Jump to content
Dogomania

bonsai88

Members
  • Posts

    15
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

bonsai88's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. Krysiowe może jak będziesz u weterynarza to poproś go o zaświadczenie, że młoda na chwilę obecną nie może być szczepiona? Znajomy miał kiedyś bardzo chorowitego psa - uciekiniera (swoją drogą jak spaniel się wszędzie szlajał bo "nie chce mi się bramy zamykać" to nie dziwię się, że co chwilę chorował) i takowe zaświadczenie dostał po uprzejmym pytaniu straży miejskiej i jeszcze uprzejmiejszym mandacie (pierwszy na 50 zł - gość sprawę olał, przy drugim na 500 zł go ruszyło). Straż miejska widząc takie zaświadczenie z pieczątką weterynarza pretensji nie zgłaszała. Działo się to parę lat temu, ale sprawę znałam dość dokładnie - to ja byłam tą wredną dzwoniącą po straż jak tylko psiaka luzem dorwałam. Swoją drogą po pół rocznej zabawie gość miał tak dosyć mandatów (za wściekliznę to jedno, ale za biegającego psa to co innego, średnio 2 razy w tygodniu), że zrzekł się psiaka i pozwolił znaleźć mu nowy dom. Tu już nie pamiętam jak dalej było, sprawę (z psem i zrzeczeniem się) przekazałam do jakiejś spanielowej grupki.
  2. Ależ proszę bardzo :). Moje koty wybitnie łatwo zaakceptowały szczeniaka, ale chłopaki mieli do czynienia z psem... od 5 dnia życia. Po za ilością energii nic im w młodej (szczeniaku) nie przeszkadza, zaakceptowali ją w ciągu 24 h. Trochę dłużej trwało to w wypadku łączenia moich poprzednich kotów z dorosłymi psami, ale nie umiem Ci ocenić na ile to kwestia szczeniaka, a na ile charakteru tych konkretnych kotów... Chociaż i tak jestem zdziwiona, , jeden z kocurów potrafi być dość ostry (jak uzna, że musi walczyć o swoje to pazurów użyje bez mrugnięcia okiem) Jedynie w wypadku wybitnie nietowarzyskich, naprawdę chętnych do ataku kotów zrezygnowałabym z psa (osobiście znam takiego jednego).
  3. 1) Teoretycznie rasa ma pewne znaczenie. Np. takie myśliwskie, polujące i niezależne terriery mogą być trochę trudniejsze w przyzwyczajeniu do kotów niż taki dajmy na to leniwy i kanapowy mops... W praktyce psa dowolnej rasy da się do kotów przyzwyczaić, a od instynktów, inteligencji i chęci pracy z człowiekiem zależy ile to potrwa. 2) Pies, który zna koty to duże ułatwienie. Jak brałam do siebie dowolnego psa na DT to właśnie ogólna znajomość kotów była podstawowym warunkiem. Rasą (lub jej brakiem) przejmowałam się trochę mniej, a ogólne wychowanie olewałam po całości (zazwyczaj właśnie w tym celu pies u mnie trafiał). Jedyne co w moich oczach potrafiło psa całkowicie skreślić to otwarte polowanie na kota zakończone... no cóż, sukcesem. Psów, które faktycznie zagryzały koty unikałam, chociaż jednego takiego w końcu do kotów przekonałam (czyli jest to możliwe, ale wymaga sporej zabawy). 3) Patrząc na moje koty - starszy, nie goniący ich pies będzie łatwiejszy do zaakceptowania niż mały, pogryzający, skaczący i wkurzający grzdyl. Chociaż doskonale widzę, że chłopakom to nawet nie o samego szczeniaka chodzi (bo młodą lubią), ale o fakt, że ciągle męczy ich zabawą. Są za cierpliwi, jak pies po nich skacze to stoją, drą paszcze i czekają na ratunek. Po za tym po prostu rzadziej poruszają się po podłodze, a chętniej po meblach... Z drugiej strony sami przychodzą się z nią bawić piłeczką, zaczepiają do gonitw i lubią całą 3 (2 spore koty i 1 też niemały psiak) leżeć na mnie i czytać książkę. Jeśli chodzi o ułatwienie życia kotom przy nowym psie to pierwsze co zrobiłam to przyzwyczajenie do spędzania nocy i czasu jak nikogo nie ma w domu w jednym, konkretnym pokoju. Mają tam kuwetę i miski, mają całe wielkie łóżko tylko dla siebie (no, w nocy muszą się z synem dzielić). Miały na to ok. miesiąca i w sumie obecnie dobrowolnie spędzają tam jakieś 18-20 h/dobę - wychodzą na jakąś godzinkę z rana, żebyśmy wspólnie kawę wypili, przychodzą na wieczorne seansy przed telewizorem czy czytanie książki... Przez resztę dnia idą tam sobie pospać, bo tam im najwygodniej, a na noc lądują obowiązkowo, żeby szczenior uczył się w nocy spać. Zamykani są tam rzadko - tylko w nocy albo jak Maybe naprawdę zaczyna ich męczyć. Dopilnowałam też, żeby wszędzie była jakaś podręczna szafka czy półka. Z drugiej strony młoda od pierwszej sekundy jest uczona, że nie wolno jej wchodzić do kociego pokoju, a jak zaczyna koty męczyć to staram się zająć ją zabawką. Efekty zdecydowanie widać, Maybe pobiegnie do kociego pokoju tylko jak myśli, że nie widzę, a od gonitw za kotami można ją co raz łatwiej odwołać - wie, że zaproponuję jej coś fajniejszego. Tak układa się po mniej-więcej 2 tygodniach z bardzo ugodowymi kotami wychowanymi z psem i nawet grzecznym szczeniakiem, który wcześniej kotów nie widział. Jak wcześniej łączyłam koty z psami (dorosłe z dorosłymi) to było z jednej strony trochę więcej kociego, niezadowolonego prychania na odległość, z drugiej zaś mniej gonitw po pierwszej akceptacji.
  4. bonsai88

    Bosch Puppy

    Ludzie, a gdzie ja napisałam, że Maybe raz dziennie dostaje? Napisałam ile młoda je na dobę, a nie na raz. Obecnie typową michę dostaje 2 razy dziennie (rano i po południu), ale dodatkowo w południe dostaje porcję "rzucaną" (mała na dworze wybiegać się jeszcze nie może, to za kuleczkami lata po całym pokoju), a ostatnia porcja schodzi nam wieczorem przy ćwiczeniu. Po "pracujących" posiłkach dostaje na moment michę, na wypadek jakby się nie najadła... Zazwyczaj nią wzgardza, w takim wypadku po ok. 5 minutach michę zabieram. Bardzo dokładnie pilnują tego moje koty, którym psia karma wybitnie posmakowała i chętnie przytulą do serca całą michę jak tylko się odwrócę. Mała ładnie się załatwia, prześlicznie przybiera na wadze (z 4,9 kg na 5,6kg w tydzień!), a ostatnie co można o niej powiedzieć to "gruba". Trochę się poprawiła z jedzenie, ale dalej na moje oko mogłaby się zaokrąglić tu i tam... Niestety, całe żarełko idzie w rośnięcie i energię, żeberka dalej tylko cudem nie są widoczne. Zdaniem weterynarza - okaz zdrowia, lekka chudość może jej w genach iść (ojca nie macałam, ale matka to też raczej szczupły niejadek). Innymi słowy dopóki nie chudnie mocniej ani nie pojawi się nic co dodatkowo mnie zaniepokoi to mam się nie przejmować. Dwbem przyznam szczerze, że rozważaliśmy takie rozwiązanie, ale... nigdy nie karmiłam psa gotowanym, a w wypadku tak małego psiaka błędy żywieniowe mają dużo większe konsekwencje niż u psa dorosłego. Przeraża mnie to lekko, nie udało mi się znaleźć zadowalających mnie informacji jak i czym mam malucha suplementować, jaki powinien być stosunek mięsa do warzyw u szczeniora, jak powinno to się zmieniać wraz z wiekiem. Istar19 dziękuję za odpowiedź - czyli pani w zoologicznym i moje oko miały rację. Bosch ma nieczytelną tabelkę (przynajmniej dla mnie) i tyle. Z drugiej zaś strony mam niejadka, pozostaje mi namawianie do jedzenia.
  5. bonsai88

    Bosch Puppy

    Witam Potrzebuję porady, bo za Chiny Ludowe nie umiem ogarnąć dawkowania tej karmy. Mam szczeniorka, obecnie prawie 9 tygodni. Mała wcześniej karmiona była wszystkim co się trafiło, od suchej karmy marki X (maluchy podkradały matce), przez gotowane po najprawdopodobniej resztki ze stołu. U mnie od początku dostaje Boscha, na początku była leciutka biegunka, ale osobiście resztek jak karmy dla psów nie uznaję. Wg. dawkowania z opakowania powinnam dawać jej ok. 80 g karmy dziennie (Maybe waży obecnie 5,5 kg), jednak mimo braku przesadnego łakomstwa ze strony psa ta dawka ewidentnie jej nie wystarcza. W zoologicznym sprzedawczyni stwierdziła, że to dawka dla psa, który docelowo ma ważyć ok 5kg i z jakiejś tabelki wyciągnęła, że mała powinna dostawać ok. 200 g dziennie - tyle dla odmiany Maybe nie przeżre, nie ma szans wcisnąć w nią powyżej 150 g, sama z siebie na 130 g staje. Te dodatkowe 20 g zje, ale tylko z ręki (co wykorzystuję do nauki ;) ). I stąd moje pytanie do was - mam kombinować i przekonywać ją do jedzenia czy raczej stopować? Bo już zgłupiałam doszczętnie. Mała najprawdopodobniej będzie miała wagę ok 25-30 kg jak dorośnie...
  6. Wszystko ma swoje wady i zalety. Praktycznie dla każdego psa, który mi się przez dom przewinął miałam zarówno obrożę jak i szelki. W szelkach miałam większą pewność, że panikujący/szalejący pies nie zwieje i dlatego chętnie używałam ich dopóki psa nie poznałam i nie nauczyłam się czego mogę się spodziewać. Są też świetne do wspólnego biegania z psem - jak się rozpędzi i pociągnie to śmiało! Po to jest do pasa linką elastyczną podpięty :). Za to obrożę wolę na spokojne spacery jako szybszą do założenia i wygodniejszą (dla mnie) do prowadzenia psa. O ile w szelkach pozwalam psu ciągnąć i szaleć, o tyle na obroży ma chodzić grzecznie i spokojne. O dziwo większość psiaków nie miała z tym cienia problemu.
  7. Garnizowski weekend się zbliża - poświęć go w całości dla psiaka od pierwszej do ostatniej sekundy ;). Weź zeszyt, postaraj się zapisać godzinę KAŻDEGO siknięcia, KAŻDEJ kupy - w domu, na dworze... Nie ważne. Ważne, żeby wyłapać widełki ile Twój psiak jest w stanie wytrzymać, kiedy najbardziej lubi się załatwiać (zaraz po wstaniu czy może inaczej?) Wpadki w domu się w jakimś konkretnym miejscu (można by wyłożyć podkładami) czy nie. Po prostu w całości skup się na wypatrzeniu jaki Twój psiak tak naprawdę jest sam z siebie. Też mam malucha i podobne dylematy. Maybe na szczęście była już nauczona, że najfajniej sika się na zieloną trawkę (jak wiele maluchów z domków :) ), moje zadanie to jedynie dopilnować, żeby nie zapomniała. Za to zauważyłam już, że wyprowadzając sunię od razu po wstaniu toja se mogę... pomarznąć... ew. popatrzeć na siedzącego osiołka. Maybe dopiero po ok. 15 minutach rozbudzi się na tyle, żeby skorzystać z toalety. Za to rozbawiona też się nie załatwi (chyba, że naprawdę szybkie siku w trakcie biegu), będzie polować na listki na wietrze i pozamiatane. 15-30 minut po obudzeniu się, w tym czasie mam się wyrobić i już. Druga rzecz to kwestia tego ile maluch zostaje sam w domu. Taki maluch potrzebuje spacerów dość często... Jeżeli wychodzisz do pracy na standardowe 8 h to może poszukaj kogoś, kto będzie mógł podejść do Ciebie ze 2 razy i skoczyć z psem na spacer? Jakiś znajomy czy dobra sąsiadka? Ew. na 100% znajdzie się w Twoim mieście jakiś petsitter.
  8. Wojna czytam ten wątek i przypomniało mi się, jak w szkole (20 lat temu) nauczyciele zauważyli potężne siniaki na nogach od mojej koleżanki. Od kolan po krzyż była cała w fioletowych pręgach! Nawet nie chcę sobie wyobrażać co przeżywali jej rodzice podczas przesłuchań (nauczycielka zgłosiła sprawę dalej), jak nikt nie dawał im wiary, że... to ślady psiego ogona :D. Dopiero jak u mnie i jeszcze jednej koleżanki pojawiły się identyczne ślady (zimno się zrobiło, zabawy przeniosłyśmy z podwórka do Oli) i również twierdziłyśmy, że to ślady psiej miłości to sprawa się uspokoiła :). To tak tylko, żeby Ci pokazać jak duży pies może niechcący nabroić przy dziecku (i dorosłym).
  9. 1. Zawsze sypałam do torebki tyle, żeby było mi to wygodnie wyciągać. Suche smakołyki spokojnie mogą trochę poleżeć, więc na raz sypałam pi razy oko 1/2 - 2/3 saszetki. Jeśli nie zużyłam wszystkiego w ciągu paru dni (do tygodnia) to dosypywałam resztkę do karmy - pies na taką niespodziankę nigdy mi się nie buntował :D. 2. Podejrzewam, że ryzyko zadławienia jest takie same jak przy misce - niby teoretycznie jest to możliwe, ale w praktyce raczej się nie zdarza. Na palcach 1 ręki mogę policzyć ile razy któryś z moich psiaków się zadławił (co innego koty - psie kulki potrafią im w pysku utknąć, a przecież kradzież spod psiego pyska tak kusi!) 3. W zależności od smakołyka zostawiałam to psom od tygodnia do miesiąca (te suche, sprasowane, brązowe "kości" sprzed ćwierćwiecza :P ). Ogólnie wychodzę z założenia, że jeśli w tym czasie psiak nie zacznie zjadać swojego "ciągutka" to jest on dla psa nieciekawy. Wtedy szukam innego, który psa bardziej zaciekawi.
  10. Gojka czasami psy olewają rodowody i dopuszczają się same, bez pytania właściciela o zdanie ;). Czekam na szczeniaka po borderce i pracowitym wyżle (zwiał właścicielom i podkopał się pod płotem do suki). Oboje rodzice z rodowodami ZKwP, chociaż (patrząc na szczeniaki) przez podpłotową dziurę chyba jeszcze jakiś inny psiak zdążył przeleźć - jedna z suczek jest dużo mniejsza od pozostałych (od mojej - największej - o połowę) i nie przypomina żadnego z rodziców. Niccolo przejdź się z psiakiem do weterynarza, powiedz o swoich wątpliwościach. Jeśli wet nie stwierdzi jakiś problemów to się nie przejmuj - może po prostu geny u Twojego malucha ułożyły się tak, a nie inaczej... Albo masz psa z gatunku "rosnę wolno, ale dłuuuugooo" :).
  11. Krysiowe przyznam się, że ja na Twoim miejscu postawiłabym raczej na naukę czystości i socjalizację w warunkach lekko kontrolowanych. Na każdym osiedlu znajdzie się jakiś "niewygodny", pozasłaniany żywopłotami i raczej omijany przez inne psy kawałek trawniczka... Do tego warto się rozejrzeć, czy nie widać gdzieś w okolicy jakiś psich postrzeleńców ;). Jeśli ktoś ma przepięknego, reagującego na każdą komendę psiaka to na 99,9% będzie to pies bardzo zadbany, z jakim szczeniorek może się posocjalizować trochę ;). W wypadku mającego przyjechać do mnie maluszka (będzie w weekend :D) mam już trawniczek i psie towarzystwo ogarnięte, muszę umówić jeszcze tylko weterynarza (mała nie ma szczepień, trzeba uzupełnić)...
  12. Miło przeczytać, że nie tylko ja chodzę po ścianach z nerwów jak będzie wyglądać zapoznawanie chłopaków (2 9-miesięczne kocurki) ze szczeniakiem. Co prawda o jednego (Jareczka) się nie boję, ten kot jest troszeczkę normalny inaczej - jak raz chciał go pogonić półroczny ONek to... cóż, psiak spodziewał się ucieczki, a miał dokładny przegląd dentystyczny ;). Jareczek jest pacyfistą nie wiedzącym co to w ogóle jest agresja, on umie jedynie kochać. Nas, brata, naszą nieżyjącą już Birmę, ewentualnie odkurzacz czy dowolną szafkę jak nikogo nie ma obok. Znając go podejrzewam, że w nocy (jak usłyszy popiskiwanie) przyjdzie spać ze szczeniorkiem. Tulenie, dbanie i pocieszanie to jego żywioł. Gorzej z Panem Trzecim - KOCUR ALFA, zasłynął walką z moim mężem o prawo do spania ze mną (przegrał, obudzili mnie i wybrałam męża). Ja jestem jego miłością, kobietą życiową i w ogóle... Jedyną istotą mogącą go (chociaż trochę) opanować. Wizja mojego niezadowolenia i odmowy głaskania jest tak straszna, że nawet brata przestaje atakować i na chłopa mi nie prycha. Wychowany z psem, jednak nigdy się przesadnie nie bratali (do wzajemnego ignorowania się przekonywałam ich Autorytetem Zwiniętej Gazety*). Na widok szczeniaka ONka (maluch był u nas jakieś 12 h) teleportował się za lodówkę i obrażał jeszcze 2 dni PO. Teraz już za lodówkę nie wlezie (urosło mu się), więc pewnie zamieszka na szafce na 2 tygodnie... Boję się, że jednak zrobił się za odważny i może próbować atakować malucha zanim się przyzwyczai. *Autorytet Zwiniętej Gazety to..żadna gazeta. Historii nazwy nie będę tłumaczyć (trochę by to potrwało), ale zazwyczaj jest to SPOJRZENIE, czasami nawet ODCHRZĄKNIĘCIE, a w ciężkich wypadkach zwrócenie uwagi dobitnym głosem w stylu "PRZEPRASZAM, co państwo wyprawiają?!".
  13. A zastanawialiście się nad briardem?
  14. Ponieważ nie umiem odnaleźć Birmusiowego Bloga informuję tutaj... Miesiąc temu mój Kudłaty Stworek odszedł przy pomocy weterynarza. Niestety, pokonała nas choroba serca i Alzheimer. Na zawsze będę pamiętać o tej paskudnie, która nauczyła mnie prawdziwej miłości do psów i przez którą mój dom bez psa nie ma prawa istnieć. Mimo całego szeregu swoich wad zawsze będzie dla mnie ideałem psa ['].
  15. Witam W niedługim czasie ma trafić do mnie szczeniak, mieszanka bordera i wyżła. O ile pierwszą rasę znam całkiem nieźle (i wiem czego po tej "linii" się spodziewać) o tyle... jeśli chodzi o wyżły to wiedzę mam o wiele mniejszą. Na dobrą sprawę wiem tylko tyle, że to dość aktywna rasa - często jeździmy na weekendowe wypady w góry, do tego lubię biegać w psim towarzystwie. Specjalnie szukaliśmy szczeniaka, który docelowo będzie w stanie dotrzymać nam kroku. Aaaa... Kołacze mi się jeszcze, że wyżły są raczej łagodne, ale po spuszczeniu mogą odbiegać na sporą odległość. Czy moglibyście powiedzieć mi czego mniej-więcej mogłabym się spodziewać po maluchu? Zależy mi, żeby jak najlepiej przygotować się na przybycie szczeniorka (miałam już w życiu niejednego psa na DT, ale.. zawsze co najmniej podrostki!), chciałabym też jak najszybciej rozpocząć tresurę. Oczywiście na początek mowa o podstawach, nie o skomplikowanych sztuczkach ;). Na razie mam już "zestaw podstawowy", czyli obrożę, smycz, zestaw zabawek i gryzaków. No i oczywiście szkoleniowo - kliker, smakołyki. Psa tylko do kompletu brakuje :P.
×
×
  • Create New...