Jump to content
Dogomania

wiosna

Members
  • Posts

    3333
  • Joined

  • Last visited

Contact Methods

  • Website URL
    http://www.3rd-pole.com

Converted

  • Biography
    .
  • Location
    okolice Kluczborka

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

wiosna's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Problem nie leży w "komórce" - nazwie, której użyłaś, ale w tym, że ogólny wydźwięk wypowiedzi sugeruje dramatyczną sytuację psa. Mój poprzedni post związany był z ciągłym podważaniem każdej naszej decyzji jako szkodzącej psu i powodującej jego nieszczęście. Krótka smycz, zapewniająca Wam bezpieczeństwo podczas spaceru, naprawdę nie powoduje długotrwałego dyskomfortu Niko, jest po prostu koniecznością. Ale pytanie, jakie padło na samym początku Waszej wizyty od razu sugeruje, że Niko nie ma się u nas dobrze. "Czy on zawsze chodzi na takiej krótkiej smyczy?". Nie "jak wyglądają wasze spacery?", "opowiedz nam, co Niko robi na codzień", "jak się zachowuje na spacerach?", "czy to jego codzienna smycz?", czy nawet "dlaczego jest na takiej krótkiej smyczy?". Nie. Padło: "czy on zawsze chodzi na takiej krótkiej smyczy?". W podtekście jest przesłanie, że Niko jest u nas bardzo biedny, uciemiężony i cierpiący. I nie chodzi o to jedno pytanie - tak jest na każdym kroku, w każdej sprawie, zawsze. Boks wewnętrzny, brak zabawek, kaganiec, krótka smycz - to nie są decyzje podjęte po to, żeby zgnębić Niko. To są decyzje podjęte z konieczności. To nie jest jamniczek, piesek, który jeśli nawet pogryzie, to w sumie i tak nic się wielkiego nie stało. To jest prawie 50-cio kilogramowy pies po wielu przejściach, z zakorzenionymi już, złymi nawykami, który nie ma absolutnie żadnych oporów, żeby zaatakować człowieka. To co my robimy, czyli hotelowanie naprawdę trudnych psów za naprawdę niewielkie pieniądze, robimy ponieważ chcemy im pomóc. Są inne hotele, ośrodki pracy z trudnymi psami. Wymioniony kilka stron wcześniej Songo. Bardzo głośny ostatnio hotel ratujący ciężkie przypadki, kosztujący 1500 zł za 4 tygodnie pracy z psem. Pomijając długofalowe efekty szybkiej pracy z psem i zdolność Niko do podołania intensywnemu treningowi, warto się zastanowić, czy warunki są specjalnie inne? Pooglądajcie. Kojce są w większości placówek identyczne. Boksy wewnętrzne podobne - choć fakt, u nas części tynków i kafelek jeszcze nie ma. Jednak czy dla psa rzeczywiście to kafelki są najważniejsze? Kolor ścian? Czy może kontakt z opiekunami? Bardzo zmęczyło mnie już ciągłe niezadowolenie. Jako firma chciałabym, aby moi klienci byli zadowoleni. Jeśli jednak nasze usługi nie spełniają oczekiwań, w tej branży oferta jest szeroka. Właśnie stąd nasza decyzja.
  2. Jestem. Co do tekstu - nie sądzę, aby było w porządku napisanie, że Niko to pies całkowicie stabilny i zrównoważony, że tak łatwo daje się go uspokoić. Określenie "kłapnął kilka razy, raz do krwi" jest bardzo mylące. Ja wiem, że nikt z Was nie widział Tomka, prawdopodobnie wcześniejszych pogryzionych też nie, ale przynajmniej to ostatnie to było regularne pogryzienie, nie "kłapnięcie". Pogryzienia przez Niko są niebezpieczne, Niko to pies który atakuje człowieka skutecznie, a przy tym nie potrafi sam opanować swoich emocji. Wiecie, że w Gostarze wyskoczył na naszą Olę - ponieważ cała sytuacja, to co działo się dookoła wywołało w nim duże emocje. Po Waszym odjeździe zaatakował mnie - z tego samego powodu. Zebrały się w nim emocje, a on ich ujścia szuka właśnie w taki sposób. I tak, mechanizm jest czytelny i jasny, przewidywalny, ale nie oznacza to, że pies nie ma zahamowań aby wyładować swoje emocje na najbliższej w danej chwili osobie. Ja go nie przekreślam, ale to nie jest pies po prostu z zapędem do dominacji, który czasem próbuje coś wymusić. W Niko łatwo wzbierają i kumulują się emocje, nad którymi on sam nie jest w stanie zapanować. Jeżeli jego opiekun w porę tego nie wychwyci może dojść do kolejnych pogryzień. Jego nowy właściciel zawsze musi być czujny, i żeby zapewnić bezpieczeństwo sobie i osobom w otoczeniu musi zwracać baczną uwagę na zachowanie Niko. Nie wiem jak opiszecie to w ogłoszeniu, może żeby nie odstraszać ewentualnych chętnych, których raczej i tak nie będzie za wielu, po prostu to wytłumaczycie już bezpośrednio. Ukrywać nie polecam, bo "po prostu" ktoś będzie musiał się leczyć, a i samemu Nikowi nijak to nie pomoże. I dalej - niekoniecznie w ogłoszeniu, ale prywatnie należałoby poinformować zainteresowanych, że stan łap Niko jest naprawdę poważny. Pomijając zachowania psa, wpływ na jego ruch, trening i pracę, są to też koszty, z którymi nowy opiekun musi się liczyć. Temat operacji jądra Niko wciąż wydaje się nie być dla nikogo istotny, odkłada się to na jakieś "kiedyś". A to naprawdę są pilne rzeczy, które mogą Niko zwyczajnie zabić, alarmuję o tym już od dawna. Moim zdaniem najpierw należałoby zabezpieczyć niezbędne leczenie psa, później zajmować się czymkolwiek innym, a nie odwrotnie. A na koniec - zdanie o komórce i materacyku przebrało we mnie jakąś miarkę. Od dawna słychać w opiekunach Niko niezadowolenie z tego, że on jest u nas. Bo w budynku, bo nie ma na czym zawiesić oka, bo krótka smycz zabrana na spacer z Wami (obcymi dla Niko osobami, więc krótka ze względów bezpieczeństwa). To nie tak, tamto nie tak. Mówiłam już ostatnio Marzenie, że ja rozumiem, że chciałybyście żeby Niko był rozpieszczanym kanapowcem albo prawie kanapowcem, ale to nie jest tak. Mamy zdecydowanie inną wizję pomagania temu psu. W obliczu tych ciągłych podtekstów my rezygnujemy. Poszukajcie proszę dla niego innego hotelu. Wciąż i wciąż jest wiele zastrzeżeń co do jego pobytu u nas, na każdym kroku spotykam malutkie, ale jednak bardzo wyraźne sygnały, że uważacie, że coś jest nie tak. Widocznie nie jesteśmy takim hotelem, jakiego szukacie. Betka, nie odbierz tego osobiście. Akurat Twój post przeważył szalę i skłonił nas do przemyślenia tego tamatu, ale chodzi nam o całokształt, nie o ten jeden post.
  3. heh, nie no, bez żartów - nikt nikogo nie wyrzuca, spokojnie ;) Natomiast sprawa kojców wygląda tak, że to nie jest jakaś stała nasza propozycja, że my tak robimy zawsze. my chcemy u siebie, w obecnej siedzibie fundacji postawić kilka kojców - dokładnie pięć, i postanowiliśmy zrobić to w taki sposób, zresztą nie my jedni, wiele organizacji tak tworzy swoje zaplecze. Ale miejsca i możliwości czasowych jest na pięć kojców. Jeden jest już w trakcie robienia, a o czterech kolejnych rozmawiamy, po prostu więc może się okazać, że miejsce się skończyło. Takie okienko na przekazanie psa z kojcem otworzy się jeszcze w naszej fundacji jak kupimy ziemię pod ośrodek, co planujemy na przyszły rok lub najdalej 2016. ale nie ma chyba co teraz się zastanawiać, póki co zobaczymy jakie zapadną decyzje. Po prostu napisałam Wam to, żeby nie było nieporozumienia, że tu się na coś umawiamy, a ja później napiszę że miejsca już nie ma. Chociaż o kojcu rozmawiało się tu sporo, żadna decyzja nigdy nie zapadła, a ja nie mogę blokować innych psów które potrzebują miejsc. Zwłaszcza, jeśli są to psy z wojtyszek.
  4. Odezwał się do nas człowiek, który chce umieścić pod naszą opieką psy z wojtyszek. Tym samym może się okazać, że zabraknie nam miejsca na kolejne kojce, bo możemy ich u nas postawić tylko kilka. Nie jest to jeszcze sprawa na pewno, ale wolę Was uprzedzić, żeby sprawa była jasna, żeby nam nie powstało jakieś nieporozumienie później.
  5. dzień dobry :) Mam wiadomość - chyba ważną i nie cierpiącą zwłoki - Nikolcowi 23 kończy się szczepienie na wściekliznę. A jak się Niko wścieknie, to będzie zadyma, że hej. Rozumiem, że mamy jechać zaszczepić?
  6. Właściwie zostało to już wyżej napisane, ale chciałabym, żeby nasze stanowisko też było jasne. Uważam, że samo przeniesienie Niko nic nie da. Niko jest wymagającym psem, ale to nie tak, że z nim jest coś nie w porządku (Betka, Niko absolutnie nie jest nieprzewidywalny, jego reakcje są zawsze uzasadnione i całkowicie zrozumiałe, choć nie znaczy to, że jest to łatwy pies). Problemem tutaj jest odpowiedni dla Niko człowiek. I naszym zdaniem szkolenie ma ogromny sens, ale nie samo w sobie - nie chodzi tu bowiem o Niko, ale o jego relację z nowym opiekunem. Naszym zdaniem sens ma nie wysyłanie Niko na szkolenie, ale wysłanie go na szkolenie z nowym panem (panią). Więc stworzenie dla Niko funduszu mogącego pokryć miesiąc albo i trzy miesiące szkolenia - w Songo, Gostarze lub innej dobrej szkole miałoby ogromny sens. Ufundowanie takiego pakietu osobie adoptującej Nikolca byłoby idealnym krokiem, dającym szansę na udaną adopcję. Dopóki nie ma osoby realnie zainteresowanej adopcją takie działanie nie może - moim zdaniem - przynieść konkretnego efektu. Na chwilę obecną Niko dogadał się z nami, na codzień wspólpracujemy na bardzo fajnej stopie. Myślę, że znaczenie ma tutaj również to, że w jego życiu pojawiły się jakieś pewniki, regularny rytm i stabilność. To się przenosi na sposób, w jaki Niko reaguje na otoczenie i sytuacje w jakich się znajduje. Natomiast ogromny sens ma zoperowanie Niko - chodzi mi o usunięcie drugiego jądra. To coś, co może w niedalekiej przyszłości przerodzić się w nowotwór i zabić tego psa - niezależnie od tego jak bardzo będzie wyszkolony i zresocjalizowany. Z jego łapami nie da się wiele zrobić, choć należy stosować środki zapobiegające pogłębianiu się problemu. Czyli przede wszystkim unikać przeciążania. Natomiast sprawa jądra jest otwarta i wciąż jest to palący problem, którego odkładać naszym zdaniem nie należy. Jeśli chodzi o powrót Niko do nas to uczciwie odpowiem - nie bardzo to widzę. Nie ze złej woli, po prostu na miejsce u nas czeka dużo zwierząt. A ponieważ są to najczęściej psy z wyrokami, które muszą na szybko gdzieś się podziać. Jeśli więc Niko pojedzie do Songo albo w inne miejsce, u nas miejsce znajdzie inny potrzebujący pies. Jak sami wiecie takich psów jest dużo, a miejsc gotowych je przyjmować bardzo niewiele.
  7. O, jak miło przeczytać Twój post Dusje. Tyle tylko, że ja nie jestem hotelem "dogomaniackim" i biorąc psa pod opiekę zaznaczyłam, że na dogomanii pojawiam się bardzo sporadycznie i zdecydowanie nie zobowiążę się pisać tutaj na bieżąco i uczestniczyć w tematach. Ladymonia jest osobą która umieściła Ksenię u nas i jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym, informujemy co u Kseni. Nawet nie przeczytałam więcej, niż ostatnie 4-5 postów, które wyświetliły mi się teraz. Rozumiem, że dla Was ten wątek jest ważny, jednak ja mam pod realną opieką stado żywych zwierząt i nie zostawię ich, żeby czytać forum. Nasz Hotel prowadzi stronę na facebooku, gdzie publikujemy zdjęcia psów przebywających u nas. Ustalenia z Ladymonią dotyczyły m.in. takiej formy przekazywania zdjęć. Teraz jestem tutaj, ponieważ Ladymonia telefonicznie poprosiła nas o napisanie czegoś tutaj (sama przebywa w szpitalu). Widząc jednak Twój wpis Dusje zdecydowałam, że mój post będzie zawierał jedynie informację, że nie będę się tutaj pojawiać. Ja nie jestem tutaj ani koleżanką, ani tym bardziej wrogiem. Ladymonia korzysta z usług naszego hotelu, zastosuję się więc dokładnie do naszej umowy i podaruję sobie dodatkowe pisanie tutaj. Publiczne informacje na temat Kseni przekazywać bedziemy za pośrednictwem wygodnych nam mediów (facebook i strona www), natomiast szczegółowych informacji udzielamy naszemu klientowi - w tym przypadku Ladymonii. Wy możecie w dowolny sposób dogadywać się z Ladymonią dalej i przekazywać sobie uzyskane informacje i zdjęcia, np wstawiac je na fora. Taka jest umowa z naszym hotelem i zasady współpracy. Zawsze można znaleźć sobie inny hotel, dopasowany do swoich potrzeb - np taki, który aktywnie uczestniczy w forach internetowych. Przykro mi, że panuje tutaj taka atmosfera. Skoro jednak panuje, ja zdecydowałam nie uczestniczyć już w tym wątku ani biernie, ani tym bardziej czynnie. Pozdrawiam serdecznie.
  8. Witajcie. Przepraszam za moją nieobecność na wątku. Tak jak wspomniałam na fb, ostatni okres był u nas bardzo gorący, nijak nie wystarczało nam czasu na facebooku, fora i inne przykomputerowe zajęcia. Chciał nie chciał bycie przy psach zawsze ma przecież wyższy proprytet niż jakiekolwiek pisanie, choć nie chcę żeby zabrzmiało to niegrzecznie. Tak czy siak - w albumie są nowe zdjęcia (link: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.347919598694922.1073741854.192975384189345). Chłopak zdecydowanie się rozluźnił, jest radosny i bardzo energiczny. Tomka pokochał najbardziej na świecie, to jego ukochany pan i Elvis zrobi wszystko, żeby mu się przypodobać. Ja raczej tylko "mogę być", Elvisowi zdecydowanie bardziej podoba się zabawa z "Prawdziwym Panem" ;) Postępy szkoleniowe są, choć zaznaczyć muszę, że Elvis należy raczej do psów bardzo kochanych niż specjalnie bystrych. Lub może inaczej - spacery są dla niego wciąż taką radością, że woli biegać i zwiedzać niż skupić się na pracy. Jednak i tak siada i waruje już ładnie, coraz mniej ciągnie na smyczy, uczy się też chodzić przy nodze. Zależy nam na socjalizowaniu go z ludźmi, nowymi miejscami i ruchliwym otoczeniem - teraz już spokojniej znosi takie atrakcje, powoli powoli robi się to normalne. Ogólnie staje się trochę mniej rozszalały, trochę lepiej się skupia na człowieku, szczególnie jeśli nie ma nowych bodźców w zasięgu wzroku. W kwestii kojca. Jak wiecie rozsypała mi się współpraca z poprzednią firmą, z którą mieliśmy działać. Z tego powodu sprawa przeciągała się w czasie, musiałam szukać innej firmy. Nie udało mi się znaleźć nikogo, kto za kwotę jaką mamy do dyspozycji zrobi nam takie kojce, jakie potrzebujemy - z rurek, z podłogą i dachem, ocynkowane, kompletne z dużą, ciepłą budą. Kojce będą kosztowały prawie 3 tys zł każdy, i nie sądzę, żebym z tej kwoty dużo mogła jeszcze "uszczknąć". Tak czy siak jednak umowa pomiędzy nami się nie zmienia - jestem gotowa przyjąć Elvisa pod opiekę Fundacji na takich warunkach o jakich rozmawialiśmy wcześniej, a brakującą do kojca kwotę wyrównamy już sami. Tutaj nic się nie zmienia, jeśli więc jesteście zdecydowani, to nic nie stoi na przeszkodzie. Na jutro (07.10) mamy umówioną kastrację w lecznicy w Kluczborku. Był to najbliższy wolny termin jaki mieliśmy do dyspozycji. ..chyba tyle. Na przyszłość - jeśli ktoś z Was ma pytania, chce się czegoś dowiedzieć - dzwońcie. Mój numer telefonu to 500162535, pod telefonem jestem generalnie dostępna, a jak mnie amurat nie ma to śmiało można dzwonić za chwilę, do skutku. Naprawdę często nie mogę być na dogo ani w ogóle przy komputerze, bo mamy pod opieką dużo zwierząt, przy których codziennie spędzamy większość dnia. Mam nadzieję, że zdjęcia wyświetlają się Wam poprawnie, album powinien być widoczny publicznie. Pozdrawiam Was ciepło, do uysłyszenia.
  9. Przerwę ciszę, choć trochę zmieniając temat. Wypadł mi wczoraj wyjazd do lecznicy w Namysłowie z jednym z moich fundacyjnych psów. W moim wiejskim dość regionie jest tak, że do lecznic generalnie jest daleko. Podstawową opiekę sprawuje nad moimi futrami gabinet Ventus w Kluczborku, jednak jeśli potrzebujemy RTG lub bardzo skomplikowanych zabiegów, jeździmy do Namysłowa. Mamy tam jednak 50km. Ponieważ jechałam tam z malamutem, zabrałam przy okazji Niko. Mój wyjazd wypadł raczej nieplanowanie, nie mogłam więc umawiać się wcześniej. Próbowałam dodzwonić się do Marzeny, ale nie udało mi się, dlatego to co zrobiłam zrobiłam na moją odpowiedzialność i jeśli podjęłam złą decyzję, liczę się z konsekwencjami. Przede wszystkim zgodziłam się na podanie Nikodemowi leku usypiającego - bez tego nie da się tknąć obcej osobie, nie mogło być więc mowy o zbadaniu go w jakikolwiek sposób. Prześwietliliśmy łapy, lekarze szukali też zaginionego jądra. Bezskutecznie - w kanale go nie ma, a to oznacza, że Niko ma je w jamie brzusznej, co należy raczej koniecznie zoperować. Takie jądra mają skłonności do nowotworowania, często są upośledzone albo w jakiś sposób zmienione, powiększone, generalnie chore. Dlatego ważne jest zorganizowanie w niedalekiej przyszłości całej akcji poszukiwania zaginionego jąderka i wykastrowanie Nikolca już ostatecznie. O wpływie na zachowanie rozpisywać się nie będę, sprawa chyba jest oczywista. Co do łap - tu nie mam dobrych wieści, choć chyba też bez zaskoczenia. Niko ma wadliwe kości. Są większe niż powinny i inaczej ukształtowane, co upośledza pracę jego stawów. Problem raczej nie jest do usunięcia, nic z tym nie zrobimy. Gdyby Niko był rosnącym młodzikiem, możnaby jeszcze próbować korygować to operacyjnie, ale w tej chwili cudów już nie zdziałamy. Z wiekiem, co też raczej oczywiste, będzie gorzej, i tak jak podejrzewałam prawdopodobnie właśnie to w pewnym momencie zmusi opiekuna Niko - czy to będziemy my, czy ktoś inny - do uśpienia go, ponieważ będzie go to zwyczajnie bolało. Wspomagająco oczywiście będziemy podawać preparaty na stawy, ale na duże zmiany nie ma co liczyć. Co do operacji jądra, jej koszt będzie zależny od tego ile będzie trwała i jak przebiegała. Lekarze nie podali mi jednoznacznej kwoty, ale zaznaczyli, że może to być sporo więcej niż 350zł, co zdarza się być kosztem zwykłej kastracji tak dużego psa. Niestety w tej lecznicy nie mam takich cen jak w "moim" gabinecie w Kluczborku, który wspierając fundację traktuje nasze zwierzęta bardzo bardzo ulgowo. Tak jak zaznaczyłam na wstępie, nie mogłam skontaktować się z Marzeną. Nie chciałam odkładać sprawy, bo jeździmy do tej lecznicy rzadko, a ja nie zawsze mam jak jechać specjalnie - z braku czasu, no i ze względu na koszty - dlatego chciałam połączyć te dwie sprawy za jednym wyjazdem. Przepraszam, że nie skonsultowałam tego z Wami, ale nie mam numeru telefonu do nikogo innego z decydentów w sprawie Nikodema. Nie podjęliśmy jednak żadnych znaczących decyzji, było to jedynie badanie.
  10. :D Wygląda na to, że musimy chyba łóżka i laptopy do boksów powstawiać. W jednym co prawda jest już kanapa, ale Albin jej nikomu nie odda, nie ma szans ;) Co do Nikolca - z tego co ja wiem ma 3-4 lata, ale to wiem tylko z przekazów. Nam zęby pokazywał z tak bliska, że jakoś nie dostrzegłam jak tam kamień na nich się układa i czy bardzo są starte, ale z tego co przyuważyłam oceniam go podobnie. Z jego łapami nie jest dobrze. Jego starość będzie okropna i pewnie w którymś momencie właśnie ten problem będzie największym z problemów Nikodema. I okropne jest, co ludzie zrobili z tymi psami. "Rasowy" powoli już zaczyna oznaczać "chory". Ale do rzeczy, bo przecież wiem, że czekacie na coś konkretniejszego. Obiecałam napisać co myślę na temat Nikodema i jego przyszłości, bo wiemy wszyscy, że jest to ciężki przypadek. Najlepiej byłoby oczywiście znaleźć dla niego nowego właściciela, ale takiego idealnego - kolejnej wpadki nikt z nas przecież nie chce i chyba ryzykować też już nikt nie zamierza. Zresztą niezależnie od tego jak poukładamy sprawę Niko formalnie, moim zdaniem powinniśmy go ogłaszać i szukać mu kogoś - byłoby przecież znacznie lepej, gdyby był jedynym psem w rodzinie, a nie jak u nas - jednym z wielu. Może się uda? Dopóki jednak się nie znajdzie wszystko może zostać tak jak jest - czyli Nikodem jest u nas w hotelu. To da mu największą możliwość pracy i rozwoju, będzie miał najwięcej czasu spędzanego z nami, co w opcji fundacyjnej nie jest takie proste. Psy hotelowe siłą rzeczy mają pierwszeństwo do zajęć, spacerów, wyjazdów, treningów czy pracy, fundacyjne natomiast mają tych atrakcji mniej. Jednak na dłuższą metę są to przecież potężne pieniądze. Nawet nasza stawka, raczej przecież niska niż wygórowana, pomnożona przez powiedzmy 10 lat życia Nikodema to pieniądze, za które można zrobić więcej niż utrzymywać jednego psa. Mi opadają ręce kiedy widzę, ile pieniędzy w Polsce wydaje się na hotele niepotrzebnie. Wiadomo - na czas socjalizacji, szkolenia, pracy itp jest to potrzebne, ale o niebo lepiej byłoby tworzyć przy tym coś stałego i rozwiązywać przy okazji problem bezdomności psów. Myślę, że gdyby trochę tylko zmienić podejście do sprawy, spokojnie moglibyśmy co roku postawić niewielkie, fajnie działające schronisko. Ale to znów dygresja. Hotelowanie Niko do końca jego życia uważam za marny pomysł, choć oczywiście hotel to moja praca i w pewien sposób pisząc to sama sobie chleb odbieram. Opcja fundacyjna miałaby polegać na kupieniu dla Nikodema kojca. Będzie on wtedy dalej pod naszą bezpośrednią opieką, byłoby też fajnie, gdybyście utrzymali deklaracje dla niego w kwocie chociaż 75zł miesięcznie - czyli objęli Nikodema adopcją wirtualną, może od czasu do czasu kupili mu preparat na stawy czy co tam mu będzie potrzebne. My postaramy się, żeby jego codzienność nie odbiegała bardzo od tej, jaką Niko ma teraz - w ostateczności jest to wyjątkowy pies i wyjątkowy "przypadek", więc po prostu trzeba coś niestandardowego dla niego wymyśleć. Problem z kojcem pojega na tym, że Niko źle reaguje na psy dookoła, frustruje się widząc nas zajmujących się innymi psami. Dla niego najlepiej jest tak jak teraz - kiedy ma swój boks w budynku, jest osłonięty od denerwujących i nakręcających go bodźców. I raczej dobrze byłoby, żeby tak pozostało, przynajmniej narazie. O to tak na marginesie też zapytaliśmy w Gostarze - pozwolę sobie podeprzeć się więc autorytetem Pani Małgorzaty, która upewniła mnie, że to dobry wybór dla Niko. My nie możemy jednak przyjąć Niko do Fundacji przeznaczając jej w ten sposób kolejny boks. Nie chcę, żeby to zabrzmiało brzydko, ale ja niestety też muszę jeść, a do tego spłacać kredyt - więc jakoś zarabiać, chciał nie chciał, też muszę. Fundacja którą prowadzę działa w oparciu o nasze własne - czyli właśnie hotelowe kojce i boksy. Dlatego kojec który kupilibyście dla Niko póki co służyłby innemu psu, będąc po prostu miejscem u nas. Jeśli Niko psychicznie będzie na takim etapie, że spokojnie będzie mógł mieszkać obok innych psów oczywiście będziemy mogli go tam przenieść, ale na chwilę obecną byłoby to dla niego po prostu szkodliwe. Zastanawialiśmy się nad możliwością postawienia całkiem osobnego kojca dla Niko, ale nie bardzo mamy gdzie go ulokować, żeby Niko nie widział psów czy nie miał ich tuż obok siebie. Nie możemy przecież trzymać Nikolca sąsiadom tuż pod oknami, bo głos ma donośny, a my i bez tego nie jesteśmy najłatwiejszymi sąsiadami. Tak to widzę. Już jakiś czas temu rozmawiałam o tym kojcu z Marzeną - zastanawiałyśmy się jak to zrobić, żeby kojec, który kupicie był faktycznie dla Niko, nie dla innego psa. Ja takiej opcji póki co nie widzę, zwyczajnie nie mam pomysłu. I chociaż standardowa opcja zakłada, że kupuje się kojec dla konkretnego psa i ten właśnie pies będzie tam mieszkał, tutaj sytuacja wymusza inne rozwiązanie. Do tego w perspektywie kilku lat my chcemy stworzyć placówkę, do której zostanie przeniesionych większość kojców fundacji. Swoją drogą projekt wart uwagi - chcemy uruchomić połączenie schroniska dla psów z ośrodkiem szkoleniowym, gdzie dzieci i młodzież mają w ramach regularnych szkolnych zajęć uczyć się opieki nad zwierzętami, pracy z nimi, podstaw tego jak działają emocje, jak nad nimi panować, jak powstają frustracje i co można z nimi robić - przydatna praca i dla psów, i dla samych dzieciaków. ..mogłabym długo pisać, wychodzi na to, że to mój projekt życia ;) Jeśli ktoś z Was chciałby więcej, to jest w informacjach o stronie tutaj: www.facebook.com/greytplace. Ale co do Niko - nawet jak już powstanie GREYt PLACE i przeniesiemy tam kojce i większość fundacyjnych psów, Niko - zakładając że w międzyczasie nie znadzie się ten idealny człowiek, który go adoptuje - zostanie tu z nami. Atmosfera placówki w której dużo się dzieje, przewija się mnóstwo osób i nieustannie są nowe psy, nowe zajęcia, nowe osoby - to chyba nie dla niego. My wtedy z Nikoszką i naszymi starymi hasiorami stworzymy wreszcie spokojny dom, bo wtedy wszyscy będziemy już bardzo, bardzo potrzebowali kawałeczka spokojnej przestrzeni. Nie wiem, co jeszcze mogę Wam napisać. Na szczęście ja mogę tylko sobie dywagować, napisać co myślę i jak ja to widzę - Wy natomiast musicie realnie podjąć decyzje dotyczące Nikodema, to przecież Wasze zębate futro. Od siebie powiem, że my go - dziada wstrętnego, co tu dużo pisać - coraz bardziej traktujemy tak, jakby miał z nami spędzić resztę swojego czasu. Jest paskudny, trzeba na niego uważać, obcych by zeżarł, psy też by wszystkie zeżarł, w ogole najbardziej to chciałby być sam jeden na świecie, ale nas pokochał całym swoim łobuzerskim serduszkiem. Po zajęciach w Gostarze, które z perspektywy Niko nie były żadną tam oceną, ale wspólnym polowaniem, Tomek stał się przyjacielem. Od tamtej pory Niko jest swobodneijszy, bardziej "miękki", jeśli wiecie co mam na myśli. Daleko mu jeszcze do psa, któremu ja czy Tomek w pełni zaufamy, ale chyba jesteśmy na jakiejś wspólnej drodze w dobrym kierunku. Co do Gostaru - jestem głęboko wdzięczna za wszystkie rady, które otrzymaliśmy w tej szkole. Bardzo pomogły w pracy z Nikodemem i jestem pewna, że pomogą jeszcze niejednemu podobnemu psu, z którym w przyszłości skrzyżują się nasze ścieżki, bo tzw "beznadziejnych przypadków" jest u nas pod dostatkiem. Coś jest w tym, że Wiosna nie lubi miłych egzemplarzy ;] Wizyta w Gostarze, chociaż nie przyniosła przecież natychmiastowej adopcji, nikt też nie zaczarował Niko i nie rozwiązał w pięć minut wszystkich jego problemów, dała nam jednak bardzo wiele. Przez swoje dotychczasowe "dokonania" Niko mocno zawęził grupę osób które nadają się na jego nowych właścicieli. Jednak po tylu nieudanych adopcjach mogłoby być nieodpowiedzialne prowadzenie dalej ogłoszeń - wizyta w Gostarze upewniła nas, że Niko jest psem zrównoważonym i pod pewnymi warunkami można oddać go do adopcji. Niestety rygor, który narzucają te warunki dyskwalifikuje większość chętnych, ale jeśli uda nam się znaleźć osobę która chce się podjąć pracy z tym psem i będzie potrafiła zastosować się do zasad bezpieczeństwa, będzie to miało sens. Takich osób jednak, jak wszyscy wiemy, chodzi po świecie bardzo niewiele - a jeśli już chodzą, z reguły podąża z nimi sporo psich łap. Dlatego znów wracamy do początku - dopóki nie ma idealnego nowego opiekuna dla Niko, musimy mu wystarczyć my. Mam nadzieję, że niezależnie od Waszych decyzji uda nam się jeszcze choć raz, choć czasem pojechać z Nikodemkiem do Gostaru. Zapolować, a jakże! ;)
  11. Kilka nowych zdjęć wrzuciłam do albumu łobuza. I muszę lecieć, mamy nieplanowanego hasiorka i kota, któremu wczoraj trzeba było usunąć oko. Ahh, że też nikt jeszcze nie wymyślił aplikacji do łatwego dyktowania i publikowania tekstów..
  12. Jestem, ale tylko na sekundę, postaram się niedługo być na dłużej i napisać coś więcej, ale teraz tylko w skrócie - przede wszystkim cieszę się bardzo, że udało nam się wreszcie zabrać Nikolca do Gostaru. Potwierdziło to sytuację jaką wszyscy podejrzewaliśmy - że Niko w gruncie rzeczy to dobry chłopak, trochę ma w głowie bałagan, ale na pewno nie jest niezrównoważonym, chorym psem. Ja gorąco dziękuję Gostarowi za to spotkanie i ocenę Nikodema, było to dla nas bardzo ważnym krokiem, teraz wiemy na czym stoimy i co mniej więcej można robić dalej. Te "dalej" właśnie opiszę Wam później, ale dziś przez dwa zgłoszenia o błąkających się psach (które do tego jak na złość jakby zapadły się pod ziemię) jestem totalnie do tyłu z czasem. Najważniejsze jednak, że z "wydaje nam się" zrobiło się pewne, sprawdzone "jest". A ponieważ Niko to egzemplarz wyjątkowy, będzie trzeba niestandardowo ugryźć - nomen omen - cały ten temat. Aha, jeszcze jedno. Niko ma problemy z łapami, teraz dopiero pomyślałam, że tego na zdjęciach może nie być widać. Arthroflex nam się powoli kończy, trzeba będzie albo kupić kolejną butlę, albo zmienić preparat. Właśnie w Gostarze rozmawialiśmy o preparatach, mam już nazwę i link do innego, który podobno bardzo dobrze działa i faktycznie przynosi efekty, ale nie przeczytałam o nim jeszcze o tym nic, więc to też napiszę następnym razem. Póki co lecę, buziaczki dla Was od Nikolca - oczywiście tylko dla tych, co się zębisk nie boją ;]
  13. Dzień dobry, Filonek jak wiecie jest już z nami, dojechał spokojnie i bezpiecznie, chociaż ta zmiana zdecydowanie pozbawiła go pewności siebie. Na spacer poszedł jednak bez oporów, choć nieśmiało. Rano to samo - ostrożnie i z dystansem, ale spokojnie. Daje się dotykać, przyjaźnie reaguje na obecność człowieka, poza warczeniem na kogoś podchodzącego z większej odległości nie wykazał żadnych absolutnie oznak agresji czy niezadowolenia. Wszystko to jednak wstępne oceny, Filon nie czuje się tu u siebie, więc wszystko może się bardzo zmienić w najbliższym czasie. Tutaj jest kilka zdjęć chłopaka: [url]https://www.facebook.com/media/set/?set=a.359888164164732.1073741859.192975384189345[/url]. Do albumu będziemy dodawać kolejne, także zaglądajcie. Osoby nie używające facebooka też mogą zobaczyć album, jest publiczny. Ja na wątku postaram się czasem się pojawić, ale raczej na co dzień brakuje mi czasu na dogo i komputer generalnie, więc raczek oprzemy to o kontakt telefoniczny. Pozdrawiam Was ciepło i do usłyszenia, Marta
  14. Witajcie, Przepraszam za poślizg ze zdjęciami - tutaj link do albumu: [url]https://www.facebook.com/media/set/?set=a.358385794314969.1073741858.192975384189345[/url] (album jest publiczn[FONT=arial]y, więc nawet osob[/FONT][FONT=arial]y nie uż[/FONT][FONT=arial]ywające facebooka mogą zobacz[/FONT][FONT=arial]yć zdjęcia). Mała, jak zresztą ch[/FONT][FONT=arial]yba[/FONT][FONT=arial] widać, czuje się świetnie i bawi doskonale, jest bardzo energiczna i ż[/FONT][FONT=arial]ywiołowa. Aha - formalne sprostowanie - Ksenia nie jest podopieczną Fundacji. Zrez[/FONT][FONT=arial]ygnowaliście z opcji fundac[/FONT][FONT=arial]yjnej (z kojca dla niej) i została umieszczona u nas w hotelu - a to już nie Fundacja, to 3RD-POLE, nasza Firma. Może się to w[/FONT][FONT=arial]ydawać skomplikowane, ale są to całkiem różne "organ[/FONT][FONT=arial]y", choć oba prowadzone przez nas. Informacje o Kseni i zdjęcia nie będą więc pojawiać się na stronie Fundacji ani fundac[/FONT][FONT=arial]yjn[/FONT][FONT=arial]ym facebooku[/FONT][FONT=arial], [/FONT]
  15. Ten park w Świerklańcu to fajne miejsce, tam się dużo dzieje. Ja zawod[FONT=arial]y zaprzęgowe wspominam bardzo miło, szkoda, że teraz jeżdżenie gdziekolwiek stało się dla nas całkiem nierealne. Chart[/FONT][FONT=arial]y tamtejsze kojarzę, grupa ich miłośników odezwała się kied[/FONT][FONT=arial]yś do nas z prośbą o sponsoring, i jak t[/FONT][FONT=arial]ylko będziem[/FONT][FONT=arial]y mogli to ufundujem[/FONT][FONT=arial]y im nagrod[/FONT][FONT=arial]y, bo robią bardzo fajne rzecz[/FONT][FONT=arial]y :) A jeśli do Świerklańca masz blisko, to za bodajże trz[/FONT][FONT=arial]y t[/FONT][FONT=arial]ygodnie będzie tam też fajna impreza, chociaż nie psia - mistrzostwa europ[/FONT][FONT=arial]y we wspinaczce drzewnej. Cuda ludzie robią na linach, a i pochwalę się, że mój brat jest w t[/FONT][FONT=arial]ym lataniu po drzewach [/FONT][FONT=arial]mistrzem polski ;) Wracając na ziemię - do GOSTARu jak widać nie pojechaliśm[/FONT][FONT=arial]y dziś, znów przełoż[/FONT][FONT=arial]yliśm[/FONT][FONT=arial]y to o t[/FONT][FONT=arial]ydzień, będziem[/FONT][FONT=arial]y konkretnie umawiać się pod koniec t[/FONT][FONT=arial]ygodnia. Może to i dobrze, bo dojdzie now[/FONT][FONT=arial]y kaganiec, a w nim[/FONT][FONT=arial] prz[/FONT][FONT=arial]ynajmniej Nikodem będzie mógł porządnie paszczę otworz[/FONT][FONT=arial]yć w razie potrzeb[/FONT][FONT=arial]y ;) I najważniejsze - Wolf, uczciwie mówiąc gr[/FONT][FONT=arial]yzę się mocno co tu z dziadem zrobić. Rozmawiałam już z Marzeną o t[/FONT][FONT=arial]ym, obie jednak przed jakąkolwiek dec[/FONT][FONT=arial]yzją [/FONT][FONT=arial]chcem[/FONT][FONT=arial]y poznać Gostarową opinię na temat Niko. Na pewno dowiem[/FONT][FONT=arial]y się czegoś więcej, bo m[/FONT][FONT=arial]y to przecież amatorka, i wted[/FONT][FONT=arial]y będzie można postanawiać co robić dalej[/FONT][FONT=arial]. Ja mam et[/FONT][FONT=arial]yczne duże "ale" do trz[/FONT][FONT=arial]ymania psów przez lata w hotelach, to jest nieporozumienie i ślepa uliczka w ratowaniu psów. W[/FONT][FONT=arial]ydaje się górę pieniędz[/FONT][FONT=arial]y na jednego psa, któr[/FONT][FONT=arial]y po latach i tak dalej jest bezdomn[/FONT][FONT=arial]y, a i nijak nie prz[/FONT][FONT=arial]ycz[/FONT][FONT=arial]ynia się to to ograniczenia problemu bezdomności w Polsce, więc po prostu to bez sensu. Te pieniądze trzeba w[/FONT][FONT=arial]ydać na ster[/FONT][FONT=arial]ylki albo na budowę schronisk, t[/FONT][FONT=arial]ymczasów, kojców, zaplecza - które będzie realnie pomagało psom i coś zmieni w ich s[/FONT][FONT=arial]ytuacji. [/FONT][FONT=arial]Na wiem, że nie będę potrafiła przez długi czas hotelować Nikodema, jeśli nie rokuje on na poprawę i r[/FONT][FONT=arial]ychłą[/FONT][FONT=arial] adopcję. A wsz[/FONT][FONT=arial]ysc[/FONT][FONT=arial]y [/FONT][FONT=arial]wiem[/FONT][FONT=arial]y, że z t[/FONT][FONT=arial]ym raczej jest ciężko. Z drugiej stron[/FONT][FONT=arial]y m[/FONT][FONT=arial]y mam[/FONT][FONT=arial]y 10 swoich psów na utrz[/FONT][FONT=arial]ymaniu, nie dam[/FONT][FONT=arial]y rad[/FONT][FONT=arial]y adoptować Nikolca. Zachciało mi się zakładania fundacji, to teraz niestet[/FONT][FONT=arial]y muszę mocno licz[/FONT][FONT=arial]yć na co się zobowiązuję finansowo. Jed[/FONT][FONT=arial]yna więc opcja, jaka mi się maluje, to zrobienie dla chłopaka kojca, w któr[/FONT][FONT=arial]ym będzie mógł ż[/FONT][FONT=arial]yć, i prz[/FONT][FONT=arial]yjęcie go do naszej fundacji, niech czeka na bezpieczną adopcję[/FONT][FONT=arial], albo po prostu u nas sobie ż[/FONT][FONT=arial]yje[/FONT][FONT=arial]. Eh, sama nie wiem jak to najsensowniej ugr[/FONT][FONT=arial]yźć, zawsze z pieniędzmi problem ;/ T[/FONT][FONT=arial]ym "poz[/FONT][FONT=arial]yt[/FONT][FONT=arial]ywn[/FONT][FONT=arial]ym" akcentem skończę, na Wasze barki składając prz[/FONT][FONT=arial]ywrócenie tu lżejszej atmosfer[/FONT][FONT=arial]y. Jak to mawiał mój znajom[/FONT][FONT=arial]y - nadzieja umiera ostatnia. A kied[/FONT][FONT=arial]y umrze nadzieja, pozostaje już t[/FONT][FONT=arial]ylko czarn[/FONT][FONT=arial]y humor.[/FONT]
×
×
  • Create New...