Jump to content
Dogomania

Visenna

Members
  • Posts

    773
  • Joined

  • Last visited

Converted

  • Biography
    Marta S.
  • Location
    Zachód. Dziki. I Wawa obecnie
  • Interests
    Konie, jeździectwo
  • Occupation
    Instruktor jazdy konnej

Visenna's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. [quote name='pingwin26'] PS. "Próba wytrzymałości" trwała przez tydzień - pies przez ten czas nie ruszył wody z innej miski, po prostu nic nie pił.[/QUOTE] Pies przez 7 dni nie pił? I nie skonczyło się to dla niej na ostrym dyżurze pod kroplówkami, z odwodnienia? Może słabo znacie swojego psa i jednak gdzieś pił. Ssak tydzień bez płynów nie jest w stanie wytrzymać, człowiek wytrzyma 3-4 dni, pies moze z dzien dłużej? A co do problemu - zadzwonić do hodowli, zapytać gdzie kupili psu miskę, kupić taką samą i po problemie. Albo psa przetrzymać bez picia - żadne żywe zwierzę się nie zagłodzi, ani nie doprowadzi do śmierci z pragnienia, chyba ze jest chore, a skoro z żółtej pije, to chora nie jest, po prostu jak wyżej - pies nie mając swojej miski znalazł sobie inne źródło płynów, bo gdyby nie piła, wcześniej czy później musiałaby to zrobić, i niewazne czy byla by to miska żółta, zielona, różowa, czy kałuża, bo inaczej by zdechła... Można też tak, że jeśli pies z innej miski jedzenie je, to spróbujcie go oszukać - dajcie mu np do miski bulionu i niech go "zje". Potem mu ten bulion stopniowo rozcieńczajcie wodą, aż w końcu zostanie sama woda, może tak zadziała
  2. Co to była za hodowla, ktoś wie?? POdobno te co udało im się nie siedzieć w klatkach wygrywały wystawy, więc to musiała być znana baba!
  3. [quote name='paweligosia']Jako że żona jest osobą bardzo wrażliwą ja zajmowałem się karmą zastępczą mlekiem, dawkowaniem glukozy, całą dobę noc dzień w równych odstępach.[/QUOTE] Przepraszam, może zabrzmi ostro, ale ja nie rozumiem: Co jest takiego w dawaniu szczeniakowi mleka czy glukozy, że 'wrażliwość' nie pozwalała żonie tego robić? Ja sobie nie wyobrażam żeby moim wymarzonym Yorkiem zajmował się ktoś inny niż ja ( jedyne czego nie potrafiłam, to podać im zastrzyków, bo nie umiem i boję się je robić) - właśnie dlatego że jestem wrażliwa i sądzę, że nikt nie zadba o moje psy tak dobrze, jak zrobię to ja, która kocham je najbardziej! Wymarzony piesek żony, ale robiłeś przy nim Ty - to niech żona ma pretensje tylko do siebie, ze pies woli Ciebie. Szczerze, to mam nadzieje że tak zostanie, bo jak pies się przywiąże do niej, a nie daj Boże znów zdaży się jakaś choroba i wrażliwość nie pozwoli się żonie zajmowac psem, to mała będzie znosiła ją gorzej, nie mając swojego przewodnika przy sobie. A czy jest mozliwe zeby się przywiązała ...odpowiem tak - ja wiozłam mojego mlodszego jak był szczeniaczkiem z Warszawy do Szczecina. Pojechalismy po niego do Wawy i ze swiezo kupionym 3 miesięcznym szczeniakiem jechaliśmy 9 godzin w sniezycy - mały bardzo chorował, wymiotował...siedziałam z nim na tylnym siedzeniu i głaskałam, próbowałam uspokajać. I te 9 godzin wystarczyło - od pierwszego dnia w domu pies nie odstepował mnie na krok i do tej pory tak zostało, a ma już 6 lat. Też nie wierzyłam że to możliwe, myślałam ze pies potrzebuje chociaż paru dni - ale widocznie nie chory pies, któremu w jakiś sposób przyniosło się ulgę.
  4. [quote name='Maron86']Nie, nie umiesz czytac. Odnosnie sterylizacja/kastracji kotow. Z tego co mi wiadomo [/QUOTE] Nadal czekam na wykazanie mi miejsca w ktorym się rąbnełam, a nie na kolejną wymijającą odpowiedź o tym czego nie umiem. To to grubym drukiem, ze już ich nie ma, ahaaaa.. Czy bardziej chodzi o to, że ktoś mógłby pojechać i sprawdzic te bzdury o kotach mordercach, wiec bezpieczniej było napisać, ze juz ich daaawno nie ma, ale "były, panie, były! Jak te smoki latały!" No to ciekawe czemu te dwa czy trzy co zostały, nie ewoluowały w tym samym kierunku,. NIc to - nie odpowiadaj, pytanie retoryczne, ja odpowiedz znam, i mierzi mnie, ze są ludzie którzy tak niecierpią zwierzat żeby pisać takie rzeczy. Juz pomijam fakt ze twierdzisz ze koty były na 100% domowe, wypuszczane przez WŁASCICIELI, a Ty im domów szukałaś..o rly? A wiesz ze nie ma zakazu wypuszczania kota domowego na dwór? Pomijam fakt, ze to głupie i nebezpieczne dla kota, ale nikt za to nie karze, więc całkiem słusznie można by Cię o kradzież takiego stwora oskarzyć. Sterylzować wolnołażącego wypuszcanego przez włąscicela nie można, ale można go oddać innym ludziom, ciekawe podejście. Trzeba uważać koloryzując, to nie trzeba bedzie potem pisać ludziom ze czytac nie umieją :) I nie , nie czepiam się szczegółów wypowiedzi, czepiam się bzdury o kotach atakujących psy i dzieci, nieważne kiedy to było. Eot.
  5. [quote name='Maron86'] Klania sie czytanie ze zrozumieniem, no chyba ze czytasz co 10zdanie wtedy wszystko jasne.[/quote] A to słucham, uświadom mnie, czego nie zrozumiałam. To nie Ty napisałaś zdanie "Dodam ze 'kochane polickie koteczki' maja na sumieniu rowniez dzieciaki ktore zostaly pocharatane przechodzac pod krzakami ."? Czy może nie jesteś z Polic?
  6. Spróbuj mu wytłumaczyć moze w tym tonie, ze gdyby coś się działo, np zaczęło się palić, czy ktoś się wlamywał, to pies zauwazy pierwszy, gdy ludzie będą np spac, i wtedy szczekanie moze mu uratować dupę, w związku z czym nie zamierzasz psa oduczać szczekania, zwłaszcza że robi to wtedy, kiedy mu wolno. A jak nie dotrze, to zamień szczekanie psa na ultragłośne słuchanie muzyki heavy metalowej, to może sam poprosi żeby wrócić do tego że pies zaszczeka dwa razy dziennie :D
  7. Abstrahując od filmu będącego tematem wątku - muszę powiedzieć, ze bywam w Policach u rodziny, i w starych i w nowych, i jakoś tych agresywnych kotów nie widzialam. Dodam też że mam dwa Yorki, które do kotów się garną i zawsze podbiegną jak widzą, i podbiegały do kotów w Policach i też nigdy jakoś nie były atakowane, kot po prostu jak widział że pies biegnie to wstawał i odchodzil/uciekał. A dziwne, bo często był dwa razy większy od mojego psa, zwłaszcza tego młodszego, mógł go spokojnie załatwić. Coś mi się wydaje, że ktoś tu nie lubi zwyczajnie kotów i koloryzuje ile wlezie, bo zdażył się jeden kot z charakterem który potrafi pogonić szczekającego na niego psa, albo kotka, która nie chciała pozwolić na zagryzienie młodych. A to, że koty atakują dzieci, "przechodzące pod krzaczkami"..no loool. Moze są wściekłe, niee, sory - na pewno są wsciekłe :>. Albo moze nie życzą sobie brania na ręce i ciągania przez dzieciarnię po podwórku? Bo w Szczecinie jest masa kotów i dzikich, i wypuszczanych z domu, i oswojonych, ale bezdomnych i żadne nie atakują ludzi, chyba że zagrożone i w panice. A przez 30 lat jak mieszkam w Szczecinie, tak znam JEDNEGO kocura, ktory zaczepiony przez psa nie bał się zaatakować, reszta co najwyżej fuknie i w nogi, jesli ma gdzie. A i tak w sumie tego kocura oskarzam bezpodstawnie, bo nigdy nie zaatakowal mi psa ( miałam wtedy bullteriera), tylko po prostu jak nas widział to nie uciekał, a mój pies się nim interesował. I to, że kot potrafi się obronic i nie da się przegonic wiem od kolegi ktory miał boksera i powiedzial mi, ze kot dał psu po pysku kiedy ten podszedl zbyt blisko..sama tego nie widziałam, żeby ów kocur był agresywny - nie zaczepiany był spokojny! Jak kazdy kot. [b]Poproszę o nazwę ulicy Polic w której grasują te koty mutanty - zamierzam się tam przejechać przy najbliższej okazji i potwierdzić te rewelacje[/b], narazić siebie i psy na podrapanie i atak - może złapię sobie takiego kota do pilnowania chałupy... Żenada. Napisz dziewucho od razu, że nie lubisz kotów i tyle, a nie ideologię dorabiasz, bo tu siedzą ludzie ktorzy się zajmują zwierzętami osobiscie, i znają ich zachowania i możliwości. I naprawdę, powtórzę za Berek " szablozębne" te koty.
  8. [quote name='xxxx52']Jak to przytargal,to ona sobie sam biega bez opiekuna po lesie??[/QUOTE] " Kiedyś szedłem z nim po lesie i na leśnej dróżce była właśnie ta noga, same kości praktycznie, podejrzewam, że to ta sama, bo mieszkam bardzo blisko tego miejsca, 300m. Dziś był jakiś niemrawy listonosz u mnie i wypuścił psa,a on jak wrócił bawił się pod bramką tą włąśnie nogą." Czytaj wszystko, nie tylko pierwszy post.
  9. Ten preparat na sierść to Fiprex. Chroni przed pchłami itp.. Tabletka na odrobaczenie działa na robaki które były do momentu jej podania, na "przyszłe" robaki nie działa, dlatego odrobaczania się co jakiś czas powtarza. Moim zdaniem trzeba obserwowac psa i nie obejdzie się bez konsultacji z weterynarzem, jeżeli za jakiś czas pies zacznie mieć jakieś niepokojące objawy, np chudnąć. Jeśli był odrobaczany dwa tygodnie temu, to wet raczej nie poda mu zapobiegawczo kolejnej dawki, ale może przeprowadzi jakieś testy i badania w kierunku sprawdzenia, czy pies nie zeżarł jakiegoś pasozyta, choć wydaje mi się że to mógłby sprawdzić tylko badając mięso, a jeśli istnieje podejrzenie że pies się zaraził, to pewność będzie dopiero jak pasożyt się w zwierzaku rozwinie. Ale nie wiem czy na pewno tak, nie znam się aż tak na tym
  10. Na takie pytania z całą pewnością może odpowiedzieć tylko weterynarz po przebadaniu psa, wiec go do niego zabierz. Wścieklizny zresztą nie obawiałabym się tak bardzo, jak pasożytów typu nicienie, tasiemce i inne, których dzikie zwierzęta miewają dużo, a którymi pies mógł się zarazić po zjedzeniu mięsa... Z innej beczki - Twój pies biega samopas po lesie i boisz się wścieklizny, a nie boisz się że ci myśliwi, którzy są w okolicy tak często, psa odstrzelą, do czego mają prawo? Jeśli w lesie będzie wścieklizna, to pies jest bardziej narażony na zarażenie przez pogryzienie przez np. żywego wściekłego lisa, niż poprzez zjedzenie wścieklizny w mięsie. A już o takim drobiażdzku jak to, że gdyby ktos zgłosił na policję to, ze pies lata sam po lesie i znosi Ci kawałki dziczyzny do domu, to miałbyś nalot na chatę z podejrzeniem o kłusownictwo (Twoje albo psa, polującego samopas!) i mega trudno byłoby Ci udowodnić że to nie Ty, to już nawet nie wspomnę.
  11. A dlaczego szczeniak nie zasłużył, żeby zabrać go do weterynarza?
  12. [quote] Mimo,że psom nie zagrażało życie, [/quote] No fakt, psom trzymanym w klatkach, będącym w tak ogromnej ilości, życie nie zagraża. Zagraża im raczej wegetacja. [quote]Zdjęcia, które tu wstawiłam zrobione były dwa dni po odebraniu mi moich zwierzaków przed tym schroniskiem, w Warszawie na Wolskiej 60, wyprowadzone przez młodych wolontariuszy. Widać, że psy te są w bardzo dobrej formie, mają dobry kontakt z dzieciakami, o czym świadczy, że w hodowli były bardzo dobrze socjalizowane. Dowód na to, że w ciągu dwóch dni nikt nie jest wstanie doprowadzić do tak świetnej kondycji. [/quote] Psy ze schroniska tez w większości mają świetny kontakt z dzieciakami wolontariuszami ktore zabierają je na spacer. A te w wioskach co całe życie kwitną na łańcuchach i nikt się nimi nie interesuje, o te jak potrafią być zsocjalizowane, garną się całym sobą do człowieka! Widać przebywanie w klatkach znakomicie socjalizuje psy!<koniec ironii> Są w dobrej kondycji, powiadasz? NIe wiem, nie widac tego ani na twoich rozmytych robionych z daleka fotach, ani na zdjeciach fundacji tak na prawdę. Ale wierzę że przynajmniej je karmiłaś, bo gdybyś do tego trzymania w klatkach i tej ilosci jeszcze nie dawala im jesc, to to by już wołało o jakiś lincz co najmniej. 57 psów? Naprawdę? I Ty jedna, bardzo chora? One w ogóle z tych klatek wychodziły, brałaś je na spacer, partiami? Po 10? A moze po 3, 19 razy? Może czas sobie uświadomić że zarabianie kasiory kosztem żywych, czujących stworzeń, które kochają i potrzebują człowieka jest obrzydliwe i jęczenie o pomoc w kontynuowaniu tego ohydnego procederu na dogomanii jest co najmniej...bezczelne. Odnośnie fundacji się nie wypowiadam - nie ufam żadnej. Moze i u nich psy sa "na końcu łańcucha". Ale u ciebie tez były na końcu. Finansowego. A dzieki być moze i przekrętarskiej fundacji, przynajmniej znajdą dom, w którym trzymane w klatkach nie będą.
  13. NIe zrozumialas. To chodzi o wprowadzenie swiadectw zdrowia, żeby umożliwić podróż z psem czy kotem do tych krajów, a nie pozwolenie na eksport ich mięsa, tam wyraźnie napisano cytuję: " w celu ułatwienia podróży ze zwierzętami towarzyszącymi" do krajów Meksyk i Ukraina. A dalej "domowe psy i koty". A nie hodowlane, czy mięsne. Ale to nie do końca wina Twojego niezrozumienia, tylko niezręczności tego dokumentu, mrożone nasienie wołowe tez występuje tam i zgodzę się że można to nazwać produktem rolnym, ale żeby rolno-spożywczym? :D Po prostu nie mieli gdzie wetknąć tego punktu o podrózy wiec wsadzili tu. Inny tytuł zatem powinien nosić ten dokument, a moze powinien mieć dopisek : "i podróży ze zwierzętami domowymi" czy coś w tym stylu, ale jak widać, głowny inspektorat wet. słabo dbał o dobór wykształconych pracowników ;)
  14. Pies nie ma problemu z posłuszeństwem (przynajmniej mój, pozostałe zakazy respektuje). Problem jest tylko z tą jedną sprawą dlatego pytamy i chciałybyśmy uzyskać podpowiedź JAK działać, a nie odpowiedź że "zabraniać", łapiesz? Bo i pewnie ona i ja zabraniamy, ale nieskutecznie i nie wiemy jak czynić to skutecznie. Twoja druga wypowiedz juz rzuciła nieco światła na sprawę więcej, ale np konczenie zabawy bedzie oznaczało dla mojego psa koniec jakichkolwiek zabaw z psami. A tego nie chcę, bo zauwazam w nim że z wiekiem trudniej toleruje inne psy, zwłaszcza kiedy długo nie ma z nimi kontaktu. Wolałabym zatem przeczytać jak działać zeby jednak mógł biegać z innymi psami bez podejmowania prób kopulacji, bo konczenia zabawy w takiej chwili absolutnie nie kojarzy z naganą za zachowanie, i puszczony następnym razem znów zrobi swoje, a ja nawet nie wiem czy powinnam go karać za to zachowanie, bo w końcu gdy skacze np. na suczki to jest to jednak jakiś zew natury, mam go karać za popęd do rozmnażania? A myślę że mozna go oduczyć tych zachowań bez oddzielania i konczenia zabawy, bo w domu jest drugi pies i na nim nigdy tego nie robił, zresztą ten drugi na pierwszym też nie, więc da się. Patrząc z takiego punktu widzenia - że własciwie to nie wiem jak reagować, to odpowiedź "po prostu mu zabroń" naprawdę nie bardzo jest satysfakcjonująca, to jakby komuś kto pyta jak pilotować samolot powiedzieć, " wzbij się i po prostu leć".
×
×
  • Create New...