Jump to content
Dogomania

Łisper

Members
  • Posts

    60
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

1291 profile views

Łisper's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

26

Reputation

  1. Super, że sobie radzicie i się "docieracie". Jak mnie parę razy mój szczypnął w rękę ze smakołykiem, to ja osobiście na niego warczałem i pomogło, ale ponoć to nie jest polecana metoda szkoleniowa ;) Jak się pieseł za bardzo ekscytuje smaczkiem, to każ mu warować i nie dawaj smakołyku póki się nie uspokoi. Jak cię podgryzanie wyjątkowo drażni, to możesz też podawać smakołyki na płaskiej dłoni, jak dla konia.
  2. Zgadzam się jak najbardziej, że wszystko może pójść okej, ale warto też założyć, że może nie pójść okej, a wtedy lepiej mieć "zepsutego" cavaliera niż cane corso, zwłaszcza jak masz małe dzieci w domu. Duży pies może dziecku zrobić krzywdę nawet przez przypadek, i tutaj żadne szkolenie nie pomoże, bo się po prostu "zdarza". Pół biedy jeśli, jak mój Dante, "tylko" przypadkiem przewróci i nabije parę siniaków. Tak jak powiedziałeś/aś, masz psa rasy wymagającej, poświęcasz mnóstwo czasu- są ludzie, którzy ze względu na rasę którą wybrali naprawdę układają całe swoje życie pod kątem swoich psów (znam takiego właściciela wilczaków czechosłowackich. godne szacunku, ale i trochę przerażające jak zmienił się tryb jego życia... tylko on nie ma żony i dzieci.) Ja nie mam wymarzonego zwierzęcia, i też mi to łatwo pisać ;) Tak jak mówię, w twoim przypadku Wojna byłoby niezłym rozwiązaniem dać psu wymarzonej rasy dom tymczasowy, wtedy nie będziesz musiał wyczekiwać "kiedy zdechnie", tylko do adopcji, a to w przypadku takich ras jak cane corso- zazwyczaj kwestia kilku miesięcy, jak nie tygodni. A nic tak nie rewiduje pragnień i oczekiwań jak praktyka w rzeczywistości. No, prawie nic. Wiesz, co mi osobiście zrewidowało pogląd na moją diabelną chęć posiadania CAO? Szukałem sobie pieska do adopcji, a tam koleś, chyba o głowę wyższy ode mnie i dwa razy szerszy w barach, chciał oddać swojego dwuletniego azjatę bo nie mógł nad nim zapanować. Nie powiem, dało mi to do myślenia.... zwłaszcza, że byłem wtedy niepełnoletni i mieszkałem z rodzicami. I wiesz, ja bym sobie może nawet poradził (no, może nie konkretnie z tym niesfornym dwulatkiem), ale pomyślałem o domownikach (zwłaszcza mojej biednej matce która ważyła mniej więcej tyle, co i ten azjata....) i gościach którzy czasem wpadali i stwierdziłem, że chyba nie warto ryzykować. Teraz już mieszkam sam, ale w mieszkaniu, więc przepadło ;) Przy czym wspomniałeś o bokserach; według mojej wiedzy (co prawda niewielkiej, bo to nie moja sfera zainteresowań) i użytkowników znających się lepiej na molosach którzy tu napisali, to dużo łatwiejsza rasa niż te, które wymieniłeś na początku. @jan89 Z tym się zgodzić nie mogę. Głównie dlatego, że ludzie jakoś nigdy nie oceniają trzeźwo i poprawnie swoich możliwości. Mało widziałem tych z rodzaju "paaanie, mnie to każdy pies lubi, kto nie da rady, ja nie dam rady?", którym miękła rura jak już stanęli naprzeciwko jakiegoś uśmiechniętego staffika (albo jak się dowiedzieli, że wstawanie o czwartej rano żeby wybiegać haszczaka to nie fanaberia, to żelazna konieczność)? Poza tym, wiedza teoretyczna nigdy nie zastąpi praktycznej, owszem, stanowi doskonałe uzupełnienie i warto jej nabywać jak najwięcej, ale od czytania do praktyki jednak jest pewna droga do przebycia.
  3. Ok napisałem wtedy delikatnie, żeby nie urazić i nie zaczynać niepotrzebnej dyskusji, ale jak na kogoś kto rzuca oskarżenia o brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, sam niezbyt potrafisz czytać między wierszami, więc powiem wprost: porównywanie różnic temperamentu między ludzkimi dziećmi do olbrzymich różnic między psimi rasami "wymagającymi" to kretynizm w czystej postaci. Równie dobrze możesz zacząć mówić że w sumie nie ma znaczenia czy w terrarium masz zbożówkę czy żmiję zygzakowatą, na rękawicy kanarka czy sokoła,.... poczytasz książek i na pewno sobie poradzisz. A jak sobie jednak nie poradzisz? Cóż, schroniska są przepełnione, fundacje też.... ale nic to, niejeden już swojego roznerwicowanego malinoisa czy agresywnego amstaffa uwiązał do betonowych płyt i zrzucił z mostu do Wisły, bo problem go przerósł, chociaż myślał że jakoś to będzie. Nie będziesz pierwszy ani ostatni. edit: w żaden sposób nie sugeruję oczywiście, że autor wątku w wypadku nieporadzenia sobie z psem trudnej rasy zrobi mu jakąkolwiek krzywdę, stoję tylko przy swoim, że podejście typu "jakoś to będzie" za dużo krzywdy spowodowało- i ze strony ludzkiej, wystarczy popatrzeć na schroniska i na to, że w Wojtyszkach w każdym miesiącu jest kilka psów które przywożą już martwe- i również ze strony psiej, bo nieumiejętnie prowadzone psy potrafią nie tylko gryźć, ale i zabijać. A autor wątku ma małe dziecko i drugie w drodze.....
  4. jak przewróciłem oczami to mało mi do wnętrza czaszki nie wpadły. Skąd na tym forum tyle kont, które mają jeden, dwa posty- każdy zachwalający jakąś maksymalnie trzygwiazdkową karmę jako tą najlepszą, ekskluzywną, z wysokiej półki? Czy moderatorów i administratorów już w ogóle nie ma, ani jednego, żeby te konta reklamowe zbanować?
  5. Słuszna uwaga. Szczerze mówiąc, ja też nie wiem; zawsze mi się kojarzyło, że na trzustkę unika się słodkiego, a nie tłustego, ale nie znam się zbytnio na medycynie, dlatego napisałem, że jeśli weterynarze pozwolą ;) w stanie choroby nie warto na własną rękę eksperymentować, bo się można przejechać....... no ale RC karmić?
  6. Super, że sucz czuje się już lepiej, oby teraz już tylko zdrowiała <3 Możesz spróbować z ręki ją skarmić, mój to z ręki nawet sałatę zeżre albo niedobre gorzkie leki. Inna rzecz, że jak panna jadła do tej pory ToTW i gotowane, to RC może jej po prostu nie smakować (zgadzam się z dwbem, że to szajska karma), a jak jeszcze jest chora i zestresowana rozłąką, to w ogóle to słabo na apetyt działa. Jak weterynarze pozwolą, to spróbuj ją skarmić tym, co w domu jadła. Jeśli chodzi o surowe, to ja bym nie eksperymentował, skoro nigdy wcześniej nie jadła. We wrocławiu są większe zoologiczne- kakadu i leopardus na przykład, tam powinni mieć puszki ToTW (a jak nie, to inną bezzbożową karmę- dolinę noteci w puszkach, albo acanę, albo carnilove na przykład, czasami te lepsze karmy można też kupić u weterynarzy w gabinecie). Jeśli nie, to może w hostelu mają kuchnię, udostępniliby, to ugotowałabyś jej dobry, tłusty rosół? Większość psów rosół wypije nawet jak nie mają apetytu żeby zjeść karmę/mięso.
  7. Hahaha to jest pies-architekt, ze Zmysłem Estetycznym, widać krzesła mają stać według jego wskazań bo inaczej sam sobie przestawi tak jak ma być ;DD cud chłopak, naprawdę.
  8. Z pewnymi rasami psów jest trochę jak z rekinami, które do tej pory pokutują za "Szczęki" Spielberga, który obudził w swoim czasie prawdziwą masową histerię. Czy rekiny to krwiożercze bestie, które tylko czyhają na człowieka? Nie. W zasadzie to nawet nie lubią ludzkiego mięsa, często tylko "skubną" na spróbkę i wyplują, chyba że są naprawdę zdesperowane i głodne. Ale to nie znaczy, że powinieneś im od razu rękę w pysk wkładać, a takie "skubnięcie" może się skończyć śmiercią "skubniętego". Czasami ludzie, zarówno ci którzy chcą zmazać piętno z rekinów jak i z "psów morderców", idą troszeczkę za daleko w drugą stronę, zachwalając że z rekiny to przyjacielskie stworzenia, a, powiedzmy, pit bulle to "psie niańki". I owszem, jak wiesz, co robisz, to możesz pływać z rekinami bez klatki, a twoje dzieci będą całkowicie bezpieczne z twoim doskonale wychowanym TTB czy molosem- ale to naprawdę nie jest coś co powinien robić człowiek, który nie ma w ogóle żadnego doświadczenia. Aczkolwiek wiem co masz na myśli, że niektórzy miłośnicy pewnych ras zachowują się, jakby sami nigdy swojego pierwszego [tu wstaw rasę] nie mieli ;) ale musisz zrozumieć, że to trochę taki instynkt obronny; raz, że znają swoje psy i wiedzą, do czego są zdolne kiedy są nieumiejętnie prowadzone, a dwa- w niektórych krajach na świecie pewne rasy uznawane za niebezpieczne są wręcz rządowo zakazane (co jest totalną głupotą, a liczba ugryzień wcale nie spada, no ale....-). Każda osoba, która weźmie psa wymagającej rasy i nie zdzierży go, dodatkowo zepsuje reputację wszystkich posiadaczy, która już jest, lekko mówiąc, "słaba". Więc częściowo martwią się o ciebie, (a szczególnie twoje dzieci, jakby nie te młode, to jeszcze, jeszcze....)- a częściowo o siebie, swoje psy, swoje hodowle. Zapewniam cię, że w większości przypadków nie ma to nic wspólnego z elityzmem ani poczuciem wyższości. (wiadomo, zawsze się jakiś sk-----l trafi z nosem zadartym do samego nieba, jak wszędzie.) I czasami są takie ciężkie przypadki że nawet "znawcy rasy" nie mogą sobie poradzić, i muszą szukać pomocy u bardziej znawczego "znawcy rasy". Jakby ci się nie daj borze szumiący taki pies trafił..... Bokser myślę, że jest dużo bezpieczniejszym i bardzo wdzięcznym pieskiem na pierwszego podpiecznego ;) Jeszcze jedna rzecz o której nie wiem, czy doczytałeś, ale na wszelki wypadek wspomnę- czasami pieskom w okresie dojrzewania "odbija", hormony idą na mózg, zaczyna się nastoletni bunt, wszystkie błędy popełnione za szczęnięctwa wracają, aby się zemścić....- dlatego ja bym na twoim miejscu w zasadzie się zastanowił nad wzięciem dorosłego psa. Nie naciskam, tylko taka sugestia. A jeśli nie, to zachęcam się upewnić, że szczeniak, którego będziesz brał, ma rodowód ZKwP/FCI. psy to nie dzieci, nie ważne ile "pańć" będzie o swoim futrzaku mówić "mój synek". Psy to zwierzęta, i, jak większość zwierząt, zazwyczaj są dużo szczęśliwsze kiedy ich ludzki przewodnik o tym pamięta i ten fakt szanuje. No chyba, że z brzucha wychodzi dziecko zdolne przegryźć kota na pół i złamać kark kolegom z piaskownicy jednym uderzeniem łapy,.... w takim wypadku polecam położyć na małżeńskim łóżu wianek z tojadu, bo twoja żona może być wilkołaczycą ;)
  9. A to śliczny łobuz ;) A oczy takie maślane jak nie wiem co. Pozdrowienia i szczęścia życzę waszej dwójce, mam nadzieję, że promyczkowe "remonty" szybko się zakończą ;)
  10. Krytykę ignoruj, bo ludzie się wypowiadają a znają się jak ksiądz na ministrantach ;) zaraz ci jeszcze powiedzą, że w ogóle to suka powinna mieć chociaż raz młode, a karmienie psów surowym mięsem powoduje, że są agresywne, chyba że mają czarne podniebienie, to oczywiście będą agresywne choćby nie wiem co. Sam zresztą też kiedyś myślałem że klatka to praktycznie katowanie psa, jak tak można.... ale podobnie jak ze wszystkimi innymi narzędziami treningu, poprawnie użyta to po prostu... pomoc naukowa ;) a co do zabaw węchowych- ja ze swoim zaczynałem takie treningi biorąc po prostu bardzo miękkie smaczki i wtykając je w chropowatą korę powalonego drzewa w parku. Pies latał i skakał dookoła tego pniaka, niuchał, czasem się palcem wskazało jak nie mógł znaleźć- i dobrze się bawił. To tak na amatorskim poziomie, na wyższe szkoły jazdy możesz się zapisać na szkolenie albo trening, czasami są takie grupowe zajęcia z innymi psami uczące tropienia albo frisbee albo czegokolwiek- rozejrzyj się, naprawdę fajna zabawa ;)
  11. Jeśli tyle ludzi ci mówi: weź mniejszego, to może jednak coś jest na rzeczy? ;) Zrobisz jak zechcesz, jesteś dorosłym facetem, ale jak sobie wyobrażam kogoś, kto nigdy nie miał zwierzaka, z dorastającym (!!) molosem, z jednym małym dzieckiem i drugim które dopiero raczkuje, i jeszcze kotkiem............. to mi się trochę chłodno w okolicach karku robi. Musisz też trochę pomyśleć o swojej rodzinie i tym psie i tym nieszczęsnym kotku, nie co "ja chcę". Z doświadczenia ci powiem, że psa tej niewymarzonej rasy też pokochasz; mi się diabelnie marzył CAO na pierwszego psa, z wyglądu tak mi podchodził....- ale charakter, trudność prowadzenia.... no, ugiąłem się, skończyło się na owczarzycy- i, szczerze mówiąc, bardzo dobrze. Niestety są takie rasy, co do których "bo mi się podoba" to niewystarczający argument. Nie tylko psy "bojowe" ale też np. husky albo border collie. Psy, które mają dosyć specyficzne potrzeby i temperament. A potem wyje taki "haszczak" w ogrzewanym zimą mieszkaniu i wychodzi na spacer 3x15minut... bo się niebieskie oczy komuś spodobały. Albo molos siedzi w kojcu, bo strach przy dzieciach albo gościach wypuścić. Jako rozwiązanie pośrednie zaproponuję ci- daj dom tymczasowy jakiemuś molosowatemu. Fundacje cały czas szukają tymczasów, zwłaszcza w zimie, gdzie te psy o żałosnym podszerstku marzną i cierpią w boksach. Jeśli się okaże, że nie dasz rady zapanować nad 50-cioma (albo i 70-cioma, tyle, co dorosła kobieta) kilogramami mięśni, która ma często własne pomysły- nic to, oddasz i nie będziesz musiał się czuć winny, to nie twój pies, chciałeś pomóc- nie udało się. Jeśli się okaże, że jednak cudem masz "żyłkę" do tego i od pierwszego razu potrafisz prowadzić psa tak, żeby nie stwarzał zagrożenie dla ciebie, rodziny i postronnych- będziesz już mógł ze spokojem wziąć takiego "wymarzonego" szczeniaka jaki ci tylko podpasuje. Ewentualnie zapytaj na forum które podał/a bou, czy ktoś nie zrobiłby ci drobnej uprzejmości i pozwolił potowarzyszyć w spacerze. Idzie o to, żebyś zobaczył jak molos zachowuje się i wygląda na żywo, nie na zdjęciach, i jakie to uczucie mówić "siad" psu, który wygląda jakby miał ochotę ci powiedzieć "mogę wyrwać ci tchawicę jednym kłapnięciem zębów, więc to ty "siad", człowieku" ;) Nie zrozum mnie źle, wiem, że super psy, a w ogóle szkolenie takiego brytana to też wielka przyjemność, wręcz bym powiedział, proporcjonalna do rozmiaru ;) Tylko jak coś pójdzie źle, to konsekwencje też proporcjonalne do rozmiaru..... Jak sam powiedziałeś, dużo z żoną czytaliście- a wyczytaliście przy każdym opisie rasy molosowatej, że nadaje się tylko dla doświadczonych przewodników? ;) Jak już się uprzecie na molosa, to zdobędźcie jednak trochę praktyki najpierw, tak na wszelki wypadek. Może zapytajcie o poradę behawiorystę również, nie tylko na forach, bo na forach nigdy nie wiesz, czy dostajesz rady od zaklinacza psów, czy jakiegoś chłopka z jamniczkiem ;)
  12. Tak się zastanawiam, czemu akurat te rasy. Z wyglądu? Z samego rozmiaru? (też lubię duże psiska, nie ma się czego wstydzić ;) ) Z charakeru/cech rasowych? Ja tam się trochę martwię o ciebie bo zdecydowana większość ludzi jednak przy pierwszym psie popełnia jakieś błędy, mniejsze, większe, ale wszystko wychodzi w praniu, ja też popełniłem pierwsze błędy, a nawet i drugie, tyle że moja suka owczarska o wadze 30 kilo była bardziej wybaczająca dla moich błędów niż 50+ cane corso. No ale nie będę ci mówić, żebyś zrezygnował i wziął jamniczka ;) bo wiem że sam jakbym się uparł, to pewnie bym nie zrezygnował..... Posiadanie ras psów, które mają ogólnie bardzo złą sławę, to odpowiedzialność nie tylko "za swoje", ale też za reputację rasy i wszystkich posiadaczy. Wystarczy, że raz na jakiś czas pójdzie artykuł na onecie typu "wściekłe wielkie bydlę pogryzło dziecko/staruszkę/listonosza", i cała praca miłośników ras żeby zmazać trochę to opiętnowanie "psów morderców" idzie na marne. Zresztą z dużymi psami tak bywa, że czasem nieuważnie, przez przypadek dziecko przewrócą i poobijają- mój Dante (niecałe 45 kilo, czyli lżejszy od molosów, ino wyższy w barach) jak kiedyś rozpędzony leciał po żarcie, i niewyhamował na czas przed dzieckiem mojej siostry które się pałętało po kuchni, to beczało przez godzinę chyba, i do tej pory do niego nie podchodzi, a przecież nie ze złośliwości to zrobił. Jak jedno młode masz trzy lata, a drugie dopiero w drodze, to miej to na uwadze. Nie bagatelizuj, bo możesz przypadkiem swojemu potomstwu traumę zafundować. Możesz napisać do fundacji cane corso rescue poland- jak uznają, że się nadasz, to nawet ci wydadzą pieseła gratis i za darmo, a jak uznają, że się nie nadasz, to już masz czerwoną lampkę że może rzeczywiście warto jednak przemyśleć tę decyzję. Masz tu Didi na przykład, ponoć kocha dzieci i szuka domu pod Poznaniem, z dala od miasta. Warto może o nią zagadać, zapytać, może na spacer wspólny pójść bo masz do niej bliziutko, zobaczyć jak to z tymi cane corso jest w praktyce? Wolontariusze pomogą i doradzą ;) Ewentualnie może chociaż na początek amstaffa? Toć to taki cane corso, tylko że do kolan ;) a i większość TTB jest niesamowicie dziecio-odporna, mogą im młode paluchy do oczu wkładać i inne tego typu atrakcje zapewniać, i nawet nie zaburczą pod nosem.
  13. Teraz się już czasu nie cofnie, ale trzeba było kupić/wypożyczyć klatkę, przełożyć do niej psu legowisko, w noc by spał, już by do tej pory był na tyle przyzwyczajony że pewnie by nie było większych problemów z zamykaniem go na dzień. Klatkę koniecznie załatw, przełóż mu tam legowisko, możesz mu tam nawet jeść dawać, a jak masz przysmak jakiś to też tam wrzucić i nie pozwolić mu wynieść- zje w klatce albo wcale, do tego komenda głosowa (np. "kojec" albo "do budy" albo co tylko tam chcesz), ćwicz stopniowo, najpierw kilka minut, potem np. pół godziny jak jesteś w domu wieczorem, potem na piętnaście minut do sklepu a psa w klatce zostawić, i tak w ciągu kilku dni małymi kroczkami powinno być coraz lepiej. No, ale o tym możesz poczytać dokładniej na internetach. Zamykanie na siłę to w ostatecznej ostateczności, żeby mu tej klatki zbytnio na początek nie obrzydzić ;) no ale jak trzeba....
  14. I co, nic nie powiedzieli, nic nie pomogli, nic? 3 tygodnie minęły przecież...... O tyle masz szczęście że OPRDL nie dostałeś od właścicielki mieszkania. A jak kobieta chce ci pomóc, to korzystaj. Może coś więcej ci pomoże niż tylko dobre rady.... no, ale nie wiem czemu miałoby mieszkanie być dzisiaj w dobrym stanie skoro nie zacząłeś jeszcze pracować nad psem? Myślisz, że wyczuł że go chcesz oddać i stwierdził, że dzisiaj wyjątkowo będzie grzeczny? ;) Figa. Musisz trochę być cierpliwy.
  15. Kong na wyjście dobry sposób (ja bym jeszcze spróbował psa nie karmić przed wyjściem, a zostawić mu zapakowany kong albo pochowane w różnych miejscach mieszkania smakołyki, jest szansa, że się zajmie szukaniem, zamiast obgryzaniem dywanu), ale przede wszystkim jednak proponuję zacisnąć zęby i parę razy wstać o czwartej rano (no wiem, no wiem) i psa tak na dworze wylatać, żeby powłóczył z powrotem do mieszkania nogami a jęzor wisiał do samej ziemi. To powinno przynajmniej zmniejszyć ilość zniszczeń, nawet jeśli ich całkowicie nie wyeliminuje, a w tym czasie będzie czas na powolne wprowadzanie kennel-klatki. Przy tym brak pożegnań i przywitań, przy wyjściu i wejściu twardo psa olewaj, przy wyjściu możesz tylko dać komendę ("waruj" albo "pilnuj domu", żeby pies sobie skojarzył, że za każdym razem jak wychodzisz z komendą, to w końcu wracasz). Czy pies szczeka również jak cię nie ma, czy tylko cichutko niszczy? Popytaj sąsiadów, na pewno będą wiedzieli i nie omieszkają ci powiedzieć ;) Na pocieszenie dodam, że praca z problemowym psem, chociaż na początku jest katorżnicza jak jasna cholera, to jednak taką prawdziwą satysfakcję daje jak już do czegoś dojdziemy, i na naszych oczach dzikus zmieni się w cywilizowanego psiego dżentelmena. Naprawdę w większości przypadków warto zacisnąć du...- er, zęby, i walczyć. Zadzwoń do fundacji też koniecznie, niech wiedzą że masz problemy, żeby, gdybyś w ostateczności jednak zdecydował się psa oddać, to wiedzieli przed czasem że mogą się spodziewać w tym dosyć "zapchanym" okresie przedświątecznym jeszcze jednego lokatora, żebyś im tak nie zrzucił psa nagle na próg.
×
×
  • Create New...