Jump to content
Dogomania

Carmi

Members
  • Posts

    14
  • Joined

  • Last visited

Carmi's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. Dziękuję wszystkim za słowa wsparcia. Wiem, że nasza Gabeczka jest teraz w lepszym miejscu, w którym nie cierpi i na nas czeka.
  2. Doskonale Cię rozumiem, w poniedzialek musialam pozegnac swoja 15letnia, najwierniejsza przyjsciolke. Bie umiem sie pozbierac po tym. :(
  3. W poniedziałek, 14.03.2016 roku o 12:00 pożegnaliśmy naszą najwierniejszą przyjaciółkę, moją bratnią duszę, 15letnią sunię Gabi. Była ze mną od szczeniaka, wzięliśmy ją jak miała 2 miesiące. To była miłość od pierwszego liźnięcia po twarzy, od razu wiedziałam, że to ona wybrała mnie, a nie ja ją. Wiodłyśmy naprawdę szczęśliwe życie, a ona do samej starości zachowywała się jak mały szczeniak, była pełna życia, zawsze uśmiechnięta, zawsze gotowa pocieszyć. Niestety pokonała ją choroba serca w połączeniu z niewydolnością nerek. Przez dwa tygodnie ratowaliśmy ją jak mogliśmy, otrzymała od nas wsparcie i miłość. Poprawiało jej się, jednak w sobotę od serduszka oderwał się skrzep, który spowodował zablokowanie którejś żyły wspierającej język. Po kilku godzinach język zaczęła obejmować martwica, jednak ona nic nie dała po sobie poznać. W niedzielę wieczorem było już naprawdę źle, nie mogła sama pić wody, ledwie trzymała się na nogach, nie mogła zasnąć - podejrzewam, że z bólu. Wiem, że nie chciała odchodzić, że gdyby nie ten język, to walczyłybyśmy dalej. Jednak widziałam w jej oczach cierpienie i nie mogłam na to pozwolić. Pożegnaliśmy się z nią wszyscy i w poniedziałek rano udałyśmy się na ostatni spacer. Niosłam ją owiniętą kocykiem, a ona jakby przeczuwała, że to pożegnanie, patrzyła na mnie z miłością i wdzięcznością. Odeszła spokojnie, zasnęła na moich kolanach, miziana i głaskana przez osoby, które najbardziej kochała. Nie mogę sobie jednak wybaczyć, że miałam miejsca, aby ją pochować i musiałam zostawić jej ciałko w lecznicy. Nigdy nie wyrzucę z pamięci tego widoku, jak jej ciałko, martwe i samotne, zostaje na tym stole, kiedy ja wychodzę. Boli mnie też, że kiedy ją wzięliśmy miałam zaledwie 8 lat i nie pamiętam zbyt wiele z czasów, kiedy była szczeniakiem. Nie pamiętam jak dorastała, jak uczyła się chodzić po schodach. I nie mam żadnych zdjęć z tamtego okresu. W ogóle mam bardzo mało jej zdjęć, bo człowiekowi zawsze wydaje się, że jego najukochańszy pies będzie żył wiecznie. Przecież była zdrowa, nigdy nie chorowała, zawsze miała uniesiony ogon. W ciągu jej choroby, ostatnich dwóch tygodni, robiłam tyle zdjęć ile mogłam. Jednak na większości z nich jest już smutna i zmęczona. A nie chcę jej takiej zapamiętać. Żałuję, że nie byłam mądrzejsza wcześniej, ale czasu nie da się już cofnąć. Jednak ciągle mam wrażenie, że to zły sen. Że się obudzę, a ona zamerda ogonem, że chce iść na spacer. Że otrze się o moją stopę, wystającą za kraniec łóżka. Ze zaraz wyjdzie z łazienki,w której uwielbiała spać i przyjdzie się przytulić. Że znowu poczuję jej ciepłe, ukochane ciałko koło siebie, a ona zliże moje łzy i popatrzy na mnie swoimi mądrymi, kochającymi oczami, jakby mówiła: "już dobrze, już wszystko jest w porządku, jestem tu". Ale jej nie ma. Kocham Cię i zawsze będę Cię kochać Gabi, Gabcia, Gabeczka, Gabunia, Gabusia, Gabostworze. Do zobaczenia na tęczowym moście za kilkadziesiąt lat, oby upłynęły Ci szybko i na zabawie z przyjaciółmi.
  4. Wczoraj o 12:00 pożegnaliśmy naszą najdroższą, najwierniejszą przyjaciółkę. Nerki się poprawiły, jednak w sobotę wieczorem powstał zakrzep, który spowodował martwicę części języka. Do niedzieli nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak źle z nią jest, dopóki nie zobaczyliśmy tego błagania w jej oczach, kiedy nie mogła już sama pić wody, a nawet spać z bólu. Wiem, że podjęliśmy słuszną decyzję i jest teraz w lepszym miejscu. Najbardziej jednak boli fakt, że nie mieliśmy jej gdzie pochować i musieliśmy zostawić jej ukochane ciałko w lecznicy. Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomocne rady. Pora przenieść się do działu pożegnań i tam wylać swoje żale. Pozdrawiam.
  5. Gabi całkowicie odmówiła picia i jedzenia. Co jej wciśniemy na siłę, zwraca wymiotami. Nie będziemy jej dalej męczyć. Zostało nam patrzeć jak gaśnie powolutku i czekać do poniedziałku.
  6. Dodatkowo przy obmacywaniu nerek okazało się, że stały się dla niej bolesne. Wszystko to razem nie daje nam innego wyboru niestety :(
  7. Staram się trzymać jak mogę - dla niej. Byliśmy dzisiaj u wetki. Mocznik spadł poniżej 90, ale kreatynina skoczyła z 8,1 do 8,4. Dodatkowo w morfologii wyszło jakieś zapalenie, ale nie mogłam zostać do końca wizyty z chłopakiem, dlatego nie wiem co dokładnie się dzieje, a on nie umiał mi powiedzieć. Dostała zastrzyki na poprawę apetytu i masę innych zastrzyków, dodatkowo zamiast kroplówek które miała nową z glukozą, dwa razy dziennie po 50 ml. Dalej nie chce jeść, a zastrzyk nic nie dał. Wszyscy obawiamy się najgorszego i tak naprawdę decyzja już została podjęta - w poniedziałek będziemy musiały pożegnać się na zawsze. Uśpimy ją w domu, żeby dodatkowo jej nie stresować. Teraz czas pożegnań :(
  8. Wetka ją badała, inny weterynarz też, oboje stwierdzili, że ją nic nie boli. Trzęsie się bardziej z nerwów, ze strachu, przy podawaniu lekarstw na siłę, przy wizytach u weta, przy karmieniu na siłę. Najbardziej właśnie boimy się śmierci głodowej. Nie chcemy tego dla niej. Oddała nam 15 lat swojego życia, nie chcemy jej niepotrzebnie męczyć, jeżeli nie będzie żadnych szans na uratowanie jej. :( Jeść dalej nie chce, dzisiaj zwymiotowała to co w nią wmusiliśmy rano, zobaczymy jak będzie z wieczornym "posiłkiem". Teraz się jeszcze jakoś trzymamy, ale boję się nawet pomyśleć, co się będzie ze mną działo, jeżeli jej zabranie w naszym życiu.
  9. Wet ostrzegała nas, że leki, które dostaje na serce mogą powodować wzrost mocznika. Błędne koło :( Obserwujemy ją cały czas. Czasami mam wrażenie, że patrzy na mnie, jakby chciała mi powiedzieć, żebym jej pozwoliła odejść w spokoju, a czasami, że błaga mnie o ratunek :(
  10. Ona bardzo dużo pije i bardzo dużo sika, czasami zdarza jej się nawet w nocy popuścić, bo nie wytrzymuje do rana. My tą decyzję podjęliśmy w zeszły piątek, że w sobotę to się stanie, a jak szliśmy do weta, to była uśmiechnięta. I wyniki miała lepsze. ale chyba za wcześnie się ucieszyliśmy. Zobaczymy co jutro powie wet. Zastanawiałam się też nad dawaniem jej ugotowanych ziemniaków, we wcześniejszych postach wyczytałam, że mogą pomóc na zbicie kreatyniny i mocznika. Oczywiście, to kreatyniną się bardziej martwimy, jednak wg słów wetki, to przez podwyższony mocznik nie chce jeść i dalej chudnie. Wszystko się rozstrzygnie jutro. :( Mam takie nerwy, że chyba nie zasnę całą noc. Najbardziej się martwimy, żeby zaczęła jeść. Bo jak nie będzie jeść to nie będzie miała siły walczyć z chorobą :( Co do kroplówki to dostaje Baxtera, na opakowaniu jest napisane, że to płyn fizjologiczny wieloelektrolitowy izotoniczny. A czy to jest zwykła sól fizjologiczna nie wiem, nie znam się :( Od jutra będzie na siłę dostawać przetartą zupę strzykawką, dzisiaj jeszcze wmuszaliśmy pasztet dla rekonwalescentów. Trzymajcie kciuki jutro :)
  11. Mazda, serdecznie Ci współczuję. Mnie serce boli, jak na nią patrzę i myślę, że niedługo może jej nie być. Zapytam weta o tą pastę i elektrolity, może faktycznie pomogą coś. Jutro mamy wizytę kontrolną, na razie zmniejszone kroplówki (150 ml dziennie), witamina C. Do tego bierze jeszcze Karsivan, Cardiosure, jeszcze jedne tabletki na serduszko, kapsułki RenalVet, Ipakitine, Lespewet i tą maź od weta. Jutro będziemy się w lecznicy zastanawiać, czy jest jeszcze sens ją męczyć. Znad grobu to jej już chyba tylko merdający ogonek w tej chwili wystaje :( Staramy się nie poddawać, ale jest bardzo ciężko :(
  12. Pastę dostajemy w strzykawce od weta. Sunia jest malutka, waży 4 kg, powinna koło 8 - 10, a wet powiedziała, że i tak jeszcze pewnie schudnie. Karmimy ją na razie pasztetem dla psów wspomagającym rekonwalescencję na siłę. W sobotę mamy następną wizytę, poproszę o jakieś leki na pobudzenie apetytu.
  13. Wiemy wszyscy, że sytuacja jest tragiczna. Ale siusia normalnie, wyniki dalej spadają. Dzisiaj miała badania, kreatynina 8,1, mocznik 139. Ta pasta jest taka brązowa i mazista? Jeżeli tak, to ją dostaje, codziennie po 1 ml do pyska. Strasznie się opiera, ale powolutku, na paluszku wcieramy w podniebienie. Nawet weterynarz daje jej już karmy na przytycie, na rekonwalescencję, nawet kocie. Nic nie chce tknąć. A nie chcemy jej za bardzo karmić na siłę przez problemy ze stresem. Czasami bez powodu zaczyna się cała trząść, od razu ma sprawdzany język, na razie jest w porządku. Miziana i tulana jest bez przerwy, zawsze ktoś z nią siedzi. Staramy się jak możemy, wiem, że w jej wieku to prawdopodobnie nie potrwa już długo. :( Czasami mam wrażenie, że ona nas przygotowuje na swoje odejście.
  14. Hej, Jesteśmy tu nowe :) Moja 15letnia sunia przechodzi zapalenie nerek, niestety obawiamy się, że dla niej będzie śmiertelne. Pierwsze badania miała w zeszłą środę - kreatynina 11,4, mocznik 168. Dodatkowo stwierdzona wada serca - niedomykalność zastawki dwudzielnej. Czarna rozpacz, wszyscy załamani, ale lekarz postanowiła walczyć. Codzienne kroplówki, masa leków, zastrzyki. Sunia dzielnie walczyła, w sobotę następne badania - kreatynina 9.5, mocznik 178. Całą niedzielę żegnaliśmy się, byliśmy pewni, że nie dożyje następnego tygodnia, nic nie jadła, dużo piła. W poniedziałek badania, kreatynina 8,8, mocznik 139. Pani doktor powiedziała, że ładnie spada, musimy ją płukać kroplówkami, które dostajemy już do domu i podawać leki. Serduszko się poprawiło, jednak doszedł silny stres. W tę środę kolejna kontrola, Gabi nie wytrzymała. Zapaść, ponad 30min pod tlenem, mnie aż serce stanęło. Ale wyszła z tego dzielnie, dalej walczy. Ciągle jest ospała, ale na spacerach nawet troszkę drepta, ogrom życia i miłości odbija się w oczach. Chcemy walczyć, ale psina nic nie je. Ostatni raz jadła dwa dni temu, jeden posiłek. Wczoraj nic, dzisiaj też nic. Nie chcemy jej karmić na siłę, boimy się, że znowu dostanie zapaści. :( Już nie wiemy co jej dawać, żeby zaczęła jeść. Pomożecie jakoś? Pozdrawiam, C.
×
×
  • Create New...