Jump to content
Dogomania

Stokrotka8888

Members
  • Posts

    15
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Stokrotka8888's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

-10

Reputation

  1. Jeżeli chodzi o miejscowość to myślałam, że ją podałam w pierwszych kilku postach ale po tym co niektóre osoby pisały to dobrze że jednak tego nie zrobiłam. Jak już to podam je w wiadomości prywatnej dwóm użytkowniczkom, które jak mniemam zaoferowały pomoc i ewentualnie przyjechałyby po psa, pomyślę jeszcze nad tym. Wczoraj nic nie pisałam z wiadomych względów. Nie chciałam tu zaglądać i była to słuszna decyzja bo zamiast czytać pouczeń znalazłam w końcu osobę, która zdeklarowała, że będzie przynosić dwa razy dziennie picie i jedzenie psu pod naszą nieobecność. Co więcej już jutro przyjedzie do niej córka która również ma psa i powiedziała, że razem pomyślą co zrobić. Zaoferowała również, że w razie konieczności spróbują go złapać lub zachęcić do tego by przynajmniej koczował koło jej domu a nawet na jej podwórku. Z tego co wiem to córka ma tam przebywać nawet dwa tygodnie. Jutro przed wyjazdem podam im również tą stronę by mogły przejrzeć wątek, ale nie wiem czy zamierzają się udzielać. Poradzę im by przejrzały linki, które zostały już podane więc jeżeli macie jeszcze jakieś inne opcje to je tu napiszcie bo pewnie będą to czytały. Sąsiadka wróciła niedawno i mam cichą nadzieję, że razem z córką przejmą inicjatywę o czym jej wspomniałam. Co do stanu psa to wczoraj gdy wynosiłam mu jedzenie i podchodziłam do niego to odchodził w drugą stronę i czekał aż odejdę natomiast córkom pozwalał się zbliżać. Jeżeli chodzi o jego nogę to myślę że nie jest złamana tylko lekko utyka, ale to sprawdzi już sąsiadka. Jeżeli chodzi o mnie to być może napiszę jeszcze dzisiaj bądź jutro jak wygląda sytuacja i jeżeli coś by się działo poważniejszego to napiszę do tych dwóch osób. Od razu napomnę, że w czasie tego tygodnia nie będę się udzielała ponieważ są to wakacje i chcę odpocząć od tego wszystkiego i się zrelaksować. Tak więc mam teraz cichą nadzieję, że niektóre osoby się zreflektują i przeproszą bądź wycofają słowa, które bez przemyślenia pisały. To że jest to internet nie upoważnia do braku kultury. To taka mała nagana z mojej strony, która niektórym się przyda na przyszłość;) Tak więc jak widzicie pies ma przynajmniej na okres dwóch tygodni zapewnioną opiekę i mam nadzieję, że jeżeli sąsiadka z córką będą się tu jednak udzielały to nie będziecie do nich tak napastliwe jak w stosunku do mnie...
  2. Nie za bardzo wiem co mam rozumieć poprzez stwierdzenie "nieźle poruszasz się po internecie" wydawało mi się że w początkowych postach jasno nakreśliłam obraz sytuacji ale jak widać się myliłam. To nie jest tak że nie potrafię znaleźć, ale na to potrzeba troszkę czasu. Pewnie zaraz napiszesz o tym, że mam czas by tu siedzieć, więc już przedwcześnie odpisuje że laptop mam włączony cały czas ale siedzę na nim tylko kilka minutek i latam w lewo i prawo. Co więcej troszkę czasu mi zajmuje czytanie tego co wy piszecie i zamiast coś robić muszę na te niektóre niedorzeczne posty odpisywać bo przyznam się że troszkę się zdenerwowałam tym ciągłym pouczaniem i oskarżaniem. Co do reszty między innymi tego niższego postu to wszystko o czasie. Przeczytaj że od dwóch dni tego pieska widziałam tylko rano a wieczorem słyszałam. Jak chciałam wynieść mu jedzenie godzinę temu również go nie było. Jeżeli miałabym być złośliwa to napisałabym czytajcie w końcu ze zrozumieniem... PS. bardzo chciałabym też innym odpisać tylko, że niektóre kwestie albo się powielają albo nie odnoszą się do niczego sensownego tak wiec postanowiłam, że będę odpowiadała góra dwóm osobom i w tych postach będą zamieszczane również kwestie poruszane przez inne osoby. Innego wyjścia nie widzę bo skończy się na nieprzerwanym odpisywaniu...
  3. Jeszcze nie dopiero za godzinkę przejrzę te strony miałam inne obowiązki. Nie chcę nikogo tutaj obrażać ale czytając pojedyncze posty mam wrażenie że niektóre osoby są mocno oderwane od rzeczywistości. Szczerze spodziewałam się tutaj jaki rad a w zamian za to uwłaczacie mi i snujecie na prawdę dziwne teorie. Nie chce być źle zrozumiana, ale jeżeli jakaś dojrzała osoba przeczytałby tą dyskusje to za dziecko bynajmniej ja nie zostałbym uznana czego nie można powiedzieć o innych osobach tutaj się udzielających. Rozumiem, że jesteście młodymi ludźmi i życie rodzinne macie jeszcze przed sobą, ale pisanie takich głupot do tego nie upoważnia. Szczerze powiedziawszy zaczynam żałować, że w ogóle ten wątek stworzyłam bo jak na razie przekopuje się przez absurdalne wypowiedzi zamiast tych konstruktywnych...
  4. Mam prawie 40 lat więc jak widzisz dzieckiem nie jestem, a jeżeli zauważyłaś to od kilku pierwszych postów do teraz minęło parę dni;) Szczerze mówiąc to forum znalazłam przypadkiem szukając jakiś porad na innych stronach. Zresztą jeżeli ktoś uważa to za strojenie sobie żartów nie rozumiem po co udziela się w takich wątkach ponieważ przynajmniej ja unikam takie z daleka.
  5. Musiałabym być niespełna rozumu by mając dom na głowie, dzieci, pracę i inne obowiązki robić sobie żarty na forum... Jeżeli uważasz, że coś jest nie spójne to proszę o wyszczególnienie twoich wątpliwości. Przyznam jednak szczerze że po przeanalizowaniu tego co napisałam ja oraz inni doszłam do wniosku, że pytanie męża o pozwolenie by dać psu jakieś jedzenie jest troszeczkę absurdalne. Postanowiłam, więc że będę go dokarmiała do tej niedzieli czy to się jemu podoba czy nie.
  6. Rozumiem zastrzeżenie bo sama je mam. Psa na posesję nie wprowadzę, ale przynajmniej wyniosę mu jedzenie i picie najwyżej mąż będzie miał obiekcje tylko nie wiem co się z nim stanie w niedzielę jak wyjedziemy.
  7. Kredytu na szczęście nie mamy, a wakacje to nie mój pomysł jak dla mnie moglibyśmy nie jechać bo i tak mamy sporo na głowie. Tak czy owak dziękuje w końcu za jakieś konkrety i namiary na strony, które tymi tematami się zajmują spróbuję się z kimś skontaktować i zobaczymy jak to będzie;)
  8. Rozumiem, że Pani przy sprzeciwie męża wzięłaby psa nie biorąc pod uwagę jego zdania? Nie wszyscy są zwierzo-lubni i nawet jeżeli ja mam na ten temat inne zdanie to muszę szanować zdanie innych. Rozumiem, że mam mu powiedzieć "to co że wyłożyłeś połowę pieniędzy za ten dom, działkę że aktywnie brałeś udział przy wykończeniu tego domu i tak nie masz nic do gadania" na prawdę by Pani tak zrobiła? Pies to nie jest rzecz to jak sama Pani pisała żywa istota którą trzeba się zająć a tak jak wspominałam nie wszyscy mają na to czas.
  9. To nie jest strach przed mężem, ale nie mogę zrobić tak że wezmę psa do domu przy jego sprzeciwie są jakieś granice. Co do wystawiania jedzenia i picia to tak jak mówiłam piesek może się przyzwyczaić i nadal tam koczować przy okazji robiąc sobie nadzieje tak też nie można. Być może moja postawa jest bierna w pewnym aspekcie, ale jak już pisałam nie zależy to wyłącznie ode mnie składa się na to mnóstwo czynników. Pracuje, mam dzieci, za dwa dni wyjeżdżamy a te osoby które się budowały to wiedzą ile to jest pracy nawet po budowie. Gdybym nie chciała pomóc to w ogóle bym tutaj nie pisała ani nie szukała po sieci wskazówek. To jest podkarpacie, mała miejscowość, sołtysa nie ma żadnych służb porządkowych również a najbliższe schroniska oddalone bodajże o kilkadziesiąt kilometrów:/ W sumie to sama teraz nie wiem na co liczyłam pisząc tutaj... Chciałam dobrze a zostałam potraktowana jak w bardzo złośliwy sposób...
  10. Tylko, że w pobliżu nie ma schronisk a nawet gdyby było to wątpię by przyjechali zabrać psa, prawdopodobnie musiałby ktoś z nas go tam zawieść. Nie wiem co to OTOZ ale domniemywam, że to chyba jakieś pogotowie dla zwierząt więc byłabym wdzięczna za jakieś namiary stronę lub telefon;) Męża się nie boję, ale w związku nie jest tak, że robi się coś przeciwko drugiej osobie a on wyraźnie zapowiedział, że nie życzy sobie zwierzęcia w domu.
  11. Witam ponownie w poniedziałek chciałam dać mu jedzenie i picie pod nieobecność męża, ale niestety go nie było. Następnego dnia również chociaż słyszałam go w nocy jak szczekał, natomiast dzisiaj widziałam go rano jak wychodziłam do pracy. Stał i piszczał był przemoczony a gdy się ruszył wydawało mi się że utykał. Niestety nie mogłam nic zrobić bo się spieszyłam, a gdy teraz wróciłam znowu go nie ma, więc przypuszczam że się błąka po okolicy. Córki wracają już jutro bo w niedzielę wyjeżdżamy na tydzień i nikogo w domu nie będzie. Małym pocieszeniem jest to, że popadało więc zapewne nie był spragniony. Wystawiłabym jedzenie, ale raz że mógłby zobaczyć to mąż, a dwa nie mam pewności czy jakieś inne zwierze mu tego nie zje. Jest mi przykro z niektórych postów powyżej, ale po części je rozumiem. To nie jest tak że jestem nieczuła po prostu sytuacja jest skomplikowana. Postaram się dzisiaj coś zrobić porozmawiać z kimś, poczytać ewentualnie w sobotę działać, ale czasu jest bardzo mało:(
  12. Dziękuje zajrzę na tą stronę;) Co do zostania pieska to przyznam, że mimo tego traumatycznego przeżycia z młodości to jakoś nie odczuwałam strachu. Nie będę ukrywała, że chodzi mi również o córki które zaimponowały mi tym że nieźle się nagimnastykowały przez te dwa dni by się nim zająć. Co do męża to nie jest on złym człowiekiem i nigdy mi się nie zwierzał o jakiś nieciekawych przeżyciach z psami ja mu natomiast tak, więc gdyby było coś na rzeczy to chyba by mi to powiedział. Ja to zrzucam na stres w pracy, oraz na sytuację z tym domem. Kredytu nie wzięliśmy część dostaliśmy od moich i jego rodziców, a część sami odłożyliśmy i jak wiadomo nie zawsze da się przewidzieć wszystkich kosztów, więc robimy wszystko by nie dokonywać żadnych cięć;) No a to już wymaga sporo wysiłku i pochłania czasu dlatego nawet gdybym chciała pomóc pieskowi nie za bardzo mam jak:( Tak czy inaczej chciałam wynieść jedzenie ale go nie widziałam więc poczekam do 18 bo wtedy zawsze już w tych krzakach siedzi:( Martwi mnie jednak jego kondycja. Postaram się później napisać co i jak. Może dzisiaj wieczorem, a może jutro zobaczę jak będzie z czasem, więc jeżeli ktoś będzie chciał się udzielać w wątku byłabym wdzięczna. Ja na pewno w miarę możliwości postaram się poinformować co z psem, pozdrawiam zwłaszcza ciebie uxmal bo dodałaś mi otuchy. Bo wiesz wreszcie po tych wszystkich tekstach typu "daj sobie spokój", "to nie pierwszy i nie ostatni" a także " to tylko pies" wreszcie usłyszałam a właściwie przeczytałam coś pozytywnego i merytorycznego;)
  13. Dziękuje również tak uważam;) Co do schronisk przyznam, że wiem tylko tyle co sąsiedzi powiedzieli czyli niewiele, z braku czasu nie wgłębiam się w ten temat. Co do posiadania psa to już napisałam przedmówczyni dlaczego to nie wypali. Przyznam, że byłabym wdzięczna za rady jak zmienić nastawienie krnąbrnego męża w tej materii bo przykro mi to przyznać ale wszystko rozbija się o to jego wrogie nastawienie w stosunku do tego psa jak dla mnie nie do końca zrozumiałe:/
  14. Proszę nie pisz tak zwłaszcza o głodówce tego psa bo robi mi się przykro. Na przygarnięcie go nie ma szans bo nawet gdybym się zgodziła to mąż zaraz moją decyzję zablokuje. Nie chce być źle zrozumiana, że ślepo się go słucham po prostu to jest wydatek i obowiązek a tak jak już wspomniałam niedawno się do tego domu wprowadziliśmy. Nasz portfel ze względu na czekające nas wydatki jest mocno ograniczony a dzisiaj wyjątkowo mam "wolne" ale to w cudzysłowie ponieważ muszę tutaj sporo spraw ogarnąć. Co do innych sposobów przyznam szczerze, że nie mam do tego głowy z nadmiaru obowiązków, a jakby tego było mało mąż wspomina coś o wyjeździe za tydzień z dziewczynkami tak by miały dodatkową frajdę. Więc jeżeli moje przypuszczenia się sprawdzą to oczywiście kwestie przygotowania też będą na mojej głowie. Żal mi tego pieska, ale jakby to nie brzmiało to znalazł sobie zły moment. Gdyby to było przynajmniej dwa miesiące później jak cały ten sajgon opadnie wtedy mogłabym się bardziej zaangażować, a tak pozostaje mi chyba jeszcze jedna rozmowa z sąsiadami. Może kogoś ubłagam kto ma czas by posprawdzał w okolicy jakie są możliwości:/ Dzisiaj rano go widziałam jak się błąkał w pobliżu. Gdy go zobaczę wyniosę mu coś, mąż wraca późno więc się nie zorientuje. Boję się tylko, że to sprawi że będę temu pieskowi dawała fałszywą nadzieje niosąc mu to jedzenie i picie.
  15. Witam serdecznie mam pewien problem. Otóż ponad 2 tygodnie temu przybłąkał się do nas piesek. Od razu napiszę, że nie wiem co to za rasa bo na psach się nie znam a do tego w młodości zostałam pogryziona przez jednego i od tamtej pory zachowuje dystans. Jest on średniej wielkości ma długą białą sierść i takie kremowe plamki gdzieniegdzie. Ogólnie nie jest agresywny trochę zachowawczy, ale do dzieci przyjacielski. I tutaj właśnie przechodzimy do meritum otóż moje córki przyznały się, że to one go znalazły w pobliżu lasu do którego mamy blisko. Podobno się błąkał a gdy one się z nim pobawiły poszedł za nimi i schowały go w składziku, którego jeszcze nie używamy bo przeprowadziliśmy się niedawno. Pierwsza dwa dni w tajemnicy dawały mu jeść i pić, a za dnia z nim wychodziły żebyśmy go z mężem nie widzieliśmy. Niestety po tych dwóch dniach mąż przez przypadek go zobaczył w tym składziku i wygonił, następnego dnia znowu aż w końcu córki się do wszystkiego przyznały. Mąż nie przepada za zwierzętami jest zapracowany, a jak wiadomo pies to obowiązek, więc postanowiliśmy zabronić córkom wprowadzania go na podwórko dawania jedzenia i w ogóle przebywania z nim. Myśleliśmy że to załatwi sprawę, ale tak się nie stało. Córki pojechały tydzień temu na wakacje, a pies od tych dwóch tygodni gdy go wykrył mój mąż koczuje obok domu w krzakach. Próbowaliśmy coś zrobić, ale nie wiemy co schroniska tutaj nie ma to malutka miejscowość na Podkarpaciu. Sołtysa nie ma bo też sobie wyjechał, a policja wszystko zlewa. Szukałam po internecie aż znalazłam wasze forum bo nie wiem już gdzie się zwrócić. Pytałam sąsiadów czy nie wiedzą co to za pies, ale nikt nic nie wie. Powiedzieli że pewnie jakiś podrzutek jak nieraz to bywa w wakacje i że mam przeczekać to sobie pójdzie. No ale jak pisałam nie poszedł. Nie wiem w jakim jest wieku, ale pogoda nas ostatnio nie rozpieszczała prawie nie padało, więc nie wiem czym się żywi od tych dwóch tygodni ani co pije, a zbliżają się upalne dni. Zauważyłam, że jest trochę wychudzony i przygnębiony żal mi go ale nic zrobić nie mogę. Córki go nie dokarmiają ani nie dają wody bo gdy jestem z mężem w pracy one są u siostry w miejscowości oddalonej od naszego domu. Gdy wracamy do domu i widzi dzieci zaraz radośnie wychodzi, ale mój mąż za każdym razem go przegania, ale on i tak wraca do tych krzaków. Nie wiem ile jeszcze to potrwa za tydzień wracają nasze córki a ta sytuacja źle na nie wpływa. Wiem, że dosyć długi wywód napisałam, ale jak widzicie sprawa jest trudna. To w ogóle możliwe, że pies przez dwa tygodnie może przeżyć bez wody i jedzenia? Co prawda nie wiem co robi za dnia gdzie idzie, ale wątpię by ktoś go z okolicy dokarmiał. Tutaj jest 10 nowych domów na krzyż, a ludzie raczej empatyczni nie są. Nie wiem co robić wiem, że to źle ale po cichu myślałam, że gdy przestanie mu się dawać wodę i jedzenie to sobie pójdzie ale jest inaczej. Jakie jest racjonalne wytłumaczenie że on tak długo siedzi przy naszym płocie nic nie dostając, a dziewczynki od tygodnia już nie widział. Widuje go codziennie bo jak wracamy z mężem to wychodzi i czasem popiskuje, ale małżonek mówi bym szła dalej i nie zwracała uwagi to w końcu sobie pójdzie. Ja mam co do tego wątpliwości możecie mi coś poradzić co mogę w takiej sytuacji zrobić. Byłabym wdzięczna, pozdrawiam.
×
×
  • Create New...