Jump to content
Dogomania

dogmania

Members
  • Posts

    13
  • Joined

  • Last visited

dogmania's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

1

Reputation

  1. Mam świadomość tego, że Bari nigdy nie będzie psem bezproblemowym, ale mogę nauczyć go odpowiednich reakcji i posłuszeństwa wobec mnie.
  2. Proszę przeczytać wcześniejsze posty, pracuję już z psem właśnie z doświadczonym trenerem.
  3. W pełni zgadzam się z moimi przedmowcami :) dokładnie to samo chciałam napisać Wiadomo, że nieumiejętnie stosowana kolczatka może skrzywdzić psa i jego psychikę i dlatego pracuję z trenerem. Z Barim różnie bywa, ale cały czas powoli idziemy do przodu :)
  4. My stosujemy kolczatkę pod okiem tresera i spisuje się ona fantastycznie. Nasz Bari nie miał większych problemów z chodzeniem na smyczy, raczej głównym problemem jest jego agresja, ale odkąd chodzi w "kolcach" w ogóle nie ciągnie :) Korekta kolczatką pomaga też w powstrzymaniu ataków Bariego, w końcu mamy nad nim jakąś kontrolę.
  5. Nie wyobrażam sobie, żeby Bari wychodził teraz na spacer bez kagańca. A po drugie, co do stosowania kolczatki całkowicie słuchamy się naszego tresera, który już na pierwszych zajęciach kazał nam ją kupić.
  6. Dziękuję za wasze ciepłe słowa :) wasze wsparcie naprawdę bardzo nam pomaga :) Już oficjalnie należymy do fanklubu p.Boczuli ;) gdyby nie ona nie wiem co byłoby teraz z Barim, na ostatnim spotkaniu powiedziała, że nasz potworek wyjątkowo szybko się uczy :D
  7. We wtorek czeka nas kolejne spotkanie z p. Boczulą :) Póki co chodzimy cały czas w kolczatce i w kagańcu, zmiany są chociaż wiadomo, że to dopiero początek ciężkiej pracy :) Na plus na pewno liczy się fakt, że Bari nauczył się chodzić pięknie przy nodze na luźnej smyczy i już mniej reaguje na ludzi (chociaż wciąż nie mam do niego 100% zaufania), ale gorzej jest z ingnorowaniem psów... Zobaczymy jeszcze co powie p. Boczula we wtorek, dam znać czego się dowiemy ;)
  8. Jestem po spotkaniu z P. Agnieszką Boczulą i jestem zachwycona. W końcu ktoś ma odpowiednie podejście do Bariego i traktuje psa jak psa, czyli tak jak być powinno. Już w drodze powrotnej pies zachowywał się inaczej, bo ja też wiedziałam jak się zachować, żeby uniknąć najgorszego. Będę kontynuować współpracę z tym treserem i jestem pewna, że efekty będą i to szybciej niż w przypadku wszystkich szkoleń tzw. behawiorystów. Dodam, że P. Agnieszka stwierdziła, że Bari wcale takim agresywnym psem nie jest i nie ma zastrzerzeń do jego zachowania po odpowiedniej korekcie, wystarczy tylko pokazać kto tu rządzi ;)
  9. Bari na spacerach jest cały czas w kagańcu, inaczej bym z nim nie wyszła, bo już dawno miałabym sprawę w sądzie. Kolców nigdy nie nosił, bo nie pozwalano nam na to.... Teraz widzę, że był to błąd, ponieważ to całe ciumkanie nad psem miało tylko odwrotny skutek - zamiast progresu nastąpił regres. Dam jeszcze znać co jutro powie Pani Agnieszka :) Rzeczywiście widok jest niezapomniany i przerażający ;) Cały czas walczymy, bo wszystkimi możliwymi metodami próbuję uniknąć oddania go do innego domu.
  10. Jasne, czeka nas kupa roboty. Co do trenera, nadal nie znalazłam kogoś sensownego, może teraz się uda...
  11. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to pies stworzony do życia w mieście, ale nie mam możliwości, żeby teraz się gdzieś przeprowadzić, a i znalezienie nowego domu dla takiego psa nie jest łatwe, nikt nie chce nowych problemów. Chyba, że może znasz takich ludzi? Po drugie, Bari trafił do nas z przypadku. Gdyby nie to, że zostaliśmy postawieni pod ścianą nigdy byśmy się nie zdecydowali na takiego psa, bo wiem, że lepiej by mu było gdzie indziej. Jednak teraz jest już trochę za późno... Rzeczywiście nie pokazaliśmy mu kto tu rządzi i dlatego pewnie jak to piszesz nas nie szanuje, ale winię za to tych wszystkich behawiorystów, którzy zmarnowali tyle naszego cennego czasu nie potrafiąc nami odpowiednio pokierować. Boję się, że może już jest za późno... Po wielu doświadczeniach z tego typu behawiorystami teraz już szukam tylko praktyków ;) Jutro jestem umówiona na pierwsze spotkanie z p. Agnieszką Boczulą, która też została mi polecona. Podobno zalicza się do tego niewielkiego grona praktyków. Mimo to skontaktuję się także z Jamorem, warto spróbować :) Nie, nie miał. Pies jest pod stałą kontrolą weterynarza i nie ma podejrzeń żadnego schorzenia.... Z resztą, gdyby to była choroba podejrzewam, że byłby agresywny do wszystkich łącznie z nami, a nie tylko w określonych sytuacjach...
  12. Bari jest teraz wykastrowany chemicznie, czip ma działać mniej więcej do września. Potem chcemy go wykastrować już tradycyjnie. Chociaz behawioryści mówią, że to nie rozwiąże problemu agresji, jedynie zainteresowanie suczkami..... Aktualnie pracuję już z jednym behawiorystą, dopiero zaczynam z nim współpracę i nie mam możliwości wyjazdu w najbliższym czasie, ale dzięki za kontakt, może się jeszcze przydać :) A czy masz jakieś doświadczenia, opinie o tym Panu i jego pracy?
  13. Witam, mam ogromny problem z agresją u mojego psa. Bari jest olbrzymim mieszańcem (60kg) - owczarek podhalański + niewiadoma rasa (ojciec nieznany), i aktualnie ma 1 rok i 8 miesięcy. Zacznę od tego, że nie jest to pies z traumą. Wychował się w domu u mojej rodziny z resztą szczeniaków w bardzo dobrych warunkach. My od małego staraliśmy się go socjalizować zarówno z ludźmi jak i psami. Żadne z jego rodzeństwa nie przejawia agresji. Jednak wraz z wiekiem narastają problemy z zachowaniem Bariego. Z pewnością jest to pies mocno stróżujący, nie ma mowy o tym, żeby ktoś obcy, a nawet znajomi, których zna ze spacerów weszli do domu. Bywały takie sytuacje, że nawet wpuszczał niektórych, ale potem bez ostrzeżenia rzucał się na nich. Wygląda to makabrycznie. Wpada w pewnego rodzaju amok, nic na niego wtedy nie działa. Poradzono nam, żeby go zamykać, ale przecież to nie rozwiazanie na dłuższą metę. Oprócz tego, od pewnego czasu ogromnym problemem stały się nawet spacery. Mieszkam w centrum Warszawy, wszędzie wokół nas jest pełno ludzi i psów. Nie ma mowy, żeby wyjść i nie natknąc się na kogoś. Niestety, Bari w ostatnim czasie stał się niezwykle agresywny przede wszystkim do ludzi. Potrafi przejść koło setki ludzi i rzucić się na bezbronnego człowieka. Jest to olbrzymi pies, więc mam problem z utrzymaniem go na smyczy. Wcześniej wychodziła z nim też moja mama, ale po paru incydentach, gdy nie utrzymała psa, panicznie się boi z nim wychodzić. Muszę dodać, że podejrzewam, iż Bari atakuje, ponieważ myśli, że musi nas bronić. Dzisiaj miał miejce kolejny atak. Staramy się w miarę możliwości jeździć z Barim na spacery w bardziej przestronne miejsca, żeby mógł się wybiegać. Tak jak zwykle wyszłam z nim na podwórko i chciałam razem z mamą dojść uliczkami do zaparkowanego samochodu. W pewnym momencie z budynku, koło którego przychodziłyśmy, wyszła kobieta i stanęła przy drzwiach rozmawiając przez komórkę. Bari bez wachania rzucił się na nią, utrzymałam go, ale pomimo wielu prób uspokojenia psa on dalej chciał atakować. Wyglądało to tragicznie, pod wpływem jego ogromnej siły wylądowałam swoimi czterema literami na chodniku. Gdyby nie pomoc mamy pies dawno by już siedział tej kobiecie na plecach. Takich przypadków było naprawdę wiele, ponieważ w naszej okolicy jest ciągły ruch. Łagodniejszy jest dla psów, ale odkąd dojrzał w przypadku konfliktów z psami nie odpuszcza. Obecnie nawet jeżeli jest obszczekiwany (co zdarza się często małym pieskom na widok olbrzyma) nie potrafi tego zignorować i chce atakować. Mamy w okolicy paru "wrogów", na których widok od razu szykuje się do boju. Chociaż to wydaje mi się bardziej zrozumiałe niż agresja w stosunku do ludzi. Przypadek Bariego był konsultowany z wieloma behawiorystami, byliśmy już na 2 szkoleniach, wszystkie prowadzone metodami pozytywnego wzmocnienia. Niestety, bez większego powodzenia. W dalszym ciągu mamy problem nawet ze skupianiem uwagi na właścicielu, gdy jesteśmy poza domem. Tracimy powoli wiarę i siłę. Boję się, że w końcu ktoś wezwie na mnie straż miejską i będę zmuszona go uśpić.... Dlatego teraz chcemy spróbować bardziej rygorystycznych metod, polecono nam behawiorystę, który szkoli psy przy pomocy kolczatek, a nawet obróż elektrycznych.. Może tak trzeba. Nie wiem co robić. Mam wrażenie, że nie nadajemy się do tego psa, mamy za słaby charakter, ale oddanie go traktujemy jako ostateczność (w stosunku do swoich jest kochanym, potulnym psem) - chociaż ten scenariusz z każdym atakiem staje się coraz bardziej prawdopodobny. Może ktoś miał już podobne doświadczenia, mógłby coś doradzić? Bardzo proszę o pomoc!!!!
×
×
  • Create New...