-
Posts
148 -
Joined
-
Last visited
Converted
-
Location
poznan-gdynia
Recent Profile Visitors
The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.
azja's Achievements
Newbie (1/14)
10
Reputation
-
Bardzo długo się zbierałam, żeby tę historię opisać. Nie chciałam do tego wracać – najchętniej zakopałabym te koszmarne wspomnienia w otchłani niepamięci – jednak wiedziałam, że nie powinnam, że może ktoś coś z tej sytuacji wyniesie dla siebie , że powinnam podpowiedzieć jak się zachować i gdzie pójść gdy ktoś truje Wasze ukochane zwierze …. Tak truje… truje po to żeby zabić. Nie będę opisywać całej historii- jest strasznie zawiła i długa. Skupie się na tym co według mnie najważniejsze….. Objawy: na początku nic strasznego : wieczorem pies robi się jakiś osowiały, brak apetytu, ale temperatura w normie, nie ma paniki … następnego dnia jesteśmy umówione we Wrocławiu na konsultacje ortopedyczną- jedziemy – w ambulatorium na AR robimy morfologie, biochemie i takie tam – w sumie nic z nich nie wynika – stan zapalny – diagnoza :pies się przeziębił – dziwie się bo nie było zimno , ani ona specjalnie długo na dworze nie siedziała- ale myślę- OK.- być może; antybiotyk, przeciwzapalny i 140 km do domu - Wracamy…. Dzień drugi: z samego rana jest jeszcze gorzej – pies totalnie apatyczny i oddech jakiś płytszy …robię się coraz bardziej nerwowa, po godzinie zaglądam Arce do pyska ….w pysku krew… i tu zaczyna się jazda bez trzymanki – pełna panika… tak jak stoję wskakuje z nią do samochodu i do naszego weterynarza – mija godzina – nasz Pan doktor rozkłada ręce – nie jest w stanie nic zrobić, to Kalisz- na wyniki trzeba by czekać do poniedziałku (jest sobota)- Arka ma płyn w płucach, oddech coraz płytszy – odpływa nam – nasz Pan Weterynarz nie ściemnia ( cechę ową traktujemy jako unikatową w tym fachu, zresztą nasz Pan doktor to prawdziwy unikat i skarb !), nie eksperymentuje – mówi wprost – chcecie ją ratować, natychmiast do Wrocławia. Jedziemy więc z powrotem – Arka pod tlenem, moja siostra, jej chłopak i ja – w samochodzie cisza, nikt się nie odzywa.. 14sta – meldujemy się pod wskazanym adresem – i tu opuszczam spory fragment – obiecałam sobie, że w tej historii będzie o ludziach, którzy mieli mniejszy, większy i zasadniczy wkład w ratowanie Arki, o tych, którzy postawili na niej krzyżyk i na wspomnienie których drastycznie podnosi mi się ciśnienie, nie będę pisać. Łut szczęścia decyduje o tym, że za pośrednictwem mej cudownej koleżanki Kamili z Gdyni ,w chwili kiedy moja histeria osiągała apogeum, dostaje numer telefonu do Pana Kemilewa- i od tego momentu szczęście jest z nami. Pan Jerzy Kemilew z Weterynaryjnego Banku Krwi z Warszawy – uświadamia mi absurdalność działań podejmowanych w miejscu o którym wspominać nie chcę i swym zdecydowanym głosem podaje wrocławski adres, adres pod którym jak się później okazało dzieją się rzeczy niezwykłe….. 19-sta, ciągle ta sama sobota- meldujemy się w lecznicy- Pan Doktor Łukaszewski już na nas czeka…. 6ść godzin – tyle trwały działania dnia pierwszego przy Paczkowskiej 26 – nareszcie Arka i my z nią trafiliśmy pod właściwy adres – adres pod którym pracują ludzie wielkiej wiedzy i wielkich serc– małżeństwo lekarzy weterynarii – Pani i Pan doktor Łukaszewscy – jak ich później określimy - Doktorostwo od przypadków beznadziejnych. Nie jestem w stanie odtworzyć wszystkiego co tam się działo – a działo się wiele…. To była prawdziwa batalia :podano min. 2 jednostki osocza, krew do transfuzji w pogotowiu, badania krwi : fatalnie niski poziom czerwonych krwinek, USG, RTG – wszystko w biegu – suka zalana własną krwią, na RTG nie widać serca, płuc - nic… Pan Doktor walczył – był jak w transie… Arka też walczyła – a my się modliliśmy. W sobotę jeszcze nie znaliśmy Pani Doktor – choć przez cały wieczór trwały konsultacje telefoniczne;) – wróciła wczesnym popołudniem w niedziele… specjalnie dla Arki skróciła urlop … Niedziela- kolejne 6ść godzin walki – badania, badania i burza mózgu – Pani Doktor Łukaszewska analizuje i bada, bada i analizuje – słyszymy :zatrucie warfaryną – antywitaminą K – składnikiem trutek na szczury i krety .( Nie wiem kto to zrobił- tylko się domyślamy – po tym jak wczoraj padły groźby pod adresem psów i nas – groźby karalne – upewniliśmy się, że dobrze podejrzewaliśmy. W najbliższych dniach zajmie się tym- mamy nadzieje- prokurator.) I tak mija cały tydzień – na przemian widujemy się to z Panią Doktor to z Panem Doktorem..we wtorek w końcu usłyszę z ust Pani Doktor „jesteśmy w domu – teraz już z górki” -poczuję się lżejsza o 2 tony i nie przestanę się uśmiechać aż nie zasnę. W między czasie Arkę konsultuje Pan dr Piotr Skrzypczak( mam nadzieje, że nie przekręcam), Pani dr Agnieszka Noszczyk i cała „zgraja” ;) lekarzy obecnych podczas warsztatów dla lekarzy weterynarii – Arka przebadana wzdłuż i w szerz – wszystkim Im dziękujemy z całego serca. Łączy na pewno jedno –kochają zwierzęta i kochają swoją pracę, nie ulegli zmanierowaniu i zautomatyzowaniu .Teraz już wiem -to na pewno jest powołanie – ma się albo się nie ma, jak się nie ma –może i można być niezłym lekarzem – ale na pewno nie wybitnym, na pewno nie takim, który po latach pracy wciąż ma tę iskrę w oku, wciąż wskakuje na niewyobrażalnie wysokie obroty kiedy waży się życie czworonożnego pacjenta- Oni to mają – i wiem, że to kryptoreklama- miała nią być – należy Im się jak nikomu innemu – gdybym mieszkała we Wrocławiu nie poszłabym do innej lecznicy, tylko na Paczkowską 26- jestem i pozostanę Waszą dłużniczką, może choć w ten sposób nieco się zrewanżuje.. Pani i Pan Doktor Łukaszewscy – pozdrawiamy Państwa serdecznie, jeszcze raz za wszystko dziękujemy i obiecujemy wkrótce odwiedzić ze zdrową mamy nadzieje już całkiem Arką (oczywiście nie omieszkamy jej u Państwa przy „okazji” przebadać [FONT=Wingdings];[/FONT]). Chciałabym jeszcze podziękować właścicielom dwóch psów, być może się tu pojawiają, lub ktoś ich zna. Serdecznie i gorąco dziękujemy w imieniu własnym i Arki, właścicielom Argusa i Ajdy – Wasze psiaki, podarowały naszej Arce to co bezcenne- krew.. i przyczyniły się tym samym do uratowania życia naszej Areczki. Arka czuje się coraz lepiej. Ciągle bierze witaminę K, do niedawna także antybiotyki. Troszkę więcej śpi- co zrozumiałe-ciągle się jeszcze regeneruje. Czeka ją zabieg rekonstrukcji więzadła .. już drugi– ale z tym trzeba będzie poczekać, aż serducho całkiem dojdzie do siebie… Leży mi ta nasza szara myszka właśnie na stopach.. oddycha tak spokojnie… ciągle drżę na samo wspomnienie, że byliśmy o włos od jej utraty.
-
Pamiętacie pitbulke Kami z Pabianic? JUz w nowym fajnym domku!
azja replied to modliszka84's topic in Już w nowym domu
Ja na zdjęciu z yorkiem??:crazyeye: ,chyba mnie z kimś mylisz ;) no chyba że mowa o Dominiku K ;) bo stanowczo wole u psów większe gabaryty ;) w życiu nie miałam yorka i raczej nie będę mieć ;) mam szarą Amstafke - patrz emblemat, łaciatą beagielkę i rudą mastifke :D no i dwie kicie ;) A co sie maleństwu stanęło, że w kołnierzu?? -
Pamiętacie pitbulke Kami z Pabianic? JUz w nowym fajnym domku!
azja replied to modliszka84's topic in Już w nowym domu
Husky to jeden z wielu psów, które mnie znalazły ;) - wbiegła mi pod koła samochodu... była u nas z tydzień - przeszła kompleksowe badania i kompleksowe pranie futra ;) - właściciel chyba jej nie szukał,bo były plakaty, info w schronisku, przez tydzień wiadomości w radio i cisza. No ale nie ma tego złego- Luna, bo tak ma na imie, ma super dom - jej nowi właściciele dostali na jej punkcie fioła. A moje cudaki - toć to od najstarszej do najmłodszej: beagielka, amstafka i mastifka angielska - im młodsza tym większa ;) A teraz właśnie mastifka zjada ucho amstafce - to jest lesbijski w pełni związek :D -
Pamiętacie pitbulke Kami z Pabianic? JUz w nowym fajnym domku!
azja replied to modliszka84's topic in Już w nowym domu
Z Kalisza :) Kubę i te dwa cudaki :loveu: - mam niewątpliwą słabość do rasy i ich "paskudnych" charakterków :evil_lol: leży tu obok mnie taka jedna paskuda właśnie - choć w sumie to trzy paskudy leża - ale każda z innej bajki :razz: -
POZNAŃ-BASTER. Rozpoczął nowe życie. I to jakie... :)))
azja replied to kinga's topic in Już w nowym domu
I kolejny raz sie okazuje, ze to iz ktos jest dorosly kompletnie nie znaczy ze jest dojrzaly. Sztab ludzi, cala organizacja - zawracanie Paulinie pewnej czesci ciala- mowiac wprost i efekt jest jaki jest. Dlatego czasem mi sie wszystkiego odechciewa.... -
POZNAŃ-BASTER. Rozpoczął nowe życie. I to jakie... :)))
azja replied to kinga's topic in Już w nowym domu
Nic z tego nie rozumiem :( kompletnie... oslupialam A moze by go pokazac tym drugim ludziom z Kalisza? tym co zglosili sie nieco pozniej? chyba ze tamtem dom w Poznaniu jest juz zaklepany- wtedy nie ma tematu. -
POZNAŃ-BASTER. Rozpoczął nowe życie. I to jakie... :)))
azja replied to kinga's topic in Już w nowym domu
Baster jest w nowym domku :) ale 120 km od Poznania i zapewniam, ze nigdzie nie bedzie mial lepiej:) Paulina- jak to sie stalo, ze sie tak stalo?? wychodzi na to ze i moj przyszly szwagier stal sie juz psim maniakiem. Ale skad Ty mialas do niego maila:crazyeye: -
Tak jest pełniej: O.BONNY Łaciata Sfora M. Fortibus VICENZA :)
-
Jeśli go zgłosiła.. a myśle że tak to zwie sie on :OK.SOREN VICUNO Zephyrus po Fortibus VICENZA :)
-
Niestety o konkurencji nic mi niewiadomo :roll: poza tym że w championach wystąpi też pies mojej koleżanki- po domowemu Paco a jak on tam w papierach ma to nie wiem. Moja beaglica to Estka z Otylki (M:Aria z Otylki O:Skansenhoj`s Henry) a jej 'mąż' to Mł.Ch.Pl Chardonnay English Matricaria Doroty Jaśko- po domowemu Tofik... Tofik jest po Jeniffer English Matricaria i Skansenhoj`s Blaze.... za 3 tygodnie sie okaże czy z tej miłości będą dzieci :lol:
-
Asiunia- napieraj tam... grzej linie telefoniczną.... oni tam siedzą tylko telefony sie urywają.... pewnie dostaniesz...wiem że niektóre zaadresowane na Kalisz jeszcze nie dotarły...
-
Hehe.. przeczytałam post faktum tzw :lol: .... coż za zainteresowanie tymi mopsami :wink:
-
Uwaga Uwaga!! Dodzwoniłam sie do znajomej Pani i tak: 1) Dzurga-oba mopsy są zgłoszone na bank.. niestety godziny rozpoczęcia mopsów nie znam... Pani powiedziała że 'wszyscy mają być na 10-tą" :wink: 2) Agasia- dla Ciebie mam dokładniejsze info- chyba tylko ze względu na wzgląd że znajoma Pani wystawiała moją Mrówe (też beagla)- która być może wkrótce będzie mamą :) Twój łaciaty wystąpi w championach a Wasz numer startowy- jeśli dobrze dosłyszałam to -570 Potwierdzenia do piątku ponoć muszą dojść-zostały wysłane w niedziele.. Pozdrawiam Asia
-
Jak ktoś chce może mi wysłać na priv swoje imie i nazwisko oraz zgłoszone psy a postaram sie zadzwonić do znajomej pani ze zwiazku i sprawdzić czy wszystko jest ok...