Jump to content
Dogomania

Berek

Members
  • Posts

    3222
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    2

Berek last won the day on August 21 2015

Berek had the most liked content!

2 Followers

Profile Information

  • Gender
    Not Telling

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Berek's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

243

Reputation

  1. No, to zdecydowanie problem otoczenia. Już teraz wiem, jakimi torami chodzą myśli tych wszystkich ludzi doczepionych do basowo szczekających, stających na tylnych nogach ON-ków szarpiących się ze swoimi, hehehe, "przewodnikami". :-) :-) Swoją drogą, państwo od Kasi średnio myślący - zabawa w zostawianie buldożki sam na sam z suką która już przydusiła niewielkiego psa to taka wesoła loteryjka: pokłócą się dziewczyny pod naszą nieobecność? Przeżyje buldożka tę kłótnię czy nie? Nie będzie człowieka który krzyknie w odpowiednim momencie "zostaw!' czy "puść!'...
  2. Coś przeszkadza hodowcy zarejestrowanemu w ZK przenieść się w ciągu 2 dni w inne miejsce tudzież z dnia na dzień pozbyć się tylu psów, ile dusza zapragnie, bo nie rozumiem? Przecież nie zgłasza się do ZK utraty / sprzedaży / oddania zwierząt. BTW jakże często się zdarza że hodowla jest zarejestrowana gdzieś-tam, ale szczenięta są całkiem gdzie indziej (choćby oddawanie suk pod hodowlę, przecież znany proceder).
  3. ...zwłaszcza że, umówmy się, na łóżku taaak fajnie wsiąka :-) I jest tak komfortowo sikać. Niektóre psy tak mają, wręcz specjalizują się w załatwianiu na łóżka.
  4. ... ale przynajmniej krócej znoszą tortury. Naprawdę znam psy miejskie które fiksują od kompletnie nienaturalnego życia na jakie je skazano. :-( Tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Brr.
  5. ... to może, skoro tak im źle w życiu, ich śmierć to po prostu coup de grace?
  6. ... ale pod warunkiem że pies nie ląduje w tejże klatce (topowej firmy i w ogóle ) na 10 -11 godzin. Niestety znane są mi takie przypadki - ludzi którym się trochę pomyliło.
  7. Nie znasz takich ludzi lub po prostu nie wiesz, co się u nich dzieje. To często tak działa.
  8. ...a spora liczba hodowli ZKwP znajduje się w miastach, nie na wsi. Choćby straszliwe klatkowe hodowle miniatur i psów do towarzystwa. Ale niekoniecznie tylko ich: koleżanka wiele lat borykała się ze średnim sznaucerem z samego centrum Warszawy, z typowej pseudohodowli tyle, że pod szyldem ZK. Skoro ludzie z definicji kochający zwierzątka, zrzeszeni w największej polskiej organizacji, która jakoby ma tak wysokie standardy, prezentują niejednokrotnie taki poziom, jaki prezentują, to należałoby obarczyć tym naprawdę całe społeczeństwo, a nie jakąś - w dodatku bardzo słabo zdefiniowaną - grupę, wyodrębnianą na zasadzie "gdzie kto mieszka". Co jest zresztą o tyle nieprecyzyjne, że akurat przy naszym położeniu geograficznym nie jest powiedziane, kto mieszczanin od siódmego pokolenia, a kto chłop z dziada pradziada. Być może chodzi o to, że na wsi wiele rzeczy bardziej widać - mamy tu do czynienia z prymitywizmem i brakiem empatii takim wprost, ot, krótki łańcuch, brak budy, brak wody czy karmienia i zarąbanie siekierą. W mieście różne formy znęcania się bywają dużo bardziej wyrafinowane albo pozostają niewidoczne dla tzw. przeciętnego obserwatora.
  9. Cavecanem, a spektakularne przypadki wyrzucania psów z piątego..., ósmego piętra też zdarzały się na wsi? Jeśli tak, to budownictwo na terenach wiejskich drastycznie się zmieniło odkąd zdarzało mi się tam bywać. :smile: Dobra, żarty (przez łzy) na bok. Mamy społeczeństwo, jakie mamy, i owo społeczeństwo występuje na wsi i w mieście. :-)
  10. Ufff... Jako miastowy od dziecka peem tak: w mieście tyż różne ludzie żyją i naprawdę gadki o niezwykłym poziomie humanitaryzmu bo krakusy jeżdżą do Bohumina ze swoimi psami to... no, mocne naciąganie tematu. I na wsi, i w mieście działa coś takiego jak krzywa Gaussa, obejmująca całe społeczeństwo. Ci jeżdzący do Austrii i Czech na konsultacje to śladowy procent prawdziwych psich maniaków, na dodatek - ludzi których na coś takiego stać albo naprawdę tak zafiksowanych że biorą kredyt / pożyczkę i tak dalej. Prawdopodobnie statystycznie rzecz biorąc jednak mieszkając / pracując w mieście taki jeden z drugim łatwiej wydoli na taką eskapadę, niż ot, przeciętny rolnik z Koziej Wólki. BTW ilu mieszkańców dużego miasta mimo niezłych zarobków wybierze taką opcję, zamiast pobliskiej lecznicy "Bolipupka" ? A już labidzenie nad ilością sterylek, e tam. Ja rozumiem że to wyraz postępowości i bycia super światłym Europejczykiem, ale bez przesady, nie musi to świadczyć o tej oszałamiającej dbałości o zwierzątko oraz o szczególnym humanitaryzmie. Tak tak, zaraz przylecą "biedne szczeniątka topione w rzece" (hm, w moim wielkim mieście też spotykam takie historie, tylko robi się to na przykład w osiedlowym stawie) ale, powtarzam, akurat stosunek do kastracji / sterylizacji nie jest wyznacznikiem miłości do zwierzątek, tylko raczej przywiązania do pewnego ideolo. :-) .
  11. ... jako przykład ANTY-literatury o psach? w sumie ujdzie...
  12. ...ale dowodem na złych wiejskich ludków był fakt że na wsiach nie ma gabinetów weterynaryjnych dla małych zwierząt. A to bynajmniej nie chodzi o większy humanitaryzm ludzi z miasta, tylko prosty rachunek kosztów i opłacalności prowadzenia biznesu w danym miejscu.
  13. Chyba Koleżanka dawno nie miała do czynienia z NFZ-tem. DDD
  14. Znam pracowników wielkomiejskich korpo którzy opowiadają np. że pies może załatwiać się raz na dobę. I według tejże reguły trzymają swojego dobermana. :-( A pies ma tak wbite do glowy że nie wolno załatwić się w domu, że ... trzyma. Jęczy, ale trzyma. Na razie jest dość młody, zobaczymy co będzie dalej. A mój przykład nie był "skrajnie optymistyczny". Opowiadam, czego byłam świadkiem. Może to kwestia regionu? W tamtej wsi różne rzeczy się zdarzały, ale np. nie widywało się brudnej krowy. U nikogo. Na Mazowszu to częsty widok. Psów uwiązanych w polu nie bywało.
×
×
  • Create New...