieska do gryzienia, materiałowego z linkami oraz piłkę podobno masującą dziąsła, do której można dać albo pastę, albo wepchnąć kilka kąsków między te otwory. Cziro tak wariuje z tą piłką, że nie wiem czy chce mi coś przekazać czy faktycznie po prostu tak się bawi. Ogólnie to zaczyna sobie sam rzucać tę piłkę jak opętany, warczeć na nią, atakować ją i szczekać. Stoi obok piłki i po prostu szczeka na nią 10-15 sekund i znów się rzuca na nią i gryząc ją mocno warczy i stara się wyrzucić ją gdzieś indziej. Trzecia zabawka to mała poduszeczka która była dodatkiem do legowiska, więc po prostu też sobie ją czasem podgryza. I gania za nią. Spaceruję z nim jak na razie dosyć często, bo wiem że jego pęcherz tyle nie wytrzyma. Pierwszy spacer ma o godzinie 4:30 bo wtedy koleżanka wstaje do pracy więc z nim wychodzi. Ja wychodzę z nim około 9-10. Następnie o 14-15. Później jeśli zostawał sam przez moją rehabilitację, to koleżanka po powrocie z pracy wychodziła z nim około 16:30. A następnie wychodził o 20-22 w zależności jak widziałam co robi i czy czasem nie jest już czas. Później zazwyczaj idziemy już spać. Ogólnie spacery nie są jakieś długie, bo i warunki jakie tutaj mam nie napawają optymizmem. Wprawdzie jest trochę zieleni, ale raczej wszędzie wokół blokowiska. Staram się z nim przebywać na podwórku 10-15 minut. Nie spuszczam go ze smyczy, bo w ogóle jeszcze nie reaguje na swoje imię. Zostało mu nadane w schronisku. Ogólnie trafił tam jako przybłęda, więc niestety Panie ze schroniska nie mogły mi powiedzieć niczego o psiaku. Wiem tylko że w schronisku nie chciał się bawić, nie chciał być głaskany, po prostu nie wiedział co tam robi i nie chciał tam być. Teraz daje się głaskać, bawi się i widać znaczącą poprawę od tamtego pierwszego dnia. Ale też boję się, że mogę coś spaprać, czymś go przestraszyć, a też nie chcę by to pies zawładnął mieszkaniem w stylu że będzie się ładował na kanapę kiedy chce i może jeszcze zacznie gryźć przy próbie zdjęcia. Posiłki jak już wspominałam aktualnie dostaje trzy razy dziennie. Około 5:00 rano, następnie o 10-11. I o 16-17. Po jedzeniu ma stale miękki stolec. Czasem jest uformowany, ale miękki a czasem to już praktycznie taka biegunka. Fakt ten zgłosiłam już weterynarzowi i stwierdził, że są trzy możliwości. Albo pies ma jakieś pasożyty (dlatego zbiorę jego kał na badania), albo jest to jeszcze ze stresu, lub zła karma. Jeśli chodzi o karmę to Cziro aktualnie spożywa Wiejską Zagrodę Jagnięcina ze Szpinakiem dla Szczeniąt. Jeśli ktoś tutaj ma pomysł na inną, sprawdzoną lepszą karmę o lepszym składzie, ale nie szarpiącej mocno budżetu to jestem otwarta na propozycje. Jak na razie kupiłam nieco ponad kilogram tej karmy by właśnie sprawdzić czy mu smakuje. Zjada całą, ale czy właśnie na niego źle nie wpływa to już dowiem się niebawem, po badaniu kału. Aczkolwiek myślicie że to faktycznie może być na tle stresowym? Ogólnie byłam już z nim u weterynarza, pies to okaz zdrowia. Natomiast pokazał swój charakter przy obcinaniu pazurków, bo ewidentnie nie lubi mieć dotykanych tylnych łap. A już w szczególności jednej, bo do tej drugiej się przyzwyczaił. Więc przy obcinaniu pazurków zareagował agresywnie właśnie przy jednej z łap. Próbując ugryźć po prostu kogokolwiek. Uspokoiłam go oczywiście od razu i mu przeszło. Ale z samej wizyty jestem zadowolona bo myślałam, że będzie znacznie gorzej. Cziro został już również przeze mnie wykąpany. Tutaj również większych problemów nie było, trochę próbował się w kąpieli wyrwać, ale cały czas go uspokajałam głosem i głaskałam mówiąc, że już dobrze i dobry pies. Po kąpieli oczywiście za odwagę dostał kąsek. Na smyczy na spacerach chodzi już w miarę spokojnie. Jeszcze tylko czasem nagle się zastawiać nie wiedzieć czemu. Ale po chwili wraca do normalności i idzie. Powracając jeszcze na moment do kwestii legowiska, czy myślicie że może pies chce mi pokazać że legowisko mu nie pasuje? Nie jest w żadnym wypadku dla niego za małe, ma tam dużo przestrzeni i na legowisku ma swój kocyk - kocyk, który poznał gdy go adoptowałam i w którym spał całą podróż w samochodzie. Specjalnie go wzięłam, żeby się z nim zapoznał i przyzwyczaił. Przepraszam, że ta wiadomość jest mocno roztrzepana, ale jestem emocjonalną osobą, która chciałaby dać temu psu jak najwięcej szczęścia i radości i nie popełniać żadnych błędów. Wcześniej gdy byłam jeszcze dużo młodsza (13 lat) moja mama przygarnęła też przybłędę, który przyszedł do niej do pracy. Reksio miał wtedy również około 7 miesięcy i on akurat gdy zostawał sam po prostu wszystko zagryzał. Ale nigdy nie wyjadał tak szybko jedzenia, tak naprawdę to jedzenie mogło leżeć w misce a on po prostu sobie je zjadał gdy był głodny. No i słuchał się w sensie że jak powiedziano mu "nie wolno" to po prostu tego nie robił. Nie szczekał i nie warczał. Może tylko piszczał by się wkupić. Nie był nigdy szkolony, po prostu jakoś zrozumiał te komendy i nie miał z nimi problemu. Natomiast Cziro wygląda jakby walczył i chciał pokazać że słuchać się nie będzie. Jeśli ktoś dotrwał do końca i ma jakieś pomysły, oraz jest chętny podjąć dyskusję to będę wdzięczna. Przeanalizuję każde komentarze. Pozdrawiam
×
×
  • Create New...