Jump to content
Dogomania

Asura

Members
  • Posts

    5
  • Joined

  • Last visited

About Asura

  • Birthday 02/17/1999

Profile Information

  • Gender
    Female

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Asura's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

2

Reputation

  1. Może i tak... nie chcę oceniać sama siebie. Ale wiem o co Ci chodzi (tak myślę), np. hipotetycznie pies usłyszy huk, przestraszy się przejeżdżającego pojazdu, większego psa. Wtedy to on staje się tym "potrzebującym". Rozważałam różne takie scenariusze uwzględniając moje własne lęki, słabości, lecz wiem, że mimo wszystko w sytuacjach krytycznych potrafię wziąć się w garść i stanąć na wysokości zadania. By poczuć się pewniej wystarczy mi obecność psiaka, nawet jeżeli jest lękliwy czy bojaźliwy. Myślę, że poradzę sobie z tym. Nie będę go trzymać w patologicznych warunkach, będzie miał stały kontakt z domownikami więc człowiek jako taki nie będzie mu obcy. Będę też uważać aby inni ludzie nie wyrządzili mu krzywdy, lecz nie będę go izolować. Więc w gruncie rzeczy mogę psa po prostu karmić, wyprowadzać, położyć kojec pod ścianą, rzucić zabawki i tyle; po prostu spełnić wszystkie jego potrzeby fizjologiczne. No ale jestem człowiekiem, do tego obdarzonym trochę dużym serdusiem. Zdaję sobie sprawę, że podejmuję wyzwanie, że pies to nie zabawka, to nie cudowny robocik, to nadal żywa, czująca i myśląca istota. Myśląca i rozumiejąca dużo rzeczy inaczej niż ludzie, a mimo to potrzebująca ich. Nie zawsze będzie zdrowy, nie zawsze będzie zachowywał się idealnie, będą zdarzały się wpadki, wypadki. Czasami ja będę mieć gorsze dni albo uziemi mnie gorączka 39 stopni. Biorę odpowiedzialność moralną, finansową, nie daj Boże karną za mojego psa. Decyzja wiążąca na lata niezależnie od tego jak się zmieni moje życie. Więc myślę, że podołam...
  2. Trochę źle to ujęłam, chodziło mi o przykład rasy szczególnie inteligentnej i pojętnej, która byłaby w stanie sprostać wymogom psa do pracy z osobą niepełnosprawną :P Tak właściwie terier nie był pomysłem moim, a mojego taty. Jest wędkarzem i lubi spędzać aktywnie czas na dworze (szczególnie poza miastem) + jego przyjaciel ma dwa takie psy od kilku lat i bardzo je lubi (imponuje mu ich wesołość i energiczność), więc zapragnął mieć takiego. Moją propozycją był mały [rozmiarowo, nie wiekowo] piesek ze schroniska, w ostateczności york. Mam tego świadomość dlatego od kilku tygodni czytam odpowiednią literaturę, blogi hodowców i behawiorystów. Wiem również, że choćbym wzięła szczeniaka o niesamowitym potencjale to moje działania - zarówno pozytywne jak i negatywne - bezpośrednio wpływają na jego całe przyszłe życie. Ale to jest kolejna rzecz, która mnie nie zraża i nie przeraża. Nawet na pewien sposób zachęca aby wziąć się w garść, bo to ode mnie zależy dobro psiaka. Staram się analizować wszystkie możliwe scenariusze. Śmierć.. wiem, że może ode mnie odejść po miesiącu, a nawet szybciej, ale mam nadzieję, że będę wystarczająco dobra aby przeżył przynajmniej ze 12 lat. Zniszczy coś cennego... nie mam zbyt wielu takich rzeczy, a te które mam zawsze trzymam w bezpiecznych miejscach. Sikał - posprzątam, nie będę się złościć. Przecież świadomie wzięłam pieska i wiedziałam, że będzie robił na podłogę i nie jest cudownym robocikiem którego w parę minut można przystosować do załatwiania się w odpowiednim miejscu i czasie. Jeżeli będę kiepsko się czuć będę wycierać łzy i tulić albo bawić się z psem... chcę aby był moją radością i abym ja była jego ^ ^ Moje gorsze dni stawały się coraz gorsze bo nie mogłam... i w sumie nie mogę z nikim porozmawiać. Pies będzie absorbujący, będzie skupiał moją uwagę na sobie zamiast na myśleniu o... różnych rzeczach. Niezupełnie. Schronisko jest poza granicami miasta. Mieszkam w centrum miasta. Najbliższa lecznica jest 200m stąd, kolejna 20 minut drogi spacerem. Gdyby była taka potrzeba nawet w środku nocy na rękach bym przyniosła. Otóż to! <3 Nie tylko wsparcie w terapii, ale też przyjaciel. Przyjaciel zarówno w leczeniu, ale też jego zakończeniu :'D Zacznijmy od tego, że gdyby przerastała w jakikolwiek sposób to nawet bym nie pomyślała na poważnie o przygarnięciu psa :'D Przez długi czas wszystko bagatelizowalam, sprowadzałam do najzwyklejszego bycia słabą, wrażliwą. Nigdy nie mówiłam, że mam depresje bo mam świadomość jak poważna jest to choroba. Coś mnie tknęło dopiero gdy zobaczyłam wypis z psychiatryka "Rozpoznanie: F32.2 - Epizod depresji ciężki, bez objawów psychotycznych". Miałby odegrać rolę wsparcia. Dawałby mi poczucie, że zawsze ktoś jest i ten ktoś nie oceniałby mnie. W skrócie ujmując jestem ofiarą długotrwałego znęcania się, przemocy fizycznej i psychicznej. Boję się ludzi. Jestem bardzo samotna i zamknięta w sobie. Pies: - absorbowałby całą moją uwagę. Zamiast myśleć o samobójstwie bawiłabym się sznurkiem, zamiast ciąć gotowałabym kurze łapki, zamiast leżeć w łóżku chodziłabym na spacery. - dawał poczucie bezpieczeństwa. Kiedy wyszłabym z nim na spacer nie bałabym się aż tak bardzo, bo ktoś przy mnie jest - zachęcał do kontaktów z ludźmi. Pójście do zoologicznego, weta, groomera. Ale także sąsiedzi siedzący na ławce pod blokiem, inni właściciele psów chodzący z nimi po parku, czasami dzieci, które podejdą i spytają "Mogę pogłaskać?" - realizowałby moją potrzebę kochania i bycia kochaną. - przyjaciel, który nie oceniałby, nie krytykował. Nie byłby balastem tylko lekiem na gorsze samopoczucie ^^
  3. Z jednej strony świetny pomysł, z drugiej... rzeczywistość Codzienna opieka odpada ponieważ najbliższe schronisko jest poza granicami mojego miasta. Nie kursuje tam komunikacja miejska, więc zostaje samochód. Mama nie ma prawa jazdy, a tata pracuje 5 dni w tygodniu, od 7 do 20. Zostają weekendy albo wzięcie do domu. O ile pierwsza opcja w miarę okej o tyle druga... jedna z moich problematycznych cech to szybkie i mocne przywiązywanie się do jednej osoby (a w tym przypadku: psiaka). Gdybym musiała oddać go z powrotem lub nie daj Boże odszedłby za tęczowy most... mogłoby to wyrządzić jeszcze więcej szkód w mojej "głowie". Chociaż kiedyś, kiedy jeszcze miałam przyjaciółki to miały one psy - jedna miała starego pudelka, a druga starą kundelkę i yorka - spędzałam z nimi dużo czasu, a więc z ich futrzakami również. Typowe kanapowe przytulaski, które uwielbiały swoje kości i sznury. Do tego dochodził stary pies mojej cioci, który uwielbiał kiedy odpinaliśmy go z łańcucha i przypinaliśmy do smyczy. I tak na przestrzeni lat zrodziła mi się wizja mojego idealnego psa: nie za duży, ale też nie za mały. Wesoły i energiczny, ale też taki żeby można było go pomiziać. Nieważna dla mnie płeć, rasa (czy też ich mieszanka), rodowód. Wiem, że dla osób chorych przeznaczone są rasy pokroju border collie, labradora, goldena, ale mimo wszystko chcę teriera walijskiego. ^^
  4. Mam świadomość, że ocenianie samej siebie w moim przypadku to bardzo słabe rozwiązanie, dlatego w pierwszej kolejności pytałam lekarzy. U mnie duża część niemocy wynika z tego, że nie mam nikogo bliskiego i nikogo dla kogo mogłabym żyć. Pies byłby motywacją do najprostszych czynności pokroju wyjścia z łózka i wyprowadzenia go przed blok. Gdybym wyszła z nim na dłuższy spacer (np. do parku) nie czułabym aż tak dużego lęku bo psina dawałaby mi poczucie, że nie jestem sama oraz zamiast skupiać uwagę na innych ludziach i otoczeniu, skupiałabym na niej. "zapominałabym" że otaczają mnie ludzie. Właśnie dlatego napisałam temat na forum, bo moje samopoczucie, stan psychiczny itd. to jedno, ale to jak pies będzie się czuł to drugie. Przecież stale będzie miał kontakt z osobą chorą... jeżeli tak można mnie nazwać. Nie chcę męczyć bezbronnego psa tylko dlatego, że mam problemy ze sobą. Nie brałam zbytnio pod uwagę jego charakteru. Nie chcę psa agresywnego, ale też maleńkiego, którego mogę nosić w torebce. Skupiałam się też na tym aby piesek czuł się dobrze w naszym małym mieszkanku. No i nie mogę wydać kroci... Myślę, że jeżeli wezmę do siebie szczeniaka z dużymi pokładami energii to nie pozwoli on mi długo płakać w poduszkę ^^ Tak, mam ^^ A hospitalizacja - o ile nie spowodowana próbą targnięcia się na swoje życie - jest poprzedzona 1-2 miesięcznym czasem oczekiwania więc spokojnie.
  5. Od 4 lat borykam się z depresją, uzależnieniem od zachowań autoagresywnych, fobią społeczną. Mam za sobą trzy próby samobójcze, pobyt w szpitalu psychiatrycznym i godziny konsultacji z psychologami, psychiatrami. Jestem osobą samotną, zamkniętą w sobie oraz zamkniętą w czterech ścianach - boję się wychodzić z domu. Pojawiła się myśl abym pod swoją opiekę wzięła psa. Nie jakiegoś specjalistycznie wyszkolonego labladora, ale teriera walijskiego od kolegi taty. Zwierzak ma nie być podstawą mojej terapii i/lub "cudownym lekarstwem", ale przyjacielem, podporą i motywacją do wychodzenia z domu, kontaktów z ludźmi (nie tylko na spacer, ale też np. do zoologicznego, weta, groomera). Pytałam moich lekarzy czy w moim przypadku (uwzględniając mój profil psychologiczny, problemy, przypadłości, zachowanie itp itd) pies byłby dobrym rozwiązaniem - stwierdzili, że to dobry pomysł, wręcz zachęcali do tego. Teraz chciałabym poznać opinię z "psiej" strony, a właściwie Waszej - jako ludzi, którzy na co dzień mają do czynienia z psami. Co o tym myślicie? Ja osobiście zawsze chciałam mieć psa, mam świadomość, że to nie tylko spacery po parku, rzucanie piłki i uczenie sztuczek z użyciem smaczków. To też wieloletnia odpowiedzialność za żywe stworzenie, które czuje i myśli. Lecz nie zraża mnie to ani trochę, nawet na pewien sposób zachęca.
×
×
  • Create New...